Stanisław Kurkiewicz chciał wiedzieć wszystko. Poznać kobiece „marzenia i sny o zwisaku” oraz męskie „grzechy płciowe, ich częstość i upór w popełnianiu tychże”. Dopytywał pacjentów nawet o to czy dla erotycznej uciechy „moczują przy świadkach”.
Stanisław Kurkiewicz, działający w Krakowie od przełomu XIX i XX wieku, uważał się za najbardziej zasłużonego spośród wszystkich ekspertów na młodej niwie badań nad życiem płciowym. Nie dość, że w Polsce, to też na świecie!
Walczył jak lew o to, by właśnie jego uznano za odkrywcę seksuologii. Wysuwał tezy w równej mierze odważne, co ryzykowne. Wypowiadał się o wszystkim: od onanizmu przez homoseksualizm i molestowanie niemowląt po problemy z przedwczesnym wytryskiem i temat wielokrotnych orgazmów u kobiet. W swojej przychodni przy ulicy Batorego 20 leczył impotencję, oziębłość, udzielał porad przedmałżeńskich i lekcji wychowania seksualnego.
Na łamach „Ciekawostek historycznych” pisałem zresztą już o spisanym przez niego poradniku kobiecej masturbacji, o jego poglądach na żeńską pedofilię i o osobliwym słowniku doktora Kurkiewicza, zawierającym między innymi 32 różne określenia na orgazm.
Nie można mu było odmówić olbrzymiej wiedzy. Przez długi czas tajemnicą pozostawały jednak metody pracy krakowskiego lekarza.
Podziwianie darów urody
Na kartach krótkiej broszurki (a właściwie odezwy) zatytułowanej Podziwiajmy dary urody! wypowiadał się o nich bardzo zdawkowo. Jak gdyby szyfrem:
Kobietom wszelkiego: stanu, wieku i stopnia inteligencji, miłującym naukowość życia płciowego wzgl[ędnie] naukową oświatę płciową (…) i chcącym wziąć czynny udział w gromadzeniu prac w zakresie wiedzy płciowej – rozdaję wątki (tematy) do zajęć, które to zajęcia będą wynagradzanymi podług umowy. Wyjaśnień udzielam tylko ustnie się zgłaszającym.
Dla rozwiania wszelkich wątpliwości słowo „ustnie” wytłuszczono. Druk został przygotowany w roku 1915. W kolejnym swoim tekście Kurkiewicz był znacznie bardziej wylewny. Może nabrał odwagi. A może przyjął, że pracę pod barokowym, zagmatwanym tytułem przeczytają tylko sami swoi. Bądź co bądź był to tekst: Ludzkie życie płciowe jako gałąź wiedzy lekarskiej wzgl. wiedzy ogólnej, jako gałąź lekarskiej praktyki, – i jako ruch społeczny: oświatowy, zapobiegawczy i t.p. Już bardziej hermetycznie by się nie dało.
„Pomocy dajcie nam rodacy!” – zagaił podniośle lekarz (jak sam się tytułował) płciownik. I od apeli momentalnie przeszedł do… narzekań. Po pierwsze na swoich pacjentów. „W badaniach natrafiamy na uparte niemowy lub na kłamców” – podkreślał z żalem.
Wskazywał na onanistów, którzy przychodzą do niego, ale nie chcą zdradzić szczegółów. Powiedzieć „gdzie, kiedy, przy kim” się masturbowali. Zdradzić sposobów, myśli, wcześniejszych doświadczeń z kobietami. Wylać swojej duszy. Piętnował onanistki, wysyłające listy z pytaniami, zamiast przyjść i zdradzić każdy detal. Ale utyskiwał też na swoich kolegów po fachu. Ludzi, którym wystarczały półsłówka i przekręcone relacje. On sam miał znacznie większe ambicje. Chciał wiedzieć absolutnie wszystko.
- Prawda o przedwojennych dżentelmenach? Wielu było napalonymi chamami, bezczelnie obmacującymi obce kobiety
- „Wyjmowałem je wiele razy i całowałem”. Przy tych zboczeńcach sprzed stulecia żadna dziewczyna w modnej fryzurze nie była bezpieczna
- Dlaczego nie wolno brać słodyczy od nieznajomych? To napomnienie ma w Polsce długą historię o przerażających korzeniach [18+]
„Dzienne zapiski czynnego płciożycia”
„Ludzka ciekawość naukowa musi być zaspokojona!” – podkreślał z powagą, a nawet desperacją. Ileż to schorzeń mógłby osobiście uleczyć, ilu problemom zaradzić, gdyby tylko pacjenci dostarczali mu „różnego rodzaju zeznania i doniesienia”. Gdyby kobiety spisywały szczegółowe „dzienne, dokładne i obszerne (…) zapiski swojego czynnego płciożycia” i przynosiły je do jego przychodni. Wreszcie, gdyby „spowiadały się w takich zapiskach ze swoich najskrytszych upodobań”. I gdyby od opisywania samych siebie gotowe były płynnie przejść do śledzenia… każdego wokół.
Kurkiewicz ubolewał, że w przeciwieństwie do laików, a więc „osób nie należących do budowy gmachu wiedzy ogólno-lekarskiej”, on do wielu faktów nie posiada dostępu. Ludzie uparcie i złośliwie ukrywają przed nim prawdę. Doktor to w końcu trochę jak policjant. Człowiek ucieka przed nim „ze wszystkim”. Ale ze zwykłego przechodnia, sąsiada czy członka rodziny „nikt nie robi sobie nic”. Lekarz-płciownik potrzebował mieć swoje oczy i uszy na ulicach, podwórzach i w sypialniach Krakowa. Najlepiej na każdej bez wyjątku ulicy, w każdej bramie i pod każdym łóżkiem. O pomoc zwracał się wprost do kobiet:
Przyjmijcie Panie ode mnie to drukowane zaproszenie: na śledczynie płciowego życia. Zaproszenie do zbierania zdarzeń (…) widzianych lub słyszanych. (…)
Przy grach i zabawach, na przechadzkach, zebraniach itp. zbierajcie co się zebrać da. A potem nie zapominajcie o ubogim kwestarzu-płciowniku, kwestującym na tak ważne i zbawienne cele, jak poznanie (…) duszy płciowej u mężczyzny, a jeszcze więcej u kobiety, poznanie ludzkich najróżniejszych grzechów płciowych, ich częstości, uporu w popełnianiu tychże, chytrości i podstępności w popełnianiu (…) sposobów płciowych…
Pierwszy podglądacz Polski
Pan doktor do współpracy w roli zawodowych podglądaczek zachęcał już kilkunastoletnie dziewczęta. Zapewniał, że będzie do nich podchodził „łagodnie” i postępował tak, „iżby się przy tym nie krępowały”. Gwarantował, że jeśli którąkolwiek śledczynię w toku pracy dopadnie nadmierne podniecenie, on ukoi jej nerwy. Słowem: gotów był powiedzieć i zrobić wszystko, byle dostać upragnione dane.
Dla chętnych przygotował całą listę oczekiwań. Panie miały dla niego podglądać i opisywać:
Samieństwo (samogwałt) u płci męskiej i płci żeńskiej; obnażalstwo płciwa u mężczyzn (ekshibicjonizm męski); obnażalstwo kobiece; moczowanie przy świadkach; upodobania kobiece niepokaźne a podstępne; ciekawość kobiecą [co] do widoku, wyglądu i anatomii męskiego płciwa; mężczyzn kąpiących się lub moczujących; płciwa u chłopczyków i chłopców; upodobanie w bawieniu się płciwem męskim wzgl. chłopięcym (merdanka); marzenia i sny o zwisaku; uciechy i czynności z chłopcami i chłopczykami; upodobania w onanizowaniu osób drugich, tej samej lub przeciwnej płci; czynności i uciechy kobiet z psami…
Lista ciągnęła się dalej, a na koniec nawet Kurkiewicz był zmuszony przyznać, że wszystkich swoich potrzeb nie jest w stanie spisać i że na pewno pominął sprawy, które akurat nie przyszły mu do głowy. Zastrzegał jednak, że oczekuje szczegółowych i skrupulatnych raportów.
Należało podawać: „Czas (datę), porę (dzień, noc, rano, południe, wieczór), miejsce i miejscowość, stanowisko, godność, położenie, wiek, stan (wolny, małżeński, wdowi)”. A do tego rzecz jasna wypisywać wszelkie intymne szczególiki.
Lekarz-płciownik potrzebował tego wszystkiego oczywiście dla dobra nauki i (jak wielokrotnie podkreślał) dla chwały Bożej. Ale trochę chyba też dlatego, że zwyczajnie miał coś w sobie z podglądacza. I posiadał tyle tupetu lub odwagi, by zamienić Kraków w swoje prywatne, voyerystyczne Eldorado.
Bibliografia:
Artykuł powstał w oparciu o literaturę i materiały zebrane przez autora podczas prac nad książką „Epoka milczenia. Przedwojenna Polska, o której wstydzimy się mówić”.
- K. Janicki, Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce, Znak Horyzont/Ciekawostki historyczne, Kraków 2015.
- K. Janicki, Sceny z życia płciownika, „Tygodnik Powszechny”, 23 maja 2015.
- S. Kurkiewicz, Ludzkie życie płciowe jako gałąź wiedzy lekarskiej wzgl. wiedzy ogólnej, jako gałąź lekarskiej praktyki, i jako ruch społeczny: oświatowy, zapobiegawczy i t.p., nakł. autora, Kraków 1916.
- S. Kurkiewicz, Podziwiajmy dary urody, nakł. autora, Kraków 1916
- S. Kurkiewicz, Sexologia a sexuologia, „Głos Lekarzy”, nr 16 (1912).
KOMENTARZE (5)
Sam powinien się był leczyć.
O dr Kurkiewiczu ciekawie napisał T.Boy-Żeleński. Kto zainteresowany, niech sięgnie po „Reflektorem w mrok” i odnajdzie rozdział „Kurkiewy”.
Biografa polskiego Zygmunta Freuda w pigułce. Lekarz, który chciał poznać wszystkie tajniki seksualności Polaków. Czasami jego ambicja mogła się ocierać o nie-smaczność czy wręcz śmieszność. Ciekawość naukowa bierze chyba czasem górę nad rozsądkiem…
doktorek o moralnosci posla pis.
Drogi komentatorze, czy jest jeszcze dziś coś co nie kojarzy się politycznie? Mamy nadzieję, że wciąż tak i liczymy na komentarze bardziej odnoszące się do artykułu i o charakterze historycznym ;) Pozdrawiamy serdecznie.