Wielu polskich władców miało nadzwyczajnego pecha i borykało się z problemami nie do rozwiązania. Nadszedł czas, by wyłonić sylwetki tych naszych monarchów, nad którymi mogła wisieć klątwa. Zapraszamy do lektury komentarzy, które postanowiliśmy nagrodzić.
Zanim przejdziemy do wyników przypomnijmy, że trzech zwycięzców otrzyma po egzemplarzu powieści Maurice’a Druona „Królowie przeklęci. Tom II”. Wybieraliśmy ich spośród licznych autorów interesujących odpowiedzi na pytanie konkursowe:
Gdybyś miał wskazać polskiego władcę, który był przeklęty, to kto by to był i dlaczego właśnie on?
A oto komentarze, które naszym zdaniem zasługują na nagrodę:
I komentarz
Maciek Z.: Moimi „faworytami” do tytułu przeklętego polskiego władcy, są dwaj monarchowie, a mianowicie Henryk Walezy oraz Bolesław Szczodry. Rozważałem przy tym trzy zasadnicze aspekty, tj. okoliczność bycia, względnie tytułowania się władcą Polski, okoliczność faktycznego rzucenia klątwy (przeklęcia) względem danego monarchy przez osobę trzecią oraz wymierne (potencjalne) skutki tej klątwy.
Pierwszy władca – Henryk Walezy, który po swojej ucieczce z Polski nadal tytułował się królem Polski i wielkim księciem litewskim, został koronowany także na króla Francji. Na skutek buntu ludności Paryża, przystąpił do oblężenia miasta, w trakcie którego został wyklęty przez ówczesnego papieża Sykstusa V. Niedługo potem, w trakcie wciąż trwającego oblężenia król został zamordowany. Można powiedzieć, że klątwa rzucona przez papieża Sykstusa od razu odniosła skutek. Jakby nie było, Henryk był również potomkiem Filipa IV Pięknego, obłożonego klątwą przez ostatniego wielkiego mistrza zakonu templariuszy – Jakuba de Molay, Może zatem i jego dosięgła klątwa templariuszy, która nękała także innych następców Filipa. Zaiste wielka kumulacja przekleństwa. ;)
Drugi władca – Bolesław Szczodry, król Polski, wskutek swej – powiedzmy dość radykalnej polityki wewnętrznej względem niewiernych żon polskiego rycerstwa – został, jak czytam u Wincentego Kadłubka, obłożony klątwą przez biskupa krakowskiego Stanisława ze Szczepanowa. W konsekwencji doszło do buntu możnych przeciwko władcy, który musiał uciekać na Węgry. Tam Bolesław zmarł w tajemniczych okolicznościach. Niewykluczone, iż Bolesław został otruty.
II komentarz
Wojciech Kowalski: Przed udzieleniem odpowiedzi należy zastanowić się, co kryje się pod hasłem „króla przeklętego”. Moim zdaniem nie należy tu brać pod uwagę cierpień osobistych, niezdolności spłodzenia potomka, zdrad czy faktycznie rzuconej klątwy kościelnej. Dla mnie królem przeklętym jest ten, którego rządy przyniosły Polsce więcej zła niż pożytku, który nie dorósł do bycia władcą i wzięcia odpowiedzialności za los poddanych. A takim właśnie władcą był Jan Kazimierz Waza.
Nieudolnie radził sobie z powstaniem Chmielnickiego, obnażając w ten sposób swą słabość Moskwie. Gdy Rzeczpospolita walczyła na dwa fronty, „podarował” jej trzeci, prowokując potop szwedzki gdyż nie chciał zrzec się tytułu króla szwedzkiego ( zrzeczenie się tegoż było warunkiem jego elekcji na króla Polski, którego nigdy nie dotrzymał). Ale cóż, wojny, bezkrność szlachty, prywatne wojny magnackie, rokosze, prześladowanie religijne (zaczęte już za czasów Zygmunta III Wazy, gorliwego katolika, który zdelegalizował prawosławie i „oczyścił” Sejm z posłów – innowierców) – to rzeczy zwykłe jak na te czasy, będące chlebem powszednim wszystkich ówczesnych państw.
Jan Kazimierz zrobił coś jeszcze. Oto, gdy 9 marca 1652 stolnik Władysław Siciński nie zgodził się na prolongatę obrad Sejmu i opuścił salę obrad, a potem nie pojawił się na przedłużonej sesji 11 marca, podkanclerzy Stefan Koryciński powiedział w imieniu króla: „Skoro wolność wymaga tego, by wszystko zapadało, nie chce się król temu przeciwstawiać, życzy jedynie, by to nie przyniosło Rzeczpospolitej szkody” (Paweł Jasienica, „Rzeczpospolita Obojga Narodów”). I tak, zamiast zdusić zło w zarodku, Jan Kazimierz pozwolił na narodziny liberum veto, prawa dającego możliwości rwania Sejmu każdemu kto miał w tym interes, furtki, a właściwie bramy dla wszelkiej maści Radziwiłłów, Sapiehów, i innych magnatów prowadzących własną politykę, sprzeczną z interesem państwa. Prawo, które wpędziło Rzeczpospolitą w niemożność zbierania podatków, opłacenia wojska, ustalania uchwał – jednym słowem w polityczny bezwład. Prawo, które trwało aż do rozbiorów, odporne na wszelkie próby reformy. Ten punkt w historii należy właśnie uznać za początek końca Rzeczpospolitej. Wszystko to dzięki jednemu, przeklętemu momentowi bierności.
III komentarz
Zbig: Dla mnie władcą „przeklętym” był Mieszko II. Świetnie przygotowany do rządzenia, wykształcony, energiczny, po praktyce u boku ojca Bolesława i wżeniony w cesarską rodzinę. Odziedziczył duże, silne królestwo i szybko został koronowany. Czyli tylko królować i iść w ślady ojca i dziada. I co? I nic. Nagle wszystko było przeciwko niemu. I od środka i z zewnątrz. Brakuje przekazów z tego okresu, ale chyba bardzo się starał, a mimo to wszystko się posypało i zostawił państwo dużo mniejsze i w ruinie, a i jego osobę spotkały wiadome przykrości.
***
Serdecznie gratulujemy zwycięzcom i dziękujemy wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie. Jeżeli chcecie sprawdzić inne odpowiedzi, znajdziecie je tutaj.
Jesteście zainteresowani książką, ale nie udało Wam się jej wygrać w konkursie? Nic straconego. Pamiętajcie, że z naszym kodem rabatowym kupicie ją w księgarni Znak.com.pl ze specjalną zniżką wyłącznie dla naszych Czytelników.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.