Jedna z największych zbrodni na kulturze w dziejach ludzkości. Przykład skrajnej głupoty i niekompetencji, która kosztowała życie tysięcy żołnierzy. A wszystko to po to, by zorganizować absurdalny spektakl, który wymyślili sobie alianccy oficerowie. Widowisko pod tytułem: bombardowanie opactwa Monte Cassino.
Od 1943 roku Italię przecinał w pół pas umocnień zwany linią Gustawa. Wznieśli go Niemcy w celu uniemożliwienia ataku na Rzym od południa. W styczniu 1944 roku pierwsze oddziały alianckie dokonały próby przełamania tej zapory w rejonie miasteczka Cassino.
Sroga zima, górzysty teren oraz zacięta obrona doprowadziły do klęski wojsk brytyjskich oraz cieszących się fatalną opinią Goumierów – Marokańczyków służących we francuskiej armii (w tym miejscu należy dodać, że sława Goumierów była naprawdę zła. Poza wyjątkowym bestialstwem w walce i w stosunku do jeńców, znani byli z tego, że dokonywali gwałtów wręcz na masową skalę. Płeć ofiar nie grała dla nich roli).
Dowódcy sił sprzymierzonych już planowali kolejne natarcie. Przed posłaniem oddziałów do ataku należało jednak w jakiś sposób zwiększyć szanse na sukces. Albo przynajmniej poprawić samopoczucie podkomendnych.
Oczy żołnierzy zgromadzonych w rejonie Cassino coraz częściej kierowały się w stronę opactwa benedyktynów posępnie górującego nad miasteczkiem. Plotki głosiły, że Niemcy urządzili tam sobie punkt obserwacyjny oraz radiostację.
Zmieść z powierzchni ziemi!
W lutym 1944 roku dziennik „The Times” pisał, że klasztor został zamieniony przez Niemców w twierdzę. W relacjach żołnierzy alianckich często pojawiają się informacje o tym, jakoby widzieli błyski lunet celowniczych karabinów maszynowych w oknach opactwa. Wszystko to były jednak zmyślenia i ułudy. Przed zbombardowaniem klasztor nie był wcale obsadzony przez Niemców.
Wniosek o nalot bombowy na wzgórze klasztorne złożyli dowódcy dywizji hinduskiej – Harry Dimoline oraz nowozelandzkiej Bernard Freyberg. Prości żołnierze w większości zgadzali się z tym osądem. Amerykański dowódca artylerii stwierdził:
Mam w tej baterii katolickich artylerzystów i już mnie prosili o zezwolenie na strzelanie do niego (cyt za: Peter Caddick-Adams, „Monte Cassino. Piekło dziesięciu armii”, Kraków 2014).
W podobnym tonie wypowiadał się lekarz w szpitalu polowym – wszyscy ranni żołnierze opowiadają się za zburzeniem klasztoru. Ogółem wśród żołnierzy zaczęło rodzić się nieoficjalne żądanie. Nie pójdą walczyć, jeśli wpierw górujący nad ich pozycjami opactwo nie zostanie obrócone w ruinę.
Plan wydawał się prosty i ze wszech miar trafny. Najpierw lotnictwo oraz działa niszczą klasztor. Następnie piechota rusza do skoordynowanego z nalotem szturmu i z rumowiska wypędza resztki obrońców. Ale jak to w życiu zwykle bywa, coś musiało pójść nie tak…
Błędy, błędy i jeszcze raz błędy
Ponura komedia pomyłek rozpoczęła się od zamówienia nalotu. Dowództwo dywizji hinduskiej domagało się bombardowania, które całkowicie zniszczy klasztor. Z takim żądaniem wysłało więc depeszę do wspomnianego wyżej dowódcy wojsk nowozelandzkich – Freyberga.
Ten, czy to nieświadomy tego, jak solidne są mury opactwa, czy też może z jakiegoś innego powodu, zamówił 36 myśliwców przystosowanych do zrzucania bomb ćwierćtonowych. Potężne mury średniowiecznego klasztoru mogły ustąpić jedynie pod bombami burzącymi o masie blisko niemal ośmiokrotnie większej. Dokładnie takimi, jakich domagali się dowodzący oddziałami z Indii. Jakby tego zamieszania było jeszcze mało, Dowództwo Śródziemnomorskich Sojuszniczych Sił Powietrznych nie zamierzało stosować się do żadnego z tych planów i postąpiło po swojemu.
36 myśliwców magicznie przeistoczyło się w 256 bombowców (w tym sławne B – 17). Samoloty te zamiast bomb burzących wyposażone zostały w bomby ćwierćtonowe, nie mogące wyrządzić szkód 10-metrowym murom klasztoru oraz bomby zapalające. Nie trzeba być specjalistą, aby stwierdzić, że siły te nie były w stanie wykonać tego, czego domagał się Harry Demoline – zniszczyć klasztoru.
Dowództwo lotnicze miało inny cel. Wielu obserwatorów na ziemi mogło oglądać nadzwyczajny spektakl precyzyjnego bombardowania – stwierdziła po nalotach Grupa Wsparcia Lotniczego Armii Stanów Zjednoczonych (cyt za: Peter Caddick-Adams, „Monte Cassino. Piekło dziesięciu armii”, Kraków 2014). Tak. Zdaje się, że głównym celem lotników było propagandowe widowisko.
To, szumnie określone precyzyjnym, bombardowanie nie obyło się bez amerykańskiego friendly fire. Trzeba przyznać, że z celnością było średnio. Delikatnie mówiąc.
Bomby spadły między innymi na: oddalony o 5 kilometrów od klasztoru wóz dowodzenia 8. Armii, Kwaterę Dowodzenia Francuskiej Armii kilkanaście kilometrów od celu i punkt dowodzenia ponad 20 kilometrów od Monte Cassino.
Kiedy tumany kurzu wywołane wybuchami opadły, mury klasztoru nadal stały na swoim miejscu. Ba! Północno-zachodni narożnik opactwa, główny cel późniejszych ataków, pozostał nietknięty.
Efekt odwrotny od zamierzonego
Samo niezniszczenie klasztoru w całości nie było jedynym dowodem na pewnego rodzaju zaćmę intelektualną dowódców lotnictwa. Planowany nalot miał być skoordynowany z uderzeniem piechoty – bez tego nie miał większego sensu. Ale do żadnego natarcia nie doszło.
Żołnierze piechoty byli zaskoczeni widokiem nadlatujących samolotów. Część oddziałów brała je za niemieckie. Inne otrzymały informacje o nalocie w trakcie jego trwania. A kilka rozpoczęło paniczny odwrót – w chwili nalotu znajdowały się raptem 300 metrów od celu. Po ucichnięciu ostatnich odgłosów wybuchających bomb oraz artyleryjskiej kanonady nastał spokój. Atak piechoty nie nastąpił.
Można by próbować bronić alianckich dowódców, mówiąc że powstrzymali się od wykonania planu maksimum, aby nie niszczyć zabytkowej budowli – jednej z najcenniejszych pozostałości po średniowieczu w Europie; miejsca o nieocenionej wartości historycznej. Ale to nie tak! Zabytkowe budynki legły w gruzach. Klasztor, który pamiętał czasy cesarza Justyniana Wielkiego, przeobraził się w stertę gruzu.
Alianci dokonali zbrodni na kulturze. I jakby tego było mało… bardzo pomogli Niemcom! Ci niemal natychmiast zajęli rumowisko. Pokiereszowane mury, liczne podziemne korytarze, gruzowiska ze ścianami na pięć metrów. Wszystko to stanowiło wprost perfekcyjny punkt obronny.
Tak długo jak klasztor stał nienaruszony, naziści nie mieli z niego żadnego pożytku. W murach opactwa byliby przecież wystawieni na atak niczym kaczki. Teraz jednak mogli się czuć na szczycie bezpieczni.
I niemal natychmiast wykorzystali zyskaną przewagę, masakrując nową ofensywę w wykonaniu Hindusów i Nowozelandczyków. Winę za wszystkie ofiary należy przypisać alianckiemu dowództwu.
Emerytowany generał G.F.C. Fuller, brytyjski historyk wojskowości oraz zagorzały faszysta, nazwał nalot na Monte Cassino atakiem czystej głupoty (cyt. za: H. Sarner, „Zdobywcy Monte Cassino”). I choć ciężko zgodzić się z całokształtem prohitlerowskich poglądów Fullera, to w tym jednym zdaniu miał całkowitą rację.
Źródła:
- Peter Caddick-Adams, Monte Cassino. Piekło dziesięciu armii, Kraków 2014.
- Harvey Sarner: Zdobywcy Monte Cassino: Generał Anders i jego żołnierze. Warszawa 1981
- Zbigniew Wawer, Monte Cassino. Warszawa 2009.
KOMENTARZE (38)
Doskonały przykład zbrodni wojennych dokonanych przez aliantów
Może nie zbrodni. Zbrodnią raczej nazwałbym upieranie się przy frontalnym ataku w czterech kolejnych bitwach, co zaowocowało najstraszniejszą bitwą stoczoną na zachodzie w II WŚ, oraz ćwierć milionem ofiar.
Zbrodnia wojenna nastąpiła po Cassino. 60 000 kobiet w wieku od 11 do 85 lat zostało zgwałconych (w skutek czego część zmarła) przez Goumierów – Marokańczyków służących we francuskiej armii.
W 1943 roku regulamin armii francuskiej przyznawał „kolorowym” oddziałom prawo do rabunku i gwałtu – taką informację dostarczył papieżowi Piusowi XXII marszałek A. Juin.
cytat za – Robert Ambelain [członek Akademii Historii]
A czy taką regułę rzeczywiście zawierał jakiś spisany, opublikowany regulamin? Czy chodziło tylko o nieme przyzwolenie? Bo to jednak dwie różne rzeczy…
Kamilu, czytałem, że „umowy” zawierane z afrykańskimi rekrutami posiadały taką klauzulę, więc zdaje się, że faktycznie musiało to istnieć na papierze. To tłumaczyło by tak znikomą liczbę skazanych za występki – wg Paula Gaujaca ledwie 15 skazanych na śmierć (a i to dopiero po interwencji papieża oraz alianckich generałów).
A i „za karę” kolorowi żołnierze mieli zakaz uczestniczenia w paradzie w Rzymie.
A był taki papież Pius XXII? Czyżby przeoczyliśmy 10 pontyfikatów? :)
Mój dziadek były wojskowy armii austriackiej opowiadał mi -wnukowi jak beznadziejna była walka,cel i śmierć tylu istnień ludzkich taka jest prawda o monte casino a dowodcwo armii polskiej chciało się wykazać swoją głupotą i się wykazało uczestniczac w tej zgoła skazanej na ofiary ludzkie pomni pamięci jezdzimy tam na wycieczki szczytu żołnierskiej głupoty dowodcow
Ludzie nie powtarzajcie ruskiej propagandy z PRL. Pod Monte Cassino przez tydzień walk zginęło około 900 polskich żołnierzy, 2,9 tyś rannych, 100 zaginionych. A np. w pierwszej „wygranej”, a tak naprawdę przegranej bitwie polskiego ludowego wojska rosyjskiego, pod Połzuchami/Trygubowem (bitwa pod Lenino) w ciągu 2 dni walk zginęło prawie 600 żołnierzy polskich, 1800 zostało, a PONAD 800 ZAGINĘŁO (przeszło na stronę niemiecką). Monte Cassino zostało zdobyte natomiast linie Niemieckie pod Połzuchami/Trygubowem nie zostały przełamane i tylko błagalny telefon Wandy Wasilewskiej do Stalina zakończył tą rzeźnię Polaków. Potem w propagandzie komunistycznej przedstawiono tą straszliwą porażkę jako wielkie zwycięstwo.
Nie masz pojęcia o bitwie pod Lenino. Polscy żołnierze byli w większości słabo wyszkoleni dlatego ze ich szkolenie było za krótkie. W pasie swojego ataku odnieśli sukces zajmując większość terenu który mieli zająć. Polska dywizje miały wspierać dwie Ruskie dywizje na skrzydłach ,co skończyło się tym ze Polacy byli atakowani nie tylko od czoła ,ale również z obu skrzydeł.Brak było całkowicie wsparcia lotniczego dla Polskiego ataku. Czołgi w większości utknęły na bagnistych brzegach rzeczki Miereji. Tylko kilka wspomagalo atak ,podobnie było z artyleria. Szwankowały też dostawy amunicji. Front na tym obszarze nie zmienił się od 10.1943 do 06.1944.
Posługując się taką demagogią można by stwierdzić również, a po co lądowanie w Normandii, a po co w ogóle bronić się przed Hit….m , czyż Adolf to nie dobry człowiek a dlaczego Powstańcy Wielkopolscy zaatakowali tych praworządnych niemców itp.
Bohaterów spod Monte Cassino będziemy zawsze czcić śpiewając ,, Czerwone Maki na Monte Cassino „
„punk obserwacyjny”, powinno być chyba ” 'punkt’ obeserwacyjny „, poprawcie, a poza tym ciekawy artykuł :)
Właśnie wyobraziłem sobie pana w glanach, skórzanej kurtce oraz irokezie na głowie, obserwującego ruchy wojsk alianckich z murów klasztoru :) Ciekawa wizualizacja.
Dziękuję za zauważenie i informacje o błędzie!
Wizualizacja punka obserwacyjnego :D a tymczasem przypominam, że do zgłaszania literówek mamy specjalne narzędzie poniżej.
Każdy jest mądry po fakcie. Teraz można sobie mędrkować, czy to było słuszne, czy nie, gdy już wiadomo, że klasztor nie był tak mocno obsadzony, jak się wydawało, że wytrzymał więcej, niż oczekiwano (a kto mógł o tym wiedzieć? Na co dzień nikt nie sprawdza, ile współczesnych bomb wytrzymałby Malbork albo pałac w Wilanowie), a tymczasem wojna to jeden wielki burdel, dowódcy otrzymują setki informacji i w podjęciu trafnej decyzji nie pomaga, że przeciwnik celowo sieje dezinformację.
Patrzenie na to, co było, z dzisiejszej perspektywy i posiadając dzisiejszą wiedzę, której ówcześni dowódcy nie mieli i mieć nie mogli, i mówienie 'ale głupi ci dowódcy’ nie ma żadnego sensu ani uzasadnienia. Trochę pokory człowieku. Dzisiaj każdy jest wielkim dowódcą II wojny światowej, tak samo jak każdy jest wytrawnym ekonomistą, który przewidziałby wszystkie krachy na giełdzie („przecież widać było jak na dłoni, co się szykuje!”), tylko jakoś nikt nie jest taki mądry w stosunku do wydarzeń, które jeszcze nie miały miejsca.
„mądry po fakcie” – nie do końca. Biorąc pod uwagę obiekcje, jakie część generałów wyrażała w czasie, oraz zaraz po nalocie, tezę o perspektywie czasu należy odrzucić.
Dobrze wiedziano co jest w stanie zniszczyć klasztor. Nie trzeba przeprowadzać specjalistycznych badań, żeby osiągnąć takie obserwacje. Dlatego właśnie dowództwo Hinduskich dywizji prosiło o użycie blisko dwutonowych bomb burzących. (Gen. Tuker czytał o historii i architekturze klasztoru. Zwrócił on uwagę na niezwykłą szerokość murów)
Akurat kontakt z siłami lotniczymi był b. dobry, i to jak lotnicy realizowali prośby i rady wojsk lądowych to już tylko ich widzimisię.
Oczywiście, że ma. Nie ma uzasadnienia gdybanie, stwierdzenie, ze brak koordynacji działań lotnictwa z działaniami lądowymi oraz zrzucanie bomb na własne oddziały jest efektem co najmniej niekompetencji jest uzasadnione.
O bombardowaniu (oraz czterech bitwach w rejonie Cassiono) podobne zdanie ma większość historyków i taktyków. Niepotrzebne uparcie powtarzane frontalne ataki były efektem przerostu formy (pokażemy, że się da) nad treścią (naszym zadaniem jest wyparcie Niemców i możemy to zrobić oskrzydlając ich). W skutek tego zginęło niemal ćwierć miliona ludzi. Jeśli komuś brakowało pokory, człowieku, to raczej alianckim dowódcą, którzy na śmierć rzucali Hindusów, Marokańczyków, Nowozelandczyków oraz Polaków, jako ludzi gorszej kategorii, z których stratami liczyć się nie trzeba.
Otóż to Kiffafassy. Dzisiaj tchórze będą definiować co to jest męstwo.
Niemcy /i Włosi/ przeczuwali, co może się wydarzyć, i zawczasu wywieźli cenne klasztorne ruchomości do Watykanu. Także zakonników pozostało niewielu. Nie ma porównania z bombardowaniem Drezna, czy tragicznym losem Warszawy w Powstaniu.
Każda wojna jest zbrodnią.
Komentarze do artykułu z naszego profilu na Fb https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne?fref=nf:
Rafał K.: Szkoda, że za to nikt nie odpowiedział, ale „wojnę piszą zwycięzcy” – takie działania jak to powinno się traktować jak zbrodnie przeciwko ludzkości, wszak to niszczenie bezcennego dziedzictwa.
Thorsten D.: hiroszima…nagasaki…historie piszą zwycięzcy
Michał K.: Wait, a co mieli – wg autora – zrobić? Ominąć klasztor?
Wojciech Wróbel: A był taki plan. Gen. Francis Tuker twierdził, że atak akurat w punkcie w którym jest klasztor oraz wzgórze 593 jest trudniejszy i będzie mniej skuteczny, niż oskrzydlenie wroga. Gen. Alexander po prostu przybrał sobie zwycięstwo na tym odcinku za punkt honoru. Nie kwestionuję poza tym potrzeby zniszczenia klasztoru – głupotą było raczej to, w jaki sposób się ono odbyło oraz jaki był jego efekt.
Adam G.: No przeciez tak wlasnie zrobili. Klasztor byl nie do zdobycia. I nie zostal zdobyty w sensie militarnym. Polacy weszli do pustych ruin kiedy niemieccy spadochroniarze wycofali sie zagrozeni okrazeniem przez wojska alianckie, ktore przelamaly front w innym miejscu (w dolinie Liri).
Wojciech Wróbel: No tak. Przy czwartym podejściu Niemców oskrzydlono. Co nie zmienia faktu, że w trzech poprzednich starano się zdobyć wzgórza frontalnym atakiem.
Konrad K.: oczywiście liczny personel 'roboczy’ klasztoru, został wcześniej ewakuowany
Bodek R.: „Personel roboczy”? A mógłbym prosić o wyjaśnienie o kim mowa ?
Konrad K.: to proste (jak i podstawa przyczyny podjęcia takich a nie innych działań -do akcji szturmowej na pierw.ogień wchodziła dyw nowozelandzka -wskazane było przynajmniej bombardow.punktowe, czy zaprawa artyleryjska stos.przed każdym szturmem)….o lokatorach tego iście luksusowego 'hotelu robotniczego’ dla rzeszy nic nie robiących..ps.po co w ogóle klasztorowi gromadzenie bezcennych skarbów kultury europejskiej (dzieła sztuki, liczne z cennego kruszcu, księgozbiory, etc), ich miejsce jest w bibliotekach publicznych i muzeach
Wojciech Wróbel: Opat wynegocjował opuszczenie ruin przez braci zakonnych w dwa dni po bombardowaniu. W klasztorze zgromadzono dzieła sztuki z muzeów w czasie wojny, aby je chronić (stara wojenna zasada o nieniszczeniu budowli sakralnych), a oprócz tego własne zasoby benedyktynów (to oni przechowalni dorobek kultury antycznej w czasie kiedy był dewastowany przez barbarzyńców i , o jejku, nie palili ksiąg, ci jakże źli katolicy)
Bodek R.: No coż, prawo własności. Skoro instytucja istnieje od średniowiecza to się uzbierało, ale to inny temat. W tym przypadku w opactwie znajdowały się zbiory wywiezione z południa Włoch, właśnie z bibliotek i muzeów. To miał być bezpieczny magazyn na czas wojny.
Michał K.: Winą Niemców jest, że postanowili zrobić z klasztoru twierdzę.
Rafał K.: No właśnie cały w tym problem, że Niemców przed bombardowaniem nie było w klasztorze. Dopiero po jego zrujnowali zajęli to co z niego zostało.
Adam G.: @ Michal K.: : bylo dokladnie odwrotnie. Niemcy zobowiazali sie do uszanowania neutralnosci klasztoru. Dopiero po jego zbombardowaniu weszli do ruin.
Konrad K.: Jest rzeczą wiadomą, że niszczenie wrogiej tkanki żywej przeciwnika odbywa się znacznie trudniej w ruinach, narażając na duże straty własne -metr po metrze, stanowisko po stanowisku, loch po lochu, fragmenty celi za celą zakonną, a było ich tam aż nadto -kawał roboty, ogrom ciężkiej pracy w trudnych warunkach
Jacek W.: Z tym tworzeniem ruin ułatwiających Niemcom obronę przypomina się bombardowanie Caen parę miesięcy później.
Jacek W.: Podobno Niemcy wręcz proponowali aliantom by nie niszczyć klasztoru i wyłączyć go z teatru walk!
Rafał K. Wręcz chwała im, że uratowali zabytki w nim zgromadzone.
Bodek R.: O jakim ratowaniu waść prawisz ? Benedyktyni byli uprzedzeni przez aliantów o bombardowaniu i przewieźli zabytki do Watykanu
Ciekawostki historyczne: Benedyktyni niczego sami nie wywieźli. Zrobili to Niemcy. Co więcej początkowo opat Diamare nie chciał się na to zgodzić, bojąc się, że dzieła sztuki zostaną przez nich zawłaszczone.
Bodek R.: No trudno się dziwić wątpliwościom opata Czy przypadkiem cała ta troska Niemców o opactwo nie sprowadza się do faktu, że Kesselring był katolikiem i miał wielki sentyment do klasztoru ? Jakoś w innych krajach Niemcy nie mieli skrupułów niszcząc dobra kultury i mordując księży
Wojciech Wróbel: Co ciekawe była to inicjatywa oddolna dwóch oficerów. Namówili oni opata na udostępnienie zbiorów i zorganizowali transport. Z ok 150 przetransportowanych skrzyń zaginęło ledwie kilka.
Bodek R.: Szczerze mówiąc trudno się w tym rozeznać, bo jest sporo sprzecznych informacji. Ja np. wyczytałem że zaginionych skrzyń było 15, pojechały jako prezent dla Goeringa.
Wojciech Wróbel: A nie do końca. Znaleziono je w tajnym składzie w Austrii. Jedna z teorii głosi, że to sprawka Goeringa (w końcu gromadził takie precjoza) ale nie mamy na to żadnych dowodów (poza uczestniczeniem dywizji SS Herman Goering w bitwie)
Bodek R.: Ano właśnie się zgadza. Oficer tej dywizji wysłał eksponaty jako prezent dla Goeringa. I tu zagadka: Adresat jej nie przyjął. Sprawa raczej dla Wołoszańskiego. Mi chodzi tylko o to że część skarbu Szkopy gwizdnęli (a propos obaw opata)
Wojciech Wróbel: No tak. To, że gwizdneli jest pewne. Mam tylko wątpliwości czy to aby na pewno sprawka otyłego lotnika. W ogóle też ciekawe jest to, jak ratowanie skarbów i bombardowanie wykorzystywała niemiecka propaganda.
Bodek R.: Trudno oprzeć się wrażeniu, że ów oficer SS wykorzystał sytuację, żeby uszczknąć coś dla siebie Wystarczyło przed dostawą powiadomić adresata o „marnej” zawartości skrzyń
Adam G.: Bodek R. Historia wywiezienia skarbow z Monte Cassino jest ogolnie dostepna, chocby w wydaje po wojnie przez klasztor ksiazce pt. „Bombardamento di Montecassino”, choc oczywiscie komunistyczna wersja o obrabowaniu klasztoru funkcjonuje do dzis (tak samo jak o Katynu dziele Niemcow czy 4 milionach ofiar Auschwitz). Inicjatywa pzewiezienia skarbca Monte Cassino do Watykanu wyszla od plk. Juliusa Schlegela, Wiedenczyka i katolika, ktory akcje zainicjowal, zaplanowal, przekonal do niej opata oraz swoich przelozonych, a takze zorganizowal sprzet (ciezarowki), benzyne i kierowcow. Nie ma zadnych danych, by cokolwiek z tego transportu zginelo. Plk. Schelgel i jego bezposredni dowodca gen. Conrath dostali w podziece ozdobny pergamin, a nie zadne precjoza. Plk. Schlegel ma w Wiedniu maly pomnik, w ktoryms z parkow.
Wojciech W.: Caddick-Adams pisze o 15 skrzyniach z Cassino znalezionych w tajnym składzie w kopalni soli w Austrii. A ciekawostką jest, że Schlegel stworzył nawet mini manufakturę na terenie opactwa produkującą skrzynie, które miały służyć do wywiezienia zbiorów.
Piotr B.: racja ruiny sie trudniej szturmuje
Rafał Kuzak: Niemcy przekonali się o tym na własnej skórze w Stalingradzie.
Wiesiek P.: W budynkach stanowiska strzeleckie są łatwe do rozpoznania w ruinach można je łatwiej ukryć. Bałagan staje się podstawą obrony, a niemcy to w Cassino udowodnili. Ja bym tam niemieckim zapewnieniom o tym , że nie chcieli się bronić w klasztorze do końca nie wierzył, spalili całą Europę, a tutaj przypomnieli sobie skąd pochodzą?
Bodek R.: Przypomnieli sobie, bo już dało się przewidzieć wynik wojny. Ocalenie bezcennego opactwa świetnie się nadawało do wybielenia mordów i grabieży. Niemniej było jednak kilku katolickich oficerów, którym sprawa leżała na sercu.
Wojciech W.: Schlegel, o ile się nie mylę, był zagorzałym katolikiem, stąd jego troska o Klasztor. Złożył on oficjalną obietnice opatowi, że wojska Niemieckie nie podejdą bliżej niż na 250m od opactwa. O ile słowom dowódcy można zawierzyć, o tyle zdaje się, że w przypadku szturmu prości żołnierze właśnie w klasztorze szukali by punktu oporu.
Bodek R.: I owa obietnica została przez Niemców złamana. Wg innych źródeł 300m. To napewno nie przyczyniło się do zaufania aliantów w niemieckie zobowiązania
Wojciech Wróbel: No tak tak. Zobowiązania to jedno, a zachowanie żołnierzy rzecz zupełnie inna. Klasztor zniszczyć, z punktu widzenie strategicznego, raczej należało. Problem stanowi wykonanie.
Bodek R: W zasadzie jestem skłonny postawić tezę, że los klasztoru był przesądzony bez względu na to kto by dowodził po obu stronach. Strategiczne położenie, zero zaufania walczących stron. Z jednej zacięta obrona, z drugiej presja do jak najszybszego przełamania linii. Alianci „widzieli” tam Niemców tak czy siak, Ci zaś „przyparci do wzgórza” w końcu wykorzystaliby go jako punkt oporu. Akurat tak się stało, że N.zelandczyk jako największy pacan w tym kotle, pierwszy zapalił lont
Wojciech Wróbel: Jedynym ratunkiem dla klasztoru był pomysł pana nazwiskiem Tuker. Twierdził on, że obsesja zajęcia wzgórza klasztornego zaczerniła dowództwu główny cel kampanii – przełamanie linii Gustawa. Ponadto według niego łatwiej było ją unieszkodliwić zmuszając Niemców do wycofanie, poprzez oskrzydlenie od zachodu, gdzie atak mógłby mieć większe powodzenie.
Bodek R.: Tak, to była szansa dla opactwa i nawet na zmniejszenie liczby ofiar. Ale z tego co pamiętam, koncepcja frontalnego ataku już na dobre zagnieździła się w decyzyjnych głowach, no i mamy… aliancką wtopę i nasze czerwone maki
Bodek R.: W sumie w pewnych kwestiach się zgadzamy, chciałbym jednak na koniec podkreślić pewną różnicę. Podchodzę do sprawy z nieco innego punktu widzenia. Artykuł mówi o zbrodni na kulturze( jeden z komentatorów wrzucił nawet termin: zbrodnia przeciwko ludzkości). Czyż taką zbrodnią nie jest celowe zniszczenie takich dóbr, podyktowane wyłącznie celem ich unicestwienia ? Tak robią np. islamscy radykałowie z obiektami religijnymi innych wyznań. Uważam że zbombardowania M.Cassino…
Bodek R.: …nie można tak traktować. Tu celem nie było unicestwienie opactwa, lecz wygranie wojny za wszelką cenę. Klasztor bombardowano jako cel strategiczny. Gdyby znajdował się w miejscu nieistotnym dla prowadzonych działań wojennych, śmiem twierdzić, że nikt by go nie bombardował. Możemy tu mówić o błędach, niekompetencji czy o głupocie, lecz nie o celowej zbrodni na kulturze. ……
Bodek R.: Uważam, że często zbyt łatwo z naszych wygodnych foteli, w naszych bezpiecznych domach, mając wiedzę faktów dokonanych, przychodzi nam rzucanie twardych osądów. Mówimy o ludziach, którzy od kilku lat tkwili w prawdziwym piekle. Ocena decyzji podejmowanych w tej barbarzyńskiej rzeczywistości, w postępującej degradacji ludzkich uczuć, powinna być ostrożna. Pozdrawiam
Wojciech Wróbel: 100% racji. Nie miałem w intencji pokazywać nalotu, jako aktu, którego celem jest zniszczenie dóbr kultury. Cała inwazja aliantów na Włochy toczyła się pod znakiem 'oszczędzać zabytki”. Takie wytyczne dostał Eisenhower, takie dostał też Alexander. Klasztor stał się jednak ofiarą w jakimś stopniu konieczną.
Cezary K.: Zacznijmy od tego że najbardziej bezsensowne z wojskowego punktu widzenia naloty dywanowe w Europie były dziełem ludzi, którzy z kulturą i historia Europy nie mieli nic wspólnego. Dla Amerykanów zabytki europejskie nie miały żadnej wartości, bo sami są nuworyszami i własnych zabytków nie mają. Jako naród bez historii bez mrugnięcia okiem bombardowali Kolonię i Drezno. Zachowywali się gorzej niż Tatarzy a głupotą dorównali Hitlerowi.
Nazywanie amerykańskiej masy żołnierskiej, a nawet dowódców „nuworyszami” to nadanie nowego znaczenia temu wyrazowi. Takie „nowatorskie”.
Chyba jednak komentatorowi nie chodziło tutaj o szeregowych amerykańskich żołnierzy, ale szerzej i trochę abstrakcyjnie o „bogatą Amerykę” i jej władze, które rzeczywiście nie były przyzwyczajone do myślenia o zabytkach. Słowo nuworysz nawet tu pasuje.
Nalot na Drezno wykonali jak najbardziej ludzie związani z europejską kulturą, również Polacy. Amerykanie przylecieli w dzień po pierwszym brytyjskim ataku.
Nalot faktycznie odbył się dla wsparcia sowieckich i na ich żądanie.
Proszę o informację w jakich publikacjach można zapoznać się z ciemną stroną poczynań Goumierów. Skąd liczba 60 tys? Znalazłem w sieci jedynie włoski tekst http://www.cassino2000.com/cdsc/studi/archivio/n07/n07p09.html , tam w pewnym miejscu kwestionuje się tą liczbę wskazując 20 tys. No ale nie znam włoskiego aby dokładnie się z tym zapoznać.
Oh pardon! Tak to jest, jak się nie czyta dokładnie.
„Rilevo in primo luogo un fatto che
risulta dalle cifre che ho indicato e cioè
che non si può parlare di 60.000 donne che
abbiano subito violenza: non si arriva nemmeno a 20.000” faktycznie to znaczy, że nie można mówić o 60 000, lecz liczba ta to nie więcej niż 20 000. Przez moje braki zrozumiałem to jako twierdzenie, że zostało zgwałconych 60 000 kobiet, a na pewno nie mniej niż 20 000.
Przepraszam najmocniej za błąd i dziękuję za zwrócenie na niego uwagi.
Co do publikacji, to w języku polskim jedynie artykuły w popularnonaukowych pismach czy internecie. W książkach dotyczących kampanii włoskiej i bitwy o Monte Cassino pojawiają się Marokańczycy, ale sporadycznie.
Aby znaleźć coś w pełni poświęconego Afrykańczykom we francuskiej armii trzeba by sięgnąć do opracowań angielsko i francuskojęzycznych, których ja niestety nie znam.
Wybrane komentarze do art. z portalu Wykop.pl http://www.wykop.pl/link/1965862/najglupszy-nalot-ii-wojny-swiatowej-dlaczego-alianci-zniszczyli-monte-cassino/:
HalEmmerich: Nie rozumiem – w czym lepsze są ruiny od nie zniszczonego budynku? No i jeśli dopiero po bombardowaniu Niemcy zasiedlili klasztor, to gdzie siedzieli wcześniej?
syn_hydrantu: @HalEmmerich: W gniazdach karabinów maszynowych, bunkrach i okopach zwanych linią Gustawa. http://i.racjonalista.pl/img/strony/mapamontecassino.jpg – tu znajduje się mapka bitwy pod Monte Cassino. Popatrz, że to nie klasztor jest głównym punktem oporu, po prostu linia umocnień przebiega przez miasteczko Cassino.
sciana: @HalEmmerich: z budynku można strzelać praktycznie tylko z otworów okiennych, są one świetnym celem dla np. artylerii małokalibrowej i granatników. Poza tym pole ostrzału z budynku z tak małymi oknami i grubymi murami jest małe, w zasadzie tylko na wprost, narożniki byłyby praktycznie niebronione (dlatego od pewnego momentu zaczęto budować fortyfikacje w formie np. 8 kątnej gwiazdy zamiast zamków o kątach prostych).
clickPLUS: @sciana: NIe chodzi o same okna, z okien się dobrze strzela tylko nie wolno stać przy samym parapecie, bo wówczas jesteśmy widoczni, a mury były bardzo solidne. Podczas walk w zabudowaniach żołnierze mają jakieś pojęcie o taktyce Czarnej/CQB mamy budynek, mamy schody, mamy kilka wejść mniej więcej wiemy jak się po tym poruszać, przy której ścianie aby nie być zbytnio narażonym na ostrzał. Same ruiny się cięzko zdobywa gdyż mają nieregularne kształty, bardzwo łatwo się gdzieś ukryć, a nam coś przeoczyć, ktoś w każdym momencie może nam wystrzelić zza pleców schowany bo stertą jakichś śmieci. Stopając po nierównym terenie, idziemy o wiele wolniej, wielu żołnierzy skręcało sobie kostki przez co byli i tak wyłączeni z walki na jakiś czas. Sam sobie kiedyś podczas szturmu na drugi budynek tak załatwiłem nogę (kiedyś strzelałem się trochę w ASG).
Moim zdaniem Niemcy i tak by bronili budynek, jednak w momencie gdy doszłoby do właściwego szturmu, wiadomo przecież że taki Klasztor na wzgórzu wygląda jak wielka tarcza strzelnicza i się sama prosi, żeby w nią jebnąć. Dlatego Niemcy usunęli wszystkie dzieła malaraskie i takie tam pierdoły dokumentując to na kronikach jacy to oni są grzeczni. Bo wiedzieli wcześniej, że alianci nie oprą się bombardowaniu Klasztoru, a kto z was by się nie oparł?
Bladi89: @HalEmmerich: Poczytaj sobie jak Niemcom ciężko się wałczyło w totalnie rozjebanym Stalingradzie.
sciana: „NIe chodzi o same okna, z okien się dobrze strzela tylko nie wolno stać przy samym parapecie, bo wówczas jesteśmy widoczni”
@clickPLUS No właśnie, strzela się łatwo jak masz ścianę wokół okna grubości kilkudziesięciu cm. W przypadku ścian powyżej metra musisz się położyć na parapecie inaczej Twój ostrzał będzie się ograniczał do tego co jest na wprost.
Poza tym chodzi też pewnie o ograniczoną liczbę punktów strzeleckich, jak masz 10 małych okien to może być w nich raczej max. 10 strzelców.
Myślę, że problem z obroną całego budynku jest również taki, że łatwiej użyć granatów w pomieszczeniach a obrońcy mają zazwyczaj ograniczoną możliwość odwrotu (1-2 drzwi), oznacza to że trudniej się przemieszczają i łatwiej ich otoczyć.
To było w ramach ciągle żywego antykatolicyzmu Anglosasów. Istniał np. rozkaz niszczenia wież kościelnych i dzwonnic, bo jakoby ukrywają się tam niemieccy obserwatorzy (co do innych wysokich budynków rozkazu nie było :D). Podczas bombardowań Kolonii głównym celem była słynna katedra. Itd.
Może nie tyle celem co punktem orientacyjnym.
Drogi Funio, Sources or it didn’t happen :).
zle rozpoznanie wywiad dal ciala i tyle skrajna glupota itp.to za mocne slowa nagłówek musi być mocny ale z umiarem;]
Dokladnie tak bylo jak Pan pisze. Chocby istniala tylko szansa 1 do 100 ze w klasztorze jest punkt obserwacyjny niemcow to nalezalo ten kalsztor znidszczyc.Chocby dlatego ze jak napisano wplywalo to pozytywnie na morale wojska. To nie jest nieistotna rzecz.
To ze lepiej sie broni w ruinach czy tez w niezniszczonym budynku zostawmy do oceny wojskowym co sie na tym znaja. Gdyby tak bylo ze w ruinach lepiej sie bronic to zadna armia calych obleganych miast by nie niszczyla NIGDY. Nie mozna teraz oceneac czegos co trudne bylo w ocenie 68 lat temu. I nie nalezy powtarzac PRL-owskiej propagandy.
Wankowicz moze troche przeszadzal( choc watpie) ale wole jego opis bitwy i spostrzezenia niz to co tu sie na forum wypisuje.
Autor w ostatnim akapicie nazwał brytyjskiego historyka zagorzałym faszystą, po czym stwierdził ze Fuller ma „prohitlerowskie” poglądy, co się wyklucza. Nie należy mylić faszyzmu z nazizmem.
Garść komentarzy do artykułu z profilu „Historia jakiej nie poznasz w szkole”
https://www.facebook.com/historiajakiejniepoznasz/posts/1489904624635597
Radosław Z.:
„Anglicy to odważny naród,
Walcza do ostatniego żołnierza sojusznika.”
Ziggy Z.:
Hahaha. Super. Zapamietam to.
Artur R.:
Ci Anglicy od czerwca 1940 do czerwc 41 sami walczyli przeciwko Niemcom. Na Bałkanach w Afryce na Atlantyku i Morzu Śródziemny. Mogli sohie spokojnie odpuścić po Bitwie o Anglie zawrzeć rozejm i czekać na rozwój wypadków a jednak wytrwali i dzięki temu Szkopy dostały wpierdol. To bardzo niesprawiedliwa ocena. A że szanują życie swoich żołnierzy i nie przelewają bezsensownie morza krwi to tylko im się chwali.
Grzegorz C.:
Zaden trud i zadna smierć nie poszla tam na marne… a pamięć wiecznie żywa będzie…nie tylko wśród Polaków
Wieslaw P.:
Byłem 2. razy na MC i wiem dlaczego nie było innego wyjścia. Próbowało wielu. Tam nie było żadnej zbrodni, jedynie śmiertelny wysiłek żołnierzy.
Jarosław F.:
A ostrzelanie Malborka było mądre?
I jeszcze kilka komentarzy z naszego facebookowego profilu
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1132015853493739
Krzysztof M.:
Kolonia,Drezno… i inne pierdoły .Mogli w 1939 r Niemcy siedzieć u siebie i nie było by tematu.
Cezary K.:
To brzmi jak filozofia teksańskiego pastucha, który myśli kategoriami swojej zagrody. Zabytki nie strzelają na froncie ani nie napadają na inne kraje. Raz zniszczony zabytek jest nie do odzyskania
Krzysztof M.:
Gdy by każdy myślał tylko o „własnej zagrodzie” to by nie było wojen-proste i skuteczne.Jak tak ci żal zabytków to czemu jeszcze siedzisz w Polsce?Bierz karabin biegnij walczyć z ISIS. Za 5 mld lat i tak wszystko zniknie o ile nie prędzej
Przemysław M.:
Największa stratą w jakiekolwiek wojnie po ludzkim życiu są właśnie zabytki,tym bardziej jeżeli są zniszczone z powodu głupoty albo zwykłego barbarzyństwa i podzielam zdanie pana Cezarego że głupotą było organizowanie nalotów dywanowych na pozbawionego strategicznego znaczenia ale zabytkowe Drezno ,Norymbergę czy Kolonię.Co do Niemców też głupoty i barbarzyństwa nie brakowało (np. zniszczenie 30 % budynków w Warszawie po powstaniu warszawski np.Pałacu saskiego i pałacu Bruhla) to nie znaczy że alianci mieli tak samo się zachowywać jak Niemcy.
Krzysztof M.:
isałem powyżej i powtórzę-nikt ich w 1939 r nie zapraszał do polski,mogli siedzieć u siebie i nikt by na tym nie stracił.Nigdy nie będzie mi żal tego co wydarzyło się w ich kraju w konsekwencji wojny którą wywołali.
Horst S.:
A mi jest żal wszystkiego, nawet zabytków w Niemczech. Bo mam świadomość, że to wszystko jest naszym wspólnym, europejskim dziedzictwem. Bardziej wspólnym, niż mogłoby się wydawać.
Krzysztof M.:
W naszym kraju zniszczyli dużo więcej i jakoś do teraz za to nie oddali.
Kacper K.:
Jak mnie irytuje krotkowzrocznosc wspierana rosyjska propaganda! Nie niemcy rozpetali II WŚ. Niemcy byli jedną ze skladowych
Stanisław Stasiek K.:
Kacper K. – a kto ją wywołał??? Może jeszcze powiesz, że to robota „polskich obozów śmierci”
Krysia S.:
rozmawialam z ludzimy z Wloch , oni wcale nie dziekuja nam Polakom , a wlasnie maja do nas ogromna pretensje ze my bezmysle zniszczyli im klasztor na Monte Cassino i duzo innych dla nich waznych miejscowosci.
Wally P.:
Jeśli chodzi o 2ww to raczej sami sobie winni
Izabela G.:
Na szczęście został pięknie odbudowany. Byłam dotknęłam. Jest piękny.
Krysia S.:
Mussolini i Hitler byli dobrze sobie. walczyli nawet razem na Północnej Afryki arenie w Tobruku i Polacy tez tam walczyli po pod dowództwem brytyjskim.
Janek B.:
w historii RAF był znacznie więcej kretyńskich i nie skutkujących nalotów dywanowych w których ginęły dziesiątki tysięcy cywilów
Niemców, owszem nie było w klasztorze, oprócz sztabu okupacyjnego. Ale kontrola terenu i obrona podejścia odbywała się z bunkrów wydrążonych w skale wokół klasztoru. I to musieli zrobić wcześniej, a zrobili tak fachowo, że w czasie nalotu uległy mury, ale opoka nad bunkrami pozostała nienaruszona.
A tych słowa generała Clarka przed defiladą w Rzymie 4 czerwca 1944 r. nie komentuję: „Polaków, Greków ani strażaków- nie potrzebujemy!”.
Alianci to w dużej mierze masoneria i protestanci więc okazja zniszczenie tzw twierdzy chrześcijaństwa – księgozbiory to wspaniała dla nich okazja tak jak zrzucenie na katolickie centra w Japonii bomy atomowej.
Po co w ogóle zdobywane Monte Cassino ? Zamiast wylądować na północy Włoch Genua ,Wenecja i odciąć Niemców we włoskim bucie. Zachciało się idiotom zajmować Rzym od południa żeby debil z USA gen. Clark mógł sobie zorganizować defilada. Tylko atak na północ Włoch i Bałkany mógł skrócić wojnę o rok. Ale wszystko było już ustawione i miało na celu zajęcie przez Rosję swojej strefy wpływów. Bitwa o Monte Cassino to taka sama ustawka jak desant pod Dieppe lub bitwa pod Lenino. Wszędzie tam były tylko duże straty wśród żołnierzy. Po bitwie o Monte Cassino zamiast rozbić wycofujących się Niemców „zdobywane Rzym” ,a potem znowu żołnierze ginęli na lini Gotów.
Część postów zostawię bez komentarza.