Chcecie wojny dzikiej, krwawej, bez pardonu? Chcecie rycerskich, niemieckich obrońców i atakującej sowieckiej dziczy? I to wszystko w nieodległej przeszłości, w dodatku w miasteczku, do którego możecie za chwilę pojechać samochodem? To dziś modne, co? Wykorzystajcie tę modę i przeczytajcie "Kostrzyn 1945. Przedpiekle Berlina". Książka pokazuje z bliska ostatnie drgawki nazistów, po których III Rzesza rozpadła się bezpowrotnie.
Nie urażając autora, ta książka napisała się niemal sama. Powstała bowiem na podstawie wielu zapisów wspomnieniowych tego, co przeżyli ludzie mieszkający w miasteczku-twierdzy w widłach Odry i Warty. Nie jest to w żadnym razie wadą! Wręcz przeciwnie. Taka forma książki to moim zdaniem argument przemawiający za wydaniem jej wysokiej oceny.
Tony Le Tissier, który nawet nie pisze, ale wręcz „produkuje” kolejne tytuły oparte na wspomnieniach, wykorzystuje tu sprawdzony wzór. Zbiera wszelkie dostępne zapiski uczestników walk, po czym atrakcyjnie kompiluje je, najchętniej dodając tylko jedno zdanie łączące. Choćby takie: Kanonier z Luftwaffe Josef Stefanski wspominał.
Zmiksuj dwa wspomnienia, odwiedź jedno muzeum
Nawet w odautorskim wprowadzeniu nie spodziewajcie się rozwlekłego stylu. Są tam dosłownie cztery zdania. Ale jest też to, co najważniejsze. Ba, na tyle ważne i dla niniejszej recenzji, że zacytuję w całości:
Treść tej książki opiera się w znacznej mierze na pracach Fritza Kohlasego i Hermanna Thramsa, za ich łaskawą zgodą. Pod koniec lat 90. XX w. F. Kohlase opublikował swoje doświadczenia obejmujące ostatni okres oblężenia miasta, co wywołało szeroki odzew wśród byłych uczestników walk, których relacje zostały zawarte w książce. Nieżyjący już H. Thrams był podczas oblężenia nastolatkiem; napisał później historię tych walk (wykorzystując w tym celu zapiski zawarte w prowadzonym przez siebie dzienniku), z której zaczerpnąłem wiele informacji dotyczących ich przebiegu oraz tła.
Pragnę złożyć również wyraz wdzięczności kierownictwu i pracownikom Seelow Museum, którzy okazali mi ogromną pomoc gdy prowadziłem kwerendę historyczną.
Tę zapowiedź potwierdzają dalej przypisy, umieszczone na końcach rozdziałów, które operują głównie dwoma nazwiskami.
Jak widzicie, nie było większych problemów z zebraniem materiałów do książki. Le Tissier nie robi z tego tajemnicy, a to tylko dodaje jej siły i soczystości. Zawsze można się czepiać, że nie ma tu wspomnień Sowietów; zaledwie parę i to na poziomie generalsko-marszałkowskim. Ale autora łatwo rozgrzeszyć. Czerwonoarmiści swych doświadczeń nie spisywali, a słynne wspomnienia dowódców mogą co najwyżej służyć jako materiał porównawczy. A w to się Le Tissier nie bawi. Trochę i ze szkodą dla książki, bo np. daje na jej końcu dwa bardzo ważne świadectwa, ale nie omawia ich w żaden sposób, choć zawarta w nich wiedza jest absolutnie kluczowa dla zrozumienia, co się wtedy działo. Są to pisane na bieżąco raporty brygadiera SS Reinefartha, ostatniego dowódcy twierdzy oraz przywódcy politycznego, kreisleitera Kostrzyna, Körnera. Skoro jest moment do wskazywania mankamentów książki, to dołożę do nich też niezbyt czytelną jakość niektórych map i garść błędów korektorskich.
Poczuj smak walki, strachu, klęski i upokorzenia
Treść jednak wygrywa. Bez dwóch zdań, kompilowanie jej bez zbędnego przegadania opanował Le Tissier doskonale. To zresztą widać, kiedy się spojrzy na jego dorobek, w większości dotychczas w Polsce nieznany. Skupia się autor na walkach widzianych oczyma żołnierzy. Na zapamiętanych przez nich widokach, odczuciach, rozterkach. To gwarantuje mu sukces, bo zamiast mądrości strategicznych, czytelnik ma zapis życia, do którego bliżej mu niż do oficerskich mapników. W przypadku „Kostrzyna 1945”, wraz z kolejnymi rozdziałami towarzyszymy obronie miasta, ewakuacji cywilów, wycofywaniu się w walce z kolejnych umocnień, wreszcie przebiciu się z okrążenia przy użyciu resztek amunicji, po dziesięciu tygodniach zmagań i bez szans na przyjście odsieczy.
Układ wnętrza książki jest prosty. Początek przypomina historię pruskiej twierdzy, całość zaś zamyka rozdział omawiający skutki walk. Na końcu publikacji mamy, aneksami ujęte, stan jednostek garnizonu Kostrzyn na 22 lutego 1945 roku i dwa wcześniej wspomniane raporty. Mapy i szkice sytuacyjne, w liczbie jedenastu, rozłożone są w tekście, co pomaga w orientacji przestrzennej walk w regionie, mieście i drobniejszych potyczek. Zdjęcia – też kilkanaście – trafiły do centralnie umieszczonej wklejki z kredowego papieru. Kilka znajdziemy na okładce. Ta przyciąga, ale nie wychodzi poza sprawdzony kanon – ilustracje z epoki i czarno-biało – czerwona tonacja kolorystyczna do wersalikowych, bijących po oczach liter. „Modne” ujęcie całości gwarantuje punktowe lakierowanie czerwieni przy matowej, czarnej okładce.
Jeśli szukacie mocnej lektury, bez ściemniania, kombinowania, koloryzowania historii – będzie to z pewnością dobry wybór. Dlatego, mimo licznych braków i niedociągnięć merytorycznych tej książki, chcę jej dać ocenę, którą wielu specjalistów może uznać za punktację na wyrost. Mnie jednak Tony Le Tissier nie oszukał, bo nie silił się na udowodnienie, że jest wielkim historykiem. Zamiast tego potwierdził, że zna się na budowaniu emocji w książkach opartych na zdarzeniach z przeszłości. Historyk dałby więc dwóję, socjolog szóstkę. Ja daję czwórkę, bo w powodzi dobrych, acz mdłych książek, lubię czasem znaleźć słabszą, za to emocjonującą. Nie wnoszę jednak, by zaliczać ją do lektur obowiązkowych.
Tytuł: Kostrzyn 1945. Przedpiekle Berlina
Autor: Tony Le Tissier
Tłumaczenie: Marian Baranowski
Wydawca: Bellona
Data wydania: 2011
ISBN/EAN: 978-83-11-11966-6
Liczba stron: 288
Oprawa: miękka
Cena: ok. 45 zł
Ocena recenzenta: 4/6
KOMENTARZE (5)
Tony Le Tissier jest historykiem i jego książki gwarantują dobrą jakość. Czytałem oczywiście Kostrzyn i wcale nie drażniło mnie to, że tam zebrane wspomnienia rozmaitych żołnierzy. Dlaczego takiej książki nie napisał Tomasz Gliniecki? Dlaczego nie napisał jej inny polski autor, skoro Kostrzyn leży obecnie na ziemiach polskich. Dlaczego o Kostrzynie jest tak mało książek w jęz. polskim – a o działaniach wojennych w zasadzie jedna – i to baaardzo stara?
Tissier specjalizuje się w działaniach na Froncie Odrzańskim, bitwie o Wzgórza Seelow, walkach o Berlin i towarzyszącym im przełamaniach i wyłamaniach. To świetne książki. Liczę, że napisze książkę o walkach o Frankfurt nad Odrą – jeszcze takiej pozycji nie widziałem. A książka Kostrzyn 1945 – świetna!
Odnoszę wrażenie, że na książkę Le Tissiera mamy podobne spojrzenie, choć ja może jestem nieco mniej entuzjastyczny… Różnica zaś jest taka, że ja piszę recenzje do książek o wojnie i się pod nimi podpisuję, biorąc odpowiedzialność za słowa, które publikuję. Pan nie. Czekam więc na większą odwagę cywilną dyskutanta i rozumiem, że skarga na polskich autorów to zarazem odważna zapowiedź – kolejną książkę o Kostrzynie napisze Pan Anonim. Jeśli do tego dojdzie, proszę dać znać – chętnie porównam Pańską wiedzę i umiejętności pisarskie z Le Tissierem. Obiecuję zrobić to obiektywnie, na miarę mojego wieloletniego doświadczenia. pozdrawiam
Proszę o podanie innych tytulow traktujących o Kostrzynie czasów wojny.Tłumaczenia itp.Moj adres aga_surma@wp.pl
Droga Ago, Zachęcam do skorzystania z katalogów bibliotecznych, z google books, z bibliografii historii Polski opublikowanej w internecie IPN. Stety lub niestety, ale nie świadczymy na Ciekawostkach historycznych usług kwerendy :-).
No ale może nasi czytelnicy doradzą Ci w komentarzach poniżej jakieś tytuły?
Proponuję zwrócić się z tym zapytaniem do Muzeum Twierdzy Kostrzyn http://www.muzeum.kostrzyn.pl