Według "Księgi rekordów Guinnessa" Raoul Wallenberg jest rekordzistą jeśli chodzi o liczbę istnień ludzkich ocalonych przed zagładą przez jedną osobę. Osobliwy to przykład rekordu, ale jeśli komuś mało zachęty do czytania, wystarczy jeszcze rzut oka na okładkę książki. Wypisane na niej hasła: "Pojedynek z Eichmannem o życie 100 000 Żydów" i "Historia na miarę »Listy Schindlera«" kuszą czytelnika. Dałem się skusić.
Upowszechnianie historii to często balansowanie na krawędzi nudnej prawdy i atrakcyjnego mitu. Znajdowanie zaś kolorowych elementów i uwypuklanie ich to zadanie dla publicystów i pisarzy historycznych. Takich jak Alex Kershaw. Barwnie i sugestywnie, acz epicko – czyli koloryzując i używając patosu – opowiada on w książce „Misja Wallenberga” o młodym szwedzkim dyplomacie, który ratuje Żydów z zagrożonego wojną Budapesztu.
Gdzie jesteśmy? To Węgry, aż do 1944 roku sojusznik Hitlera. Uchroniły do tego czasu swoich Żydów i licznych żydowskich uciekinierów z innych części okupowanej Europy przed deportacjami i wysyłkami do obozów zagłady. W obliczu ofensywy sowieckiej i chwiejności węgierskiej władzy, hitlerowcy zarządzili jednak militarną okupację kraju. Polityczną władzę przejęli madziarscy faszyści spod znaku „strzałokrzyża”. Jednocześnie pojawiły się tu jednostki dowodzone przez Adolfa Eichmanna: „specjaliści” od ostatecznego rozwiązywania kwestii żydowskiej. Rozpoczęły się transporty do Auschwitz, marsze śmierci, masowe mordy na brzegach Dunaju.
Wallenberg jest postacią znaną mi już od lat osiemdziesiątych, kiedy można było czytać o nim w podziemnych wydawnictwach polskiej opozycji, a prezydent Stanów Zjednoczonych Ronald Reagan publicznie domagał się od Związku Sowieckiego wyjaśnienia jego zniknięcia w dniach zdobycia Budapesztu przez Armię Czerwoną. Tym chętniej dorwałem się do książki, by sprawdzić, co przez trzydzieści lat udało się w tej mierze dowiedzieć i czy pozwolono badaczom uzupełnić tę historię pełną luk, niedopowiedzeń, nieścisłości. Okazało się, że prawda wciąż nie jest w pełni znana. Na szczęście autor sygnalizuje jednak i te wątki, których rozwikłać się nie udało.
Ślady bez wyjaśnienia
W całej tej opowieści co chwila natrafiam na schody do wiedzy. Bo Wallenberga do współpracy zwerbowali Amerykanie. Służby specjalne czy społeczność żydowska? A może strach administracji przed tym, że do tej pory USA nie reagowały na doniesienia o zagładzie? Nie wiemy jak, dlaczego, ani za jaką cenę pojawił się tam przedstawiciel neutralnej Szwecji. Czy to była akcja od początku humanitarna, czy też Raoul miał ratować rodzinną fortunę bankierów Wallenbergów, pomnożoną przez konszachty jego kuzynów z prominentami III Rzeszy i zagrożoną w obliczu końca wojny. Czy to on uchronił Marcusa i Jacoba przed powojennym procesem, szykowanym dla nich w Monachium? Jaka rolę odegrał w tych działaniach rząd szwedzki i monarchia, które brały ratowane rodziny pod opiekę jako swoich obywateli? Czy była to jednocześnie spłata rachunku za pozorną neutralność, będącą rzeczywistym podporządkowaniem hitlerowskim Niemcom, z którymi w najlepsze handlowano? Dlaczego esesmani pozwalali na takie incydenty u swego boku, mimo że doskonale znali prawdziwe powody działania Wallenberga, a on sam nawet spotykał się z Eichmannem? Czy Himmler chciał przehandlować węgierskich Żydów za ciężarówki dla frontu wschodniego?
To nie koniec pytań. Nie wiemy też, dlaczego Sowieci nie wypuścili Wallenberga, kiedy sam się do nich wybrał po pomoc w chwili zdobywania Budapesztu. Jaki był jego los – czy rzeczywiście zmarł na zawał serca w 1947 roku? Co jest tak ważne, że prawda musi być ukrywana nawet kilkadziesiąt lat później? Czy Raoul był amerykańskim szpiegiem, czy też poznał tajemnice sowieckiej zbrodni w Katyniu (bo i takie ślady pojawiają się wśród prób rozszyfrowania jego losu)? Dość dodać, że rodzina nigdy nie uwierzyła w jego śmierć i do dziś czeka na powrót do domu.
Ślady wyjaśnione
Wiemy za to, co stało się z bohaterem czarnej strony tej historii, SS-Obersturmbannführerem Adolfem Eichmannem. Udało mu się przejść przez powojenne sito jako szeregowy esesman, pod przybranym nazwiskiem. Po latach spędzonych w Argentynie i uzyskaniu pozornego spokoju, na jego ślad wpadli żydowscy „łowcy nazistów”. Schwytano go i przewieziono do Izraela, gdzie po głośnym procesie otrzymał karę śmierci. Wyrok wykonano 11 grudnia 1961 roku.
Wracając do Wallenberga, na początku okupacji miał on wydostać z Budapesztu kilkuset prominentnych Żydów, których listę otrzymał. Dziś mówi się, że dzięki jego interwencjom przeżyło 20 do 30 tysięcy ludzi, a stawką było uratowanie nawet 100 tysięcy. Pomysł był prosty – wyznaczonym osobom wystawiano dokumenty paszportowe królestwa Szwecji i osiedlano w tzw. domach chronionych, gdzie organizowano im wyżywienie. Miało to trwać do nieubłaganej chwili upadku nazizmu. Cała działalność została dość szczegółowo opisana, również we wspomnieniach osób, do których dotarł po latach autor recenzowanej książki.
Autor gwarancją jakości
Właśnie, autor. Alex Kershaw to człowiek sukcesu pierwszej dekady XXI wieku, kiedy to opublikował swe najlepsze dotychczas książki o epizodach dziejących się w czasie przełomowych wydarzeń II wojny światowej. Dziennikarskim, reporterskim sposobem opowiadania historii, wyuczonym przez lata publikacji m.in. w „Guardianie” i „The Sunday Times”, raczy nas Kershaw opowieściami zbliżonymi konstrukcją do wojennego thrillera, acz prawdziwymi, nie zmyślonymi. Również i w „Misji Wallenberga” proponuje historię wciągającą, opowiedzianą z perspektywy uczestniczących w niej ludzi, na podstawie ich wspomnień. Kershaw nie boi się używać sformułowań „być może” czy „prawdopodobnie”, kiedy fakt nie został przez niego dostatecznie potwierdzony. Co też ważne, autor nie porzuca swych bohaterów z końcem wojennej akcji, lecz dopowiada ich losy do współczesności.
„Misja Wallenberga” jest czwartą pozycją Kershawa, wydaną w Polsce przez krakowski Znak i zarazem drugą książką jego autorstwa w publikowanej od niedawna serii „Gry wojenne”. Wszystkie te publikacje z powodzeniem spełniają swą popularyzatorską rolę. Z drugiej strony nie można zapominać, że to popularnonaukowa, epizodyczna wersja historii, a nie fachowa, naukowa monografia.
Tytuł: Misja Wallenberga
Autor: Alex Kershaw
Tłumaczenie: Łukasz Müller
Wydawca: Znak literanowa
Data wydania: 2011
ISBN/EAN: 978-83-240-1643-3
Liczba stron: 280
Oprawa: twarda
Cena: ok. 45 zł
Ocena recenzenta: 4+/6
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.