Ciekawostki Historyczne
Nowożytność

Bitwa pod Racławicami

Przegrana wojna z Rosją w 1792 roku i drugi rozbiór Polski, który nastąpił niedługo później, pogrążyły Rzeczpospolitą w chaosie. Wybuch powstania w obronie niepodległości był tylko kwestią czasu. Jego początek okazał się triumfalny: zwycięstwo pod Racławicami napełniło Polaków nadzieją, że upadek ich państwa można jeszcze powstrzymać.

Sytuacja pod koniec marca 1794 roku, na początku powstania narodowego, była skomplikowana i stawiała naczelnika Tadeusza Kościuszkę w trudnym położeniu. Przede wszystkim doskwierał mu brak ludzi. Na szczęście niedługo po tym, jak 24 marca 1794 roku przysiągł, że będzie bronić polskich granic, zaczęły do niego docierać posiłki.

W rezultacie wojsko powstańców w ciągu kilku dni urosło do ponad sześciu tysięcy ludzi, w tym ponad cztery tysiące stanowili żołnierze regularni. Miało ono do dyspozycji również 12 armat. Te siły Kościuszko zamierzał skoncentrować na razie w okolicy Krakowa. Podzielił je na dwie dywizje. Pierwszą dowodził generał Józef Zajączek, a drugą otrzymał Antoni Madaliński, który został awansowany do stopnia generała majora.

Do pierwszej potyczki oddziałów polskich z wojskami rosyjskimi doszło 4 kwietnia 1794 rano w okolicy Imbramowic. Straż przednia Kościuszki starła się tam z kozakami dońskimi majora Adriana Denisowa, którzy stanowili forpocztę korpusu generała majora Aleksandra Tormasowa. Ten ostatni został wysłany przez głównodowodzącego sił rosyjskich, generała Fiodora Denisowa, by uderzyć na zgrupowanie powstańców od północy. Pod swoimi rozkazami miał trzy tysiące żołnierzy. Dysponował też parkiem artylerii w ilości 12 armat.

Przeciwnikiem Kościuszki pod Racławicami był generał Aleksander Tormasow.

Sam Denisow chciał jednocześnie natrzeć od południa, by wziąć armię polską w kleszcze i zdławić powstanie w zarodku. O ile Tormasow obrał drogę przez Rzędowice i Przesławice, głównodowodzący skierował się na Klimontów i Proszowice. Jego oddział był nieco mniejszy. Obejmował około dwóch i pół tysiąca żołnierzy, w tym pięć batalionów piechoty, tyle samo szwadronów kawalerii i sześć sotni kozackich. Ciągnął ze sobą sześć armat.

Gra na przeczekanie

Tymczasem Kościuszko, wyczuwając, że za pułkiem kozackim znajdują się główne siły rosyjskie, postanowił nie tracić czasu na potyczki i wyminąć wroga. Skierował się na trakt ze Słomnik do Działoszyc. Tormasow zrobił jednak wszystko, by zagrodzić mu drogę i zmusić do bitwy. W tym celu obsadził dominujące nad okolicą Wzgórza Kościejowskie. Była to dogodna, niezwykle trudna do sforsowania pozycja.

Gdy naczelnik dowiedział się o rozmieszczeniu sił nieprzyjaciela, zdecydował, że musi spróbować zmusić go do zmiany położenia. Cofnął się pod miejscowość Dziemierzyce, na przeciwległe wzgórza, i tam zaczął przygotowywać swoje oddziały do walki. Piechotę uszykował w centrum, a z tyłu, za pagórkiem – tak, by byli niewidoczni dla wroga – skoncentrował kosynierów Ślaskiego. Na lewym skrzydle ustawił siły generała Zajączka, a na prawym – oddziały pod wodzą Madalińskiego. Na styku centrum i każdej z flanek umieszczono po dwie baterie. Tak przygotowane wojska polskie bezczynnie oczekiwały na ruch przeciwnika.

Z kolei rosyjski generał wciąż oczekiwał na posiłki. Liczył na to, że wesprze go korpus Denisowa. Niestety, głównodowodzący zwlekał z wymarszem. Wyruszył dopiero godzinę po zniknięciu korpusu swojego podwładnego… i tym samym przyczynił się do jego klęski. Tormasow niecierpliwił się bowiem coraz bardziej. Oczyma wyobraźni widział, jak pokonuje Polaków, triumfuje nad Kościuszką i zbiera laury zwycięstwa.

Bitwa pod Racławicami – początek

Bitwa rozpoczęła się ostatecznie około godziny 15. Wojska rosyjskie na sygnał dany przez Tormasowa zaczęły schodzić ze wzgórz, kierując się w stronę przeciwnika. Na miejsce bitwy rosyjski dowódca wybrał pola pomiędzy Janowniczkami a Dziemierzycami, po lewej stronie drogi idącej z Racławic do Dziemierzyc. Właśnie tam wydał rozkaz przyjęcia postawy do bitwy. Jednocześnie część swoich sił z jedną bądź dwoma armatami, pod dowództwem podpułkownika Pustowałowa, wysłał, by wykonała manewr oskrzydlający. Oddziały te przeszły lasami i wyłoniły się niespodziewanie od północy, atakując lewe skrzydło Polaków.

Tormasow rozpoczął natarcie od solidnego ostrzału artyleryjskiego. Generał wykorzystał powstałą w ten sposób zasłonę, rzucając do szarży achtyrskich huzarów i konnych jegrów jelizawetgradzkich, wspartych po bokach przez Kozaków dońskich.

Ataku rosyjskiej jazdy nie wytrzymała niestety 2 brygada małopolskiej kawalerii narodowej pod wodzą Mangeta. Z wyjątkiem jednego szwadronu jej członkowie poszli w rozsypkę i zaczęli uciekać z pola walki. Niektórzy z nich zatrzymali się dopiero w Krakowie, w przerażeniu rozsiewając nieprawdziwe informacje o całkowitej klęsce wojska powstańczego, a nawet – o śmierci Kościuszki z rąk Rosjan!

Jednak popłoch ogarnął tylko kilka jednostek. Reszta wojska polskiego pozostała na pozycjach. Zimną krew zachowali zwłaszcza artylerzyści, którzy metodycznie razili atakujących. Spokój zachowywał i sam naczelnik, także wtedy, gdy poinformowano go o nadciągnięciu kolumny Pustowałowa. Gdy niespodziewanie z całą mocą zaatakowała od północy, nacierając na lewe skrzydło, natychmiast przerzucił tam brygadę Madalińskiego. Polacy ze wszystkich sił powstrzymywali siły wroga, okazało się jednak, że rosyjska piechota skutecznie łamała ich szarże.

Bitwa pod Racławicami na rysunku Aleksandra Orłowskiego.

Tormasow był już niemal pewny zwycięstwa. Postanowił jeszcze wzmocnić oddziały Pustowałowa, licząc na to, że wywołają panikę wśród powstańców. W tym celu wysłał podpułkownikowi swoją jazdę pod dowództwem Muromcowa. Nadto, dążąc do utrzymania ścisłego kontaktu z prawym skrzydłem, gdzie – jak uważał – miało nastąpić rozstrzygnięcie bitwy, skierował tam majora Temirazjewa z częścią 2 batalionu jegrów. Zadaniem Rosjan było opanowanie skraju lasu przy drodze z Janowiczek do Dziemierzyc. Z impetem zaatakowali strzelców z 2 regimentu polskiej piechoty, wypierając ich z zajmowanych pozycji.

„Bóg i Ojczyzna”

Ruchy rosyjskiego generała nie uszły jednak uwadze Kościuszki, który dostrzegł, że przeciwnik zanadto osłabił swoje siły w centrum, i postanowił ten błąd wykorzystać. Wzmocnił Madalińskiego częścią swojej piechoty, tak by ten mógł utrzymać pozycje, ale główne uderzenie postanowił skierować właśnie na środek, na siły podległe bezpośrednio Tormasowowi. Zgromadził więc piechotę w sile czterech kompanii i wsparł ją stojącymi dotąd w odwodzie kosynierami. To oni mieli zadać wrogowi decydujący cios.

Natarcie kosynierów poprzedził huraganowy ostrzał polskiej artylerii. Rosyjskie pozycje znalazły się pod gradem kul. Kościuszko wykorzystał ten moment, by udać się osobiście do czekających w odwodzie oddziałów. Zwrócił się do chłopów w krótkich, prostych słowach. Skierował dłoń na rosyjskie armaty, wypowiadając proste hasło: „Bóg i Ojczyzna!”. A kosynierzy, wzruszeni jego słowami, z głęboką wiarą i entuzjazmem ruszyli na wroga.

Chłopi mężnie walczyli pod Racławicami / Obraz Wojciecha Kossaka

Wiedząc, jak ważny dla losów bitwy będzie ten atak, polski dowódca postanowił jednak dodatkowo się zabezpieczyć. Po bokach chłopskiego oddziału umieścił dwie kompanie 6 regimentu piechoty. Żołnierze mieli z bronią w ręku, bagnetami wspierać atak, ale też… przeciwdziałać ewentualnej dezercji chłopów!

Obawy naczelnika okazały się nieuzasadnione. Chłopi pałali żądzą zemsty na Rosjanach. Z ogromnym męstwem rzucili się na wroga. Krzycząc: „Śmierć lub zwycięstwo!”, dopadli nieprzyjacielskie baterie i zdobywając działa jedno po drugim, rozpoczęli rzeź. Nie znali zwyczajów żołnierskich, więc słowo pardon nic dla nich nie znaczyło.

Po wyrżnięciu kanonierów i obsługi dział kosynierzy z impetem nacierali dalej. Rosyjscy zaprawieni w bojach piechurzy byli zaskoczeni siłą tego ataku. Ogarnęła ich panika, zaczęli się cofać. Nawet carscy oficerowie, grożący dezerterom strzałem w głowę, nie byli w stanie ich zatrzymać. Klęska była całkowita, tym bardziej że pogromu wojsk wroga w centrum dopełnił atak konnych ochotników Taszyckiego, którzy rzucili się na uciekających, zabili wielu z nich i zdobyli ich sztandar.

Obserwujący przebieg wydarzeń Kościuszko postanowił wykorzystać panikę w szeregach oddziałów nieprzyjaciela. Wsparł lewe skrzydło drugim rzutem kosynierów. Generał Zajączek, rozkazał zaś majorowi Konstantemu Lucke uderzyć z pierwszym batalionem 2 regimentu pieszego na bagnety. Wkrótce, choć Rosjanie dzielnie się bronili, ich opór został złamany.

fot.Juliusz Kossak

Bitwa pod Racławicami zakończyła się całkowitą klęską Rosjan.

Tormasow próbował jeszcze ratować uciekającą w popłochu piechotę. Rozkazał, by kawaleria pod dowództwem pułkownika Muramcowa przebiła się z prawego skrzydła do centrum i zapewniła osłonę umykającym. Jednak okazało się to niemożliwe. Oddział nie tylko nie dotarł w rejon najcięższych walk, lecz został okrążony przez zaciskający się pierścień Polaków i się poddał.

Tymczasem około godziny osiemnastej w pobliże walk przybył wreszcie rosyjski głównodowodzący, generał Denisow. Już w pobliżu Wrocimowic napotkał uciekinierów z pola walki. Żaden z nich nie był w stanie udzielić mu racjonalnej odpowiedzi na pytanie o siłę wojsk polskich. Błędne informacje od spanikowanych Rosjan wdzięcznych Bogu i losowi, że uszli z życiem, sugerowały, że Kościuszko ma dużą przewagę. Generał nie odważył się więc przejść do natarcia, tym bardziej że powoli zaczął zapadać zmrok, i cofnął się do Kazimierzy Wielkiej.

Bitwa pod Racławicami, zwycięstwo… i co dalej?

Zwycięstwo Polaków było przytłaczające. Rosjanie stracili około tysiąca żołnierzy, przy stratach polskich sięgających 500 osób. Niestety, triumfu nie udało się w pełni wykorzystać. Naczelnik znalazł się w niełatwej sytuacji, bo żołnierze po walce po prostu… przestali trzymać szyk. Nie zważając na jakiekolwiek rozkazy, opuszczali masowo szeregi i szukali łupów. Przez to nie było szans na zorganizowanie pościgu za uciekającymi Rosjanami, który mógł doprowadzić do ich całkowitego rozbicia i przyczynić się do oczyszczenia Małopolski z nieprzyjacielskich wojsk.

Choć bitwa pod Racławicami nie miała zbyt dużego znaczenia militarnego, to jednak jej wydźwięk polityczny i moralny był ogromny. Dzięki niej powstanie rozszerzyło się na inne regiony Polski. Wybuchło też w Warszawie. Wśród Polaków zaczęła się budzić wiara w zwycięstwo. Zrozumieli też, że tylko walka z zaborcami pomoże im odzyskać Ojczyznę.

Dowiedz się więcej:

  1. Askenazy S., Tadeusz Kościuszko 1746–1817, E. Wende, Warszawa 1917.
  2. Łukaszewicz W., Targowica i powstanie kościuszkowskie. Ze studiów nad historią Polski w XVIII wieku, Wydawnictwo MON, Warszawa 1953.
  3. Kocój H., Polskie rachuby w powstaniu kościuszkowskim na pomoc Francji, „Rocznik Naukowy” WSWF w Krakowie, t. 9 (1970).
  4. Kowalczyk R., Tormasow Aleksander Piotrowicz, [w:] Znani i nieznani oficerowie i generałowie wojny 1812 roku w Rosji, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2013.
  5. Kozłowski w., Misja Kościuszki w Paryżu w r. 1793, Lwów 1899.
  6. Pachoński J., Bitwa pod Racławicami, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa – Kraków 1984.
  7. Szyndler B., Powstanie kościuszkowskie 1794, Wydawnictwo Ancher, Warszawa 1994.
  8. Szyndler B., Tadeusz Kościuszko 1764 – 1817, Bellona, Warszawa 1991.
  9. Tokarz W., Bitwa pod Racławicami, „Żołnierz Polski”, nr 35–36 (1924).

KOMENTARZE (4)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Anonim

Jakie korzyści przyniosło RON – Koronie i Litwie, powstanie kościuszkowskie, a właściwie wojna RON z Rosją w 1794 roku, oczywiście poza upadkiem RON w 1795. W wyniku 2 rozbioru Rosyjskiego odpadł balast w postaci ziem Ruskich przyłączonych przez WKL Augusta do Korony w 1569 roku. Bo dla Korony prawdziwą klęską były rozbiory Pruskie i Austriackie. Z geopolitycznego punktu widzenia ta wojna w 1794 roku miała takie szansę na powodzenie jak wojna z Rosją w 1831, oraz powstanie w 1863, obydwa czyny zbrojne wywołane w niewłaściwym czasie, kiedy Rosja była silna i nie prowadziła żadnej wojny. Natomiast w czasie wojny Krymskiej 1853-1856 którą toczyły z Rosją, Anglią i Francją, na ziemiach Królestwa Polskiego panował spokój, a Polacy walczyli w ….armii Rosyjskiej. A wystarczyło trochę poczekać, zacząć odbudowywać państwo po rozbiorze w 1793 roku. Bo w 1797 umiera Rosyjska caryca, a jej następca uważa sam siebie za syna…Poniatowskiego. Kolejną szansa jest wojna Francji z Prusami w 1806-7, kiedy mogła Polaka odebrać ziemię zaborów Pruskich z lat 1772 i 1793, oraz zaboru Austriackiego z 1772. I nie musiało by powstawać żadne Księstwo Warszawskie bo Polska by dalej istniała. No ale w 1794 roku wywołano kolejną wojnę z Rosją, bez oglądania się na fakt że Prusy i Austria sojusznicy Rosji tylko czekają na taką okazję. I żadne z tych państw nie prowadzi żadnej wojny, a sytuacja geopolityczna jest niekorzystna dla Polski. Walczymy bez względu na szansę przetrwania państwa.

    niepoprawny politycznie

    Przedstawia Pan „spetryfikowaną” wersję oficjalną historii, owszem „do bólu” poprawną politycznie, zgoda – czyli pozytywistyczną i neopozytywistyczną – ale de facto powołuje się Pan na takiego historiozoficznego „trupa w szafie”, do tego bardzo solidnie na „mur, beton”…

    Oddajmy jednak „ad voce” głos wybitnemu anty-pozytywiście prof. S.K. Tarnowskiemu (jego opinia z czasów tuż przed I wojną):
    „Nasłuchaliśmy się wszyscy aż do przesytu, że ci, którzy podnieśli powstanie w roku 1830, powinni byli ze swego stanowiska podnieść je za wojny tureckiej, że same wypadki ostatnie byłyby skończyły się inaczej, gdyby zamiast w roku 1863 były przyszły w 1854.” „Czy istotnie byłoby się tak stało, dziś dochodzić RZECZ PRÓŻNA…” Bowiem było „…konieczne, żeby Polacy zabrali głos w tej [SWOJEJ] sprawie; jeżeli go nie zabierają, to zdaje się, że o [tej] SWOJEJ SPRAWIE ZAPOMINAJĄ, milczenie wygląda nie w oczach tych rządów [europejskich mocarstw] z pewnością, ALE W OCZACH POLAKÓW SAMYCH [!!!], nieledwie na Z R Z E C Z E N I E się. [niepodległości]”
    „Przez lat pięćdziesiąt [od powstania styczniowego] KAZALIŚCIE czekać na sprawę wschodnią i na niej plany i nadzieje opierać; przez lat pięćdziesiąt KAZALIŚCIE działać legalnie i dyplomatycznie przy wielkich mocarstwach i przez nie, przez lat pięćdziesiąt MIGALIŚCIE NAM PRZED OCZYMA tą obietnicą, czy RZUCALI W OCZY TYM PIASKIEM…”
    ………………….
    „…mówicie, że nie czas i nie pora? A to chyba albo KŁAMALIŚCIE I ZWODZILI od r o k u 1831 C I Ą G L E [!!!], w nadziei, że okoliczności, na których oprzeć się miały nasze widoki, nie przyjdą nigdy (…), albo dziś ŻARTUJECIE, DRWICIE, a naprawdę postawienia sprawy polskiej dziś ani NIGDY NIE CHCECIE?”
    ……………………
    A o powstaniu listopadowym i styczniowym kiedyś ja biedny laik tak napisałem:
    „Po pierwsze – czy musieliśmy przegrać powstanie listopadowe?
    Wikipedia: „Odwrót wyniszczonej armii rosyjskiej do księstw naddunajskich robił wrażenie [!] odwrotu Wielkiej Armii [!!!] Napoleona z Rosji” (…!!!) Dwuletnia (1828-9) wojna wyniszczyła całą gospodarkę Rosji, doszła do tego wielka epidemia cholery 1830/31 !!!
    Efekt?
    Carat praktycznie nie miał w 1831 ŻADNYCH rezerw rekrutacyjnych. Był typowym kolosem na (b. mocno!) glinianych nogach! [rzekome doświadczone w bojach z Turcją rosyjskie oddziały dawno już przestały istnieć]
    A my mieliśmy doskonale wyposażoną i „wymusztrowaną” przez sadystę wielkiego księcia Konstantego, armię!
    Czego więc zabrakło?
    Wiary w zwycięstwo wodzów powstania – rozeznania w sytuacji Rosji, dobrych dowódców w czasie decydujących bitew… no i szczęścia, ale…
    Ale pokazaliśmy tutaj naszą ogromną zdolność, umiejętność zaangażowania się do prowadzenia skutecznego marketingu politycznego. Przechodzący przez kraje niemieckie na emigrację pokonani powstańcy, byli traktowani przez niemiecką ludność jako nie tylko nasi ale i ICH bohaterowie!
    Podobnie powstanie styczniowe miało głównie „zwyciężać sprawie polskiej w umysłach obywateli Europy” no bo owszem z góry skazane było na klęskę militarną – to było dla wszystkich absolutnie jasne i wiadome! Miało być wg „czerwonych” niezbędną ofiarą krwi dla przyszłej niepodległości. I nie był to cynizm „czerwonych”, jak chce część historyków, ale ich realizm polityczny!
    Po powstaniu styczniowym nie tylko my zatem zaczęliśmy traktować nasze powstania „nabożnie” ale i znaczna część europejskiej opinii publicznej!”
    Po pierwszej wojnie dało to asumpt do uznania przez świat sprawy odzyskania przez nie tylko Polskę, niepodległości, ale i inne kraje do tej pory będące częścią mocarstw – 3 cesarstw.
    Tak, ma Pan rację bez Racławic Polska obecnie była by zapewne takim „kadłubowym” państewkiem bez przyszłości w granicach z 1793 r., granicach na rogatkach Krakowa, bez Wielkopolski, Galicji……

    „Prusy i Austria sojusznicy Rosji…”
    Prusy podpisały z nami przymierze i chciały go szczerze dotrzymać, i gdyby nie to, że bankrutująca „piaskownica pruska” nie została zagrożona – jeśli dotrzymałaby postanowień tegoż przymierza, odcięciem od subsydiów największego mocarstwa ówczesnego Wielkiej Brytanii, nienawidzącej jakobinów polskich w tym szczególnie jakobina Kościuszkę…
    Ani Prusom ani Austrii nie zależało na rozbiorach, zrobiły to tylko po to aby nie dopuścić do tak znacznego wzmocnienia Rosji…
    Np. Habsburgowie: „Wszystko wskazuje, że Maria Teresa była jednak osobowością ponadprzeciętną, także moralnie, i traktowała szczerze rozbiory Polski jako niefortunną i „przykrą” konieczność, której nie można było w żaden sposób zapobiec. Zawsze jednak i wszędzie starała się pokazać, podkreślić, że nie akceptuje, jak to mówiła: „zbrodni” rozbiorów: „Własnoręcznie wykreśliła z traktatu rozbiorowego słowo „prawnie” sąsiadujące ze słowem „zajmują”…”
    Ówczesne władztwo Habsburgów było zbyt słabe aby stawić realny opór Prusom i Rosji. A wcześniejsze zajęcie polskiego Spiszu przez Marię Teresę było tylko formalnością bez znaczenia – żadnym przykładem dla pozostałych zaborców, jak chcą niektórzy historycy.”

niepoprawny politycznie

„Ad vocem” jeszcze postawy Kościuszki po insurekcji: gdyby był on realistą i nie żądał od Napoleona Polski w granicach przed rozbiorowych i przystąpił jako sławny zwycięzca spod Racławic do wojsk polskich, to mielibyśmy lepszą pozycję w negocjacjach tak z Napoleonem jak i… Carem, a wobec totalnej klęski skorumpowanej armii pruskiej…

RCh

Dzień dobry. Dowódca kosynierów to marszałek ziemiański Slaski a nie Ślaski. Częsty błąd.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.