Poznajcie Little Davida – potężny moździerz USA z II wojny światowej, który nigdy nie został użyty bojowo, lecz budził respekt samym rozmiarem.

Jeżeli to był mały David, to jak wyglądałby duży? To pytanie należałoby zadać Amerykanom, którzy w kwestii nazewnictwa broni najwyraźniej lubili sobie umniejszać. Weźmy, chociażby jedną z ich bomb atomowych. Tytułowy David również miał zostać użyty w trakcie II wojny światowej – i może lepiej, że do tego nigdy nie doszło.
Little David – moździerz, któremu nie było równych
Ciężkiej artylerii potrzebujemy zazwyczaj do tego, by przełamać fortyfikacje wroga. Tak np. Francja przed II wojną światową wybudowała sobie Linię Maginota. Tymczasem Niemcy zrobili Francuzom psikusa: obeszli te umocnienia od północy, zajmując po drodze przede wszystkim Belgię. Niemcy również lubowali się w liniach umocnień – wspomnijmy tutaj, chociażby słynną Linię Zygfryda. Alianci jednak tej linii obejść w żaden sposób nie mogli. Wraz z przygotowaniami do inwazji powstawały zatem mniej lub bardziej szalone pomysły na to, jak przebić się przez niemieckie umocnienia.
Wydaje się, że pomysł stworzenia tego działa zdecydowanie należałoby zaliczyć do tych bardziej szalonych. Można by bowiem powątpiewać co do przydatności czegoś takiego na prawdziwym polu bitwy, ale o tym za chwilę. Na początek kilka liczb. Waga tego megadziała, czy też supermoździerza, to aż 40 ton, przy czym tyle ważyła nawet sama lufa (około 36 ton), do czego należy dodać osprzęt. Podstawa, na której była ona zamocowana, to kolejnych około 42 ton. Kaliber: 914 mm! Zasięg maksymalny strzału: 6 mil, chociaż można spotkać i wartość 9,7 km. No i długość pocisku: zaledwie 22 stopy, czyli niecałe 7 metrów. A ich waga wynosiła aż 3 750 funtów, czyli około 1 700 kg. Były wystrzeliwane z prędkością wylotową sięgającą 381 m/s.
Czytaj także: Największe operacje powietrznodesantowe II wojny światowej
Testowe działko do bomb lotniczych
Działo to zostało nazwane Little David, stąd też pytanie na początku artykułu. Zbudowano je na terenie należącego do armii Stanów Zjednoczonych Aberdeen Proving Grounds w Maryland. Kontrakt na jego wykonanie zawarła Mesta Machine Company zlokalizowana w West Homestead w stanie Pensylwania. Co ciekawe, pierwotnie Little David nie został jednak pomyślany jako broń ofensywna. Więc jako co?

Moździerz Malleta
Otóż zgodnie z pierwotnymi planami działo to miało służyć tylko i wyłącznie do testowania coraz większych i cięższych bomb lotniczych. Nosiło początkowo nazwę Bomb Testing Device T1. Dopiero później zaczęto myśleć o jego potencjalnym bojowym wykorzystaniu. I jeszcze ciekawostka, zanim przejdziemy do szczegółowych dziejów tego działa: istniało jeszcze wcześniej inne działo podobnego kalibru, które ostatecznie nie przydało się na polu bitwy. Był to skonstruowany w Wielkiej Brytanii w 1857 roku moździerz Malleta.
Konstruktorzy nie zdążyli na Normandię
Prace nad konstrukcją, jak i później testy małego Dawida, postępowały. Jednakże to samo działo się w Europie: alianckie wojska parły naprzód, radząc sobie z niemieckimi liniami umocnień, chociaż okupione to było wieloma ofiarami. W każdym razie w tym specyficznym wyścigu uczestnicy lądowania w Normandii zdecydowanie wysunęli się na prowadzenie. W momencie, kiedy teoretycznie Little David mógłby już zostać użyty, Linia Zygfryda była już dawno za aliantami. W kontekście wykorzystania go do tego celu jego konstruktorzy spóźnili się zatem.

W czasie II wojny światowej powstały potężne kolejowe działa niemieckie, jak chociażby Schwerer Gustav oraz Dora
Kiedy okazało się, że ów wojskowy cud techniki nie przyda się już do forsowania niemieckich umocnień, wzrok amerykańskich wojskowych skierował się na Japonię. Może tam takie kuriozum okazałoby się przydatne? Szczególnie w sytuacji, kiedy konieczna stałaby się inwazja lądowa porównywalna do tego, z czym mieliśmy do czynienia w Normandii, choćby w postaci Operacji Downfall, o której dokładniej piszemy tutaj.
Czytaj także: Operacja Chastice. Jak angielscy lotnicy próbowali zatopić III Rzeszę?
Skoro nie Niemcy, to może Japonia?
W roku 1944 w USA zaczęto zatem myśleć o Little David jako o czymś, co pomoże amerykańskim żołnierzom szybciej przebijać się przez japońskie umocnienia. Alternatywą było wykorzystanie, chociażby taktycznej broni jądrowej – także jeden pomysł bardziej szalony od drugiego. W każdym razie to właśnie wtedy ktoś wpadł na pomysł, aby przygotować działo tak, aby można je było przemieszczać. A nie byłoby to łatwe zadanie. Przewidziano wtedy podział działa na dwie części, do których transportu miały zostać wykorzystane ciągniki M26A1, które zwyczajowo służyły do transportowania artylerii. W jednym ze źródeł pojawia się w tym kontekście nazwa takiego traktora: „Dragon Wagon”.
Nie koniec jednak na tym, bo przecież Little David musiałby zostać na miejscu jakoś zmontowany. Do tego zaś potrzeba byłoby, po pierwsze, buldożera (baza działa musiała zostać lekko wkopana w ziemię, buldożer służył do zasypania wolnych przestrzeni w wykopie), a po drugie – odpowiedniego żurawia. Planowano jednak, że w razie potrzeby działo to miało zostać przetransportowane (oczywiście znajdując się wcześniej w pobliżu aktualnego teatru działań) i przygotowane do użycia w ciągu 12 godzin. Cóż, zapewne Amerykanie przekonaliby się, że łatwiej zaplanować, niż zrobić. Natomiast, jak wiemy, Japonia po zrzuceniu dwóch bomb atomowych ostatecznie się poddała.
Little David na emeryturze – działo, które nigdy nie walczyło
Dla małego Dawida tym razem zabrakło celów dostępnych tuż za rogiem, a zatem cały projekt został odłożony ad acta. I jak się miało okazać – już na stałe, bo technika poszła znacznie do przodu, a przede wszystkim zasięg tego działa nie robiłby już na nikim wrażenia. Zresztą jeszcze w czasie II wojny światowej powstały potężne kolejowe działa niemieckie, jak chociażby Schwerer Gustav oraz Dora, które biły na głowę amerykańskiego „konkurenta” – wynosił on aż 47 km. Również celność niemieckich dział kaliber 800 mm była znacząco większa niż ta, jaką prezentował Little David. Akurat ten aspekt w jego przypadku pozostawiał sporo do życzenia. Faktem jednak jest, że działa te wymagały aż 25 wagonów i trzech tygodni przygotowań, zanim były gotowe do włączenia się do walki. Patrząc jednak na to z innej strony, należy stwierdzić, że takie kolosy siłą rzeczy stanowiłyby łatwy cel dla taktycznych bombowców.

Przez lata Little David był zlokalizowany na świeżym powietrzu jako eksponat w tamtejszym US Army Ordnance Museum
Sam Little David istnieje do dzisiaj i przez wiele lat można go było zobaczyć w Aberdeen Proving Grounds. Mogliśmy tam ujrzeć jego niezwykle potężną lufę, która została zamontowana na umieszczonym częściowo pod ziemią mechanizmie. Zresztą tak wyglądało to również na samym poligonie. Głębokość tej bazy wynosiła około 4 metry, przy czym służyło to możliwości takiego obniżenia lufy, by w ogóle można było załadować do niej pocisk. Przez lata Little David był zlokalizowany na świeżym powietrzu jako eksponat w tamtejszym US Army Ordnance Museum. Później został przewieziony do Fort Lee, obecnie noszącego nazwę Gregg-Adams. Cóż, z całą pewnością można powiedzieć, że pomimo iż nigdy nie oddał salwy na polu bitwy, to jest to stanowczo najbardziej wystrzałowy eksponat całej tamtejszej wystawy!
Czytaj także: II wojna światowa w powietrzu
Bibliografia
- A. Axelrod, Encyclopedia of World War II, Infobase Publishing, New York 2007.
- U. Chandar (red.), The Modern Weaponry of the World’s Armed Forces, Notion Press, Chetpet 2017.
- T. DePastino, Meet “Little David,” the World’s Largest Gun from World War II, and the Father-Son Team Keeping Its Memory Alive, veteransbreakfastclub.org, dostęp: 30.08.2025.
- L. Marriott, S. Forty, Heavyweights. The Military Use of Massive Weapons, Greene Media Ltd., New York 2017.
- World’s Largest Mortar Never Saw Combat, „Army R, D & A”, January-February 1979.
KOMENTARZE (1)
Zasięg maksymalny strzału: 6 mil, chociaż można spotkać i wartość 9,7 km.
Przecież to to samo.