Do niedawna wierzono, że po tym jak Rzymianie ponieśli sromotną porażkę w lesie teutoburskim (9 r. n.e.), nie zapuszczali się już więcej na północ dzisiejszych Niemiec. Tymczasem dwa lata temu odkryto pole bitwy stoczonej kilkaset kilometrów od Renu w III wieku.
Tymczasem starcie datowane obecnie na 235 rok rozegrało się kilkaset kilometrów od granicy – nieopodal Kalefeldu w Dolnej Saksonii. Po każdej ze stron walczyły zapewne tysiące żołnierzy – stwierdził Michael Meyer, profesor archeologii uczestniczący w wykopaliskach na odnalezionym przed dwoma laty polu bitwy.
Dotąd odkopano około 1800 przedmiotów pochodzących z czasu bitwy. Były one rozrzucone po zarośniętym drzewami wzgórzu Harzhorn, pnącym się na około 80 metrów ponad leżącą u jego podnóża dolinę. Spośród znalezisk warto wspomnieć kości konia datowane węglowo na mniej więcej 235 rok oraz monety, z których najmłodszą wybito w 228 roku. Póki co badania prowadzono wyłącznie na kilku skrawkach ziemi, więc saksońskie wzniesienie może kryć wielokrotnie więcej skarbów.
Jak przebiegła tajemnicza bitwa?
Już teraz wiadomo, że w bitwie na dużą skalę używano bardzo nowoczesnych (jak na tamte czasy) katapult. Udało się odnaleźć ponad 70 wystrzelonych z nich pocisków. Wszystkie trafiły w ten sam punkt na wzgórzu. Prawdopodobnie w armii znajdowali się także cudzoziemscy wojownicy, co mogło pomóc pokonać Germanów poprzez wprowadzenie elementu zaskoczenia. Herodian wspomina w swojej kronice, że Maksymin korzystał z usług marokańskich oszczepników i łuczników z Bliskiego Wschodu.
Dotychczasowe badania pozwoliły z dużym prawdopodobieństwem określić, że to Rzymianie byli zwycięzcami bitwy. Archeolodzy doszli do tego wniosku między innymi na podstawie odnalezionych w ziemi ćwieków, które odpadały od sandałów Rzymian, gdy ci wspinali się na bronione przez Germanów wzgórze. Wszystko wskazuje na to, że udało im się dotrzeć na sam szczyt. Co więcej wśród znalezisk brakuje sprzączek od rzymskich zbroi – zwykle triumfujący „barbarzyńcy” zdzierali zbroje z ciał poległych legionistów, pozostawiając za sobą sprzączki. To, że nie odnaleziono ich na Harzhornie stanowi kolejną sugestię co do wyniku bitwy.
Harzhorn wciąż skrywa zagadki
Ustalenia archeologów w żadnym razie nie pozwalają na rozwikłanie wszystkich tajemnic saksońskiego pola bitwy. Co zaskakujące dotąd nie odnaleziono niemal żadnych śladów po… walczących Germanach. Póki co przypisano im tylko jedną włócznię i kilka grotów strzał. Być może więcej przedmiotów uda się odkopać podczas dalszych badań (o ile na te znajdą się pieniądze). Trudniej będzie rozwiązać drugą zagadkę: jak to możliwe, że o tak wielkiej bitwie ani słowem nie wspomina kronikarz czasów Maksymina, Herodian? Opisuje on dość szczegółowo pewną bitwę, podkreśla jednak, że stoczono ją na bagnach, które sprawiały, że walczono niczym w starciu morskim. Niemożliwe aby chodziło o potyczkę na Harzhornie.
Na koniec jeszcze jedno domagające się odpowiedzi pytanie. Czy Maksymin próbował podporządkować Rzymowi północną Germanię? Jeśli nawet, to brakło mu na to czasu. Już trzy lata później został zamordowany przez własnych żołnierzy.
Źródła:
- Herodian, Dzieje następców Marka Aureliusza, księga siódma, w przekładzie angielskim.
- Krawczuk A., Poczet cesarzy rzymskich, Iskry, Warszawa 2006.
- M&C
KOMENTARZE (11)
Biorąc pod uwagę, że mowa jest o bełtach, użyto raczej balist a nie katapult. ;)
W artykule na którym się opierałem wykorzystane maszyny oblężnicze określono jako „torsion catapults” – nie wiem o jaką dokładnie odmianę katapulty w tym przypadku chodzi (do biegłości w antycznej broni oblężniczej nigdy nie pretendowałem ;-)), ale zapewne o coś tego rodzaju: http://www.mlahanas.de/Greeks/RepCatapult.htm. Czyli o urządzenie, które w literaturze jest nazywane wymiennie katapultą i balistą; na ile zauważyłem – częściej katapultą.
Różnic między językiem angielskim i polskim bym się w tym przypadku nie dopatrywał – jeśli zachodnia literatura fachowa określa dane urządzenie wymiennie katapultą i balistą, również w języku polskim uważałbym to za właściwe. Choć chętnie wysłuchałbym opinii eksperta od antycznej broni oblężniczej :). Paru taki ponoć w Polsce jest :).
hm.. zainspirowało mnie to :)
Nie wiem jak to tyczy się tego artykułu. Ale nastąpiła wymania nazw machin oblężniczych. W starożytności katapulty nazywano balistami, a to co my nazywamy balistami nazywano katapultą.
Hmmm… Jeżeli chciałby podbić te tereny to raczej długo by się nie utrzymały w jego władzy( i poźniejszej po jego śmierci) bo ponieważ nie utrzymało by się to tak daleko od granicy, mogłoby zostać oblężone z conajmniej 3 stron
-ze wschodu
-południa
-z zachodu
Więc nie widzę sensu jego wyprawy… Chyba, że zdobył jakies „Skarby”
Udziaj wojsk 'autoramentu cudzoziemskiego’ w bitwach u boku rzymskich legionów nie jest niczym dziwnym. Cudzoziemskie jednostki pomocznice, tzw. 'auxillia’ byy integralną częścią armii imperium. Najczęściej były to rodzaje wojsk, w których Rzymianie nie czuli się silni, np. łucznicy, kawaleria, procarze.
Może po prostu dlatego, że przegrał walkę o władzę. Następca Gordian III nie widział powodu, żeby wychwalać poprzednika, którego dowódcy zamordowali mu ojca i dziadka
Stryja i dziadka. Gordian II był stryjem Gordiana III.
Wuja i dziadka. Gordian III był siostrzeńcem Gordiana II.
Cały czas podczas czytania artykułu , zresztą jak każdy inny z pod Pana pióra, bardzo interesującego,. pokazuję się okładka książki Zapomniany Legion.Książka jest nawet ciekawa ,ale jak na mój gust nieco za dużo w niej mistycyzmu i mało realizmu, mimo że przecież to nie literatura faktu.Jeśli mamy się czegokolwiek dowiedzieć z tego typu pozycji , to raczej polecalbym serię Simona Scarrowa Orły Imperium.Serdecznie pozdrawiam .
Cieszymy się Panie Krzysztofie, że artykuł się spodobał. Dziękujemy również za opinię o książce, która była inspiracją/ pobudką do napisania tekstu. Również pozdrawiamy :)