Będziesz potrzebować lupy, miarki, nocnika i... dobrego podręcznika do anatomii. Ale jeśli wierzyć specjalistom sprzed stulecia – niechybnie dotrzesz do prawdy.
„Obłąkana cześć dla dziewictwa, która stanowi przyczynę tysięcznych i zgoła niepotrzebnych tragedii, ma swoje źródło jedynie w bezmyślnej tradycji” – pisał w 1934 roku M. Gabriow. W broszurze Kult błony dziewiczej szczegółowo wyjaśnił przyczyny tego stanu rzeczy:
Odgrywa tu rolę (…) nieuzasadniona obawa, że niedziewica nie potrafi już kochać (…) czule, gdyż wyładowała (…) swą energię w pierwszym, wiośnianym uczuciu. Ponadto ma wskazywać na lekkomyślność charakteru, skłonność do zdrady małżeńskiej itp. Poza tym zaznała już rozkoszy płciowej, jest się [więc] narażonym na ewentualne fiasco przy porównaniu. Tyle ze strony mężczyzn.
I rzeczywiście – mimo rewolucji seksualnej, która zmieniła życie milionów mieszkańców II Rzeczpospolitej, wciąż nie brakowało mężczyzn zafiksowanych na punkcie defloracji. Z uporem maniaka poszukiwali „oznak dziewictwa”.
Takich, które z całą pewnością potwierdzą lub zaprzeczą niewinności dziewczęcia nawet w przypadku, gdy błona okaże się przerwana.
Łechtaczka przykryta kapiszonem
William Martin, autor książki Racjonalne życie płciowe z 1935 roku wspominał o oględzinach łechtaczek. „U dziewicy łechtaczka jest mała i dokładnie przykryta swoim kapiszonem (…). U kobiety natomiast, która już współżyła płciowo, jest ona bardziej wystająca, miękka i nieprzykryta tak dokładnie (…). Cała skóra dziewicy jest napięta i świeża. Brodawki piersiowe są napięte i różowe” – pisał, choć nie wiadomo, czy sam w to wierzył.
Uważał w każdym razie, że kult dziewictwa to „na poły barbarzyński fetyszyzm”. Anglosaski autor przytoczył też zaczerpniętą z antyku opinię, jakoby „szyja kobiety grubiała po defloracji”. Wystarczyło więc zmierzyć ją dwa razy: przed i po nocy poślubnej.
Polski dermatolog i profesor Uniwersytetu Warszawskiego Franciszek Giedroyć podobnym rozważaniom poświęcił całą pracę naukową – wydane w 1934 roku Wiekowe spory o błonę dziewiczą. Na kilkudziesięciu stronach wymienił łącznie ze dwa tuziny sposobów rozpoznawania dziewic. I również w tym przypadku trudno stwierdzić, które uznawał za kurioza, a które – za potwierdzone naukowo środki.
Gąbki we krwi zmaczane
Na pewno odrzucał najpopularniejszy dowód: krwawienie po pierwszej nocy. „Różne warunki mogą się złożyć na to, że nie będzie krwawienia u niewątpliwej dziewicy” – podkreślał. – „Nieufność lekarzy nie zachwiała [jednak] wiary wśród ogółu. Dziś jeszcze ślady na bieliźnie (…) uchodzą za nieomylny znak (…). Wyjątkowo mógł korzystać z tej wskazówki laik, a już lekarz sądowy stanowczo nigdy”.
Dwa kolejne symptomy defloracji – ból i „zwartość wejścia do pochwy” także nie były w stanie przetrwać w starciu z naukową dociekliwością. To były wybitnie subiektywne oznaki, niesprawdzalne medycznie. A na dodatek: każdą dało się zasymulować.
Franciszek Giedroyć wyjaśniał, że kobiety robiły to od niepamiętnych czasów: „Ból najłatwiej udawać, trzeba jednak wzbudzić zaufanie w poślubionym małżonku, że się go istotnie doznaje (…). Łatwo (…) [też] mieć we właściwej porze ślady krwi na bieliźnie, wkładając do pochwy gąbki we krwi zmaczane”.
Zwartość jak przed rozdziewiczeniem
Wreszcie był nawet sposób na zwężenie pochwy. Służyły do tego „liczne środki ściągające (…). Sztuką doprowadza się zwarcie pochwy do takiego stopnia, jakiego kobieta nie miała nawet przed rozdziewiczeniem”.
Dodatkowe szczegóły podawał William Martin. „Która z kobiet nie wie, że wystarczy w ciągu ośmiu dni stosować przepłukiwanie pochwy zimną wodą z dodatkiem ałunu lub soku cytrynowego, aby ścieśnić kanał pochwy i przywrócić mu dziewiczą wąskość?” – pytał retorycznie.
Przedwojenne społeczeństwo potrzebowało innych symptomów i znajdywało je na pęczki. Wierzono na przykład w przemianę głosu związaną z utratą dziewictwa. Po pierwszym stosunku miał się on stawać „grubszym, chrypliwym”. Zmieniać miał się także wyraz oczu. „Utrata dziewictwa sprowadza zamglenie oka, ubytek blasku i sińce pod oczami” – wyjaśniał Giedroyć.
Metody dla zdesperowanych?
Najbardziej zdeterminowanym niedowiarkom zostawał cały szereg odstręczających metod związanych z moczem podejrzanej dziewczyny. „Mocz dziewic jest rzadszy i przezroczysty, mężatek zaś gęściejszy, zamącony, dający osad (…). Znaleziono w moczu jeszcze innego rodzaju wskazówki: kierunek prądu, siła rzutu, odgłos, dający się słyszeć przy jego oddawaniu” – cierpliwie wymieniał pan profesor.
Dodawał do tego metodę znaną z niemieckich wsi, gdzie dziewczętom podaje się upalony korzeń bluszczu. Na dziewicę nie powinno to w żaden sposób wpłynąć. Ale zdeflorowana niewiasta niechybnie się posika.
Źródła:
Artykuł powstał w oparciu o literaturę i materiały zebrane przez autora podczas prac nad książką pt. Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce.
[expand title=”Kliknij, aby rozwinąć wybraną bibliografię.”]
- Tadeusz Boy-Żeleński, Dziewice konsystorskie, Księgarnia Robotnicza, Warszawa 1929.
- M. Gabriow, Kult błony dziewiczej, Księgopol, Warszawa 1934.
- Franciszek Giedroyć, Wiekowe spory o błonę dziewiczą. Studjum historyczno-lekarskie, Warszawa 1934.
- William Martin, Racjonalne życie płciowe, Minerwa, Warszawa 1936.
- Wpływ dziewictwa na dusze młodych dziewcząt doby obecnej, „Wytworny Styl” 1936, nr 1.
KOMENTARZE (14)
Wybrane komentarze do artykułu z naszego facebookowego profilu, które mogą Was zaciekawić
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1142141602481164
Roksolona D.:
zawsze były ponoć sposoby i dobre oszustwa
Jacek T.:
Nie wystarczy poprostu spytać?
Wojciech J.:
Kiedyś to było ważne.Teraz różnie,nie wszystko trzeba oceniać.
Dziewczynie można podać też wodę w której namoczyło się przez 24 godziny kawałek gagatu (czarnego bursztynu). Nie-dziewica zaraz „urynę puści”.
czytotakiewazne
A dajcie już z tym spokój !
Ja miałem problem , żeby wepchnąć !
Cały czas biadoliła , że jest za wielki , że boli , ściskała mnie nogami …
Eeech … chyba już wolę , aby ktoś ją wcześniej przepchnął .
@Anonim: Bardzo cenimy prywatne doświadczenia, ale myślę drogi Anonimie, że nie bylibyśmy dużo ubożsi o brak wiedzy o Twojej przygodzie z rozdziewiczaniem dziewczyny ;)
No ważne – wtedy wiadomo ile będzie z nią roboty . Jak ciaśniutka , to niby i fajnie ale weź i tam wepchnij .
@Szymon Ciupciak: Operują Panowie dość wyszukanym słownictwem związanym z rozdziewiczaniem. Jednak gwoli ścisłości „wepchnąć” to można np. „się” do kolejki, no ewentualnie i z rurą może Pan próbować albo przepychaczem w łazience, bo w tym kontekście – brzmi to niezbyt fortunnie.
Najgłupsze jest to, że kawałek głupiej błony jest wciąż ważny dla zacofanych palantów. W XXI wieku, ponoć epoce rozumu i rozwoju człowieka. Taa.
@A: Ta „głupia błona”, jak ją Pan/ Pani nazwał/ nazwała po coś jest. I mimo wszystko stanowi wciąż jakiś symbol, nawet w XXI wieku. I chyba nie ma to nic wspólnego z rozumem i rozwojem – tylko biologią ;)
Obawiam się jednak, że dla biologii symbole nie mają większego znaczenia. Zatem kult błony nie ma nic wspólnego z biologią, a właśnie z rozumem. Błona dziewicza to po prostu pozostałość rozwojowa, coś jak rynienka pod nosem, tyle że znajduje się w miejscu wstydliwym i jest stosunkowo delikatna.
Dziewictwo a błona to dwie rożne sprawy. Można błonę stracić w sposób mechaniczny bez udziału mężczyzny i być dziewicą. Można mieć mężczyznę, a po jego wyjściu błona pozstala nietknięta bo wcześniej po prostu nie pokrywała całości wejścia :). I cóż? Pozostaje dziewicą z błoną? :) Już nie pisząc o seksie oralnym. :) Można być z mężczyzną i nie odczuwać absolutnie … nic w tej sytuacji. Tak więc patrzycie po staroswiecku :)
@dadada: Słuszna uwaga. Jak widać sprawa dziewictwa jest nieco bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać ;)
ja w swoją wpadłem jak w studnię
Co do tego mętnego moczu, to coś w tym jest. Istnieje coś takiego jak „zapalenie pęcherza miodowego miesiąca”. Tzn. kobiety w trakcie stosunku zarażają się bakteriami (najczęściej E. coli) od partnerów, a potem chorują.
Żeby było jasne, dziewictwo nie chroni przed infekcjami intymnymi, jeśli dziewczyna pływa w basenie, też może złapać niejeden syf…