Wibratory leczące histerię, zabawki erotyczne z domowej apteczki oraz długa lista chorób, które można zwalczyć za pomocą... seksu. Oto historia niekonwencjonalnej medycyny dla ludzi o mocnych nerwach.
Pamiętasz piosenkę Marvina Gaye’a Sexual Healing? Klasyk soulu wyraził na swój jakże porywający sposób znany od starożytności pogląd, że seks może leczyć. Nie tylko służyć prokreacji, wyrażaniu miłości czy zabiciu nudy w niedzielne popołudnie – naprawdę może wpływać leczniczo na ciało. Wprawdzie trzeba było geniusza muzycznego na miarę Marvina Gaye’a, by ten fantastyczny komunikat dotarł do mas, nie ulega jednak wątpliwości, że sam pogląd liczy sobie kilka tysiącleci.
Od tysięcy lat aktywność seksualną zalecano jako metodę przeciw przeróżnym dolegliwościom: od histerii po hemoroidy. Równie często lekarze sugerowali zachowanie wstrzemięźliwości od kontaktów płciowych… nierzadko w wypadku tych samych chorób. Zawsze mieliśmy bardzo dużo do powiedzenia, jednak rzadko kiedy wiedzieliśmy, o czym tak naprawdę mówimy. Trudno nam było wyeliminować własne przekonania i uprzedzenia z diagnoz dotyczących sfery seksualności. Jednak uczymy się tego. Powoli.
Szczyt ingerencji medycyny w życie seksualne jednostki przypadł na wiek XIX, gdy w wiktoriańskiej Anglii, w niepojętym przejawie psychologicznej hipokryzji, równocześnie propagowano masturbację kobiet (przeprowadzaną przez lekarzy) i potępiano onanizm wśród mężczyzn. Jednak w poszukiwaniu genezy naszego skomplikowanego stosunku do sprawy zdrowotnych aspektów tego najbardziej intymnego z ludzkich aktów musimy się przenieść aż na stoki wzniesień w górzystych regionach antycznej Grecji.
Orgia z trzystu Spartanami
Melampus, postać, która od czasu do czasu pojawia się w mitologii greckiej, był słynnym niczym gwiazda rocka uzdrowicielem świata starożytnego. Pewnego dnia Melampus został zawezwany przed oblicze władcy Argos. Miasto zmagało się z pewnym problemem: wszystkie mieszkające w nim dziewice, odmówiwszy uczestnictwa w rytuale oddania czci fallusowi, wpadły w szał i zbiegły w góry. Melampus orzekł: „Damy radę!”, po czym wytropił stada dziewic koczujące na stokach gór, a następnie obezwładniając je wyciągiem z ciemiernika, nakłonił do uprawiania seksu z silnymi greckimi młodzieńcami. (Pamiętasz kawał męskiego kina, jakim był film 300? Melampus po prostu wytłumaczył tym pannom, że z pewnością poczują się o wiele lepiej, gdy pozwolą sobie na chwilę zapomnienia z facetami o powierzchowności tamtych hollywoodzkich herosów).
Według mitycznej opowieści wcielona w życie mądra rada Melampusa zadziałała. Szaleństwo kobiet ustąpiło po nawiązaniu przez nie bliższej znajomości z atrakcyjnymi greckimi wojownikami. Porzuciwszy góry, wróciły do swojego zwykłego życia w Argos.
O czym tak naprawdę traktuje ta historia? Jest jednym z pierwszych udokumentowanych przypadków, gdy cywilizacja Zachodu napotyka ten odwieczny (wykreowany przez mężczyzn) problem „żeńskiej histerii”. Opowieść o Melampusowym leczeniu dziewic to w istocie historia o tym, że źródłem kobiecego szaleństwa jest brak seksu. Tak na marginesie: ponoć to właśnie Melampus był odpowiedzialny za rozpowszechnienie kultu Dionizosa, boga płodności, w najdalszych zakątkach Grecji. Czujesz się zaniepokojona, zdenerwowana, zdołowana lub w jakikolwiek sposób niespełniona? W sobotni wieczór przyłącz się do pijackiej orgii, a z pewnością poczujesz się dużo lepiej.
Problemowi histerii bardzo dużo uwagi poświęcił Hipokrates, jednak termin ów ukuty został dopiero w XIX wieku. Obarczając „wędrującą macicę” winą za praktycznie wszystkie kobiece problemy zdrowotne, głosił, że kobiety mogą wyleczyć całą masę dolegliwości seksem. Bowiem macica, zaspokojona aktywnością seksualną, skończy z wędrówkami po ciele, a co za tym idzie, przestanie przysparzać kobiecie chorób. Bonusem takiej terapii może być ciąża. Jednak to metoda leczenia wyłącznie dla mężatek. Panny, wdowy i singielki muszą radzić sobie same. Trudno wymagać od Hipokratesa, żeby pomógł wszystkim.
Hipokrates uważał również, że uprawiając seks, kobieta rozszerza swoje kanały rodne, dzięki czemu jej ciało jest czystsze i zdrowsze. Okazuje się, że w tej kwestii ojciec medycyny był na właściwym tropie. Według najnowszych badań kobiety, które mają szersze kanały rodne – naturalnie lub w następstwie porodów – często doświadczają łagodniejszych skurczów menstruacyjnych.
Hipokrates zachęcał kobiety do zamążpójścia i aktywnego życia seksualnego, które miało zapewnić im zdrowie. Z kolei mnóstwo innych lekarzy – w tym Grek Soranus czy Galen ze starożytnego Rzymu – opowiadało się za dobroczynnym wpływem abstynencji seksualnej na kobiece zdrowie. Oczywiście byli to lekarze mężczyźni.
Minęło całe tysiąclecie, zanim samym kobietom dane było poczynić jakiekolwiek ustalenia na temat własnego zdrowia seksualnego (co nie oznacza, że dopuszczono je do praktykowania medycyny). Dopiero w XI wieku we włoskim Salerno odnajdujemy Trotę de Ruggiero, pierwszą lekarkę w średniowiecznej Europie. Trota jako pierwsza spośród autorów dzieł medycznych zwróciła również uwagę na fakt, że choroby płciowe dla wielu pacjentek stanowią zbyt osobiste kwestie, by mogły swobodnie omawiać je z lekarzami płci męskiej. Trota uważała wstrzemięźliwość seksualną za przyczynę wielu chorób, dlatego zamężnym kobietom zalecała aktywne pożycie małżeńskie. A gdy pojawiała się potrzeba przytłumienia zbyt wybujałego temperamentu, włoska lekarka przepisywała swoim pacjentkom olejek piżmowy i miętę. Nie przepadasz za piżmem i miętą? Bez obaw: może w epoce wiktoriańskiej znajdzie się coś, co bardziej utrafi w twój gust.
Na ratunek kobietom epoki wiktoriańskiej!
Pojęcie kobiecej histerii szczyt swej kariery osiągnęło w epoce wiktoriańskiej, kiedy tę przypadłość nagminnie diagnozowano u kobiet na podstawie takich objawów jak zmęczenie, stany lękowe czy łagodne stany depresyjne. W drugiej połowie XIX wieku epidemia sięgnęła niebotycznego poziomu – według dość śmiałych szacunków hydroterapeuty dr. Russella Tralla na histerię cierpiało 75 procent Amerykanek. Co mogło je uleczyć? „Masaż genitalny” wykonywany na tyle energicznie, by wywołać u pacjentki „histeryczny paroksyzm”. Ludzie epoki wiktoriańskiej doprawdy byli mistrzami eufemizmów. Bowiem, zdaniem niektórych historyków, dziewiętnastowiecznym kobietom zalecano masaż genitalny – wykonywany przez lekarzy płci męskiej (!) – który miał je doprowadzić do orgazmu.
Mogłoby się wydawać, że odbywało się to w ramach jakiegoś potężnego masowego oszustwa rodem z freudowskiego erotycznego snu. Nic bardziej mylnego: lekarze nie widzieli nic podniecającego w „masażach genitalnych”. Wręcz irytowali się, że muszą je w ogóle wykonywać. Medycy narzekali, że opanowanie właściwej techniki jest bardzo trudne, a samo przeprowadzenie zabiegu pochłania mnóstwo czasu. Skuteczne wykonanie masażu czasem zajmowało umęczonym medykom nawet godzinę i nierzadko prowadziło do „nadwyrężeń nadgarstka”.
Przestańmy jednak ubolewać nad losem biednych przytłoczonych pracą wiktoriańskich doktorów, w pocie czoła masujących genitalia swych pacjentek – oto w sukurs nadciąga im epokowy wynalazek: wibrator elektromechaniczny.
To nie żart. Wibrator elektromechaniczny, który ważył około 18 kilogramów i napędzany był baterią ciekłą, sprzedawano wraz z zestawem małych przystawek zwanych „wibratodami”. Takie wibratory, wynalezione pod koniec XIX wieku przez dr. Josepha Mortimera Granville’a, cieszyły się dużym uznaniem wśród lekarzy, ponieważ skracały czas potrzebny do wywołania u pacjentki orgazmu z godziny do około pięciu minut.
Lekarze nie zdawali sobie wówczas sprawy, że rekomendując nowy wynalazek swoim pacjentkom, stają się całkowicie zbędni. Gdy tylko zaczęły powstawać względnie przenośne wersje urządzenia, na raczkującym wówczas rynku AGD pojawiły się wibratory przeznaczone do użytku domowego.
Nowoczesna kobieta na miarę początków XX wieku mogła za kilka dolarów zamówić sobie osobisty wibrator z wysyłkowego katalogu Searsa. Nie musiała już płacić lekarzowi za pomoc w osiągnięciu orgazmu, dlatego wkrótce medycy zaprzestali oferowania swym pacjentkom masaży genitalnych.
Wibrator zrobił furorę, zajmując piątą lokatę na liście najpopularniejszych urządzeń nowoczesnego gospodarstwa domowego. Wyobraź to sobie: oto pojawia się elektryczność i jeśli nie chcesz źle wypaść na tle swoich sąsiadów, musisz zaopatrzyć się w czajnik do gotowania wody, maszynę do szycia, wentylator, toster oraz… wibrator.
Reklamy, które pojawiały się we wszystkich najpoczytniejszych kobiecych magazynach oraz największych katalogach wysyłkowych, takich jak Sears, fantastycznie oddają egzaltowanego ducha tamtej epoki:
Odwieczna tajemnica została odkryta – jest nią wibracja. Wielcy uczeni przekonują, że tej cudownej sile zawdzięczamy nie tylko zdrowie, ale również nasze siły życiowe. Wibracja przydaje żywotności i wigoru, siły i urody… Nie odmawiaj swojemu ciału dobrodziejstwa wibracji. Nie masz prawa być chorą.
Koncepcja kobiecej histerii jako choroby, którą można zdiagnozować, odeszła w niepamięć u progu XX wieku. Pojęcie histerii funkcjonowało jako wygodna i pojemna kategoria diagnostyczna, jednak dzięki postępom w obrębie technik psychoanalitycznych, zaprzestano jej rozpoznawania. Zamiast histerii specjaliści zaczęli diagnozować u swoich pacjentek epilepsję, schizofrenię, zaburzenia osobowości czy zaburzenia dysocjacyjne.
Oficjalną reputację wibratorów jako urządzeń przeznaczonych wyłącznie do użytku zdrowotnego w latach dwudziestych XX wieku zrujnowały pierwsze filmy pornograficzne prezentujące widzom… ich zgoła niemedyczne zastosowanie. Idea, w myśl której wibratory to jedynie proste w obsłudze sprzęty terapeutyczne, nie wytrzymała konfrontacji z rzeczywistością. Skończyła się maskarada. Wibratory, opuściwszy apteczki, pomaszerowały na półkę z gadżetami erotycznymi.
Zabawki erotyczne z domowej apteczki
Obok wibratorów na rynku pojawiało się wiele innych interesujących gadżetów. W latach dziewięćdziesiątych XIX wieku w medycznej prasie zaczęły pojawiać się reklamy Doskonałych Rozszerzaczy Analnych Dr. Younga. Gumowe rozszerzacze, dostępne w zestawach złożonych z czterech sztuk o średnicy od 1,25 cm do 10 cm, były, co tu kryć, wiktoriańskimi zatyczkami analnymi, które sprzedawano jako produkty o właściwościach prozdrowotnych. Reklamy zachwalały skuteczność rozszerzaczy analnych w walce z przewlekłymi zatwardzeniami oraz hemoroidami, głosząc:
Jeśli zalecisz zestaw naszych rozszerzaczy choć niektórym ze swoich pacjentów zmagającym się z chronicznymi zaparciami, już wkrótce uznasz go za niezbędną pomoc w leczeniu wszystkich przypadków tej dolegliwości”. Zestaw wyceniono na 2,50 dolara „dla ludzi z branży medycznej.
Doskonałe Rozszerzacze Analne Dr. Younga sprzedawano od końca XIX wieku do lat czterdziestych XX wieku, kiedy to prokurator Południowej Dzielnicy Nowego Jorku skonfiskował transport urządzeń z powodu ich niewłaściwego oznaczenia. Zawartości opakowań nie reklamowano już jedynie jako rozszerzaczy analnych przynoszących ulgę w zaparciach: producent posunął się – w iście szarlatański sposób – do opatrzenia swego wyrobu niekończącą się listą dolegliwości, które produkt rzekomo leczył. Rozszerzacze jakimś cudem miały niwelować nieświeży oddech i nieprzyjemny posmak w ustach. Instrukcja dziarsko zachęcała: „Nie zaniedbuj korzystania ze swoich Rozszerzaczy […] bez obaw używaj ich do woli”.
Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) była odmiennego zdania, przekonując, że zapewnienia, jakoby rozszerzacze trwale leczyły zaparcia i żylaki odbytu, mijają się z prawdą. Wręcz przeciwnie: rozszerzacz to jedna z ostatnich rzeczy, z którymi chciałbyś mieć do czynienia podczas nasilenia się objawów hemoroidów. FDA orzekła również, że rozszerzacze mogą być niebezpieczne dla zdrowia, jeśli korzysta się z nich zbyt często lub zbyt długo. Cała partia towaru została zniszczona. Produkcji Doskonałych Rozszerzaczy Analnych Dr. Younga zaprzestano. Nic straconego: ich repliki bez problemu znajdziesz w Internecie.
Akumulator energii orgonowej
Wkrótce po tym, jak nastąpił koniec rozszerzaczy analnych, pewien psycholog zaprezentował swoją porywającą koncepcję energii seksualnej, wywierając znaczny wpływ na kulturę Zachodu. Dr Wilhelm Reich, uczony drugiej fali postfreudowskiego ruchu psychoanalitycznego, wypracował złożoną teorię na temat uniwersalnej energii życiowej, którą nazywał orgonem – chodziło o tą samą uniwersalną energię życiową, którą akupunkturzyści nazywają qi, a fani Gwiezdnych wojen po prostu Mocą. Reich przekonywał, że orgon przepełnia całą żywą materię, a wiele chorób jest następstwem ograniczonego przepływu orgonu lub jego niedoboru.
Jaki był zatem najlepszy sposób wytwarzania energii orgonowej i dzielenia się nią? Seks. Dlatego też Reich zdecydowanie opowiadał się za wyzwoleniem seksualnym, które w jego skomplikowanym ujęciu wiązało się z teorią rewolucji klasy pracującej. Uważał libido za podstawową pozytywną siłę życiową, bezustannie tłamszoną przez system państwowy.
Teorie Reicha nieszczególnie przypadły do gustu konserwatystom. Za to bezbłędnie trafiły w gusta raczkującego ruchu kontrkulturowego powojennej Ameryki. Bitnicy z otwartymi ramionami przyjęli koncepcje Reicha, a zwłaszcza jego skrzynię. Skrzynię orgonową. Założony przez Reicha Instytut Orgonu stworzył i rozprowadzał (jedynie w zamian za darowizny) „skrzynie orgonowe” zwane też „akumulatorami energii orgonowej”. Akumulatory orgonowe były po prostu wielkimi pustymi skrzyniami, w których należało stać lub siedzieć przez kilka godzin bez przerwy. Ściany skrzyń tworzyły naprzemiennie ułożone warstwy materiałów organicznych i nieorganicznych, co, jak przekonywali twórcy urządzenia, sprzyjało gromadzeniu się energii orgonowej w jego wnętrzu.
Dopadło cię przygnębienie? A może brak ci energii? Wystarczy posiedzieć w skrzyni orgonowej przez kilka godzin, by odbudować nadwątlone zapasy orgonu i odzyskać dobre samopoczucie. Skrzynie ponoć w rewelacyjny sposób gromadziły energię seksualną (poprzez zwiększenie poziomu orgonu), wzmagając libido delikwenta, który siedział w środku długimi godzinami, a jego własny orgon odbity od ścian urządzenia wracał do niego rykoszetem. Po kilku godzinach przesiedzianych w wielkim pudle seks musiał być po prostu nieziemski.
Zaskakujący wydaje się fakt – bo przecież mówimy o pustej skrzyni, do której wchodzono po to, żeby w niej posiedzieć – że akumulatory energii orgonowej przez pewien krótki okres cieszyły się sporą popularnością. Sam Albert Einstein uległ pokusie wypróbowania jednej z takich skrzyń, jednak po krótkim posiedzeniu w jej wnętrzu szybko stracił cierpliwość do tego urządzenia – oraz do teorii Reicha w ogóle. Z kolei zagorzałym wyznawcą koncepcji orgonowej był William S. Burroughs, autor powieści Nagi lunch. Pisarz skonstruował własną skrzynię orgonową (postępując wbrew zasadom, jednak Burroughs nie zwykł trzymać się zasad), a potem spędzał w niej długie godziny w celu złagodzenia objawów „odstawienia hery” (czyli zespołu abstynencyjnego). Akurat do tego celu skrzynie orgonowe mogły nadawać się całkiem nieźle.
Burroughs pokazał swój akumulator energii orgonowej wokaliście Nirvany Kurtowi Cobainowi – do dziś w Internecie krąży fotografia, na której uśmiechnięty muzyk, machając dłonią, pozdrawia widzów z wnętrza skrzyni. Cobain w 1993 roku mówił, że zdecydował się na wejście do akumulatora dopiero po tym, jak Burroughs zabił wszystkie pająki zamieszkujące wnętrze skrzyni.
W końcu kampania Reicha dotycząca prozdrowotnego działania skrzyni orgonowej ściągnęła na niego uwagę – oraz gniew – Agencji ds. Żywności i Leków, która wystarała się o federalny nakaz zaprzestania dystrybucji produktów orgonowych. Reich trafił do więzienia za niezastosowanie się do nakazu i kontynuowanie sprzedaży swoich wyrobów we wszystkich stanach, a większość jego dorobku badawczego została zniszczona. Jeżeli dziś przyjdzie ci ochota na to, żeby posiedzieć sobie w skrzyni orgonowej, najprawdopodobniej będziesz musiał wykonać ją sam. (Spokojnie, wskazówki jak to zrobić znajdziesz w Internecie). Niewiele oryginalnych akumulatorów energii orgonowej z czasów Reicha ostało się do naszych dni, jeśli jednak planujesz wycieczkę do Nowej Anglii, masz szansę zobaczyć jeden z nich na ekspozycji w Muzeum Reicha w Rangeley w stanie Maine.
Seks ci zdrowia doda
Nawet jeśli nie uda ci się znaleźć skrzyni orgonowej, wciąż możesz czerpać zdrowotne korzyści z satysfakcjonującego życia seksualnego. Wcale nie musisz wcześniej przesiedzieć kilku godzin w wielkim pudle w celu podniesienia poziomu orgonu. Regularna aktywność seksualna pozytywnie wpływa na układ odpornościowy, obniża ciśnienie krwi, poprawia jakość snu i redukuje poziom stresu. Obejmij zatem swoją drugą połowę, odpal płytę Marvina Gaye’a i do dzieła!
KOMENTARZE (20)
Litości, szkoda że nikt nie czyta tekstu przed publikacją Ilość błędów ortograficznych trudna do wymienienia, praktycznie w każdym zdaniu. Wstyd!
Proszę wskazać choć… Jeden? Tekst po korekcie wydawniczej, szukaliśmy błędów z lupą :) pozdrawiam!
Może chodzi o „orgony” ;)
Na to jak wynalazcy nazywają swoje … wynalazki to my już nie mamy wpływu ;)
A błąd stylistyczny ? Nikomu z obywateli ,powtórzone 2 razy ,że nie wiadomo o co chodzi !
Szukaliście z lupą…?! Błagam … Byk na byku bykiem pogania… „wwypadku”, „iuprzedzenia”, „zdiagnoz”, „wżycie”, „wwiktoriańskiej”, „wniepojętym”, „ipotępiano”, „zludzkich”, „wgórzystych”, „izbiegły wgóry”, „anastępnie”, „znienacka”, „zsilnymi”, „zpewnością (…) owiele”, „zfacetami opowierzchkości”, „zatrakcyjnymi”, „wArgos”
Na jakim urządzeniu czytasz? Bo sprawdzamy na telefonach z androidem i komputerach i jest ok. To chyba kwestia justowania. Dostaliśmy sygnał, że na tabletach coś się rozjechało….
Macbook Air Air I Safari. Potwierdzam, że tego typu błędów mnóstwo. Pozdrawiam
U mnie żadne wymienione błędy nie występują – może czas na zmianę sprzętu lub aktualizację ??
Umiesz rozróżnić błąd ortograficzny od literówki lub zbitki wyrazowej? Takie zagęszczenie tego typu efektów świadczy o złym wyświetlaniu tekstu w twojej przeglądarce. Powodów nie znam, ale wina nie leży po stronie serwisu. Zamiast pyszczyć, proponuję sobie pogrzebać… W ustawieniach tejże. Amen.
„iLeków”, „ikontynuowanie”, „zkoliei”, „i rozprowadzał” mam też wątpliwości co do sformułowania, cyt.: „odpal płytę”. Wszystko to jednak jest niczym wobec takiego klejnotu elokwencji i słowotoku cyt.: „w niepojętym przejawie psychologicznej hipokryzji”. Nie zdzierżę i zacytuję tutaj Andrzeja Sapkowskiego „Widzę to oczyma duszy mojej. Masowa produkcja papieru, gęsto pokrytego literami. Każdy papier w setkach, a kiedyś, jakby śmiesznie to nie zabrzmiało, może i w tysiącach egzemplarzy. Wszystko po wielokroć powielone i szeroko dostępne. Łgarstwa, brednie, oszczerstwa, paszkwile, donosy, czarna propaganda i schlebiająca motłochowi demagogia. Każda podłość nobilitowana, każda nikczemność oficjalna, każde kłamstwo prawdą. Każde świństwo cnotą, każda zapluta ekstrema postępową rewolucją, każde tanie hasełko mądrością, każda tandeta wartością. Każde głupstwo uznane, każda głupota ukoronowana. Bo wszystko to wydrukowane. Stoi na papierze, więc ma moc, więc obowiązuje…”
Pytanie jak wyżej – na jakim urządzeniu czytasz? Spróbujemy to naprawić, prawdopodobnie tekst się rozjeżdża na tablecie. Może na jakimś innym też? Na telefonach z androidem i na komputerach z windowsem jest ok.
Nie było ok używałem i używam komputera z windowsem.
Dzień dobry, podejrzewam, że to, co odbierane jest jako błąd, jest kwestią użycia tzw. „twardych spacji”, które przyklejają spójniki do sąsiednich wyrazów – nawet w popularnych edytorach tekstu sprawiają one, że spacja jest węższa, niż przy użyciu standardowej, „miękkiej”. Reszta jest już kwestią wyświetlania, rozmiaru monitora/okna przeglądarki itp. Pozdrawiamy serdecznie
U mnie nie ma błędów
,,że źródłem kobiecego szaleństwa jest brak seksu” – nie dotyczy kobiet w Polsce ogólnie mówiąc Polek.
Ten portal ma tyle wspólnego z historią, że szkoda gadać. Artykuł nie dość, że tendencyjny, to jeszcze napisany na podstawie książki (jednej, jedynej…) popularnonaukowej. Ktoś z tych ludzi co tu obecnie pisze zaliczyło chociaż historię w gimnazjum, czy też nie?
Używając Linuksa (MINT 19.3, UBUNTU, MX) żadnych wymienianych błędów nie widziałem. Chodzi o „rozjeżdżanie ” się tekstu.
Jaki wniosek? Ano taki, że należy używać dobrego, sprawnego systemu operacyjnego (OS). Pozdrawiam „windusiów” :)
Ależ to nie jest wina Windows, tylko ludzi, którzy nie dorośli do obsługi czegoś więcej niż wibratora. Rozumiem że ktoś padł ofiarą religii ugryzionego jabłka i wyświetlają mu się dziwne rzeczy. To w ogóle dziwny system jest i to raczej dla nierozgarniętych. Zwykle działa i takie jego zadanie. Ale jak zacznie odwalać, to nikt nie wie o co chodzi, w tym producent, który nie pozwala użytkownikowi na grzebanie „pod maską” swojego systemu…
Natomiast gości z urządzeniami mobilnymi na Androidzie i komputerami z Windows na pokładzie – zupełnie nie pojmuję. Skoro jedni mają błędy a inni ich nie mają, to wina nie leży po stronie serwisu, tylko waszej niedorobionej konfiguracji. Tak ciężko zmienić kodowanie znaków, czcionkę, wielkość, rozbicie i justowanie tekstu? No błagam! Są do tego wtyczki i są nawet specjalne tryby do czytania obecne nap. w przeglądarce Firefox. Ale wy tego nie wiecie, bo jesteście zwyczajnie tępi i zamiast sprawdzać gdzie umoczyliście, czepiacie się autora tekstu. No ludzie! Trochę samokrytyki!
U mnie nie ma błędów, wszystko działa bardzo dobrze. Ciekawy artykuł, a skrzynia orgonowa najlepsza :)