Ciekawostki Historyczne
Zimna wojna

Imperium za drutem: Kenia i obozy, których nie wolno było nazwać

W czasie, gdy świat świętował pokonanie faszyzmu, Brytyjczycy prowadzili w Kenii systemowy program represji: internowanie bez wyroku, praca przymusowa i próby złamania oporu setek tysięcy Kikuju.

Tekst stanowi fragment najnowszej książki Caroline Elkins Dziedzictwo przemocy. Historia imperium brytyjskiego. Znak Horyzont 2025.

***

Stan wyjątkowy, który miał trwać tylko do świąt

Na drugim końcu rozległego imperium Wielkiej Brytanii, w stu kenijskich obozach dla internowanych, dokonywało się metodyczne niszczenie innego rodzaju. W październiku 1952 roku w Kenii ogłoszono stan wyjątkowy. Wiosna 1957 roku dwanaście tysięcy „zatwardziałych” lub „czarnych” internowanych odmawiało współpracy z kolonialnymi władzami, natomiast tysiące „szarych” harowało w „obozach pracy”.

Internowani wszczynali zamieszki i urządzali strajki głodowe. Obozowi strażnicy i członkowie zespołów śledczych wymierzali codzienne kary i ustalali porządek przymusowych zajęć, sprawiając, że życie za drutem kolczastym było, jeśli nie zabójcze, to nie do zniesienia. Latem 1955 roku w Ministerstwie Kolonii zastanawiano się już, „jak długo możemy się borykać z trzymaniem dwunastu tysięcy ludzi w zamknięciu?”. Rząd brytyjski zamierzał obejść Europejską Konwencję Praw Człowieka, którą wcześniej naruszał na mocy artykułu 15, z chwilą zniesienia stanu wyjątkowego wysyłając „zatwardziałych” do ograniczonej liczby stałych „obozów dla banitów” w kolonii. Takie posunięcie wróżyło tysiącom poddanych w Kenii wieczne internowanie bez procesu, co oznaczało pogwałcenie konwencji.

fot.NordNordWest / CC BY-SA 3.0 de

Kenia pod panowaniem brytyjskim

Gdy Wielka Brytania zniosła stan wyjątkowy, uchylenie stosowania zobowiązań na mocy artykułu 15 nie wchodziło już w grę, tak się przynajmniej zdawało. Sir Evelyn Baring, gubernator Kenii, i minister kolonii Lennox-Boyd zamierzali obejść przepisy międzynarodowego prawa humanitarnego, a decydującym czynnikiem była skala. „Od Rządu Jej Królewskiej Mości w pierwszej kolejności można by oczekiwać uzasadnienia naruszenia konwencji wobec innych sygnatariuszy, gdyby liczba zainteresowanych nie była zbyt duża” – podkreślił Baring.

Zadanie stojące przed dygnitarzami w Londynie i Nairobi było jasne: opróżnić obozy z większości internowanych i rozpocząć dyskretne negocjacje w sprawie warunków konwencji, których owocem miała być legislacja sankcjonująca dożywotnią banicję. Nadeszła pora, by ludzie na miejscu przejęli inicjatywę, i uczynił to Carruthers Johnston, kierujący ministerstwami do spraw Afrykańskich oraz Rozwoju Społecznego, a także specjalny komisarz w Prowincji Centralnej w Kenii. Potrzebował swojego człowieka z planem lub kogoś, kto potrafiłby złamać wszystkich zatwardziałych kenijskich internowanych z wyjątkiem tych dwunastu tysięcy, które miały zostać skazane na permanentne wygnanie, i pomógł skierować kolonię ku przyszłości po stanie wyjątkowym.

Kryzys w Kenii trwał od niemal pięciu lat. Gdy 20 października 1952 roku gubernator Baring ogłaszał stan wyjątkowy, on i inni zapewniali opinię publiczną, że wszystko skończy się do świąt Bożego Narodzenia.

Wódz Waruhiu, którego wielu tubylców uważało za czarnego zdrajcę z uwagi na jego wyrachowane poparcie dla kolonialnego reżimu, właśnie został zamordowany w bezczelny sposób na tylnym siedzeniu swojej limuzyny, co sprowokowało Baringa do ogłoszenia stanu wyjątkowego. Nie była to pierwsza oznaka kłopotów; częścią prowincji kolonii coraz trudniej było rządzić już od czasu drugiej wojny światowej

Czytaj także: Brytyjska pacyfikacja Malajów

Kipande i kolonia nadzoru

Kenia, ze swoimi europejskimi osadnikami i strategiami przywłaszczania ziemi oraz ciężkiej pracy i dyskryminacji rasowej, była pełna nierówności. Grupa najbardziej nimi dotknięta było półtora miliona Kikuju, którzy stanowili około dwudziestu procent ludności kolonii. Europejczycy żyli na znacznej części ich ziemi. Osadnicy prowadzili lukratywną uprawę kawy i herbaty – prawnie dozwoloną jedynie białym farmerom – natomiast Kikuju trudzili się na mocy surowych przepisów regulujących stosunki pracy. Były one pozostałością krajowych ustaw z epoki wiktoriańskiej, które uznawały wykroczenia w pracy za działanie przestępcze. W okresie międzywojennym rząd kolonialny podjął trzy powiązane wzajemnie działania, by nadzorować afrykańskich robotników i przymusić ich do pracy najemnej w gospodarce o niskich płacach.

fot.Angela Sevin / CC BY 2.0

Kobieta z plemienia Kikuju

Najpierw stworzył „rezerwaty tubylców” oparte na przynależności etnicznej, oddzielając od siebie różne plemiona. W wyniku tych strategii zamknięto Kikuju w trzech okręgach Prowincji Centralnej– Kiambu, Fort Hall i Nyeri– które rozciągały się od Nairobi na północ i z uwagi na celowe przeludnienie nie były w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb ludności. Rząd wprowadził również podymne i pogłówne, które razem wynosiły dwadzieścia piec szylingów, czyli równowartość niemal dwumiesięcznych zarobków przeciętnego Afrykanina. W odpowiedzi tysiące Kikuju wyniosło się z rezerwatów, by znaleźć ziemię i zatrudnienie na farmach Europejczyków.

Kolonialni dygnitarze ograniczyli ten ruch ludności trzecim rozwiązaniem; wymogiem noszenia przy sobie kipande, czyli karty pracy, która zawierała nazwisko posiadacza, odciski linii papilarnych, informację o przynależności do grupy etnicznej, historię zatrudnienia oraz podpis aktualnego pracodawcy; bez niej Afrykanin mógł zostać ukarany grzywną, więzieniem lub jednym i drugim. Kipande stała się jednym z najbardziej znienawidzonych symboli rządów kolonialnych w Kenii i wskaźnikiem, jak bardzo ta kolonia wyprzedzała inne części imperium w nadzorowaniu i inwigilacji ludności poddanej. W istocie Kenia była rażącym przykładem tego, co politolog Cedric Robinson nazwał „kapitalizmem rasowym”, procesem wydobywania wartości ekonomicznej i społecznej z czarnej ludności z korzyścią dla białych.

Gdy przedsiębiorczy Afrykanie próbowali obejść ten ogromnie niesprawiedliwy system i nadzorowany przez Europejczyków rynek pracy, uprawiając i sprzedając kukurydzę na miejscu po cenie niższej od ceny kukurydzy nieudolnych białych farmerów, by generować własny przychód, władze kolonialne w końcu zlikwidowały i tę możliwość, tworząc zrzeszenia wytwórców, które wymagały od Afrykanów sprzedaży swojej kukurydzy po cenie ustalonej przez rząd kolonialny.

Czytaj także: Brytyjskie obozy koncentracyjne w Afryce

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Ziemia, która przestała wystarczać

Aż do drugiej wojny światowej europejskie farmy na White Highlands* ( białe wzgórza) – zwanych tak z powodu ekskluzywności rasowej tego obszaru, jeśli chodziło o posiadanie ziemi – odgrywały rolę wentyli bezpieczeństwa dla wielu Kikuju. Tam stawali się osadnikami, czyli dzierżawcami u znanych z nieudolności białych właścicieli ziemskich. Ta przypominająca czasy feudalne możliwość dzierżawy zaczęła jednak zanikać, ponieważ wojenny wzrost koniunktury podsycał popyt na kenijskie surowce, a z rosnących wpływów finansowano mechanizację rolnictwa.

Dla wielu wysiedlonych osadników powrót do przepełnionych rezerwatów nie wchodził w grę i zamiast wracać, przenosili się do slumsów Nairobi. Równocześnie tysiące afrykańskich żołnierzy wróciły do domu z wojny, a ich opisom omylności białych, której byli naocznymi świadkami, oraz krążącym ideom samostanowienia towarzyszył nasilający się nacjonalistyczny dyskurs Afrykańskiego Związku Kenii pod przywództwem Jomo Kenyatty. Dla weteranów wojennych, którzy w nagrodę za swój wkład w upadek faszyzmu oczekiwali poprawy poziomu życia, proponowane przez liberalny imperializm partnerstwo było czczą obietnicą laburzystowskiego rządu, wypełnioną opartą na wyzysku polityka kolonialnego rozwoju i programów opieki społecznej, mająca na celu reanimacje gospodarki Wielkiej Brytanii na plecach i z kieszeni jej poddanych w całym imperium.

fot.Bundesarchiv, B 145 Bild-F021894-0006 / Wegmann, Ludwig / CC BY-SA 3.0 de

Jomo Kenyatta

Kenyatta, przywódca Kikuju, przebył długa drogę od przedwojennych czasów przy Cranleigh Street, gdzie George Padmore i inni podsycali dyskusje o „usystematyzowanej przemocy” w imperium. Znajdował się w epicentrum radykalnej myśli czarnych, pisał artykuły dla „.e New Leader”, takie jak Hitler nie zdołał przebić Kenii, i podnosił swoje kwalifikacje, uczestnicząc w kursach u słynnego antropologa Bronisława Malinowskiego w London School of Economics. Opublikował książkę Facing Mount Kenya, obronę społeczności Kikuju, i odegrał kluczowa role w organizacji konferencji w Manchesterze w 1945 roku, która stanowiła panafrykańska odpowiedz na spotkanie w sprawie Karty Organizacji Narodów Zjednoczonych w San Francisco.

Panafrykański entuzjazm i komunistyczne sympatie Kenyatty ewoluowały przez lata; zanim wrócił do Kenii, rozstał się z Partia Komunistyczna z podobnych powodów jak Padmore. Tak jak inni „antybrytyjscy agitatorzy”, Kenyatta znajdował się pod baczna obserwacja brytyjskiej służby bezpieczeństwa. Informowała ona o jego odejściu od radykalizmu w latach spędzonych podczas wojny na farmie w Sussexie, aczkolwiek kenijskie władze nadal uważały charyzmatycznego Kenyatte za komunistę, który wpajał niewykształconym wieśniakom szalone wyobrażenia o równości i samostanowieniu.

Czytaj także: Źródła europejskiego imperializmu

Przysięga, która przeraziła imperium

To nie Kenyatta jednak mobilizował masy; czyniła to raczej grupa dzikich osadników Kikuju, których Europejczycy rugowali z farm w Wielkim Rowie Wschodnim. Z chwila, gdy ci osadnicy stali sie bezrolni, zradykalizowali swoje rytuały przysięgowe, które starszyzna plemienna tradycyjnie zarządzała, by wykuwać solidarność międzyludzka w czasach wojen lub kryzysów wewnętrznych. Lokalni przywódcy Kikuju zaprzysięgali teraz nie tylko mężczyzn, ale również kobiety i dzieci do zbiorowej próby walki z rugowaniem z europejskich posiadłości. Masowy ruch przysięgowy rozprzestrzeniał się szybko, ponieważ afrykańscy politycy dostrzegli jego mobilizująca moc.

fot.Autor nieznany / domena publiczna

Patrol kolonialny wypatruje rebeliantów

Bardziej zachowawczy Afrykański Związek Kenii wkrótce utracił kontrole na rzecz rozproszonej rzeszy bojowników, którzy szerzyli rytuał przysięgania w posiadłościach europejskich osadników na White Highlands, w slumsach Nairobi i rezerwatach Kikuju. W roku 1950 zakres i skala oddziaływania ruchu przysięgowego doprowadziła urzędników departamentu spraw afrykańskich do niepokojącej konstatacji, ze „organizowano potajemne spotkania, w których nielegalnie zaprzysięgano nowicjuszy, zobowiązując ich do traktowania wszystkich będących na usługach rządu jako wrogów, nieprzestrzegania poleceń władz i ostatecznie do usunięcia wszystkich Europejczyków z kraju, a towarzyszył temu stosownie obrzydliwy rytuał”.

Mau Mau

Ruch przysięgowy, nazywany Mau Mau, w leksykonie liberalnego imperializmu stał się synonimem atawistycznego barbarzyństwa. Od czasu „kalkuckiej Czarnej Dziury” żadne określenie wywodzące się z imperium nie wywołało tak silnych wyobrażeń o żądnych krwi tubylcach, którzy wzbudzali strach w sercach europejskich osadników w Kenii. To, że przysięgi Mau Mau były składane potajemnie i często towarzyszyły im liczne obrzędy, łącznie z zarzynaniem kozła oraz spożywaniem jego mięsa, jedynie podsycało rozgorączkowanie Europejczyków. Przysięga była siedmiostopniowa i każdy kolejny stopień oznaczał silniejsze zaangażowanie w działalność ruchu.

W przypadku każdej przysięgi nowicjusze powtarzali słowa różnych ślubów, poprzedzające refren „Niech ta przysięga zabije mnie”. Dwa z najczęstszych przyrzeczeń brzmiały następująco: „Jeśli będę znać jakiegoś wroga naszej organizacji i go nie zabiję, niech ta przysięga zabije mnie” oraz „Jeśli zdradzę treść tej przysięgi jakiemuś Europejczykowi, niech ta przysięga mnie zabije”. Przysięga nie tylko tworzyła nowy status Kikuju jako odrodzonych członków ruchu Mau Mau, ale i rodziła autentyczny strach przed odwetem. „To była bardzo ważna przysięga w przekonaniu Kikuju, tak jak za dawnych lat” – wspominał Nelson Macharia Gathigi, wieśniak z Prowincji Centralnej, wierzący, że nie wymknie się spod jej mocy.

Tekst stanowi fragment najnowszej książki Caroline Elkins Dziedzictwo przemocy. Historia imperium brytyjskiego. Znak Horyzont 2025.

Artykuł powstał na podstawie książki Caroline Elkins Dziedzictwo przemocy. Historia Imperium Brytyjskiego, Znak Horyzont 2025.

Zobacz również

Zimna wojna

Brytyjska pacyfikacja Malajów

Jak daleko można się posunąć, by zwalczyć partyzantkę? Brytyjczycy tłumiący powstanie malajskie za pomocą polityki terroru prowadzili wojnę z ludnością cywilną.

28 lipca 2025 | Autorzy: Herbert Gnaś

XIX wiek

Źródła europejskiego imperializmu

Imperialne ambicje europejskich mocarstw doprowadziły do wybuchu największego i najkosztowniejszego w dziejach wojny. Ich ofiarą padła także Polska. Dlaczego?

30 listopada 2024 | Autorzy: Richard Overy

Historia najnowsza

Jak angielski „podbił” świat?

Przez wieki w Europie różne języki traktowano jako uniwersalne. Teraz prym wiedzie angielski – nie tylko w skali europejskiej, ale globalnej. Jak to się stało?

1 października 2023 | Autorzy: Gabriela Bortacka

Starożytność

Pożegnanie z dziką Afryką. Wymieranie zwierząt w Lesotho od Późnego Plejstocenu

Wpływ człowieka na środowisko naturalne określane jest obecnie terminem antropopresji. Oddziałuje bezpośrednio na lokalną florę i faunę. Obejmuje zarówno przypadkowe jak i zamierzone działania mające...

11 kwietnia 2022 | Autorzy: Archeowieści

Średniowiecze

Mansa Musa. Najbogatszy człowiek w dziejach

Według niektórych jego majątek miałby dziś wartość około 450 miliardów dolarów, inni twierdzą, że nie ma liczb, które mogłyby opisać bogactwo Mansy Musy.

29 marca 2022 | Autorzy: Michał Procner

KOMENTARZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.