Dawna Wigilia w Polsce kryła pogańskie wierzenia, niezwykłe potrawy i zapomniane obyczaje. Jak naprawdę świętowano Boże Narodzenie?
Chociaż pierwsza wzmianka o wigilii Bożego Narodzenia znalazła się w rzymskim manuskrypcie Chronografie z 354 roku po Chrystusie, w Polsce święto to związane było kiedyś z przedchrześcijańskimi obrzędami poświęconymi zmarłym. Prawdopodobnie dusze ucztowały wówczas razem z żywymi. Wierzono, że zmarli przychodzili wówczas do domów, więc palono światła, aby ich ogrzać. Jak podaje Hanna Szymanderska w Polskiej Wigilii, zwyczaj, aby na stole przygotować dodatkowe nakrycie dla niespodziewanego gościa, wywodzi się stąd, że w czasach pierwszych chrześcijańskich świąt zostawiano miejsca dla zmarłych, a nawet stawiano dla nich dodatkowe krzesła. Jeszcze w XIX wieku spotykało się przesądy, że kiedy w czasie Wigilii wyjdzie się do sieni i spojrzy przez dziurkę od klucza, zobaczy się niedawno zmarłą osobę. Również na kresach były z tym związane zwyczaje odnoszące się do czasów pogańskich – podczas wieczerzy każdy kolejno brał kieliszek gorzałki i wylewał jej kilka kropel, a także kładł przed sobą trochę jadła – dla zmarłych.
Pogańskie korzenie Wigilii i znaczenie „czuwania”
Wigilia, która była najpierw obchodzona w kościołach jako widowisko upamiętniające narodziny Jezusa Chrystusa, nie zawsze nazywała się tak jak dzisiaj. Na Litwie i Białej Rusi znano ją jako kutię, kucję albo po prostu – kolendę. Nazwa „wigilia” wywodzi się od łacińskiego słowa vigilare – oznaczającego „czuwanie”, a nawet „straż nocną”. W Kościele katolickim wigilią zwano zresztą każdy dzień poprzedzający większe święto. W średniowieczu datowano nawet w ten sposób dokumenty. Na przykład wigilia Świętego Marcina oznaczała dzień przed Dniem Świętego Marcina, a więc 10 listopada.
fot.Tadeusz Popiel / domena publicznanaNazwa „wigilia” wywodzi się od łacińskiego słowa vigilare – oznaczającego „czuwanie”, a nawet „straż nocną”
Opłatek, liczba potraw i dawne zwyczaje przy wigilijnym stole
Typowo polskim zwyczajem wigilijnym jest dzielenie się opłatkiem, które stało się popularne w XVII wieku – bo w tym właśnie stuleciu jest dobrze udokumentowane. Opłatek jednak wywodzi się prawdopodobnie z południowej Europy, zresztą do dziś znany jest na Słowacji, Litwie, Białej Rusi i Ukrainie, a także w Czechach.
Zapewne pojawił się jako element ceremonii eulogii – błogosławieństwa, w czasie którego wierni przynosili do świątyni chleby, aby zostały pobłogosławione przez duchownego, a następnie podzielone między zgromadzonych.
W dawnych czasach opłatki pieczono tak jak dzisiaj – z rzadkiego ciasta pszennego wylewanego na gorącą formę. Nie zawsze jednak przygotowywano je na święta. W Compendium ferculorum Stanisława Czernieckiego znajdujemy przepisy na sporządzanie z nich rurek z kremem, a nawet migdałowych makaronów i obwarzanków, podawanych jako wety. Czasem przypominały prawdziwe dzieła sztuki: wylewane na blachy przedstawiające miasta, zamki, świętych pańskich, sceny z szopki, pokłon Trzech Króli, królów i hetmanów. W XIX wieku na Podlasiu robiono z nich ozdoby – gwiazdki wieszane w izbach, a także sklejane śliną światy i wilijki. Do wieczerzy zasiadała zwykle parzysta liczba osób; najlepiej zaś 12, na pamiątkę 12 apostołów. Liczbę 13 biesiadników uważano za złowieszczą. Źródła historyczne nic nie mówią o zwyczaju stawiania na stół akurat 12 potraw. Tylko w niektórych regionach przyjęto, że musi być ich nieparzysta liczba – na przykład 9 u szlachty, a 5 u chłopów.
Dawne potrawy wigilijne i regionalne tradycje kulinarne
W I Rzeczypospolitej nie było ustalonego kanonu potraw, poza zastrzeżeniem, że oczywiście należało pościć. Na wigilijny stół mógł trafić zarówno barszcz, czyli żur, jak i bigos z ryb i raków, a nawet postne… „kuropatwy z ryb słonych”, jak podaje Czerniecki, kuchmistrz Aleksandra Lubomirskiego. Karp nie był królem kolacji – w dawnych przepisach znajdujemy liny, szczupaki, łososie, pomuchle, czyli dorsze. Na magnackim wigilijnym stole mogły znaleźć się szalone dania, jak jesiotr smażony w cebuli i pietruszce, ryby gotowane z masłem po holendersku, najnogi, czyli minogi na czarno, leszcze pieczone z kwaśną kapustą albo bobrowe ogony. Na końcu zaś szczupak – jednocześnie, w jednym kawałku, pieczony, smażony i gotowany.
Przeglądając współczesne przysmaki kuchni regionalnej, widzimy, że każda część Polski miała kiedyś własne specjały i tradycje wigilijne. Podlasie – borszcz, kompot z gruszek, dziczek i czernic (jeżyn), kisiel z suszonego owsa, kutię. Wielkopolska – grochówkę, polewkę z maku z jagłami, kluski z makiem lub z faryną, suszone grzyby smażone w oleju. Na Pomorzu podawano rybę, kluski z makiem, ale też zupę z piwa i kapustę z grzybami. Na Mazowszu przygotowywano placki pszenne, kapustę z grzybami, barszcz grzybowy, kaszę jaglaną z olejem oraz kutię – pęczak z makiem utarty na masę, rozprowadzony wodą z cukrem i z miodem.
Przeczytaj też: Postne dania polskiej szlachty
Podłaźniczka – pierwsza polska choinka
Różnice pomiędzy dawną a obecną Wigilią staną się wyraźniejsze, gdy zwrócimy uwagę na wystrój izby, w której odbywała się wieczerza. Po pierwsze nie było choinki, a przynajmniej nie w znanej nam obecnie postaci. Komnatę przystrajano tak, aby przypominała stajenkę, gdzie narodził się Chrystus. Na podłodze rozsypywano słomę, w rogach ustawiano snopy zboża, które w czasach, gdy nikt nie kosi kosą, są prawie nie do zdobycia. Pod obrus kładziono siano, często roztrząsano je również na stole.
Z choinką sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, niżby się wydawało. Przywykło się mówić, że przyszła do nas, o ile wierzyć Zygmuntowi Glogerowi, dopiero pod sam koniec XVIII wieku, w czasie okupacji przez Prusy zachodniej części Polski i Warszawy. W rzeczywistości zwyczaj ozdabiania izby gałęziami świerku lub sosny, a także choinkami był spotykany u nas wcześniej. Na Rzeszowszczyźnie zwano je jutkami, na Warmii i Mazurach – iglijkami, w Małopolsce – sadami, na ziemi jarosławskiej i w Lubelskiem – wiechami, ale najbardziej znaną nazwą była „podłaźniczka”.
fot.Antoni Piotrowski / domena publicznaNie było choinki, a przynajmniej nie w znanej nam obecnie postaci
Choinek tych bywało kilka. Jedną umieszczano nad drzwiami w sieni, drugą – w izbie, trzecią – w oborze, robiono to jednak zupełnie inaczej niż dzisiaj, bo wieszano drzewko wierzchołkiem w dół, na przykład na suficie. Przejęty zaś później od Niemców zwyczaj dotyczył tylko tego, że podłaźniczkę zaczęto po prostu stawiać na podłodze i ozdabiać. Choinki upowszechniły się najpierw w miastach i w centralnej Polsce. Na Mazurach – dopiero około 1910 roku, u górali – w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Na początku najważniejszymi ozdobami nie były zaś wcale bombki, ale jabłka i orzechy. Te pierwsze stanowiły pokarm dla zmarłych, te drugie miały związek z życiem erotycznym – wszak nie od dziś wiedziano, że orzech kojarzył małżeństwa, sprowadzał miłość i ogólnie wzmacniał potencję.
Obyczaj obdarowywania się prezentami w Wigilię był znany już w XVI wieku. Tyle że nie zawsze każdy obdarzał nimi każdego. W siedzibach bogatej szlachty i w pałacach magnatów do wieczerzy zasiadał cały dwór: rękodajni, pokojowi, dworzanie i nawet hajducy. Tam większość prezentów sprawiał pan, rozdając ludziom konie z rzędem, żupany, delie, pasy, sobolowe czapki, pistolety i szable. Nie mniej wartościowe były prezenty, jakie sprawiała sobie szlachta – na przykład Jan Poczobut Odlanicki dostał na Wigilię gniadego źrebca wartego 150 złotych.
Przeczytaj też: Cicha noc w ziemiańskim dworze. O tym, jak nasi dziadkowie spędzali czas Bożego Narodzenia
Najstarsze tradycje bożonarodzeniowe
Są jeszcze dwie tradycje związane ze świętami, które wywodzą się ze średniowiecza i przetrwały u nas aż do dzisiaj. Pierwszą z nich było budowanie szopek, czyli modeli betlejemskiej stajenki ze żłobkiem i figurkami, nazywanych jasełkami, i urządzanie widowisk tematycznie związanych z Bożym Narodzeniem. Pierwsze wzmianki o szopkach pochodzą z połowy XIV wieku; wtedy właśnie Elżbieta Łokietkówna, późniejsza żona króla Węgier Karola Roberta, sprowadziła z Nadrenii figury dla kościoła Klarysek pod wezwaniem Świętego Andrzeja w Krakowie. Natomiast szopka franciszkańska – bo właśnie Święty Franciszek zbudował pierwszą w Greccio – poświadczona jest źródłowo w 1476 roku przez Filipa Kallimacha.
fot.Biblioteka Narodowa / domena publicznaPierwsze wzmianki o szopkach pochodzą z połowy XIV wieku / ilustracja poglądowa
Ciekawostką jest fakt, iż w miarę upływu czasu szopki i przedstawiane w niej postacie ulegały coraz większej polonizacji. Za czasów Sobieskiego w scenach brali udział husarze i pancerni, a nie Rzymianie; wiele z nich nie miało żadnego związku ze świętami, a było wymyślonych, aby przyciągnąć pospólstwo do kościołów. Jędrzej Kitowicz opisuje taką szopkę z pierwszej połowy XVIII wieku, gdzie: „Żyd wytrząsał futrem jakoby do sprzedania, które nadchodzący żołnierz Żydowi porywał. Żyd futra z ręki wypuścić nie chciał. Żołnierz Żyda bił, Żyd, porzuciwszy futro, uciekał. Żołnierz wydarte futro sprzedawał nadchodzącemu mieszczaninowi, a wtem Żyd skrzywdzony pokazał się niespodzianie z żołnierzami i instygatorem, biorącym pod wartę mieszczanina i żołnierza”. Inne szopki przedstawiały pijanych chłopów bijących się kijami albo szynkarkę tańczącą z gachem, których potem porywał do piekła diabeł. To wszystko sprawiło, że biskup poznański Teodor Czartoryski zakazał szopek w kościołach, poza nieruchomymi przedstawieniami dotyczącymi Pisma Świętego. Szopki wróciły do świątyń dopiero w XIX wieku, ale Polakom nie było już wtedy do śmiechu. I wreszcie najstarsza polska bożonarodzeniowa tradycja: śpiewanie kolęd. Słowa pierwszej z nich, „Zdrów bądź, królu anjelski”, zanotowano już w 1424 roku w kazaniu Jana Szczekny, spowiednika królowej Jadwigi. Natomiast jedna z najpiękniejszych kolęd – Przybieżeli do Betlejem pasterze – pojawiła się około 1630 roku. Święta i nadchodzący po nich sylwester i Nowy Rok były tylko wstępem do wielkiej zabawy – zapustów!
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.