Francuzi po II wojnie światowej zapałali zadziwiającą miłością do Związku Radzieckiego i komunizmu. Aż do lat 70. Francuska Partia Komunistyczna była jedną z głównych sił politycznych nad Sekwaną. W kolejnych wyborach zdobywała od 20 do prawie 30% głosów. Dopiero pewien film i pewna książka dały Francuzom do myślenia...
O książce na pewno każdy słyszał. To „Archipelag Gułag” Aleksandra Sołżenicyna (1973). Już jej publikacja wywołała we Francji burzę. Jak to? Sowieci walczący o dobro, wolność i sprawiedliwość trzymają ludzi w obozach koncentracyjnych?! Historii Sołżenicyna brakowało tylko jednego: namacalnego, wizualnego dowodu. Ten pojawił się dwa lata później.
W grudniu 1975 roku pierwszy kanał francuskiej telewizji wyemitował film zaanonsowany jako dokument nakręcony w radzieckim obozie koncentracyjnym dla więźniów politycznych. Wbrew temu, czego można by oczekiwać, nie był to obraz szczególnie poruszający ani makabryczny. Marc Ferro, autor książki „Kino i historia” opisał go następująco:
Film trwa około ośmiu minut. Jest to film niemy, kolorowy. Kilka „pustych kadrów” w środku dokumentu świadczy o przerwach w kręceniu. (…) Można założyć, że film był kręcony (…) z ukrycia.
Oto widzimy w dokumencie gmach otoczony przez druty kolczaste i wieżę strażniczą umieszczoną na czymś w rodzaju nadbudówki. Ani wieża, ani mur z drutami nie są szczególnie przytłaczające i wysokie, wszystko wydaje się dość zwyczajne. Milicjanci czy wojskowi w zielonych mundurach i epoletach pełnią straż, towarzyszą im psy.
Nagle w ścisłym otoczeniu milicjantów, pojawiają się więźniowie. Jest ich tak na oko sześćdziesięciu (…). Idą w szeregu, normalnym krokiem, nie widać jakiejś ostrej dyscypliny. Obecność psów (…) dowodzi jednak, że nadzór jest ścisły i stały (s. 131-132).
Na Polakach, którzy doskonale wiedzieli do czego są zdolni przyjaciele ze wschodu, ten film pewnie nie zrobiłby wrażenia. Przecież nie był to żaden obóz koncentracyjny. Jak słusznie zauważył Marc Ferro, w filmie pokazano zwykłą kolonię karną, położoną zaraz na przedmieściach Rygi. Nie była ona w żaden sposób ukryta czy utajniona, a rygor nie różnił się od tego panującego na przykład w amerykańskich więzieniach. Prawdziwy Gułag, o którym pisał Sołżenicyn prezentował się nieporównywalnie gorzej.
Ale Francuzi żyli dotąd w przekonaniu, że ZSRR naprawdę jest orędownikiem pokoju na świecie. Większość z nich ślepo wierzyła w zapewnienia, że w Związku Radzieckim nie ma więźniów politycznych.
Oczywiście radzieckie media odpowiedziały atakiem na atak. Dziennikarz „Literaturnej Gaziety” pisał:
Jakże zdyscyplinowani są ci „wolni”, „niezależni” i „liberalni” pismacy! Najbardziej szanowane koncerny prasowe, telewizyjne i radiowe wyprowadziły atak, niczym na komendę!
Taka reakcja i radzieckie zarzuty o kłamstwo szyte grubymi nićmi nie mogły się spodobać. Nawet Francuska Partia Komunistyczna poczuła, że grunt pali jej się pod nogami. Po paru miesiącach, na kongresie w 1976 roku formacja postanowiła zerwać swoje więzi ze Związkiem Radzieckim i sprzeciwić się dyktaturze proletariatu. Jedna z amerykańskich gazet donosiła:
Zamiast powtórzyć [radzieckie] zarzuty, Francuska Partia Komunistyczna rzuciła wyzwanie Moskwie, domagając się zaprzeczenia, jakoby takie obozy istniały i jakoby wysyłano tam więźniów politycznych. Moskwa ripostowała: „Doszło do zmowy pomiędzy francuskimi komunistami i siłami antyradzieckimi”.
Tak oto zupełnie niepozorny film zburzył wiarę Francuzów w komunizm. Wprawdzie Francuska Partia Komunistyczna w porę się do niego zdystansowała, ale też oberwała rykoszetem. Po 1981 roku tylko raz przekroczyła próg 10% głosów w wyborach powszechnych.
Źródła:
- Fernand Auberjonois, Europe’s Communists Shifting Line In Drive For Popularity, „Toledo Blade”, 4 stycznia 1976, s. 1.
- Marc Ferro, Kino i historia, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2011.
- „Literaturnaja Gazieta”, 24 grudnia 1975.
KOMENTARZE (14)
A podobno filmem nie można niczego zmienić…
Z tego, co wiem z książki Golicyna „Nowe kłamstwa w miejsce starych”, to nie jest możliwe by partia komunistyczna w takiej Francji czy gdziekolwiek indziej mogła sobie pozwolić na „zerwanie” więzi z ZSRR bo była przez sowieckie służby specjalne całkowicie kontrolowana. Można więc przyjąć co najwyżej tezę, że ze względów strategicznych czasowo przyjęła taktykę pozorowanej „niezależności”. Nie na długo i w sposób całkowicie sterowany przez Moskwę.
Jeśli weźmiesz pod uwagę dalsze losy tej partii to okaże się, że jednak coś z Twoją koncepcją jest nie tak ;-). Bo ona pasuje jak najbardziej do okresu przedwojennego, do lat 50. czy 60. Ale już w latach 80. komuniści we Francji czy Włoszech rzeczywiście ostro zerwali z ZSRR, przechodząc na coś nazywanego „eurokomunizmem”.
nie orientuję się na ile te subtelne różnice ideologiczne mają znaczenie, ale cała struktura partii komunistycznych zachodu także w latach 80-tych to po prostu siatka agentów KGB i GRU
Gdyby Amerykanie naprawdę chcieli wolnej Polski po II wojnie światowej, mogliby kupić Polskę w zamian za całe Niemcy Zachodnie i Francję. Niemcom należało się więcej niż tylko komunizm za zbrodnie całego narodu, a Francuzi tak czy owak do komunizmu tęsknili.
Gdyby Francuzi wyparliby się komunizmu to nie świętowaliby co rok rocznicy tzw „Rewolucji Francuskiej”. Czytałem artykuły w prasie mówiące o wymordowaniu większości ludności Wandei (prowincja Francji) – było to pierwsze !!! w historii ludzkości planowane ludobójstwo.
Większość Francuzów to ariergarda komunizmu.
Zapoznajcie się z tą zapomnianą historią Francji – i dopiero później oznajmiajcie, że był jakiś „Film, który oduczył Francuzów komunizmu”
Pozdrawiam
Dzięki za komentarz, ale obawiam się, że kolejność wydarzeń się w nim zagubiła. Marks urodził się jakieś 30 lat po rewolucji francuskiej. I nie był Francuzem, tylko Niemcem. Jeśli natomiast szukasz jakichś PODOBIEŃSTW pomiędzy rewolucją a działaniem dyktatur komunistycznych to jest to pomysł co najmniej karkołomny. Bo tą metodą dojdziesz nie do rewolucji francuskiej, ale do rzymskiego antyku. Według niektórych historyków już powstanie Spartakusa nosiło znamiona rewolucji komunistycznej. No ale takie retrospektywne postrzeganie historii odeszło do przeszłości razem… z komunizmem ;-).
Bo widzisz bieg dziejów zmierza w jedną stronę. I lepiej się tego trzymać.
Przepraszam – Kamilu – najmocniej za „Ariergardę komunizmu” – masz jak najbardziej rację – powinienem napisać protoplaści „komunizmu”
pozdrawiam
No cóż, nie tak do końca „oduczył”, co też widać po ostatnich wyborach…
A ja na odwrót.Krytykowałem PRL i przekonałem się że zgniły kapitalizm jest jeszcze gorszy.
„Zadziwiająca miłość” do komunizmu? a może jednak z czegoś wynikała, np. z tego że komuniści we Francji okupacyjnej jako jedyna siła organizowali ruch oporu i ginęli za ojczyznę?
Pan historyk o tym nie wie?
Więc jednak Francuzi są TAK GŁUPI i zrobieni z wazeliny! :( To dlatego tak niegodnie zareagowali na islamską rzeź w Charlie Hebdo! — „Nie, to nie tak, to tylko jakaś mała grupa ekstremistów… Trzeba wybaczyć, pochylić się, schować głowę w… e… no, wykazać zrozumienie dla inności =] Przecież nie można krytykować religii, zwłaszcza innych, bo jeszcze, uchowaj Boże, ktoś skrytykuje także judaizm! I co to będzie??” — Takim absurdalnym dwójmyśleniem, indukowanym zza Atlantyku, doprowadzą do własnej zguby, a przy okazji całej zachodniej Europy… :/
Ten mini artukuł byłby o wiele interesujący gdyby został rozbudowany o opis mechanizmów, które doprowadziły do tego, że Francuzi (i nie tylko oni) dali się tak łatwo nabrać sowieckiej propagandzie.. Odpowiedź na pytanie czemu Zachód uwierzył w mit ojczyzny proletariatu jest o wiele bardziej złożona jak to się większości czytelnikom wydaje
Czy autor ten film widzial? Moze to oslabiloby jego milosc do lewicowych bzdur I chorobliwa nienawisc do II RP….