Kozacy byli podporą armii Dymitra I Samozwańca. Aczkolwiek na pewnych etapach jego wyprawy na Moskwę – podporą nieco chwiejną i problematyczną.
Prawdopodobnie pierwsze w ogóle kontakty z Kozakami Dymitr Samozwaniec nawiązał, przebywając u Adama Wiśniowieckiego. Andrzej Zapałowski podaje, że już w wyprawie na Moskwę brali udział Kozacy zaporoscy. Tezę o Zaporożcach (i dodatkowo Dońcach) potwierdza Jan Kochańczyk, który wyliczył, że w marszu na Moskwę łącznie było ich około 17 000 – z czego część dołączyła do „cara” już „na trasie”.
Ilu Kozaków służyło Samozwańcowi?
Słusznie ujmuje to w swojej książce Samozwaniec. Polacy na Kremlu Jacek Komuda, pisząc, że już w trakcie marszu Dymitr był coraz silniejszy, bo z Korony Polskiej przybyły posiłki, po jego stronie opowiadało się coraz więcej Kozaków jaickich [czyli uralskich] i znad Donu. Jednak liczby wymieniane przez spanikowanych mieszkańców moskiewskich miast w powieści Komudy były mocno przesadzone: – Ruszyło z Dymitrem trzydzieści tysięcy Lachów i Litwy, chan krymski, Kozacy jaiccy, dońscy! – wołano w sredniosadowniczeskoj Słobodzie. – Samych Czerkasów pędzi tu pięćdziesiąt tysięcy! Nie, co mówię, sześćdziesiąt. A jak ich dobrze policzyć będzie i ze sto!
Inna rzecz, że – jak wyjaśnia autor – moskiewska ludność miała spory problem z poprawnym przyporządkowywaniem nacji do terenów geograficznych. Polaków mylono tam z Litwą, a dla odróżnienia od dońskich, Kozaków zaporoskich nazywano Czerkasami.
Wracając do chronologii i prowadzonej przez Dymitra jeszcze w Polsce rekrutacji: również te dwie wyżej wspomniane grupy Kozaków wymienia Janusz Byliński, precyzując, że do koncentracji wojsk Samozwańca I przed wyprawą moskiewską doszło w należących do Michała Wiśniowieckiego Łubniach na początku stycznia 1604 roku. Zresztą i do Krakowa, dokąd na audiencję wybrał się Dymitr, trafiło poselstwo Kozaków dońskich, którzy również chcieli się zaciągnąć.
Wiele z tych informacji potwierdza Aleksander Hirszberg. Natomiast już w Glinianach jesienią Dymitr dokonał przeglądu swoich oddziałów. Stwierdził w nich wówczas obecność około 2000 Kozaków. Tę liczbę wymienia także Ignacy Grabowski, pisząc o przekroczeniu przez armię Dymitra granicy moskiewskiej pod Możajskiem.
Dlaczego Kozacy dołączyli do Dymitra?
Być może u Dońców obudziły się sentymenty, ponieważ – jak twierdzi Ignacy Grabowski – „Kozacy dońscy wspominali Iwana”. Z drugiej strony Samozwaniec, czyli Otrepiew na Zaporożu, prowadził działalność propagandową, buntując ludzi przeciwko Godunowowi. Jednakże zdaniem Andrzeja Zapałowskiego Kozacy traktowali wyprawę na Moskwę jedynie jako okazję do wzbogacenia się. Bynajmniej nie poszli z Dymitrem z przekonania o jej politycznej słuszności.
Zresztą w podobnym tonie wypowiada się Franciszek Rawita-Gawroński. W swojej książce stwierdził, że „Gdy Dymitr, zwany Samozwańcem, ogłosił werbunek, chęć swawoli i życia z rabunku pociągnęła Kozaków na daleką północ. Pobyt ich w granicach W. K. Moskiewskiego był jednym ciągiem bezustannych rabunków i nękania ludności. Trzymali się tego lub innego fałszywego Dymitra dla zapłaty, zastępując hospodarczyków wołoskich Dymitrami moskiewskiemi”. Gdy z Dymitrami niszczyli wspomniane Księstwo, cynicznie stwierdzali, że „łatali swoją biedę”.
Problemy z dyscypliną… i chciwością
Potwierdzenie powyższych tez znajdziemy w zapiskach pozostawionych przez rotmistrza Stanisława Borszę, który znał przebieg tamtych wydarzeń z pierwszej ręki. Wspomina on o takim oto wydarzeniu, które miało miejsce pod Czernihowem. Otóż Kozacy podjechali pod tamtejszy zamek, żądając, by znajdujący się w nim obrońcy poddali się Dymitrowi. Tamci z początku stawili opór, ale dowiedziawszy się o kapitulacji Morawska, zdecydowali się pójść tą samą drogą. Kozacy jednak ruszyli do szturmu, licząc na szybkie wzbogacenie się, dopóki nie nadejdą główne siły Samozwańca.
Zresztą tego właśnie Dymitr oczekiwał, posyłając do Kozaków m.in. Stanisława Borszę w charakterze posła. Jednak zanim jego posłowie dotarli na miejsce, „Kozacy miasto splondrowali, złupili, tylko krobie stały próżne nad jamami”, o czym informował sam Borsza. Kiedy dotarł tam Samozwaniec, nakazał Kozakom, by „powracali, co pobrali, mianowicie fanty, alias tedy car z rycerstwem inszem bitwę im da”. Kozacy zaczęli się tłumaczyć, że musieli szturmować, bo przeciwnik by się przygotował. Próbowali kombinować jak przysłowiowy koń pod górę, ale w końcu oddali „fanty”. Chociaż i tak nie wszystkie.
Zdrada pod Dobryniczami?
Na ile Dymitr mógł polegać na Kozakach? To pytanie jest chyba kluczowe. Bo zwerbował ich wielu. I naprawdę na nich liczył. W trakcie kampanii dołączali do niego kolejni. Ale jaką realną wartość bojową przedstawiali? I czy nigdy nie wystawili go do wiatru, bo ten z innej strony mocniej zawiał?
Pierwsze starcie na przedpolach Nowogrodu Siewierskiego wygrały trzy jednostki polskiej jazdy, natomiast w późniejszej fazie „Kozacy Dymitra zademonstrowali wierność, biegłość i determinację, które przeszły do legendy”. Ale nie zawsze było tak kolorowo. Weźmy takie Dobrynicze. Gdzie również świetnie sprawili się Polacy, natomiast Kozacy… Carol Belkin Stevens wspomina jedynie o tym, że strzelcy cara Borysa Godunowa ostrzelali nacierających wrogów. Armia Samozwańca ustąpiła w popłochu.
Znacznie więcej możemy się dowiedzieć na ten temat, wiążąc ze sobą informacje pozostawione w zapiskach przez Stanisława Borszę oraz wymienione przez Piotra Florka. Zacznijmy od informacji tego ostatniego. Podaje on, że zlokalizowana w centrum piechota kozacka stała bezczynnie, natomiast jazda… uciekła. Sprawę strzelaniny dokładniej nakreśla Borsza. Wspomina, że „dym od tej strzelby poszedł na Kozaki” na prawym skrzydle, którzy „ani się potkawszy” przed tym dymem uciekli. Ich ucieczkę potwierdza także Aleksander Hirszberg. Przypadek?
Wielu w to wątpiło. Oskarżano wręcz Kozaków o zdradę. Pisano w kronikach, że Niżowcy zostali przekupieni przez Moskwę. Dymitr tą zdradą był wręcz porażony, ponieważ pokładał w Kozakach duże nadzieje. Aleksander Hirszberg podaje, że np. do Kozaków zaporoskich strzelano potem jak do zdrajców. Motyw ten nie uszedł uwagi Jacka Komudy, który w swojej książce pisze: pobić Kozaków za murami to nie tak łatwo jak zdradą w polu pod Dobryniczami.
Mistrzowski blef
Czasami jednak wystarczyło tylko postraszyć wroga Kozakami i Polakami. I również ten wątek został zgrabnie wpleciony w książkę Jacka Komudy. Otóż w maju 1605 roku kluczowe dla Samozwańca stało się oblężenie Krom, pod które postanowił wyruszyć na wieść o śmierci Borysa Godunowa. Ale dysponował wtedy zbyt małymi siłami: miał pod sobą zaledwie 2000 Polaków i około 10 000 ogólnie rozumianych Rosjan, Kozaków, chłopów itp. I tutaj inicjatywą wykazał się jeden z jego dowódców, Jan Zaporski.
Postanowił on wysłać do obrońców przez posłańca list – pełen kłamstw na temat tego, jaka to potężna armia na nich idzie. Co dokładnie było w tym liście? Tutaj oddajmy ponownie głos Jackowi Komudzie: wkrótce sam stanę w obozie wojska Fiodora. Wraz ze mną idzie nie mniej niż czterdzieści tysięcy ludzi, z czego 20 kopijnika polskiego husarza, a drugie 20 Kozaków i Rusi wiernej Dymitrowi. Piotr Florek precyzuje, że oznaczało to po 20 000 wojska – tak przynajmniej miało to brzmieć w wersji, którą sam Zaporski przedstawił w liście do Jerzego Mniszcha. Co najważniejsze, wojska wierne synowi Godunowa Fiodorowi to „kupiły”. List wprowadził w ich szeregi takie zamieszanie, że część z nich uciekła, a reszta przybyła do obozu wroga, by… pokłonić się „carowi”.
Wierni do końca?
Kozacy przeszli z Dymitrem wiele kilometrów do Moskwy. Jak pisze Władysław Serczyk, pozostali z nim nawet wtedy, gdy obawiający się zimy i niezadowoleni z opóźnień w zapłacie Polacy wrócili do domów. O tym, że mogło to mieć miejsce, świadczy chociażby wspomnienie Stanisława Borszy. Zanotował, że w pewnym momencie rycerstwo zakomunikowało Samozwańcowi jasno i wyraźnie: „jeśliż pieniędzy nie dasz, my zaraz idziem do Polski nazad”. A kiedy Dymitr I Samozwaniec wjeżdżał do stolicy, jak pisze Jacek Komuda – za carewiczem jechali Kozacy: dońscy, zaporoscy, wołżańscy, jaiccy, syberyjscy.
Zdaniem Aleksandra Hirszberga szczególnie wierni byli Samozwańcowi Kozacy dońscy, którzy za obelgę pod adresem „cara” byli gotowi zabić na miejscu. Ale i Otrepiew w końcu został zamordowany. By później narodził się kolejny Samozwaniec. I ten Dymitr przyciągnął wielu Kozaków. Aczkolwiek nie ustawało przechodzenie ich z jego obozu do oddziałów pod dowództwem Zygmunta III Wazy i Stanisława Żółkiewskiego. Takich „dezerterów” można było liczyć w tysiącach. Czyżby zatem – jak podsumował w swojej książce Komuda – łaska kozacka niekiedy cięższa była, niźli kula u szyi?
Inspiracja
Inspiracją dla napisania artykułu była książka Jacka Komudy Samozwaniec. Polacy na Kremlu, Fabryka Słów, Lublin-Warszawa 2023. Z książki pochodzą cytaty oznaczone w tekście kursywą.Bibliografia
- S. Borsza, Cara moskiewskiego wyprawa naonczas do Moskwy z panem wojewodą sendomirskimi z inszym rycerstwem Anno Domini 1604, wstęp autorstwa J. Bylińskiego, „Napis”, Seria VII, Wydawnictwo DiG, Warszawa 2001.
- A. Hirszberg, Dymitr Samozwaniec, Nakładem księgarni Gubrynowicza i Schmidta, Lwów 1898.
- P. Florek, Drugi etap walki Dymitra I Samozwańca o carską koronę: bitwa pod Dobryniczami i oblężenie Krom, „Echa Przeszłości”, nr 9/2008.
- I. Grabowski, Dymitr-Samozwaniec, „Świat”, nr 21/1907.
- J. Kochańczyk, Grzechy Kozaków, e-bookowo, 2012.
- S. Konopacki, Chronologia dziejów Królestwa Polskiego dla młodego pokolenia, tom drugi, nakładem księgarni J. K. Żupańskiego, Poznań 1878.
- F. Rawita-Gawroński, Kozaczyzna Ukrainna w Rzeczypospolitej Polskiej do końca XVIII wieku, Nakładem Gebethnera i Wolffa, Warszawa – Kraków – Lublin – Łódź – Poznań – Wilno – Zakopane 1922.
- W. A. Serczyk, Historia Ukrainy, Zakład Narodowy Imienia Ossolińskich, Wrocław – Warszawa – Kraków 1990.
- C. B. Stevens, Rosyjskie Wojny 1460-1730. Narodziny Mocarstwa, Bellona, Warszawa 2010.
- A. Zapałowski, Doświadczenia historyczne współpracy wojskowej polsko-ukraińskiej, „Rocznik Historyczno-Archiwalny”, tom XIV/2000.
Video: Jeremi Wiśniowiecki – młot na Kozaków. Czarna legenda kniazia Wiśniowieckiego
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.