Potwory? Mściwe bestie? A może zagubione duszyczki? Królowa piratów, domniemana wampirzyca, gwiazda Dzikiego Zachodu z coltem kaliber 45 przy boku i najsłynniejsza kobieta szpieg. Co je łączy?
Wyobraźcie sobie dwadzieścia dwie kobiety, przed którymi drżały miliony. Lądują razem w jednym pokoju, patrzą po sobie zdziwione. Co się stało? Ktoś zdecydował zestawić ich historie, sięgnąć głęboko w życiorys każdej z nich i zastanowić się, dlaczego zeszły na złą drogę. Tym kimś jest Jan Stradling, a rzeczonym pokojem książka „Złe kobiety”.
W pracy Stradlinga natrafimy na sylwetki pań z każdej epoki – Kleopatrę i Mesalinę, Krwawą Mary i amerykańską „czarną wdowę” Mary Ann Cotton, najsłynniejszego i chyba najgorszego szpiega Matę Hari i Panią Mao. Każda z nich ma niemało na sumieniu. Niektóre, jak Mary Ann Cotton, znaczyły swoją ścieżkę trupami (często własnej rodziny). Inne łamały konwenanse, jak królowa chińskich piratów Shi Xianggu i uwodzicielska złodziejka koni rodem z Dzikiego Zachodu – Belle Starr. Odważnie przeciwstawiały się modelowi życia, uznawanemu w ich czasach za właściwy dla kobiet. Żadna z nich nie była święta i to właśnie ich ciemne sprawki zapewniły im miejsce na karty tej książki. Teraz skupmy się na tym, jak do swoich bohaterek podszedł autor „Złych kobiet”.
Na przykładach waćpan, na przykładach
Żeby zrozumieć, w jaki sposób autor nakreślił szkice biograficzne swoich dwudziestu dwóch (nie)sławnych bohaterek, prześledźmy jedną wybraną historię. Za przykład posłuży nam opowieść o Mary Mallon, zwanej „Tyfusową Mary”.
Otwieramy pierwszą stronę wybranej historii i co widzimy? Na początku każdego biogramu spogląda na nas ze swojej podobizny jego bohaterka. Wszystkie portrety i ilustracje są wyraźnie opisane. Zaskakujące, iż z niektórych spoglądają twarze wyglądające tak niewinnie, że aż trudno uwierzyć w to, co się czyta. W przypadku Mary jest to zdjęcie z jej pobytu w Riverside Hospital w Nowym Jorku.
Dalej mamy tytuł biogramu, zawierający imię i nazwisko jego bohaterki, jej ewentualny przydomek i lata, w których stąpała po tym łez padole. Swoją drogą osoba odpowiedzialna za skład tej książki powinna dostać solidnie po łapach za wybór czcionki dla tytułów i śródtytułów. Chociaż dość ładna, jest po prostu nieczytelna (przyznam się w sekrecie, że słowa „chodząca zaraza” w biogramie Mary Mallon byłam w stanie odcyfrować dopiero po włożeniu okularów, a i to z pewnym trudem).
Nie można zapominać o jeszcze jednym, drobnym szczególe – cytatach. Każdy biogram na początku zawiera cytat. Czasem są to słowa samej bohaterki (tak jest w przypadku chociażby „Tyfusowej Mary”). Kiedy indziej przytaczana jest wypowiedź kogoś z jej otoczenia (przy historii Elżbiety Batory jej szambelana), lub innego komentatora (o Mesalinie wypowiada się Katullus).
Bo to zła kobieta była…
Właściwy biogram autor zaczyna od jakiegoś znaczącego momentu w życiu bohaterki. W historii Mary Mallon jest to chwila, gdy na jej drodze po raz kolejny staje Josephine Baker. Później pan Stradling w kilku zdaniach wyjaśnia nam, z czego dana delikwentka zasłynęła. Po takim wstępie przechodzimy do konkretów. Czytamy trochę o dzieciństwie, wczesnej młodości i dorosłym życiu. W końcu docieramy do kluczowego wątku, a mianowicie kobieta schodzi na złą drogę. Potem leci już z górki – bohaterka coraz dalej odchodzi od ścieżki praworządności, a autor przytacza wiele przykładów jej przewinień. Wreszcie dochodzimy do finału. Kobieta wpada w ręce stróżów prawa, ginie, lub umiera w samotności.
W tekście zastosowano śródtytuły, mające uprzyjemnić czytanie. Niestety znów pojawia się kwestia tej nieszczęsnej czcionki, która chwilami zmusza do zgadywania, co właściwie jest tam napisane. Od czasu do czasu natykamy się także na kapsuły, zawierające cytaty podobne do tych zamieszczonych na początku biogramów. To oczywiście zaleta, a nie wada.
Kobieta też człowiek, nawet ta z opinią bandytki
„Złe kobiety” poruszają interesujący temat i stanowią niewątpliwie wciągającą lekturę. Dzięki przybliżeniu sylwetek kobiet z różnych epok, od rzymskiej cesarzowej, po współczesną bojowniczkę, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Autorowi należy pogratulować ciekawego pomysłu na szkielety biogramów. Dzięki przedstawieniu, przynajmniej w zarysie, całego życia konkretnej postaci, a nie tylko jej wątpliwej „kariery”, unika jej odczłowieczania. Warto podkreślić, że Stradling w swojej pracy nie skupia się wyłącznie na Europie, czy Ameryce. Daje to czytelnikowi możliwość poznania garści faktów z życia największej piratki w dziejach – Shi Xianggu, czy stojącej za chińską rewolucją kulturową Pani Mao. Poza tym, jak na książkę popularnonaukową „Złe kobiety” posiadają całkiem niezłą bibliografię, choć mogłoby być lepiej. Dodatkowym atutem książki jest jej wyjątkowo przystępna cena w sklepie internetowym wydawcy. Średnia cena w księgarniach internetowych to około 30 złotych. Wydawca oferuje ją w tej chwili ponad 70% taniej.
Kawał sznurka i trzy jaja
Jeśli chodzi o formę wydania, to – oczywiście poza nieczytelną czcionką podtytułów – zasługuje na całkiem niezłą ocenę. Książkę wydrukowano na dobrej jakości papierze. Nie trzeba się obawiać, czy aby nie rozpadnie się w trakcie czytania. W treści zamieszczono całkiem spore i raczej wyraźne ilustracje. Ciekawie wygląda spis treści, zawierający pod każdym rozdziałem kilka słów, stanowiących charakterystykę danej postaci. A jeśli chodzi o okładkę to… symbolem czego, u licha, jest kawałek sznurka i trzy jajka? Jakieś pomysły?
Czas na (jeszcze) odrobinę krytyki. Zacznijmy od języka. Niestety tłumacze (a może redaktor?) zdecydowanie się nie popisali. To co im wyszło jest tekstem najnormalniej brzydkim. Pełno tu powtórzeń, kiepsko skonstruowanych zdań, błędów językowych i dłużyzn. Gdyby nie interesujący temat, wiele osób od razu odłożyłoby tę książkę na półkę. Zresztą, nie trzeba zaglądać do środka, by wyrobić sobie zdanie. Wystarczy spojrzeć na tekst z tylnej strony okładki. Wręcz roi się w nim od błędów, jest chaotyczny i zwyczajnie nieładny.
Zostawmy jednak kwestie językowe. Minusem pracy pana Stradlinga jest niewątpliwie również brak rozróżnienia pomiędzy legendami, a potwierdzonymi faktami. „Złe kobiety” to książka popularnonaukowa. Dzięki temu autor może nieco swobodniej podejść do tematu, niemniej jednak warto by podkreślić, co jest tylko motywem zaczerpniętym z podań, a co ma pokrycie w źródłach. To pozwoliłoby uniknąć nieumyślnego wprowadzania czytelnika w błąd.
Mimo kiepskiego tłumaczenia książka się broni. Co przemawia za tym, żeby ją przeczytać? Na pewno temat i sposób, w jaki autor podszedł do jego prezentacji. Historie naszych dwudziestu dwóch (nie)sławnych bohaterek są na tyle interesujące, że warto zagryźć zęby i nie zważając na miejscami kulawy język, zagłębiać się w kolejne rozdziały. Polecam.
Ocena recenzenta: 4/6
Autor: Jan Stradling
Tytuł: Złe kobiety. Kleopatra, Mata Hari, Pani Mao
Wydawca: Demart
Data wydania: 2010
ISBN: 978-83-7427-543-9
Liczba stron: 272
Oprawa: miękka
Cena: ok. 30 zł (8 zł w księgarni wydawcy)
Zobacz też:
Artykuł oparty na książce „Złe kobiety”: Czy Stefan Batory miał w rodzinie najprawdziwszego wampira?
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.