Kraj wyniszczony wojną. Miliony rodzin żyjące w skrajnej biedzie. Galopujące ceny i oszuści żerujący na ludzkiej krzywdzie. Poznaj odarte z kłamstw i mitów oblicze niepodległej Polski. II Rzeczpospolita też była polem walki, a nowym frontem okazały się kuchnie, spiżarnie i miejskie targi.
Aleksandra Zaprutko-Janicka, autorka bestsellerowej Okupacji od kuchni, zabiera czytelników w czasy szokujących kontrastów. Arystokratyczne rauty zestawia z wielkim kryzysem, zmuszającym wiejskie rodziny do żywienia się trawą i korą. Pisze o niesamowitym postępie technicznym, który na zawsze odmienił życie gospodyń. Ale też o emancypacji polskich kobiet, które nie chciały, by dłużej mówiono im, że całe życie mają spędzić przy garach.
Pokazuje niezwykłą zaradność, oszczędność i przedsiębiorczość naszych prababć. Zdradza tajniki dawnej gastronomii, wyjaśnia, czym był street food 80 lat temu i jak kobiety łączyły pracę zawodową z opieką nad domem i dziećmi.
Dwudziestolecie od kuchni to coś więcej niż książka o kulinarnych dziejach naszego kraju. To również zbiór wciąż aktualnych porad oraz dowód na to, że historia przedwojennej Polski nie należy wyłącznie do mężczyzn.
KOMENTARZE (40)
Moja babcia urodziła przed wojną 5 dzieci. Nigdy nie pracowała. Dziadek pracował w PKP, na kolej jako maszynista. Wszystkie dzieci ukończyły wyższe studia. Dziadkowie z jednych poborów wybudowali przed wojną dwa domy. Dotrwały do lat 70-tych. Z przedwojennych zdjęć widać w domu radio, gramofon, lodówkę. Mama wspominała, że hałwa, pomarańcze czy czekolada były w domu na co dzień. Tyle z życia, bez propagandy.
No to brawa dla pradziadków – kolejarze byli całkiem dobrze sytuowaną grupą zawodową. Większość ówczesnego społeczeństwa nie miała tyle szczęścia. To nie próba siania „propagandy”, tylko fakty.
Było powiedzenie: „Kto ma w głowie olej, ten idzie na kolej”
Maszyniści byli elitą i świetnie zarabiali. Inni pracownicy PKP nie mieli tak wesoło, w Świecie Kolei pisano o tym. Był przepis zabraniający żebrania w mundurach kolejowych.
Dziadek był maszynistą. Ty tłuku dowiedz się lepiej, kto mógł zostac maszynistą i le zarabiali. To był odpowiednik dzisiejszego pilota F-16. A mój pradziadek zginął na koleii przed wojną podczas odsnieżania. Przejechał go pociąg. Nie mógł zostac kolejarzem bo nie miał znajomości. Poszedł aby zarobic na rodzinę. Prababcia miała też 5 dzieci. Nie dostała żadnej renty.Dorabiała piorac w domu i sprzątając. No ale w Inowrcoławiu stoją do tej pory kamienice dawnych maszynistów i konduktorów. Dokładnie na ulicy Dworcowej. K..a odezwał się snafca. Tfu.
To dziadek musiał miec niezłe wtyki jeżeli w tym wieku był maszynistą. Druga opcja ty masz 100 lat.
FENOMEN – ten dziadek -Wszystkie dzieci ukończyły wyższe studia czy przed wojna czy w PRL …czekam na odpowiedz ..blog od sanacji
Troche pojechales z grubej rury z tymi studiami. Przed wojna matura to bylo naprawde bardzo duzo.
Dziwna opowieść, więc dopytam. Kiedy się dzieci rodziły, bo piątka dzieci nie zdążyłaby się przed wojną urodzić i skończyć studiów. Albo dzieci rodziły się pod zaborami albo kończyły studia w PRLu :)
o czym ty piszesz czlowieku,na zdjeciach widzisz radio,gramofon i LODOWKE,chyba cos ci sie pomylilo albo z twoja fantazja cos nie tak. Kto w dwudziestoleciu miedzywojennym slyszal o lodowce?Lodowke babcia miala zima za oknem,a nawet gdy mrozy nastaly to miala nawet zamrazarke.Pogratulowac wyksztalconej rodziny! ,jestes spadkobierca tej inteligencji jak widac skoro piszesz takie bzdury.
z tą lodówką to nie masz racji bo po roku 1930 pojawiły się, choć rzadko kogo było na nie stać, mogła to też być tzw. lodownia. Maszynista, jak wynika z rocznika stat. 1939 mógł liczyć na zarobki rzędu 400zł. dla porównania wykwalifikowany robotnik zarabiał 100-200 gdzie 200 to już bardzo bardzo dobry zarobek. Wychodzi na to, że jego dziadkowie należeli do finansowej elity robotniczej, a on myśli że tak żyła większość ludzi.
Zgadza się szanowny sss. Dziękujemy za tę uwagę – właśnie o lodowniach i lodówkach traktuje również jeden z rozdziałów „Dwudziestolecia od kuchni”. To właśnie wtedy rozpoczęła się nie tylko obyczajowa, ale i technologiczna rewolucja.
Tylko, że takich grup zawodowych było o wiele więcej i możemy je mnożyć bez końca. Mój dziadek był walcownikiem w COP i nie narzekał. Babcia oczywiście nie pracowała…
Dzisiaj też mamy bez końca grup, które rewelacyjnie zarabiają: politycy, biznesmeni, aktorzy filmowi, menedżerowie korporacji…. Ale ci ludzie wcale nie reprezentują większości społeczeństwa. I tak samo to, że wielu osobom udało się ułożyć sobie życie przed wojną nie zmienia faktu, że w samych tylko miastach nawet 3 miliony bezrobotnych było przed wojną tak biednych, że według oficjalnych danych głodowali. A na wsi liczba ta była nawet wyższa.
…porównywanie ludzi rzeczywiście pracujących z oligarchią finansową to trochę nie fair.
W moich okolicach jako taki dostatek był tylko dzięki bliskiej granicy z Niemcami- gmina była graniczna dzięki czemu wielu ludzi wyjeżdżało do pracy w niemieckich gospodarstwach rolnych i przemyśle. Podobnie dzisiaj, niestety. Ponadto kwitł przemyt a po wojnie szabrownictwo. Mimo to wielu ludzi dobrze wspominało II RP bo obiektywnie patrząc to niewiele więcej mogła ówczesna Polska zrobić. I tak należy się temu państwu ogromny szacunek, przy czym pamiętać trzeba że rajem na ziemi nie było.
@Jarema: A mógłby Pan jeszcze dodać o jaką gminę chodzi? Dziękujemy za podzielenie się własnymi doświadczeniami oraz refleksją.
Gmina Przystajń, pow. kłobucki pod Częstochową. Nawet żartuję czasami że imperium Romanowów rozciągało się od Władywostoku i Pacyfiku po Przystajń i Liswartę. Za rzeką- 5 km od domu zaczyna się już Opolszczyzna i tzw Ziemie Odzyskane, zresztą pierwsza miejscowość ,,za rzeką” to Bodzanowice skąd pochodził kozacki ataman z czasów II WŚ- Helmuth von Pannwitz.
Moja rodzina należała do najzamożniejszych w okolicy co spowodowało że w starej części mojego domu był posterunek żandarmerii niemieckiej a po wysiedleniu rodziny w 1941 r., na Dolny Śląsk przez kilka lat mieszkała tu niemiecka rodzina z Rumunii po której zostały np. banknoty. Zanim moja rodzina wróciła z przymusowych prac gdzie została obrabowana przez ,,sojuszników” to szabrownicy czy jak kto woli sąsiedzi okradli dom tak że podobną największą nędze mieli po wojnie.
@Jarema: Szanowny Panie, pięknie dziękujemy za uzupełnienie informacji i podzielenie się z nami własnym doświadczeniem. Indywidualne relacje są najcenniejsze. Pozdrawiamy.
„My Słowianie, my lubim sielanki”, śmieszą mnie opowieści o wspaniałej II RP, strajki robotnicze, chłopskie, zabici, ranni w czasie tych strajków to też była ówczesna rzeczywistość.
Jak w bardzo wielu krajach w ówczesnej Europie. Wbrew pozorom II RP nie odbiegała ani bardzo na plus ani bardzo na minus od ówczesnej europejskiej średniej. Oczywiście zróżnicowanie było ogromne. Bardzo zamożne Szwajcaria, Czechy (w jednym państwie z pogrążoną w nędzy Słowacją, to się nie mogło udać) czy Szwecja poprzez średniaków różnego autoramentu jak Węgry, Hiszpania, Polska czy Norwegia z europejską nędzą czyli Grecją, Albanią, Portugalią, Bułgarią. Choć lukrowany obraz Międzywojnia, gdzie wszyscy syci, zadowoleni i patriotyczni rządzeni przez najuczciwszych ascetycznych geniuszy ma tyle samo wspólnego z rzeczywistością co koń z koniakiem.
bombacjusz, średnia ma to do siebie że bardzo fałszuje obraz rzeczywistości bo kraje rozwinięte (Francję, Niemcy, WB) prezentują się dużo gorzej,a np. Hiszpania, Włochy, Rumunia i Polska znacznie lepiej niż w rzeczywistości. Należy jednak przyjąć jakieś centrum rozwoju europejskiego i na tej podstawie oceniać, a nie uśredniać. Według mnie jednak II RP odbiegała i to bardzo od państw rozwiniętych Europy (choć oczywiście były też kraje z równie słabym poziomem co II RP) – wystarczy porównać ilość dróg bitych w Niemczech i w Polsce, ilość położonych torów, ilość samochodów w przeliczeniu na 1 mieszkańca itp.(Polska wychodzi tu bardzo słabo).
CZ2 Czytam ostatnio pamiętniki osadników ziem tzw. „odzyskanych” dotyczących lat 1945r – 1947 – w większości wspomnień można natknąć się na krótką refleksję na temat przepaści technologicznej między poniemieckimi wioskami, a wioskami z okolic Katowic, Lublina, a nawet Warszawy – nieraz pojawia się refleksja że wioski w niczym nie przypominają wiosek spod Wa-wy bo są murowane, kryte dachówką, a nie z bali i kryte słomą. Są dwie a nawet 3 izby, zamiast dotychczasowej jednej. Ktoś wspomina, że po raz pierwszy zobaczył maszyny takie jak młockarnia. Niestety ale Polska miała bardzo dużo do nadrobienia
@sss Zdecydowanie miała. Czy mógłby Pan się z nami podzielić informacją czyje dokładnie pamiętniki są właśnie przedmiotem Pana lektury? Chętnie do nich zajrzymy, a być może i nasi czytelnicy również.
Moi dziadkowie uciekli w 1934 r ze wsi do Warszawy, gdzie dziadek był dozorcą. Dozorcostwo trzeba bylo kupić za duże pieniądze. Żyli nieżle, ale z opowiadań mojej mamy, wiem że było bardzo dużo nędzy. Na wsi w II Rzeczpospolitej było 86% analfabetów. Polska ludowa dała tym ludziom możliwość lepszego życia
Moja prababcia przyjechała do Krakowa z małej miejscowości. Była pomocą kuchenną i kelnerką w restauracji. Po piętnastu latach miała własną restaurację, a przed wybuchem wojny kupiła jeszcze kamienicę. W międzyczasie wychowała dwójkę dzieci. Wszystko czego się dorobiła zabrali nie Niemcy, ale komuniści po wojnie. Bo nie chciała donosić na klientów.
Hehe… Pomoc kuchenna dorobiła się przed wojną kamienicy! Widocznie donosiła przed wojną.
Zdziwiłbyś się. Z restauracji wielkości dzisiejszej przeciętnej Żabki utrzymywała się 4 osobowa rodzina, 2 służące i młoda dziewczyna terminująca podobnie jak kiedyś moja prababcia. I dało się jeszcze odłożyć na inwestowanie. Pracując jako pomoc uczyła się fachu, nie ze szkoły gastronomicznej. Na restaurację odłożyli razem z pradziadkiem pracując w domu towarowym na św Anny. I tak ludzie wtedy żyli. A ty mały zawistny człowieczku nie sądź innych według siebie.
@pomoc kuchenna: A co w tym takiego dziwnego? Ciężką pracą można było naprawdę wiele osiągnąć. Po takim komentarzu ciężko oprzeć się wrażeniu, że jeśli Pan/ Pani nie uznaje możliwości uczciwego zarobku, to znaczy że z takim nie miał Pan/Pani styczności. Proszę więc myśleć co się pisze, ponieważ najgorsze świadectwo sami sobie wystawiamy naszymi słowami.
Po co to bicie piany? Przecież to nie artykuł tylko reklama książki kucharskiej. Jednak widzę, że wielu komentujących ma tendencję do porównywania IIRP z PRL. Nie będę się rozwodził tylko napiszę, że IIRP powstała po 123 latach z 3 różnych terenów zaborczych. IIRP była też dotknięta też światowym kryzysem, który w Polsce był jednak dotkliwszy i trwał dłużej. Była też wojna z bolszewikami. Jakiej olbrzymiej pracy, poświęceń całego narody wymagało zbudowanie spójnego i wiarę mocnego państwa? A teraz wyobraźcie sobie gdzie Polska by była gdyby nie komuna wprowadzona przez sowietów?
@Piotr: Szanowny Panie Piotrze, w dyskusji nie ma nic złego. Dlaczego mamy ograniczać się do jednej epoki? Dlaczego nie poruszać wszelkich kwestii, które ciekawią naszych czytelników? Chciałam jeszcze dodać, że „Dwudziestolecie od kuchni” to nie książka kucharska. Zachęcam najpierw do sięgnięcia po pozycję, zanim wyda się opinię, co do jej gatunku. Z tego co mi wiadomo, książka kucharska składa się z przepisów na każdej stronie wraz ze zdjęciami potraw. Tu nie znajdzie Pan czegoś takiego. Pozdrawiam.
A mój dziadzio zwykły wieśniak z pod Łomży z 12 hektarami piachu zawsze mi gadał, że najlepiej to mu się żyło za komuny. Pamiętał llRP i żył w trzeciej
@chenio: Ale podawał Pana dziadek jakieś argumenty za? Na przykład co dała mu komuna, jak konkretnie wyglądało jego życie w porównaniu z II i III RP? Z przyjemnością poznamy więcej szczegółów z historii Pana dziadka, który przeżył trzy, bądź co bądź, trzy różne ustroje.
Ja może podam odpowiedż na to pytanie- moi Śp pradziadkowie z pogranicznej wioski urodzili się jako poddani batiuszki Mikołaja II (1911 i 1912) przeżyli przedwojnie na nieurodzajnej, piaszczystej ziemi gdzie mogli sobie dorobić na coś do chleba tylko dzięki pracy u bauera. I jak sami wspominali to najlepiej tak im się żyło od czasów Gomułki a szczególnie II poł lat 60 tych kiedy weszły w życie emerytury rolnicze. Pradziadek był 40 lat sołtysem i szefem OSP ale to była rodzina 12 osobowa. Dla nas to może być dziwne ale oni do końca twierdzili że mają wszystko- dach nad głową, jedzenie i spokój. A przyznajmy że dziadowską ale jednak stabilizacje PRL dawał. Tak oni to wspominali. Zmarli niedawno temu.
I tak myślę że tęsknota wielu ludzi za PRLem bierze się z patologi III RP a dwa tego że jak to nieraz słyszałem ,,że była praca, spokój był, ludzie byli równiejsi…” i chyba faktycznie się w kraju stopniowo poprawia skoro sentyment za PRL mija. Pamiętam jako dzieciak pocz. lat 90 tych i różnica jest znaczna a kto nie wierzy to niech zobaczy ten poniekąd dokument historyczny. Nie śmieje się z tego
https://www.youtube.com/watch?v=8HgL36FZjRY
@Jarema: Szanowny Panie – bardzo dziękuję za tę wypowiedź. To doświadczenie rzeczywiście wielu ludzi, często słychać głosy, że w PRL-u żyło się lepiej. Oczywiście, kij ma dwa końca, jednym było lepiej, innym nie. Każde jednak indywidualne doświadczenie jest dla nas bardzo cenne.
Jestem konserwatystą będącym za dekomunizacją ale potępianie w czambuł wszelkich przejawów PRL jest mi obce. Zresztą czasami dochodzi do absurdów- w mojej okolicy status ofiar komunistycznych dostało paru ludzi (w tym mój dalszy wujek) którzy na przełomie lat 40/50 pobili się po pijanemu na wiejskiej potańcówce i pozrzucali portrety ówczesnych ,,towarzyszy” za co poszli siedzieć.
Dziadek przed samą wojną zarabiał we Lwowie na kolei w służbie zabezpieczenia ok 200zł. To był dobry pieniądz. Babcia przed wojną dopiero zaczynała pracę ale z jej opowieści wiem, że było ciężko a w domu rodzinnym ciągła pogoń za zdobyciem jedzenia i ubrania. Jej ojciec był murarzem, takim fachowcem od wszystkiego i czasem zarobił a czasem nie. Dziadkowie nie wspominali jakoś z rozrzewnieniem przedwojennej Polski ale cenili wolność. Powojenna Polska tym bardziej ich nie rozpieszczała. Dziadek po wojnie żeby utrzymać rodzinę pracował na kilku etatach a babcia dorabiała w między czasie wychowując dzieci (albo odwrotnie). Opowieści innych osób które poznałem również mówią raczej o ciężkim życiu przed wojną, mało kto mógł spokojnie pracować i żyć w miarę dostatnio.
@Artik: Szanowny Panie, ogromnie dziękujemy za podzielenie się swoim doświadczeniem rodzinnym. Takie świadectwa są dla nas najcenniejsze i udowadniają nam, że to co robimy i o czym piszemy ma sens. Należy bowiem przypominać historię zwykłych ludzi, o której albo zapominamy albo nie chcemy słyszeć. Pozdrawiamy.