Wszechobecna przemoc, broń palna i... bujne życie erotyczne, o którym rzadko wspominają historycy. Jak wyglądał seks na Dzikim Zachodzie?
Dziki Zachód kojarzy nam się z wolnością, bezpruderyjnością i życiem na krawędzi. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że jego historia do dziś wzbudza szereg kontrowersji. Oprócz wszechobecnej przemocy, broni palnej i burd kwitło tam również życie erotyczne, o którym bardzo rzadko mówi się w jakichkolwiek źródłach. Jak wyglądał seks na Dzikim Zachodzie? Jak funkcjonowały burdele i które metody antykoncepcyjne uważano za najlepsze?
Homoseksualizm i egzotyka
Homoseksualizm na Dzikim Zachodzie tak naprawdę nie był uważany za tabu. W rzeczywistości związki jednopłciowe wśród mężczyzn były całkiem normalne. Biorąc pod uwagę brak kobiet, uważano, że mężczyźni angażują się w czynności seksualne ze sobą w sposób naturalny. Kowboje i górnicy często zawierali tzw. „małżeństwa kawalerów”.
Na 100 kobiet na terenie Dzikiego Zachodu przypadało około 120 mężczyzn. Taka sytuacja rodziła dwie konsekwencje. Po pierwsze, wzrost homoseksualizmu wśród panów. Po drugie, powstawanie domów publicznych, które miały zaspokoić potrzeby kowbojów.
Co ciekawe, choć pod wieloma względami Dziki Zachód był niezwykle liberalny, to była jedna rzecz, którą uważano za nieco zbyt egzotyczną: seks oralny. Być może samo słowo „fellatio” sprawiało, że dana czynność wydawała się zbyt onieśmielająca. Nawet wśród prostytutek krążyła teza, jakoby seks oralny był nie dość „męski”. Z tego powodu niezwykle rzadko go uprawiano.
Czytaj też: „Rewolwerowcy”. Ziarno prawdy w legendzie Dzikiego Zachodu
Antykoncepcja i aborcja
Ciąża i poród były niebezpiecznymi sprawami na Dzikim Zachodzie. Trudno się zatem dziwić, że wiele kobiet, chcąc uniknąć „stanu błogosławionego”, uciekało się do łykania trujących środków poronnych, które mocno obciążały organizm. Prezerwatywy były bardzo drogie i do drugiej połowy XIX wieku zwyczajnie trudno dostępne. Pigułka antykoncepcyjna została zaś wynaleziona dopiero w latach 50. XX wieku.
Jednak pomimo że organizacje religijne, medyczne i polityczne straszyły moralnymi i fizycznymi zagrożeniami związanymi z antykoncepcją i aborcją, dziewiętnastowieczna opinia publiczna uparcie nalegała na wdrażanie metod planowania rodziny. I to całkiem skutecznie.
W 1800 roku wskaźnik urodzeń w Stanach Zjednoczonych był najwyższy na świecie, a przeciętna matka miała ośmioro dzieci. Pod koniec XIX wieku kobiety rodziły średnio już tylko troje potomków. Co ciekawe, ten spadek nastąpił już po tym jak w latach 40. legislatury stanowe zabroniły sprzedaży i używania środków zapobiegających ciąży. W 1873 roku powstała nawet ustawa „Comstock”, która federalnie zakazała stosowania antykoncepcji, a ponadto kryminalizowała aborcję na każdym etapie.
Czytaj też: W 1956 roku w Polsce zalegalizowano aborcję. Jakie były tego efekty?
Zakazane reklamy
Amerykanie na Dzikim Zachodzie stosowali znane od wieków metody unikania „wpadek”. Sama penalizacja antykoncepcji również niewiele pomogła. Środki mające zapobiegać ciąży obejmowały: czopki dopochwowe, pessaria (które fizycznie blokowały szyjkę macicy), strzykawki sprzedawane z roztworami kwasowymi do irygacji oraz antyseptyczne środki plemnikobójcze. Z czasem stosunkowo popularne stały się prezerwatywy. Zwłaszcza w połowie wieku, kiedy nowe techniki ułatwiły produkcję gumy, a cena kondomów znacznie spadła.
Rynek antykoncepcyjny reklamował swoje produkty w sposób otwarty, łamiąc prawo, bądź bardziej subtelnie, np. zachęcając do kupna środków „do higieny kobiecej”, „dezynfekujących” czy „toników”.
W XVIII i XIX wieku, przed wprowadzeniem ustawy „Comstock” aborcja była legalna. Można było ją dokonać do momentu wyczucia ruchów płodu. Chociaż dokładne dane są trudne do obliczenia, wiemy, że odsetek zabiegów przerwania ciąży w latach 1830–1860 stale rósł. Szacuje się, że nawet jedna na pięć ciąż kończyła się aborcją.
Aby pozbyć się „kłopotu”, kobiety przyjmowały szereg środków poronnych lub udawały się do osoby posiadającej narzędzia chirurgiczne (niekoniecznie lekarza), która fizycznie usuwała ciążę. Jedną z najsłynniejszych takich „producentek aniołków” była Madame Restell, która przez ponad trzy dekady prowadziła dobrze prosperujący biznes w Nowym Jorku, Bostonie i Filadelfii. Zmiana prawa w 1873 roku skutecznie ograniczyła jednak tego typu zabiegi na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Tym samym biznes Madame Restell znacząco ograniczył pole działania.
Czytaj też: 280 milionów płodów. Jedyny kraj, w którym przeprowadzano aborcję na przemysłową skalę
Domy grzesznych uciech
Życie na Dzikim Zachodzie było ciężkie. Młodzi mężczyźni masowo migrowali na nowe tereny w poszukiwaniu pracy, złota i pieniędzy. W związku z tym, że ich liczebność znacznie przewyższała liczbę pań, domy publiczne wyrastały jak grzyby po deszczu. Prostytutki były stałym elementem zachodnich miasteczek. Mapy i dane demograficzne z tamtych czasów wykazały, że na wielu peryferyjnych obszarach Dzikiego Zachodu, gdzie kwitły burdele, było do 20 procent więcej mężczyzn niż kobiet.
Panie, które postanowiły zamieszkać na Dzikim Zachodzie, często zostawały prostytutkami. Co ciekawe, w niektórych miejscach burdele były najwspanialszymi i najbardziej eleganckimi miejscami w mieście. Ich właścicielki miały realny wpływ na kształtowanie się lokalnego społeczeństwa. Ceny usług seksualnych wynosiły od 25 centów do 1 dolara.
Prostytucja w znacznym stopniu przyczyniała się do polepszenia gospodarki miast. Posiadanie burdelu wiązało się z uzyskaniem stosownej licencji biznesowej oraz płaceniem podatków i grzywien, które napędzały koniunkturę. Wraz z rozwojem branży wzrosła liczba kobiet, które traktowały prostytucję jako biznes.
Opłacalny seksbiznes
Trzeba jednak zaznaczyć, że sama praca była wyjątkowo niebezpieczna. Wiele prostytutek cierpiało i umierało z powodu chorób wenerycznych. Niektóre z nich odniosły jednak spektakularny sukces, zyskując bogactwo, sławę i szacunek w lokalnych społecznościach. Jedna z najbardziej znanych burdelmam na Dzikim Zachodzie – Mattie Silks z Denver w Kolorado – otworzyła swój pierwszy biznes, gdy miała zaledwie 19 lat. Udało jej się zarobić 38 000 dolarów (równowartość dzisiejszego miliona dolarów) w zaledwie trzy miesiące!
Domy publiczne były także miejscem, gdzie spotykali się niebezpieczni ludzie oraz… członkowie lokalnych elit. W luksusowym burdelu „Fannie Porter” w San Antonio w Teksasie Butch Cassidy wraz ze swoją bandą regularnie korzystali z usług miejscowych prostytutek.
Choroby weneryczne, problemy z antykoncepcją, utrudnienia prawne i miejscowe bandziory skutecznie utrudniały prowadzenie domów publicznych. Wiele kobiet zajmujących się prostytucją zapłaciło za to najwyższą cenę. Nieliczne zostały szanowanymi obywatelkami i osobami całkowicie niezależnymi finansowo. Jak widać, świat seksu na Dzikim Zachodzie był nie tylko intrygujący, ale też niebezpieczny.
Źródła:
- Linda Gordon, The Moral Property of Women: A History of Birth Control Politics in America, University of Illinois Press, 2002, 23.
- Leslie J. Reagan, When Abortion Was a Crime: Women, Medicine, and Law in the United States, 1867-1973, University of California Press, 1997, 4.
- Nic White, The 'soiled doves’ of the Wild West: Photos reveal the everyday lives of prostitutes in the brothels of the American Frontier, dailymail.co.uk (dostęp: 28 listopada 2021 roku).
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.