W naszej historii było więcej królowych niż królów. I to bynajmniej nie dlatego w czasach monarchii Polska była jakoś wybitnie feministycznym krajem. Po prostu paniom – zdecydowanie częściej niż ich mężom – zdarzało się przedwcześnie żegnać z tym światem. Jakie były przyczyny ich zgonów?
Powicie następcy tronu (a najlepiej również kilku „zapasowych” kandydatów do korony) przez wieki było najważniejszym zadaniem królewskiej żony. Zadaniem nie mniej niebezpiecznym, niż ruszenie na wojnę – w wyniku powikłań związanych z porodem jeszcze w czasach oświecenia umierała nawet co trzecia kobieta.
Śmiertelnie groźne macierzyństwo
Powody bywały różne – brak znajomości technik położniczych, niezszywanie macicy po zabiegu cesarskiego cięcia, a przede wszystkim – niedostateczna higiena (nie znano wszak jeszcze wówczas zasad aseptyki i antyseptyki, wprowadzonych w XIX wieku przez Josepha Listera). Janusz Kubicki podkreśla:
Ustalenie przyczyny tych zgonów okołoporodowych w świetle zapisów kronikarzy (m.in. Jana Długosza), „medyków” i innych świadków jest bardzo trudne i kontrowersyjne.
Wydaje się, że przyczynami zgonów podczas porodów królowych polskich były: nieprawidłowa budowa kręgosłupa i miednicy kostnej (może gruźlica), młody wiek królowych, zakażenia okołoporodowe (dzisiejsza sepsa). W żadnych przekazach historiograficznych nie ma natomiast wzmianki, aby przyczyną ich zgonów podczas porodów były krwotoki okołoporodowe.
W związku z wypełnianiem swej „dziejowej” misji ze światem pożegnały się m.in. pierwsza żona Zygmunta Starego, Barbara Zapolya (z zapisków sekretarza królowej wynika, że przyczyną zgonu było zakażenie połogowe), Jadwiga Andegaweńska (według Jana Długosza do jej śmierci doprowadziła „zbyt wąska miednica”, lecz w rzeczywistości również tym razem najprawdopodobniej winowajcą był brak higieny – komnaty władczyni znajdowały się w tzw. Kurzej Stopce, skąd wyrzucano na zewnątrz zamku fekalia) oraz Anna Austriaczka, pierwsza z habsburskich żon Zygmunta III Wazy.
W przypadku tej ostatniej do zatrucia doszło jeszcze w ciąży – źródła opisują, że królowa cierpiała z powodu obrzęków kończyn, podbrzusza i twarzy, zapewne miała też wysokie ciśnienie i białkomocz (choć tego wówczas nie potrafiono stwierdzić). Swojego piątego porodu nie przeżyła. Wenecki medyk Jan Chrzciciel Gemma zdecydował się na wykonanie post mortem cesarskiego cięcia, dzięki czemu Zygmuntowi urodził się żywy syn Krzysztof, lecz niedługo władca mógł się nim cieszyć – noworodek zmarł po zaledwie 30 minutach.
Zdradliwe melony i choroba staropanieństwa
Nawet jednak jeśli królewskiej połowicy udało się ujść z życiem z porodu, czyhało na nią wiele niebezpieczeństw. Z uwagi na – łagodnie mówiąc – mizerny stan dawnej medycyny zabójczo groźne mogło okazać się nawet zwyczajne przeziębienie.
Z powodu bliżej nieokreślonej choroby zmarła m.in. druga żona Władysława Jagiełły, Anna Cylejska (władca ten ogólnie miał pecha do kobiet, trzecią wybrankę, Elżbietę z Pilczy Granowską, kilka lat po ślubie wykończyły suchoty, a czwarta – Sonka Holszańska, która wprawdzie przeżyła mocno wiekowego męża, pożegnała się ze światem w wyniku niestrawności, wywołanej… zjedzeniem zbyt dużej liczby melonów.
Zabójcze w skutkach bywało zresztą nie tylko małżeństwo (zazwyczaj nieuchronnie skutkujące ryzykowną ciążą i porodem), ale i… staropanieństwo. Pośrednio przyczyniło się ono do zgonu ostatniej przedstawicielki dynastii Jagiellonów, Anny. Wprawdzie i tak dożyła ona sędziwego (jak na owe czasy) wieku 73 lat, lecz z powodu rozmaitych wyniszczających schorzeń nie było to życie lekkie i przyjemne, a u jego kresu władczyni raz po raz doznawała kolejnych załamań zdrowotnych i ataków histerii. Karolina Stojek-Sawicka opisuje:
Infantka bardzo źle znosiła swoje staropanieństwo i większość jej chorób miała chyba podłoże psychiczne. Od mniej więcej 1564 roku, czyli od chwili, kiedy skończyła czterdziesty pierwszy rok życia, zaczęła wydawać coraz więcej pieniędzy na lekarstwa, lekarzy i aptekarzy (…).
Tym należy wytłumaczyć fakt, że pojawiały się w okresach, gdy Anna zostawała sama, a w następnych latach zawsze nasilały się w okresie większych problemów. Na przykład ostre bóle zaczęły dokuczać Jagiellonce, gdy doszły ją wieści o uwięzieniu siostry, a lepiej poczuła się, gdy Katarzyna została uwolniona. Nigdy nie nastąpił pełny powrót do zdrowia.
Nawet późne (zawarte w 1576 roku; Anna była już wtedy po pięćdziesiątce) małżeństwo nie spowodowało uzdrowienia jej z „choroby staropanieństwa”. Zresztą związek okazał się niezbyt szczęśliwy, więc właściwie trudno się dziwić, że miłość nie okazała się w jej przypadku panaceum.
Problemy natury intymnej
Także zbyt udane pożycie mogło prowadzić do zgonu. Tak miało się wydarzyć w przypadku chyba najbardziej kontrowersyjnej królewskiej żony w dziejach Polski, Barbary Radziwiłłówny. Przez lata powtarzano, że przedwcześnie zmarła władczyni pożegnała się ze światem z powodu choroby wenerycznej. Obecnie historycy przychylają się jednak raczej ku wersji mówiącej o raku szyjki macicy, którego pierwsze objawy zaczęły się pojawiać w 1549 roku (dwa lata przed śmiercią królowej).
Krwawienia z dróg rodnych (Barbara początkowo brała je za poronienia) wkrótce przerodziły się w poważniejsze dolegliwości: wysoką gorączkę, owrzodzenia w sferach intymnych, mdłości i silne biegunki. W końcu 8 maja 1551 roku, zaledwie pół roku po jej koronacji, cierpiąca męki Radziwiłłówna zmarła. Zygmunt August nie wierzył w naturalne przyczyny jej śmierci. Marek Ferenc komentuje:
Był zresztą przekonany, że Barbara (…) została otruta, i sugerował, że stała za tym Bona. Już po śmierci żony pisał do Radziwiłła, że wita się z matką w rękawiczkach, żeby mu w pierścieniu nie podała trucizny.
Intymne przypadłości męczyły również inną polską królową – Marię Kazimierę Sobieską. Syfilisem zaraził ją pierwszy mąż, Jan Sobiepan Zamoyski. „Jeszcze chorując, miała kontakty z Sobieskim, który prawdopodobnie również się zaraził, co mogło później przyczynić się do jego śmierci” – relacjonuje Aleksandra Skrzypietz.
Kiła nie przeszkadzała jej w płodzeniu potomstwa – z Janem Sobieskim udało jej się zajść w ciążę aż 14 razy (w tym raz z bliźniętami), choć wieku dorosłego dożyła tylko czwórka dzieci. Ona sama doczekała 74. urodzin. Pod koniec życia z jej legendarnej urody z powodu wenerycznej przypadłości niewiele pozostało. Jak referuje Janusz Kubicki:
Była bezzębna i najprawdopodobniej łysa na skutek leczenia rtęcią. Ale w świadomości wielu pozostała wielką miłością Jana III Sobieskiego, damą bez skazy, ukochaną wyniesioną przez władcę na piedestał, o czym pisał w swoich listach do niej.
Zbyt zdrowa królowa
Paradoksalnie, żelazne zdrowie królewskiej małżonki również bywało w naszej historii problemem. Boleśnie przekonała się o tym na własnej skórze królowa Bona Sforza, żona Zygmunta Starego. Władczyni, której przez całe życie właściwie nic nie dolegało (a przynajmniej nic na ten temat nie wiadomo), nie zaszkodził nawet wypadek podczas polowania w Niepołomicach.
Bona – wówczas w szóstej (i jak miało się okazać – ostatniej) ciąży – spadła z konia. Co gorsza, została przez zwierzę przygnieciona. Doprowadziło to do poronienia (najmłodszy syn, skrajny wcześniak, urodził się na leśnej polanie i niedługo potem zmarł), lecz sama monarchini wyszła z tego cało.
Polecamy video: Żony Władysława Jagiełły.
Trzymała się życia tak kurczowo, że ostatecznie… została zamordowana przez swojego dworzanina, Jana Wawrzyńca Pappacodę, działającego na zlecenie dynastii Habsburgów. Ponura ironia losu, zważywszy na fakt, że ją samą wcześniej wielokrotnie oskarżano o trucicielstwo i paranie się czarną magią. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie?
Bibliografia:
- K. Janicki, Damy złotego wieku, Znak Horyzont 2014.
- J. Kubicki, Zgony okołoporodowe żon królów Polski, „Ginekologia Praktyczna” 2(105)/2010, s. 46–47.
- J. Kubicki, Żony królów i władców Polski. Historia i medycyna, Wydawnictwo MS 2012.
- M. Maciorowski, B. Maciejewska, Władcy Polski. Historia na nowo opowiedziana, Agora 2018.
- K. Stojek-Sawicka, Plagi królewskie, Bellona 2018.
KOMENTARZE (3)
A nie jest czasem tak, że to nie większa śmiertelność ale banalna specyfika „zawodu” królewskiego? Kiedy królowi umierała żona – to sobie nową brał, niemal obowiązkowo, chciał czy nie (z żony zawsze szła jakaś polityczna korzyść, czasem też posag). A gdy umierał król – to królowa szła w odstawkę i tron obejmował jego syn czy inny krewny a potem – monarcha z elekcji. Więc nawet gdyby kobiety żyły w wiekach dawnych jak te dzisiejsze – średnio dłużej niż faceci – w tej branży siłą rzeczy musiało ich być więcej.
Czy te fekalia wyrzucane z Kurzej Stopki miały jakąś styczność z komnatami Jadwigi? Pamiętając, że takie umiejscowienie było pomysłem „czyścioszka” Jagiełły, zapewne miało służyć wygodzie nie tylko Jadwigi, ale i jego samego (coby nie musiał za długo biec za potrzebą); raczej nie stawiałby „kibelka” tak, aby mogło to w jakiś sposób naruszyć jego wrażenia estetyczne albo co gorsza jego czystość. Tak więc i na samą higienę Jadwigi nie powinno mieć wpływu. Nie wiem, czy brak higieny miał wpływ na śmierć Jadwigi i jej córki, skoro żadnej z kolejnych żon Jagiełły ani następnych (jak i poprzednich) królowych polskich rodzących na Wawelu taki los nie spotkał.
Chodzi o nieporozumienie, wywołane przebudową Wawelu – Kurzą Nogą nazywano obszerne sale z centralną kolumną (stąd nazwa) w czymś, co obecnie przewodnicy nazywają Wierzą Duńską, natomiast to, co obecnie zwą Kurzą Stopką, jest danskerem (inaczej gdaniskiem), czyli właśnie miejscem, gdzie król chodził piechotą…