Ciekawostki Historyczne

Wypędzony (Jacek Inglot)

strong>Proces scalania tak zwanych Ziem Odzyskanych z resztą kraju nie była ani spokojny, ani łatwy, ani tym bardziej przyjemny. A w Breslau? Em... znaczy się piastowskim grodzie Wrocławiu? Cóż, tu Polak Polakowi był świnią, a Niemce oprawcą. Wina i kara? Sprawiedliwość dziejowa? Inglot rozlicza się z tym cały bajzlem bezlitoś

Obiecałam sobie, że tym razem nie będę się rozpędzać. Chodziło mi po głowie pisanie o drugowojennych kompleksach Polaków, o migracjach wewnętrznych i rozwiązywaniu problemu z mniejszościami poprzez pozbycie się ich z kraju, żołnierzach wyklętych i ubekach i tak dalej i tak dalej. Wszystkie te motywy znajdziemy w „Wypędzonym” Jacka Inglota więc moje rozważania są tu absolutnie niepotrzebne.

Zanim jednak przejdziemy do rozkładania „Wyklętego” na czynniki pierwsze, przyjrzyjmy się autorowi. Jacek Inglot już dawno przestał być debiutantem. Ma na swoim koncie kilka powieści i opowiadania SF. Publikował między innymi w „Nowej Fantastyce”, „Science Fiction” i „Feniksie”, a dwie jego książki doczekały się nawet nominacji do nagrody im. Zajdla. Tym razem jednak Inglot odłożył na półkę konwencję SF i zajął się historią.

Od razu trzeba zaznaczyć, że autor bierze na warsztat jedną z najtrudniejszych kart dziejów Polski. W podręcznikach szkolnych jest sobie druga wojna światowa i nagle, po paru zdaniach o tym, co pomiędzy, robi się październik ’56. Tymczasem najnowsza powieść Jacka Inglota traktuje właśnie o tym „pomiędzy”, o wydarzeniach tuż po wojnie i o scalaniu tak zwanych Ziem Odzyskanych (a konkretnie przerabianiu Breslau na Wrocław) z resztą Polski. I to bez wybielania i wygładzania. Cóż, Polak Polakowi świnią, a Polak Niemce gwałcicielem. Niedawni bohaterowie walki o wolną Polskę są teraz zaszczutymi uciekinierami, ubecy myśliwymi, a całym bajzlem rządzą tak naprawdę pijani krasnoarmiejcy.

Główny bohater „Wypędzonego”, Jan Korzycki, idealnie wpasowuje się w ten schemat. To akowiec, który ucieka z rąk ubeckiego porucznika Kamana. Nie wiedząc co ze sobą począć i jednocześnie chcąc zmylić pogoń trafia do zrujnowanego Wrocławia, pełnego wyrzutków znikąd, takich jak on. Na miejscu za radą sprzyjającego mu człowieka postanawia wystrychnąć UB na dudka i… wstępuje do milicji. W wielkim gruzowisku, jakie zostało z Breslau, ściganie elementu politycznie niepewnego jest na samym dole listy priorytetów. Ważniejsze jest położenie kresu wszechogarniającej fali doskonale zorganizowanych szabrowników, powszechnym gwałtom, rabunkom i morderstwom. W tym miejscu całość rusza po prostu z kopyta (a i wcześniej akcja się nie ślimaczy).

Jacek Inglot, "Wypędzony" (Erica 2012).

Jacek Inglot, „Wypędzony” (Erica 2012).

Śledząc kolejne perypetie Korzyckiego czytelnik ani przez moment się nie nudzi. Kolejne zwroty akcji pojawiają się nagle i potęgują napięcie w trzymającej za mordę fabułę (tak, nie bójmy się nazwać rzeczy po imieniu, nawet jeśli to z lekka nieparlamentarne). Zza każdego załomu wyłaniają się kolejne interesujące wątki, które splatają się w szalenie ciekawą całość. Wszystko to razem przykuwa uwagę, jak nie przymierzając seria z pepeszy puszczona tuż nad głową.

Wczesnopowojenny Wrocław wydaje się idealnym tłem dla kryminału, jednak Inglot zdecydowanie wykracza poza tą konwencję. W jego książce obok morderstw i śledztwa, które tylko pozornie są na pierwszym planie, znajdziemy fascynujące studium mentalności dwóch narodów − Polaków i Niemców. Tym razem to Niemcy grają rolę ofiar (przynajmniej we własnej opinii). Są grabieni, padają ofiarami przemocy (w przypadku kobiet niemal zawsze seksualnej), głodują.

Polacy nie mają wyrzutów sumienia i mówią wprost − to nie jakiś mityczny Hitler, który zastrzelił się w bunkrze, a wszyscy Niemcy są winni wojny. Korzycki wypowiada słowa: Ale dla polskiej chłopki, matki, która w czasie pacyfikacji straciła swoje dzieci, winny jest gefreiter Schulze, który przed stodołą zastrzelił małego Jasia i niewiele od niego starszą Marysię. Winny jest sierżant Steidle, bo zadźgał jej męża bagnetem. Winny jest szeregowy Oelschner, bo zgwałcił jej najstarszą córkę… Stara się tym samym uświadomić swoim niemieckim rozmówcom, że prości ludzie winią po prostu Niemców, a nie jakiegoś martwego Hitlera, czy innego Goebbelsa. Nasuwa się przy tym pytanie: gdzie po wojnie nagle zniknęły te wszystkie rozentuzjazmowane tłumy witające przybywającego Führera? Przecież nikt z tu obecnych nie popierał nigdy tego szaleńca, wszyscy byli przeciwni… Tylko dziwnym trafem na kredensie stoi samowar przywieziony przez noszącego feldgrau syna ze wschodu, albo koniak od brata, który „załapał” się na Francję.

Kwintesencją postawy moralnej większości Polaków opisanych przez Inglota są słowa głównego bohatera kierowane do jednego z Niemców: Dlatego to, co się teraz dzieje z Niemcami musicie przyjąć jako karę… Karę, która następuje po winie… A ponieważ wasza wina nie ma precedensu, zatem nie zdziwcie się, jeśli i kara będzie wyjątkowo dotkliwa, też bez precedensu… Zresztą, Korzycki, choć nie Niemiec, także jest wielkim przegranym. Jego dom rodzinny już nie istnieje, połowa jego kolegów nie żyje lub siedzi w więzieniach, na niego samego poluje UB, a Polska, za którą był gotów oddać życie odeszła w ’39. Mimo to nie rezygnuje. Choć jest już w transporcie wiozącym wysiedlanych Niemców w stronę ich ojczyzny, gdzie będzie bezpieczniejszy niż w Polsce, coś nie pozwala mu opuścić „Tej, co nie zginęła”.

Części czytelników „Ciekawostek”, zwłaszcza płci żeńskiej, nazwisko Inglot kojarzy się zapewne z marką całkiem dobrych kosmetyków. Od dzisiaj to zmieniamy. Inglot równa się świetna powieść historyczna.

Ocena recenzenta: 5+/6
Autor: Jacek Inglot
Tytuł: Wypędzony. Śledztwo w powojennym Wrocławiu
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-62329-65-6
Liczba stron: 379
Cena: 34,90 zł (na stronie wydawcy)

KOMENTARZE (4)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Filip II

Nadal trwa historyczne odwracanie kota ogonem.Niemców się wybiela,a z Polaków robi się żuli.

Grzegorz Tyc.

Inglot poruszył temat rzadko opisywany, szczególnie w prozie popularnej, powieściowej. I dobrze. Niestety, całość to co najwyżej trójka z wielkim minusem. Niedoskonały język, pewien infantylizm przekazu i wyeksponowanie przede wszystkim tragedii niemieckich mieszkanców Wrocławia i Dolnego Śląska. Gdzieś w tle pojawia się sprawa ludzi z Kresów, ale… Pomysł dobry. Wykonanie…

aJ

@Filip II
Nie żadne odwracanie kota ogonem, tylko przywracanie odcieni szarości temu, co białe nigdy nie było. Nic tak nie zaszkodziło temu narodowi jak przekonanie o tym, że jest „Mesjaszem narodów” – barankiem bez skazy, ukrzyżowanym przez całą Europę. Dobrze, że chociaż część społeczeństwa zaczyna nabywać zdrowego dystansu do własnej historii. Bo nie jesteśmy ani lepsi, ani gorsi niż inne nacje. I wśród wielu powodów do dumy mamy też powody do wstydu. Jak każdy.

Werner

aJ nabierz zdrowego dystansu do własnego życiorysu i opowiedz nam tutaj o popełnionych przez Ciebie w przeszłości świństwach, przekrętach, wstydliwych czynach i niegodziwościach . Przecież nie jesteś gorszy ani lepszy od innych ludzi. Jeśli uczynisz to rzetelnie i uczciwie, wtedy uwierzę w dobre intencje Twojego powyższego komentaża.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.