Czytając biografię tego Polaka, aż trudno uwierzyć, iż jest prawdziwa. Podwójny agent, żonaty z Rosjanką i romansujący z Niemką, twierdził, że jest... carem!
Michał Goleniewski urodził się 16 sierpnia 1922 roku w rodzinie urzędniczej w Nieświeżu. Gimnazjum z powodu wojny nie ukończył. Zaliczył jedynie cztery klasy. Działał w tajnej organizacji, za co został aresztowany przez Niemców. Do końca konfliktu pracował w niemieckiej firmie Reichsland. W 1945 roku jako wartownik zgłosił się do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. I wtedy zaczęła się jego spektakularna kariera, którą zawdzięczał głównie pułkownikowi Stefanowi Antosiewiczowi.
Nie sposób tu przytoczyć wszystkich funkcji i stanowisk – w tym kierowniczych – jakie pełnił w strukturach MNP, MSW i MON. Szybko awansował. W roku 1951 był już majorem, a w 1955 podpułkownikiem. Jego praca była wysoko ceniona. O Goleniewskim wyrażano się w samych superlatywach. Oto jedna z opinii służbowych na jego temat: ambicją podpułkownika Goleniewskiego jest być zawsze widocznym i sprzedać jak najlepiej osiągnięcia zarówno własne, jak i wydziału.
Snajper strzelający… tajnymi dokumentami
Jeszcze mieszkając w Polsce, zaczął współpracę z CIA. Przez dwa lata przekazywał Amerykanom tajne informacje. Był już wtedy naczelnikiem odpowiedzialnego za szpiegostwo gospodarcze i naukowe Wydziału VI Departamentu I MSW.
Jak wspominał Jan Nowak-Jeziorański, zaczęło się od tego, że w kwietniu 1958 roku w ambasadzie USA w Bernie znalazła się paczka dokumentów podpisana przez kogoś o pseudonimie Heckenschütze (Snajper). W napisanym po niemiecku liście tajemniczy donosiciel wyjaśniał, że jest wysokim funkcjonariuszem peerelowskiego wywiadu i przekazuje dane dotyczące polskiej oraz radzieckiej siatki w Europie Zachodniej. Z początku jego meldunki traktowano sceptycznie. Jednak z biegiem czasu, kiedy informacje zostały zweryfikowane, nadano mu formalnie pseudonim BE/Vision (choć wciąż mówiono o nim Sniper). Przez następne 33 miesiące Goleniewski przekazywał paczki z dokumentami – łącznie 14. Aż w końcu postanowił „wysłać” na Zachód… samego siebie.
Wszystko przez kobiety?
Dlaczego zdecydował się zbiec? Według pułkownika Stefana Antosiewicza przyczyną ucieczki były relacje Goleniewskiego z kobietami. Jego żoną była Rosjanka, wdowa po Polaku, która przeżyła koszmar II wojny światowej na robotach w III Rzeszy. Po śmierci pierwszego męża wyszła za Goleniewskiego. Doczekali się trójki dzieci. Jednak z czasem zaczęły dawać znać o sobie traumy wojenne. Stan psychiczny małżonki szpiega się pogarszał. Miała objawy schizofrenii.
Tymczasem Goleniewski poznał 28-letnią Niemkę Irmgard Kampf, pracownicę sekretariatu w szkole w NRD. Nawiązali romans. Nie ukrywał przed nią, że jest żonaty, kochance to jednak nie przeszkadzało. Wkrótce mężczyzna wyprowadził się z domu do matki. Ponoć to właśnie Irmgard namawiała go, by porzucił Polskę i wyjechał na Zachód – bo póki komuniści sprawują władzę, nic dobrego ich nie czeka.
Czytaj też: Najsłynniejszy atomowy szpieg w historii Polski. Kim był człowiek, który ujawnił nuklearne plany ZSRR?
Długa „podróż służbowa”
Na początku 1961 roku Goleniewski poinformował Amerykanów, że jego celem będzie Berlin Zachodni. Do ucieczki musiał się jednak dobrze przygotować – przede wszystkim finansowo. Wymyślił sprytną metodę: pobierał od państwa pieniądze na poczet podróży służbowych, ale tak naprawdę wpłacał je na konto kochanki. Służbom NRD nie rzuciło się w oczy, że kobieta nagle się wzbogaciła, choć jej pensja wynosiła zaledwie 300 marek. A może celowo odwracały wzrok? Według Pawła Wieczorkiewicza i Justyny Błażejowskiej Kampf mogła być agentką KGB lub GRU, co tłumaczyłoby niewielkie zainteresowanie nią ze strony Stasi.
Jeszcze przed wyjazdem Goleniwski w różnych skrytkach w Warszawie pozostawił dla CIA ostatnie informacje oraz fotokopie. Tuż przed wyjazdem na kolejną „podróż służbową” wyciągnął od państwa aż 16 300 marek RFN i 300 dolarów. 4 stycznia 1961 roku razem z kochanką stawił się w amerykańskim konsulacie w Berlinie Zachodnim. Już kolejnego dnia uciekinierzy trafili do bazy lotniczej USA w Wiesbaden, by po tygodniu wylądować w USA.
„Rzeź” radzieckich agentów
Na miejscu zaczęły się przesłuchania. Amerykanie musieli sprawdzić, z kim mają do czynienia i czy „nowy” jest wiarygodny. Wkrótce dzięki wskazówkom Goleniewskiego CIA odnalazła w warszawskich skrytkach ok. 5000 stron dokumentów polskich i 800 radzieckich, w tym ponoć nawet teczki personalne. Dane przekazane przez Polaka pozwoliły na skazanie kilkunastu szpiegów działających w USA, Wielkiej Brytanii, Szwecji, a nawet Izraelu. To dzięki Goleniewskiemu zdemaskowano m.in. wybitnego radzieckiego agenta z Wysp Brytyjskich George’a Blake’a, a także Heinza Felfego, który infiltrował wywiad RFN. Goleniewski przyczynił się również do rozpracowania siatki Gordona Lonsdale’a (Konona Mołodego).
Szczególnie cenne dla Amerykanów okazały się informacje o metodach pracy wywiadów państw zza żelaznej kurtyny (np. na temat podsłuchów). To, co przekazał USA, okazało się jednak bolesne dla Polski. Jak przyznawał pułkownik Witold Sienkiewicz, przełożony Goleniewskiego w PRL, cały dorobek opisanego przez niego odcinka należało spisać na straty. A że Goleniewski miał wprost fenomenalną pamięć…
Czytaj też: Jak SB podsłuchiwała Polaków?
Umarł szpieg, niech żyje car!
Z czasem podwójny agent zaczął zachowywać się dziwnie. W końcu oznajmił, że tak naprawdę jest… synem ostatniego cara Rosji i nazywa się Aleksy Nikołajewicz Romanow! Nie przeszkadzało mu to, że prawdziwy carewicz był od niego o 18 lat starszy! Twierdził też, że masakrę przeżyli również inni członkowie carskiej rodziny. W roku 1964 wystąpił nawet do sądu w Hamburgu, prosząc o potwierdzenie praw do dziedziczenia po moich nieżyjących rodzicach. Prowadził również szeroko zakrojoną kampanię, wymieniając wszelkie aktywa, które – jego zdaniem – mu się należały. Oczywiście nie było żadnego sposobu, aby sąd przychylił się do jego wniosku. Za to znaleźli się rosyjscy emigranci, którzy okrzyknęli go carem…
Tymczasem CIA zaczynała tracić do niego cierpliwość i zaufanie. Szaleństwo szpiega postępowało. Słynnemu Henry’emu Kissingerowi zarzucił, że jest… agentem KGB! Na niekorzyść Goleniewskiego działały też komunistyczne służby, które wymyślały na jego temat niestworzone historie. Zdaniem podpułkownika Henryka Wendrowskiego amerykański wywiad uwierzył przynajmniej w część tych informacji. Nigdy jednak nie zakwestionowano tego, co zdążył przekazać Amerykanom.
Do końca życia pod zmienionym nazwiskiem (ale nie Romanow) Goleniewski mieszkał w USA. Poddano go również operacji plastycznej, ponieważ został w komunistycznej Polsce skazany na karę śmierci i planowano spróbować wykonać na nim ten wyrok. Ponoć przebywał w specjalnym ośrodku CIA dla podobnych mu agentów. Zmarł w lipcu 1993 roku. Nigdy nie wyrzekł się swoich carskich ambicji.
Bibliografia
- T. Crowdy, Historia szpiegostwa i agentury, Bellona, Warszawa 2010.
- S. Koper, Wielcy szpiedzy w PRL, Czerwone i Czarne, Warszawa 2014.
- L. Pawlikowicz, Tajny front zimnej wojny. Uciekinierzy z polskich służb specjalnych 1956-1964, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2004.
- P. Wieczorkiewicz, J. Błażejowska, Przez Polskę Ludową na przełaj i na przekór, Zysk i S-ka, Poznań 2011.
- R. Terlecki, Miecz i tarcza komunizmu. Historia aparatu bezpieczeństwa w Polsce 1944-1990, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007.
Ilustracja otwierająca tekst: Photy.org/CC0; Rawpixel/CC BY-SA 4.0; domena publiczna (3)
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.