Ciekawostki Historyczne

Przyszła na świat jako dziedziczka fortuny Singerów – jej ojcem był słynny wynalazca maszyny do szycia. Swoje życie związała z Paryżem, gdzie prowadziła salon muzyczno-artystyczny, udzielała się społecznie i dostarczała prasie oraz ówczesnej socjecie nieustannych powodów do plotek. Miała za sobą dwa nieskonsumowane małżeństwa i wiele romansów, ale wyłącznie z kobietami. Jaka naprawdę była Winnaretta Singer-Polignac?

Dzieciństwo (niekoniecznie) z bajki

Ojciec, który nadał jej imię tyleż wymyślne, co fascynujące i wywarł na córkę ogromny wpływ (przekazał jej pasję do sztuki i literatury), zmarł, gdy miała zaledwie 10 lat. W późniejszym życiu Winnaretta, która traktowała ojca z nabożną czcią i rozwinęła niemalże kult wokół jego osoby, opowiadała znajomym, że jej imię pochodzi od rdzennych ludów Ameryki Północnej, zwanych w jej czasach „czerwonoskórymi” lub „Indianami”. Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że Isaac zwyczajnie je wymyślił, podobnie jak imiona swoich pozostałych dzieci z innych związków, których doczekał się łącznie 24. Matką Winnaretty była piękna i próżna Isabella Eugénie Boyer, trzy dekady młodsza od Isaaca, która stanęła na ślubnym kobiercu, będąc w zaawansowanej ciąży z ich pierwszym synem, Adamem Mortimerem. Jak czytamy w Amerykańskich milionerkach Kazimierza Bema:

„W czerwcu 1863 roku Singer i Boyer w jego nowojorskiej rezydencji wzięli ślub, którego udzielił im anglikański pastor. Singer sowicie go wynagrodził nie tylko za udzielenie ślubu, ale i za fakt, że pastor nigdy go nie zarejestrował w lokalnym urzędzie stanu cywilnego, co czyniło go prawnie nieważnym. Singer lubił zarówno uwodzić, jak i zwodzić matki swoich dzieci.”

Kolejnym dzieckiem państwa Singerów była Winnaretta Eugénie, która przyszła na świat 8 stycznia 1865 roku. I choć Isaac przekroczył już pięćdziesiątkę i zaczynał cierpieć na różne dolegliwości, z reumatyzmem na czele, ledwie kilka miesięcy po narodzinach Winnie, Isabella znów oczekiwała dziecka. Poroniła w czerwcu, ale we wrześniu znowu była w ciąży. W 1866 roku na świat przyszedł syn Washington, następnie w 1867 roku kolejny – Paris, dwa lata później córka Isabelle-Blanche, zaś w 1870 roku ostatni syn pary – Franklin.

fot.domena publiczna

Autoportret Winnaretty Snger. Rok 1885

Pięć lat po jego narodzinach Issac zmarł, pozostawiając dwadzieścioro dzieci – spłodzonych na przestrzeni czterech dekad (właściwie było ich 24, jednak czworo zmarło wcześniej) – dwa testamenty, będące przedmiotem sądowych sporów między potomstwem i mniej lub bardziej legalnymi żonami czy kochankami oraz bajeczną fortunę wielkości 14 mln ówczesnych, a ponad 320 mln dzisiejszych dolarów. Isabella została uznana przez sąd za jedyną legalną wdowę po Isaacu. Winnaretcie przypadło 1,5 mln spadku (obecnie ponad 35 mln), a jej pieniędzmi do czasu uzyskania pełnoletności miała zarządzać matka.

Czytaj też: Co się stało z największą polską fortuną XIX wieku?

Żałobne nuty na urodzinach nastolatki

Winnaretta była zdruzgotana śmiercią ojca, a rozgoryczenie dodatkowo spotęgował fakt, że matka nie zamierzała bynajmniej pozostać zbyt długo wdową. Kilka lat po śmierci męża wyszła za Victora Reubsaeta, muzyka bez grosza, pochodzącego z ubogiej rodziny rzemieślniczej, który podawał się za arystokratę. W 1881 roku różnymi sposobami udało mu się uzyskać od włoskiego króla tytuł księcia Camposelice, co próżnej Isabelli niezwykle odpowiadało. Natychmiast zakupiła posiadłość w Paryżu, którą zmieniła w tętniącą życiem towarzyskim i artystycznym willę. 36-letnia, wciąż zachwycającej urody księżna, brylowała w towarzystwie tak, jak zawsze tego pragnęła.

fot.John Singer Sargent/domena publiczna

Winnaretta w 1889 roku

Winnaretta nie znosiła ojczyma, a matkę ledwie tolerowała, zresztą z wzajemnością – Isabella była w swej próżności zawiedziona tym, że starsza córka nie odziedziczyła (w przeciwieństwie do swojej młodszej siostry) urody po matce. Dużo lepsze relacje dziewczynka miała z babką, a zwłaszcza ciotką Jane. Jednego jednak Isabelli odmówić nie można: miała doskonałe ucho i wspaniały głos, a jej miłość do muzyki była – poza silnym charakterem – jedyną godną uwagi cechą, którą Winnaretta po niej przejęła. Córka chętnie brała udział w cotygodniowych koncertach, na których wsłuchiwała się w kwartety Mozarta, Schuberta i Beethovena. Biografowie przyszłej księżnej de Polignac są zgodni, że muzyka stanowiła dla młodziutkiej Winnaretty sposób na wyrażanie tłumionych emocji i uczuć oraz formę ucieczki przed konfliktami w rodzinie.

Była dziewczyną zamkniętą w sobie, nieco zdystansowaną wobec otoczenia, o melancholijnym i romantycznym usposobieniu. Za fasadą nieśmiałości i powagi kryła się niezłomna wola i silna osobowość. Od wczesnej młodości wiedziała, czego pragnie w życiu i dążyła do swoich celów z nieugiętą determinacją. Otrzymała staranne wykształcenie przynależne pannom z jej sfery: malarstwo i gra na pianinie należały do jej ulubionych zajęć. Z autoportretu namalowanego przez dwudziestokilkuletnią Winnarettę poważna młoda kobieta w kolorowym peniuarze i papilotach patrzy przed siebie melancholijnym wzrokiem, trzymając otwartą książkę, a w tle, za przysłoniętym firanką w czerwone kwiaty oknem, widać zielony ogród. Jednak to muzyka była i miała już pozostać jej największą miłością. Spytana przez matkę, co chciałaby dostać z okazji 14 urodzin, Winnaretta odpowiedziała bez wahania, że chciałaby posłuchać Kwartetu smyczkowego nr 14 c-moll, op. 131 Beethovena – tego samego, którego wysłuchania zażyczył sobie Schubert na łożu śmierci 19 listopada 1828 roku.

Niemal pół wieku od powstania, późne kwartety smyczkowe Beethovena nadal pozostawały niezrozumiałe dla większości odbiorców – poza najbardziej wrażliwymi i wyrafinowanymi melomanami, a do tych właśnie należała Winnie. Warto poświęcić niespełna 40 minut na wysłuchanie tego dzieła i spróbować wyobrazić sobie emocje i reakcje gości, którzy w zimowy wieczór 1879 roku zebrali się w paryskim salonie matki i ojczyma Winnaretty, by świętować jej urodziny. Wagner napisał kiedyś, że pierwsza część kwartetu „ujawnia najbardziej melancholijne nastroje wyrażone w muzyce” i faktycznie, eteryczne, żałobne dźwięki otwierającej fugi wprowadzają słuchacza w dziwny stan, w którym miesza się smutek i uniesienie.

U progu dorosłości w życiu Winnaretty dominował smutek, samotność i niezrozumienie. Z ojczymem miała złe relacje – pojawiły się plotki, że porywczy Victor maltretował, a nawet zgwałcił dziewczynę, a na to, że matka stanie po jej stronie, nie miała co liczyć. Dla obojga bardziej od dobrostanu dziewczyny liczyły się jej pieniądze – zwłaszcza, że książę Camposelice prowadził niezwykle rozrzutny tryb życia i niemalże roztrwonił bajeczną fortunę żony. Ostatecznie, u progu dorosłości, w porozumieniu z prawnikami ojca, Winnaretta usamodzielniła się, uzyskała należne jej prawa i pieniądze, po czym wyprowadziła się z domu w wieku 21 lat, by zacząć naprawdę żyć.

Czytaj też: Catalina de Erauso. Zakonnica, lesbijka i… konkwistadorka

Małżeństwa białe – albo lawendowe

W jednej z biografii przyszłej księżnej de Polignac czytamy następujący opis z jej młodości:

„Szarobłękitne oczy patrzyły na świat z uporem i stanowczością, a niewiarygodnie prosty nos i lekko wystający podbródek nadawały twarzy niemalże męskiej agresji.”

Winnaretta Singer, dziedziczka fortuny ojca, choć nie należała do największych piękności swoich czasów, z pewnością była doskonałą partią. Niestety, czasy te były dla kobiet o tyle trudne, że wtłaczano je w sztywny gorset społecznych zasad i oczekiwań. Do dnia zamążpójścia miały one ograniczone możliwości uczestniczenia w życiu towarzyskim. Matka zadbała, by rodzina Singerów zintegrowała się z paryską elitą, toteż i córka nie powinna była pozostawać w cieniu, a wyjść z niego mogła dopiero jako stateczna mężatka. Decyzja o ślubie, choć konieczna, była dla Winnaretty niezwykle trudna, a kandydat musiał zostać wybrany z największą starannością, gdyż przyszła panna młoda nie zamierzała dzielić z nim łoża. Co więcej, aby obejść nieludzkie przepisy kodeksu Napoleona, zgodnie z którymi majątek żony przechodził w całości na jej męża, Winnaretta rozsądnie przepisała swoją fortunę na fundusz powierniczy, którym mieli zarządzać jej zamieszkali w Anglii bracia. 28 lipca 1887 roku mężem Winnaretty został hrabia Ludwik Wilfred de Scey-Montbeliard, który pochodził ze starej, niezamożnej szlacheckiej rodziny z Burgundii. On uzyskał życie na wysokim poziomie, ona – nazwisko i tytuł, pozycję społeczną oraz wymaganą fasadę przyzwoitości i szacunku. Ich noc poślubna albo była mocno niekonwencjonalna, albo – co bardziej prawdopodobne – nie było jej wcale. Jak pisze Kazimierz Bem:

„Po latach opowiadano sobie legendę o tym, jakoby podczas nocy poślubnej Winnaretta stanęła z nożem na łóżku i zagroziła Ludwikowi, że go zabije, jeśli ten ją dotknie. Ale ta anegdota mająca wytłumaczyć pierwsze małżeństwo Winnaretty w kontekście jej orientacji seksualnej powstała wiele, wiele lat później. Prawda jest chyba bardziej prozaiczna: małżeństwo z de Scey-Montbeliardem było jej pierwszą próbą białego małżeństwa z gejem. Jak się okazało, nieudaną. Po rozpadzie ich związku Ludwik nigdy się nie ożenił ani nie związał z inną kobietą.”

fot.domena publiczna

Winnaretta (w środku drugiego rzędu) z mężem Edmondem de Polignac (stoi po lewej) i przyjaciółmi

Kością niezgody między małżonkami raczej niż samo pożycie, były sprawy finansowe, których młodzi najwyraźniej nie uzgodnili między sobą. Podając za przyczynę – a jakże – brak skonsumowania związku, Winnaretta z końcem 1889 roku wniosła pozew o rozwód cywilny i kościelne unieważnienie małżeństwa. Wiosną 1892 roku była ponownie wolna, jednak bycie rozwódką było źle widziane w kręgach paryskiej socjety, a nieskonsumowanie małżeństwa nasilało plotki o homoseksualizmie. Szczęśliwie na jej drodze stanął idealny kandydat – książę Edmond Melchior Jean Marie de Polignac, biedny jak mysz kościelna, choć doskonale wykształcony i obyty towarzysko stary kawaler, wnuk słynnej faworyty Marii Antoniny, Yolandy Gabrieli de Polignac.

Zgodnie z relacją Marcela Prousta, który w późniejszym czasie często gościł u książąt de Polignac, Winnaretta i Edmond poznali się w trakcie aukcji, na której walczyli o obraz Moneta Champs de tulipes en Hollande. Wygrała ona, a książę, choć początkowo był wściekły z powodu klęski, żartował później: „Ożeniłem się z tą Amerykanką, żeby móc patrzeć na obraz tak często, jak miałem ochotę”.

Czytaj też: Edward VIII „nazistowski król” Wielkiej Brytanii. Abdykował z miłości do kobiety i… Hitlera

„Sam jesteś ciotka!”

Książę de Polignac był tzw. czarną owcą w rodzinie: wbrew życzeniom bliskich postanowił zostać kompozytorem, toteż połączyła go z przyszłą żoną pasja do muzyki, ale nie tylko. Był również gejem, a to stanowiło jego niewątpliwą zaletę. Zarówno niespełna trzydziestoletnia Winnaretta, jak i niemal sześćdziesięcioletni Edmond wchodzili w małżeństwo z otwartymi oczyma i jasnymi oczekiwaniami, co z pewnością przyczyniło się do tego, że związek przetrwał i okazał się udany. Małżonków połączyła głęboka więź, niewątpliwie szczere uczucie, wzajemny szacunek i zrozumienie, a także wspólne zainteresowania, choć zjadliwi krytycy nie powstrzymywali się od komentarzy, jakoby ona wzięła go dla nazwiska, a on ją dla pieniędzy, albo że lira stanęła na ślubnym kobiercu z maszyną do szycia. W Amerykańskich milionerkach czytamy:

„Małżonkowie szczerze się polubili i jedno dawało drugiemu to, czego potrzebowali: jej, oprócz nazwiska, dwa razy starszy od niej Edmond dawał poczucie stabilności, wypełniał rolę ojca, za którym całe życie tęskniła, i stymulował ją intelektualnie i kulturalnie. Winnaretta ze swojej strony dała mu wreszcie upragnioną stabilizację finansową i uczuciową, która pozwoliła mu tworzyć i komponować w ostatniej dekadzie jego życia, a jej inteligencja i obycie sprawiały, że odżył i rozkwitł twórczo i intelektualnie. Swoje potrzeby seksualne załatwiali z należytą dyskrecją. Byli doskonałym przykładem tego, że małżeństwo może być spełnione i szczęśliwe bez funkcji prokreacyjnej.”

Księżna najwyraźniej miała gorącą krew, bo nie stroniła od romansów, a prasa i plotkarze mieli używanie. W krótsze i dłuższe związki wikłała się zarówno w trakcie trwania swoich małżeństw, jak i później, po śmierci drugiego męża, a na kochanki wybierała zarówno kobiety wolne, jak i mężatki. Ponoć pewnego razu jeden z urażonych mężów pojawił się przed wenecką rezydencją księżnej i krzyknął, że jeśli jest ona choć w połowie takim mężczyzną, za jakiego ją uważa, to przyjmie wyzwanie na pojedynek. Do jej kochanek należały modelka i pisarka Olga de Meyer, malarka Romaine Brooks, kompozytorka Ethel Smyth, pianistka Renata Borgatti, pisarka Violet Trefusis, projektantka ogrodów Alvilde Chaplin, która później poślubiła Jamesa Leesa-Milnego, a także pisarka Wirginia Woolf.

fot.John Singer Sargent/domena publiczna

Do jej kochanek należały modelka i pisarka Olga de Meyer

W latach międzywojnia księżna de Polignac zwana była przez najbliższych przyjaciół „Winnie”, choć wielu nie miało odwagi na taką poufałość wobec zdystansowanej i chłodnej z pozoru damy. Krążyła anegdota o tym, jak podczas balu baron Robert de Rothschild, słynący skądinąd z ognistego temperamentu, zawołał przez cały pokój „Dobry wieczór, ciotko Winnie”, a w odpowiedzi usłyszał tyleż zjadliwe, co wieloznaczne: „Sam jesteś ciotka!”, które wywołało na sali salwy śmiechu.

Czytaj też: Żigolak czy homoseksualista? Prawdziwa twarz Rudolfa Valentino

Sztuka, muzyka i filantropia

To jednak nie fortuna ani nawet romanse uczyniły Winnarettę celebrytką swoich czasów, lecz działalność artystyczna i społeczna. W 1894 roku para książęca otworzyła salon muzyczno-artystyczny w swoim paryskim pałacu zlokalizowanym przy dzisiejszej alei Georgesa-Mandela, gdzie kwitło życie towarzyskie. Po śmierci męża księżna kontynuowała swój mecenat nad sztuką, nauką czy literaturą, nie szczędząc ogromnego majątku, którym zarządzała na tyle sprawnie, że mimo wystawnego życia nie musiała narzekać na niedostatek.

Utrzymywała kontakty towarzyskie z Ignacym Paderewskim, Wandą Landowską czy Arturem i Nelly Rubinsteinami, młody Maurice Ravel zadedykował księżnej swoją Pawanę na śmierć infantki, a wielu kompozytorów, jak Igor Strawiński, Erik Satie, Darius Milhaud, Francis Poulenc, Jean Francaix, Kurt Weill czy Germain Teilleferre, mogło liczyć na jej wsparcie i opiekę. Stałymi gośćmi w salonie księżnej byli Marcel Proust, Isadora Duncan, Jean Cocteau, Claude Monet, Colette czy Siergiej Diagilew – twórca Les Ballets Russes, któremu wielokrotnie pomagała finansowo. Słynny dyrygent Arturo Toscanini po koncertach w pałacu Polignac udawał się do kuchni, by pomóc przygotować spaghetti na kolację dla licznych gości. Jego córka wyszła za mąż za pianistę Vladimira Horowitza, który przez kilka lat pomieszkiwał u książąt Polignac, przyjaźniąc się z księżną. Nigdy nie porzuciła ona swojej drugiej miłości, mianowicie malarstwa, a jej płótna, które czasem mylono z dziełami samego Maneta, wystawiano w Académie des Beaux-Arts.

Tekst powstał m.in. w oparciu o książkę Kazimierza Bema „Amerykańskie milionerki”, która ukazała się  nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.

Winnaretta Singer-Polignac nie ograniczała się do mecenatu artystycznego, lecz angażowała także w działalność społeczną. Działając we współpracy z francuską Armią Zbawienia, na jej zlecenie niepokorny architekt Le Corbusier przebudował lub wybudował w latach 20. i 30. kilka budowli przeznaczonych na schroniska dla bezdomnych oraz maltretowanych i porzuconych matek z dziećmi. Jeszcze w trakcie I wojny światowej księżna połączyła wysiłki z Marie Curie przy przerabianiu prywatnych samochodów pozyskanych od francuskiej arystokracji na mobilne pracownie rentgenowskie, które wysyłano na front do pomocy rannym żołnierzom.

Czytaj też: Dla „bab” garkuchnia lub… burdel. Tak zdaniem mężczyzn kobiety powinny walczyć o wolną Polskę

Po wojnie wspomagała budowę Hôpital Foch na przedmieściach Paryża – dziś ta placówka jest jedną z najlepszych we Francji, specjalizuje się m.in. w przeszczepach nerek. Nadal działa utworzona przez księżną w 1928 roku fundacja Singer-Polignac, promująca i wspierająca sztukę i kulturę, a także działalność filantropijną. Koncerty i recitale wciąż przyciągają tłumy do paryskiego pałacu książąt Polignac, kontynuując artystyczną spuściznę Winnaretty, zmarłej 26 listopada w 1943 w Londynie, bombardowanym wówczas przez Niemców. W pierwszą rocznicę jej śmierci w „Le Figaro” pisano o tym, że nie sposób stworzyć kronikę XX wieku bez uwzględnienia dziedzictwa księżej de Polignac oraz znaczenia jej salonu przy Avenue Henri-Martin i weneckiego pałacu przy Grand Canal dla kultury i sztuki epoki.

Autor przekonywał, że księżnej powinno się oddać zasługi jako jednej z najbardziej zasłużonych mecenasek sztuki w historii. Z pewnością była również nietuzinkową osobą, nieodrodnym, ale i niepokornym dzieckiem swojej epoki.

Tekst powstał m.in. w oparciu o książkę Kazimierza Bema „Amerykańskie milionerki”, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.

Bibliografia:

  1. de Cossart, M., Food of Love: Princesse Edmond de Polignac (1865-1943) and her Salon, Hamish Hamilton 1978
  2. Kahan, S., Music’s Modern Muse: A Life of Winnaretta Singer, Princesse de Polignac, University of Rochester Press 2003

KOMENTARZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.