Uwięzienie w lochu lub publiczna egzekucja poprzedzona brutalnym przesłuchaniem? Nic bardziej mylnego! Jak karano przestępców w średniowiecznej Anglii?
O ile duchowieństwo stanowiło podstawową grupę osób, których sprawy rozpatrywane były przez sądy kościelne, o tyle wolni ludzie królestwa byli nią dla sądów monarszych. Z kolei chłopi, podlegający „prawu zwyczaju” panującemu w majątkach ziemskich ich zamieszkania, skarżyć się mogli przed sądami dworskimi. Niemniej sądy królewskie miały też monopol na rozpatrywanie spraw dotyczących przestępstw ciężkich, zwany czasami „wysoką sprawiedliwością”.
Wysoka i niska sprawiedliwość
Katalog „wysokiej sprawiedliwości” zawierał: zabójstwo, gwałt, kradzież w znacznym rozmiarze, kradzież z włamaniem, podpalenie oraz pomniejszą zdradę (przestępstwo sługi lub ucznia przeciwko panu). Rozpatrywanie „naruszeń prawa” – kolejnej kategorii przestępstw – w sprawach z udziałem chłopów należało do sądów dworskich, a jeśli zamieszany był w nie wolny człowiek, przypadały w udziale sądom królewskim. W tym katalogu czynów zabronionych znajdowały się: napad, wtargnięcie z włamaniem, kradzież dóbr wartych mniej niż dwanaście pensów, groźby, porwanie, wyłudzenie, fałszowanie miar i wag oraz inne mniejsze wykroczenia. Czasem sądy dworskie rozpatrywały też sprawy o gwałt.
Zaprezentowany podział kompetencji w rzeczywistości nigdy nie wyglądał tak przejrzyście jak w teorii. Wielu lordów posiadało przywilej stanowienia „wysokiej sprawiedliwości” w wyniku dawnych koncesji nadanych przez władcę. (…) Dodatkowo panowie mieli często prawa do sądzenia konkretnych typów przestępstw. Przykładem może tu być infangenethef – kradzież, podczas której złodziej został złapany na gorącym uczynku w granicach majątku ziemskiego. Przedmioty znalezione przy przestępcy mogły być wtedy skonfiskowane po jego powieszeniu.
Z tego właśnie względu jakikolwiek wieśniak, który dopuścił się zabójstwa lub innego ciężkiego przestępstwa i został złapany w wyniku podniesienia larum, podlegał jurysdykcji sądów królewskich (…). Wielu złoczyńców – co niezbyt zaskakujące – unikało jednak złapania. Rozwijały się bandy złodziei terroryzujące całe regiony.
Jak wymigać się od kary?
(…) Spośród tych oskarżonych, którzy znaleźli się przed obliczem królewskiej sprawiedliwości jako zatrzymani, jedynie jakieś dziesięć do trzydziestu procent zostawało skazanych. Jedną z popularnych technik unikania kary było zgłoszenie „przywileju duchowieństwa”, co oznaczało stwierdzenie, że dany podsądny był stanu duchownego i mógł występować jedynie przed sądem kościelnym, który nie stosował kary śmierci. Złoczyńcy nie tylko starali się zatem o tonsurę w więzieniu, ale nawet uczyli się czytać.
Inna sprawa, że tego typu wybieg miał ograniczoną skuteczność w odniesieniu do zawodowych przestępców, jako że można go było zastosować najwyżej jeden raz. Ten sam limit występował również w przypadku kolejnej związanej z Kościołem możliwości uniknięcia kary – azylu w świątyni.
Wszystkie konsekrowane budynki oraz poświęcony teren, wliczając w to każdy kościół parafialny wraz z obejściem, miały status jednorazowego azylu, ale nie dla wszystkich. Z przywileju tego wyłączeni byli nagminni przestępcy, zdrajcy, heretycy, czarownicy, duchowni, osoby, które popełniły przestępstwo w samej świątyni, złoczyńcy złapani na gorącym uczynku oraz drobni sprawcy niezagrożeni karą śmierci lub utraty kończyn.
Szukający schronienia powinien był wyznać swoje winy, oddać wszelką broń, wziąć udział we mszy i uderzyć w kościelne dzwony. W świątyni parafialnej, gdzie mógł pozostać przez czterdzieści dni, musiał prosić o żywność miejscowego księdza. Ostatecznie przybywał monarszy koroner, odbierał od przestępcy przysięgę, w której ten deklarował, że opuści królestwo na zawsze, wskazywał złoczyńcy port lub miasto graniczne, do którego powinien się udać, i dopilnowywał naznaczenia go literą „A” na kciuku (od słowa abjuror). (…) Bardzo często zdarzało się jednak, że wygnaniec nigdy nie docierał do wskazanego portu, a zamiast tego zaszywał się gdzieś jako zbieg wyjęty spod prawa.
Czytaj też: Jak katować, a potem… leczyć? Średniowieczna rehabilitacja po wizycie w sali tortur
Średniowieczny katalog kar
Więzienie jako kara sama w sobie było praktycznie nieznane w wiekach średnich. Sądy kościelne nakładały jako kary pokutę i pielgrzymki, sądy dworskie – grzywny, a królewskie – kary śmierci, wygnania i wyjęcia spod prawa. W tym ostatnim przypadku skazany mógł zostać pojmany lub zabity przez każdego, a jego dobra podlegały konfiskacie. Niemniej ludzie wyjęci spod prawa mieli często możnych protektorów, a czasem cieszyli się także sympatią społeczeństwa.
(…) Karę śmierci wykonywano co do zasady przez powieszenie. Główną alternatywą dla tego rozwiązania, zarezerwowaną dla przedstawicieli warstw wyższych, był topór kata. Jako że przy powieszeniu śmierć następowała przez uduszenie, ścięcie było zwykle mniej okrutne.
Zgodnie ze zwyczajem wynikającym jeszcze z zamierzchłych praw germańskich główny oskarżyciel przestępcy, zwyczajowo ofiara lub jej krewny, był często zobowiązany do znalezienia kata lub wykonania kary samemu. W takim wypadku brak profesjonalizmu mógł prowadzić do odnotowanych przypadków, w których powieszony człowiek przeżywał własną egzekucję. Z kolei celowe okrucieństwo podczas wykonywania kary śmierci mogło pojawić się tylko podczas wymierzania kary za popełnienie wyjątkowych przestępstw: herezji, zdrady i uprawiania czarów.
Oko za oko, genitalia za gwałt
W trzynastym wieku relatywnie rzadkie było popularne we wczesnym średniowieczu okaleczanie, ale na przykład złodziej nadal mógł stracić ucho lub kciuk, gwałciciel zostać wykastrowany, a groźny napastnik oślepiony. Dodatkowo zakuwanie skazanych w dyby powodowało czasem utratę kończyn. Tortury same w sobie były rzadkością, z wyjątkiem sytuacji, gdy oskarżony odmawiał zeznań. Zdarzały się też w przypadkach, gdy niektórzy dozorcy lub koronerzy chcieli wymusić zeznania.
Człowiek skazany w sądzie królewskim miał jedną jedyną drogę apelacji – błaganie o łaskę monarchy. Uzyskanie tego przywileju zależało tak naprawdę od jednego z dwóch czynników: posiadania silnego protektora na dworze królewskim albo toczącej się wojny. Pod koniec trzynastego i na początku czternastego wieku wyprawy monarchy przeciwko Szkotom uratowały wielu angielskich przestępców przed szafotem.
Pod kątem historycznym średniowieczny wymiar sprawiedliwości znajdował się gdzieś pomiędzy starożytnym systemem sprawiedliwości opartej o klan i rodzinę, w którym przestępca był karany lub broniony przez swoich krewnych, a nowoczesnym, zorganizowanym przez państwo systemem utrzymywania porządku i dochodzenia sprawiedliwości na drodze sądowej.
Prawdopodobnie przypominał jednak inne systemy, jeśli wziąć pod uwagę dysproporcję pomiędzy poważnymi przestępstwami, w wielu przypadkach niekaranymi, a mniejszymi wykroczeniami przeciwko zwyczajom majątku ziemskiego, które tak często ścigano i penalizowano, choć rzadko na skazanych nakładano kary większe niż grzywna w wysokości sześciu pensów.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.