Ciekawostki Historyczne

strong>Wszystko, co dobre, szybko się kończy. Tak samo jest i z kubkiem gorącej herbaty i z dobrą książką. A tymczasem w ten zimny polski jesienny dzień przenosimy się do jeszcze zimniejszej Skandynawii.  Drodzy czytelnicy, o końcu „Północnej drogi”

Wychodzi na to, że czas definitywnie pożegnać się z Sigrun, Halderd i Einarem. Ta trójka gościła na łamach „Ciekawostek” już kilkukrotnie. Poznaliśmy ich opowieść od początku do końca w trzech wersjach. Gdzieś w tle tej historii przyszła na świat trójka nowych bohaterów, bardzo różnych, a jednocześnie tak podobnych do siebie. Kochających i w swojej miłości niespełnionych. Gudrun, Bjorn i Ragnar.

Elżbiety Cherezińskiej ani cyklu „Północna droga” czytelnikom przedstawiać nie musimy. Poprzednie trzy części recenzowaliśmy (znajdziecie je tu, tu i tu) i to wszystkie pozytywnie. Przypomnijmy, akcja całej sagi osadzona jest na dalekiej Północy, w kraju wikingów. W czasach, gdy najważniejszym argumentem jest liczba silnych i bitnych towarzyszy w drużynie oraz łodzi, jaką jarl może wystawić, chrześcijaństwo na tej surowej ziemi dopiero raczkuje. Tu i ówdzie pojawiają się gorliwi neofici, ale dawni bogowie i magia są jeszcze żywi. Mężczyźni wyruszają na wojny szukać sławy i srebra, a kobiety na bagna błagać wieszczki o przepowiednie.

Akcja „Trzech młodych pieśni”, najnowszej powieści Elżbiety Cherezińskiej, toczy się niejako równolegle do poprzednich części sagi, choć zaczyna się nieco później. Starych-nowych bohaterów poznajemy bliżej gdy mają ledwie po kilka lat i dopiero uczą się świata i rządzących nim reguł. Na kartach powieści Bjornowi, Ragnarowi i Gudrun towarzyszymy od wczesnego dzieciństwa, poznając opowieść o kraju Panów Północy z ich perspektywy. Dzięki ciekawie poprowadzonej narracji i wnikliwej analizie stanu umysłu poszczególnych postaci obserwujemy dorastanie bohaterów i to jak ewoluują ich charaktery. To niepowtarzalna okazja do przeniknięcia do serc, w który tętni przecież gorąca młodzieńcza krew. Nie ma tu miejsca na chłodne kalkulacje i wyrachowanie. Trójką głównych bohaterów targają sprzeczne emocje, rozpiera ich energia, budzi się ich seksualność.

Niedźwiedź, Sokół i Walkiria?

Bjorn to Niedźwiedź, syn dumnego jarla. Jego ojciec, podziwiany przez wszystkich i uwielbiany przez swoją drużynę Regin, jest dla niego niedoścignionym wzorem. Skoro ma taką krew w żyłach (sam nazywa ją płynnym złotem), czuje ogromną presję ze strony otoczenia by dorównać ojcu. Z różnym skutkiem szuka swojego własnego miejsca na ziemi, w tym poszukiwaniu trafiając nawet na pewien czas do jomsborskiej warowni. Przez cały czas towarzyszy mu niezawodnie Ragnar.

Elżbieta Cherezińska, "Trzy mlode piesni" (Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2012).

Elżbieta Cherezińska, „Trzy mlode pieśni” (Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2012).

Sokół z Ynge, syn Halderd jest inny od Bjorna. Ponoć ma w sobie ciemność… Oczko w głowie matki, syn, który nie wie kto jest jego prawdziwym ojcem. W wieku kilku lat oddany na wychowanie Reginowi dorasta razem z Bjornem w młodej drużynie. Gdy trzeba potrafi być dworny, a w boju okrutny. Tych dwóch połączy głęboka więź, choć inna niż wszystkim się wydaje.

Najbardziej wyrazistą, a jednocześnie najbardziej złożoną postacią spośród trójki bohaterów jest Gudrun. Młodsza siostra Bjorna, choć śliczna jak z obrazka z włosami niczym złoto, podąża własną, trudną drogą. Nie jest ani jarlem w spódnicy jak Halderd, ani ostoją łagodności jak Sigrun. Pod słodką twarzyczką kryje się harde serce i ostry jak brzytwa umysł, a to wszystko doprawione magią pięknej i okrutnej Frei. Na Gudrun spada brzemię zakazanej miłości, które dźwiga samotnie wiedząc, że mężczyzna obdarzony przez nią uczuciem nigdy nie będzie do niej należał. W dodatku nie potrafi odnaleźć się w świecie, w którym zadaniem kobiety jest wyjść za mąż, rodzić synów i zarządzać mężowskim gospodarstwem. Dziewczyna zamiast wyszywać woli poznawać moc ziół i zaklęć i przesiadywać ze starą wieszczką z bagien. Szuka dla siebie sposobu na życie z niespełnioną miłością i bez perspektywy małżeństwa. Gotowa jest poślubić tylko tego, kogo kocha, a ten, którego kocha jest poza jej zasięgiem. Połączenie z nim nie dość, że jest nierealne, przeczy prawom bogów i ludzi. Ale więcej zdradzić nie mogę.

Jak zawsze Cherezińska świetnie operuje językiem. Zachowuje doskonałe proporcje pomiędzy posuwaniem naprzód fabuły, wprowadzaniem czytelnika po raz kolejny w świat wikingów i pokazywaniem tego, jak powstają kolejne strofy trzech młodych pieśni. Zamiast przydługich opisów serwuje nam przemyślenia bohaterów, które pozwalają ich lepiej zrozumieć i zajrzeć w rozgorączkowane serca.

Autorka prowadzi odważną i inteligentną narrację, jaką znamy z poprzednich tomów (opisy scen delikatnego lub gwałtownego seksu oraz brutalności, przeplatane niedopowiedzeniami i delikatnymi aluzjami, które trzeba odczytywać pomiędzy wierszami), ale też sięga po tematy będące w wielu kręgach tabu. Przyznaję się bez bicia, w paru miejscach chwaliłam ją w duchu za odważne podjęcie kwestii odurzania się, autoerotyki, miłości homoseksualnej, gwałtu i uczuć kazirodczych. A kiedy spojrzałam na stojącą na regale „Sagę Sigrun” (otwierającą cykl opowieść z perspektywy kobiety będącej personifikacją ciepła domowego ogniska), doszłam do jednego prostego wniosku − od pierwszej do ostatniej książki Cherezińska zrobiła zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i to z przytupem!

No dobrze, czas na zakończenie. „Trzy młode pieśni” to zdecydowanie najmocniejsza książka z całego cyklu, która kończy się w sposób zupełnie nieprzewidziany. W ciągu ostatnich kilkunastu dni przeczytałam ten fragment chyba z sześć razy i prawdę mówiąc nadal nie mogę się zdecydować, czy jestem nim zafascynowana, czy też wściekła na autorkę za takie poplątanie losów bohaterów na do widzenia. Cóż… wbija w fotel.

Ocena recenzenta: 5/6
Autor: Elżbieta Cherezińska
Tytuł: Trzy młode pieśni
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-7785-081-7
Liczba stron: 624
Cena: 33,50 zł (na stronie wydawcy)

KOMENTARZE (1)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

aJ

Przy całym ogromnym podziwie dla talentu pani Elżbiety – i mimo fascynacji tym cyklem – ja uważam, że z tym zakończeniem jednak przekombinowała. Nie znajduję dla niego wystarczającego uzasadnienia w kontekście całego cyklu. No ale cóż – jej prawo i jej licentia poetica…

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.