strong>Trochę wybuchów, gram dramatu, szczypta satyry i garść fantastyki. Dwa słowa – „Księga Wojny” i zaczynasz rozumieć. Z czym to się je? Z karabinami, II wojną światową, zagadkowym, zakrzywiającym rzeczywistość przedziwnu, z rzymsko-bizantyjskimi herosami i krematoryjnymi piecami w
Może nie jeżdżę na konwenty, nie jestem pasjonatką planszówek, karcianek i larpów ani nie prenumeruję „Nowej Fantastyki”, ale niejedną książkę w życiu czytałam, a gustuję właśnie w fantastyce. Sięgając po antologię „Księga Wojny” Agencji Wydawniczej Runa wiele sobie obiecywałam.
Mowa o zbiorze dziesięciu opowiadań, autorstwa dziesięciu różnych pisarzy. Podobno wojna to męska rzecz i być może dlatego w gronie tych autorów znalazła się tylko jedna kobieta. Zapowiadało się ciekawie, bo mniej znani twórcy miewają wyobraźnię nawet bardziej szaloną, niż czołowi pisarze na rynku. Aby sprawdzić, czy to prawda, najlepiej przyjrzeć się samym opowiadaniom.
Książeczko pokaż przecie, co się w twoim środku gniecie
Zbiór otwiera tekst autorstwa jedynej niewiasty w tym gronie, Anny Brzezińskiej. Nie będę owijać w bawełnę – moim zdaniem najsłabszy w całym tomie i kompletnie niepasujący do reszty.
Po przeprowadzeniu krótkich poszukiwań dowiedziałam się, że opowiadanie „Jeden dzień” osadzone jest w uniwersum „Wód głębokich jak niebo”, wymyślonym przez autorkę. To świat całkowicie fantastyczny, pełen magii i dość specyficznych istot. Dla czytelnika niemającego z nim wcześniej styczności, część rzeczy może okazać się niezrozumiała. Niestety Anna Brzezińska albo tego nie przewidziała, albo zbytnio się tym nie przejęła. Niewątpliwą zaletą „Jednego dnia” jest to, jak ciekawie jego autorka operuje językiem. Barwne opisy pozwalają popuścić wodze fantazji, a Brzezińska zręczne wplata w nie odwołania do wojny, która ma rozegrać się już niedługo. Mimo wszystko, czytając nudziłam się.
Kolejny tekst to „Bajka o trybach i powrotach” Jakuba Ćwieka. Najtrafniej scharakteryzuje go określenie: „specyficzny”. Rzecz dzieje się w zrujnowanym teatrze lalkowym gdzie ukrywa się grupka uciekinierów. Na zewnątrz trwa wojna, a w środku starsi opowiadają maluchom bajki, żeby odwrócić ich uwagę od głodu, grozy, no i oczywiście od oczekiwania na „tego, który zawsze wraca”. Autor nadaje narracji ton bajki. Zmieniając jedną z maszyn wojskowych w Słoniosmokomaszynozwierza, a wrogich żołnierzy w metalowych ludzi, zaczarowuje opowieść o wojnie, dodając do niej odrobinę zegarmistrzowskiej magii – naprawdę polecam.
Fabuła opowiadań Michała Krzywickiego („Głosy”) i Pawła Palińskiego („Wszystko, co przyjdzie, już pozostanie”) obraca się wokół tej samej tematyki, a mianowicie obozów koncentracyjnych. Autorzy obierają wszakże całkowicie odmienne perspektywy. Pierwszy z nich opisuje obóz oczami nowo przybyłego więźnia, który uczy się panujących tam reguł i wie, że albo się dostosuje, albo zginie. Drugi autor prezentuje perspektywę dwójki dzieci – Oskara i Matyldy. Chłopiec jest synem tutejszego inżyniera i dla zabicia czasu zajmuje się badaniem stonki, dziewczynka natomiast to istota przemykająca chyłkiem, która wierzy w magię i dokarmia tajemniczego Pełzaka. Pod względem języka i struktury znacznie bardziej interesujące jest opowiadanie Pawła Palińskiego. Autor ciekawie prowadzi narrację i zmienia ją w zależności od aktualnego bohatera, w moim odczuciu najlepiej przedstawiając przeżycia dziewczynki.
A to ci kanał!
Tekstu Łukasza Orbitowskiego („Kanał”) na pewno nie można uznać za perełkę tego zbioru. Opowiadanie jest bardzo długie, wręcz rozlazłe, i mało dynamiczne (nawet wątek miłosny w niczym tu nie pomaga). Osią fabuły jest w tym wypadku wędrówka. Grupa niemieckich uciekinierów przemierza zrujnowany Berlin, kryjąc się przed Polakami i Rosjanami w kanałach, niczym szczury. Mamy tu podróż przez podziemny, okrutny świat, gdzie nietrudno natknąć się na gnijącego trupa i zawsze istnieje ryzyko, że wróg wrzuci do środka granat. Czyżby autor zaczerpnął inspirację z opowieści polskich powstańców, ale postanowił zamienić role? Pomysł ciekawy, choć Orbitowski nie wykorzystał jego potencjału, a marne zakończenie dodatkowo pogłębia to wrażenie.
Nadszedł czas na Jacka Piekarę. Przyznam szczerze – spodziewałam się czegoś innego. Autor dotąd kojarzył mi się przede wszystkim z poczciwym Mordimerem Madderinem i braćmi inkwizytorami, a tu taka niespodzianka. „Artur Potter Lwie Serce” to kpina w czystej postaci. Piekara wziął na celownik fantastyczne opowieści o bohaterach przybywających na ratunek z innego świata, czyli bardzo częsty motyw literatury fantasy. Mamy tu do czynienia z wprost idealnym schematem – młodzieńca odwiedza czarodziej, błaga go o pomoc, która wymaga tylko podróży do innego świata… Jest też wiadomość od biednej uciśnionej księżniczki oraz próba, którą należy przejść przed wyruszeniem. Po prostu full service! Tu kończy się ów schemat, a zaczyna przewrotny, ociekający ironią świat Kalindry.
Andrzej W. Sawicki serwuje nam historię alternatywną, z dużą dawką magii i odrobiną humoru. Możemy robić wiele rzeczy, bo na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone, a przecież „Bóg jest z nami”. Żołnierka Ludowego Wojska Polskiego walczy przeciwko esesmagom, przypadkiem zawiera pakt z diabłem i doprowadza do wielkiego „bum”. Świat skonstruowany przez Sawiciego został osadzony w realiach II wojny światowej, jednak poza „tradycyjnymi” stronami konfliktu mamy tu mityczne stworzenia, anioły, diabły oraz magię zarówno nazistowskich, jak i sowieckich kanonów. Wciąga.
Co by było, gdyby na wojnie w Afganistanie oprócz mudżahedinów na żołnierzy polowały dziwne istoty przypominające wyglądem… śmierć? Takie rozważania snuje Marcin Wełnicki. Autor opowiadania „Lato księżycowych ciem” oprowadza nas po afgańskich górach tropem historii alternatywnej. To nie Rosjanie, Amerykanie i Polacy, których licho tam zaniosło na doczepkę, walczą z ukrywającymi się w górach partyzantami. W tekście wojnę toczą Niemcy, a wszystko brzmi tak jakby tej drugiej, światowej, wcale nie przegrali. Autor kreuje realia świata jakby na marginesie, może aż za bardzo. Ogółem – niecodzienne podejście do tematu, choć mnie nie urzekło.
Najlepsze na koniec
Najlepsze zostawiłam sobie na koniec. Dwa opowiadania, z których jedno jest bardzo dobre, a drugie po prostu doskonałe. Akcja pierwszego z nich – „Prawa losu” Krzysztofa Piskorskiego – rozgrywa się w alternatywnym świecie starożytnym, gdzie ścierają się wojskowe i magiczne potęgi Byzantionu oraz Rzymu. Drugie – „Ciężki metal” Jakuba Nowaka – to opowieść na granicy rzeczywistości i wytworów chorego umysłu.
„Prawo losu” przenosi czytelnika setki lat i kilometrów stąd. Lądujemy w obozie wojskowym Rzymian. Panuje taka atmosfera, że można by zawiesić w powietrzu przysłowiową siekierkę, a ta miast grzmotnąć o glebę dyndałaby radośnie. Sytuacja jest ciężka. Bizantyjczycy mają po swojej stronie stworzenia podobne do aniołów dzierżących ogniste miecze, mogących w każdej chwili runąć na wrogów z powietrza. Rzym ma własnych herosów, półbogów walczących w jego szeregach. Opowiadanie Piskorskiego to historia, która wręcz galopuje nie oglądając się na nic. Skoro jesteśmy w świecie żołnierzy to i język też bywa żołnierski. Autorowi zdarza się dość dosadnie oddawać emocje bohaterów (przykładowo solidnie przestraszony żołnierz krzyczy: Kurwa, kurwa, jasna kurwa! Aż mi włosy na jajach stanęły). Narracja w „Prawie losu” jest lekka, przystępna i zdecydowanie barwna, fabuła spójna, a postaci wyraźne. Ogromny plus!
Celowo zamykam recenzję najlepszym opowiadaniem z całego zbioru. Rzadko mi się zdarza wracać myślami do jakiegoś tekstu wielokrotnie i analizować go pod różnymi kątami. W wypadku „Ciężkiego metalu” nie mogłam się powstrzymać.
Akcja dzieje się w Lublinie atakowanym przez zakrzywiający rzeczywistość twór zwany przedziwnu, a nasz główny bohater jest jednym z żołnierzy, którzy tej rzeczywistości bronią. Wprowadza nas w świat swojej walki. W pewnym momencie zaczynamy się jednak wahać, czy to wszystko aby nie jest wytwór chorego, paranoicznego umysłu. Jakub Nowak odsłania przed nami tajniki walki z przedziwnu, pokazuje jak wypacza ono naszą rzeczywistość. Pozwala nam się zanurzyć w swoim świecie, by w końcu wylać nam na głowę kubeł zimnej wody. Ciężko napisać coś więcej nie zdradzając czytelnikowi zawczasu fabuły. Polecam.
I odrobina marudzenia
Tyle w kwestii samych opowiadań, teraz zróbmy krok w tył i spójrzmy na całość, którą tworzą. Po pierwsze zastanawia mnie klucz, według którego dobierano teksty. Większość pasuje do siebie, choć dwa wyraźnie gryzą się z resztą. W przeważającej części opowiadań akcja rozgrywa się w realiach drugiej wojny światowej, albo i później. Jednorodne ramy czasowe dodają tekstom spójności. No dobrze, ale co skłoniło wydawnictwo do umieszczenia w zbiorze „Jednego dnia” Anny Brzezińskiej (pasuje tu dosłownie jak pięść do nosa, zarówno pod względem realiów epokowych, jak i fabuły) oraz „Prawa losu” Krzysztofa Piskorskiego (choć jest to jeden z dwóch najlepszych tekstów, to mimo wszystko jakoś nie pasuje do całości)?
Co do formy wydania, „Księga Wojny” na pierwszy rzut oka wygląda dostojnie – srebrne litery, którymi zapisano tytuł i listę autorów, i interesująca ilustracja zadają szyku. Uwagę zwraca jednak rozmiar publikacji. Wiadomo – zbliżają się wakacje. Wiele osób pakuje plecak i rusza w świat, zabierając ze sobą książkę na drogę. „Księga Wojny” to około 470 stron tekstu, w formacie sporo większym od standardowego. Muszę przyznać, że dziwnie się czułam czytając tak nieporęczną książkę. Jeśli przyjrzeć się temu, jak tekst wygląda w środku, od razu widać skąd te rozmiary. Strony są napompowane do granic możliwości: porozciągane wersy, światło pomiędzy nimi prawie dwa razy większe niż w innych powieściach, bardzo duże marginesy. Zagadka rozwiązana. Zamiast tak się bawić, można było wydać „Księgę Wojny” w zwykłym formacie (i standardowo złamać!), dzięki czemu łatwiej byłoby ją zabrać do pociągu, tramwaju, autobusu, na plażę czy na kocyk na łące.
Ogólnie rzecz biorąc „Księga wojny” nie należy do najlepszych antologii. Na dziesięć opowiadań mniej niż połowa jest bardzo dobra, a potencjał wielu ciekawych pomysłów został zmarnowany lub wykorzystany tylko w niewielkim stopniu. Ciężka sprawa. Z drugiej strony, kilku autorów błyszczy. Opowiadania „Bajka o trybach i powrotach”, „Ciężki metal” i „Prawo losu” ratują cały zbiór i chociażby dla nich warto go kupić i przeczytać.
Tytuł: Księga wojny
Autorzy: Anna Brzezińska, Jakub Ćwiek, Michał Krzywicki, Jakub Nowak, Łukasz Orbitowski, Paweł Paliński, Jacek Piekara, Krzysztof Piskorski, Andrzej W. Sawicki, Marcin Wełnicki
ISBN:978-83-89595-77-5
Liczba stron: 480
Wymiary: 160×240 mm
Okładka: miękka
Nasza ocena: -4/6
KOMENTARZE (1)
Drodzy czytelnicy, prze drobny problem techniczny ze stroną zniknęło nam kilka komentarzy do tego wpisu. Oczywiście postaramy się je odzyskać, ale jesli możecie to dodajcie je ponownie :)