Ciekawostki Historyczne
Dwudziestolecie międzywojenne

Al Capone na celowniku polskiego gangstera

Koledzy wołali na niego Hymie Weiss. On jednak wolał, żeby nazywano go Earlem Wojciechowskim. Ze wszystkich śmiertelnych wrogów Capone’a on chyba był najbliżej zgładzenia szefa chicagowskiej mafii.

Jest 20 września 1926 roku. Krótko po dwunastej wokół restauracji Hawthorne w miasteczku Cicero, nieco na zachód od Chicago, zaczyna się dyskretny ruch. W pobliżu parkuje parę samochodów, na chodniku przed knajpą pojawiają się mężczyźni w kapeluszach i w luźnych płaszczach. Kilku z nich wchodzi do restauracji i zajmuje miejsca za stolikami. Wreszcie pojawia się dwóch najważniejszych gości – rozglądają się uważnie i zajmują stolik pod ścianą, daleko od okien na ulicę. Siadają plecami do ściany, twarzą do drzwi wejściowych. To Al Capone i jego osobisty ochroniarz Frank Rio. Capone przyszedł na lunch; potem ma spotkanie z gangsterem Louisem Barko.

Niepozorny telefonista

Cicero w świecie chicagowskiej mafii to tereny gangu Capone’a. Przed trzema laty mafijna organizacja kierowana wtedy jeszcze przez Torrio i Capone’a zawładnęła Cicero i odtąd w miasteczku nielegalnie leje się tylko whisky dostarczana przez jej ludzi.

Restauracja "Hawthorne". Wydarzenia, które rozegrały się tutaj w 1926 roku zapewniły jej nieprzemijającą popularność wśród pasjonatów historii mafii.

Restauracja „Hawthorne”. Wydarzenia, które rozegrały się tutaj w 1926 roku zapewniły jej nieprzemijającą popularność wśród pasjonatów historii mafii.

Choć to poniedziałkowe południe, w restauracji Hawthorne jest prawie pełno – na sali siedzi ponad sześćdziesięciu gości. Hawthorne to ulubiona knajpa Capone’a, a Rio to jego ulubiony ochroniarz. Reszta mężczyzn, którzy się tu właśnie pojawili, to też ochroniarze Capone’a – ci na ulicy skrywają pod płaszczami pistolety maszynowe Thompson i śrutowe strzelby.

Zobacz również:

Karabin w oknie samochodu

Nikt z ochrony Capone’a nie zwraca uwagi na niepozornego mężczyznę, o 13.10 wchodzącego do budki telefonicznej nieopodal restauracji Hawthorne. Nieznajomy dzwoni krótko i znika.

W chwilę później na bulwarze pojawia się samochód wyglądający jak auto policyjne. Zamontowana na dachu syrena hałasuje donośnie. Nagle buczenie policyjnego alarmu zagłusza seria z pistoletu maszynowego Thompson. Potem, bliżej, druga.

Rodzinne sprawy

Frank Rio jednym ruchem ramienia przewraca Capone’a wraz z krzesłem na podłogę. Rozlane drinki i zupa ściekają ze stołu na garnitur Capone’a. Rio wyciąga rewolwer i czeka, co dalej. Jest czujny i nieufny, bo w Chicago od dwóch lat trwa krwawa wojna rodzin mafijnych.

Jeden z głównych graczy chicagowskiego podziemia, Johny Torrio, pojawił się na początku prohibicji jako przyboczny potężnego włoskiego mafiosa Big Jima Colosimo. Torrio sprowadził do pomocy z Brooklynu początkującego gangstera Alfonso Capone. Ich mafijna rodzina szybko zdobyła w Chicago dominującą pozycję.

Al Capone. Kadr z serial "Boardwalk Empire".

Al Capone. Kadr z serial „Boardwalk Empire”.

Włoska dzielnica miasta, zwana Little Italy, stała się twierdzą gangu braci Angelo, Antony’ego i Mike’a Gennów. Byli to gangsterzy mściwi i nawet jak na standardy mafijnego podziemia – brutalni. Byli także bogaci – Little Italy szybko stało się zagłębiem wielkich nielegalnych gorzelni i browarów, bo włoska społeczność w Chicago potrafiła milczeć przed ludźmi z zewnątrz.

Trzecim liczącym się graczem w chicagowskim podziemiu stał się gang North Side. Stworzył go charyzmatyczny irlandzki łobuziak i rzezimieszek Dean O’Banion.

Zaczynał jako herszt niezależnej grupy zbirów, wynajmujących się do niszczenia towaru albo pobicia konkurencji. Zdemolowanie kiosku z gazetami, straganu z bułkami czy warzywami albo sklepu z odzieżą to był ich żywioł. Kto wie, czy O’Banion zaszedłby wysoko w podziemnym światku, gdyby nie spotkał i nie zaprzyjaźnił się z nastoletnim polskim chłopakiem Earlem Wojciechowskim.

Gangster znad Wisły

Rodzice Earla pochodzili z Buffalo w stanie Nowy Jork. On sam urodził się już po ich przeprowadzce do Chicago. Później ojciec Earla zmienił nazwisko na Weiss. Gdy chłopak już serio terminował w młodzieżowym półświatku na ulicach Chicago, koledzy obdarzyli go przydomkiem Hymie – dla najbliższych pozostał jednak Earlem.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Wybierz poniżej kolejną, by czytać dalej.

Uwaga! Nie jesteś na pierwszej stronie artykułu. Jeśli chcesz czytać od początku kliknij tutaj.
Earl Weiss. Niesławny gangster polskiego pochodzenia.

Earl Weiss. Niesławny gangster polskiego pochodzenia.

Hymie Weiss brzmiało bardzo po żydowsku, ale Wojciechowski pozostał żarliwym katolikiem, co dodatkowo zbliżało go do O’Baniona.

Starszy o sześć lat Dean stał się opiekunem i przyjacielem Wojciechowskiego. Polak odwdzięczał mu się bezgranicznym przywiązaniem. Przed dziesięciu laty ekipa O’Baniona zarabiała przede wszystkim wynajmując się innym gangom do rabowania kas pancernych. Specem od wysadzania sejfów nitrogliceryną stał się Wojciechowski. Dopiero prohibicja otworzyła przed młodzieniaszkami O’Baniona oszałamiające perspektywy finansowe. North Side nabrał wiatru w żagle.

Trzydziestoletni O’Banion miał styl i klasę. Jako jeden z pierwszych rzezimieszków odkrył, że z thompsonem pod pachą można skutecznie przekonać wyborców, by głosowali na kogo się im wskaże. Tak zbudował sieć uzależnionych od siebie chicagowskich polityków. Od innych gangsterów odróżniał się lojalnością wobec swoich ludzi – to było dlań zawsze najważniejsze, ważniejsze nawet, niż pieniądze. To dlatego nie tylko Wojciechowski, ale wszyscy gangsterzy z North Side za swoim szefem skoczyliby w ogień.

O’Banion. Gangster z klasą.

O’Banion. Gangster z klasą.

Po nocnych dostawach gorzały i krwawych rozprawach O’Banion relaksował się w roli prostego kwiaciarza. Kupił reprezentacyjną kwiaciarnię przy North State Street i osobiście obsługiwał klientów, układając im gustowne wiązanki.

Bukiecik z ołowiem

Wielką wojnę rodzin mafijnych zaczęli bracia Genna, zmuszając knajpiarzy w dzielnicach kontrolowanych przez North Side do kupowania od nich nielegalnego alkoholu. O’Banion odpowiedział porwaniem jednego z transportów whiskey Gennów.

W listopadzie 1924 roku do kwiaciarni O’Baniona wszedł z dwoma kompanami Mike Genna po odbiór kwiatów na grób zmarłego sycylijskiego bosa mafijnego. O’Banion podał mu rękę, Genna przytrzymał ją, uniemożliwiając sięgnięcie po broń, a jego towarzysze zastrzelili Irlandczyka.

Po śmierci O’Baniona na czele gangu North Side stanął Polak. Wojciechowski zaczął od Capone’a. W styczniu 1925 roku samochód z Wojciechowskim, Druccim i „Bugsy” Moranem podjechał do auta, z którego dosłownie chwilę wcześniej wysiadł Capone i wszedł do jednej ze swych firm. Rewolwerowcy North Side nie zauważyli tego i z bliska ostrzelali samochód Capone’e z thompsona. Dwaj ochroniarze Capone’a uratowali się, przytomnie padając na podłogę auta; kierowca został ciężko ranny. Capone mógł mówić o ogromnym szczęściu.

Ten zamach był charakterystyczny dla North Side – jego szefowie, inaczej niż reszta mafijnych wielkich szych, nie wysługiwali się zawodowymi zabójcami, lecz sami, z ochotą, brali udział w zamachach.

Czekali w samochodzie pod domem

Wojciechowski lubił brudzić sobie ręce.

Wojciechowski lubił brudzić sobie ręce.

Dwa tygodnie po akcji na Capone’a trio Wojciechowski, Drucci, Moran uderzyło w Johna Torrio. Gdy wracał z żoną z zakupów, trójka szefów North Side czekała już w samochodzie przed domem, w którym Torrio miał luksusowy apartament. Wojciechowski z obrzynem i „Bugs” Moran z pistoletem w ręku ruszyli za idącym do domu Torrio. Wojciechowski po drodze paroma strzałami rozniósł ochroniarza ofiary w samochodzie. Torrio nie dobiegł do drzwi wejściowych – kilka razy trafiony padł na bruk.

Moran przystawił mu lufę do głowy i nacisnął spust, ale skończyły mu się naboje. W tym momencie ubezpieczający zamachowców za kierownicą Vincent Drucci, na widok jakiegoś nadjeżdżającego auta nacisnął klakson – był to znak, że niezależnie od sytuacji, trzeba natychmiast zmykać. Torrio ciężko ranny przeżył i nawet nie stracił rozsądku – gdy tylko pozbierał się ze zdrowiem i zaliczył niezbyt długą odsiadkę za stare grzeszki, wyjechał na stałe do Europy.

Po paru miesiącach trójca aniołów zagłady z North Side dopadła Angelo Gennę i poszatkowała go z pistoletów maszynowych.

O jeden pocisk za mało

Rodzina Genna, chcąc pomścić brata wciągnęła ludzi Wojciechowskiego, Morana i Drucciego w pułapkę. Obu gangsterom z North Side udało się, gęsto ostrzeliwując, uciec. Za to samochód z ekipą uderzeniową gangu Genna zaczęli ścigać policjanci. Gangsterzy zastrzelili dwóch oficerów policji, ale w końcu jeden z funkcjonariuszy zagonił Mike’a Genna na podwórko bez wyjścia. Genna z bliska wycelował ze strzelby w jego głowę, ale nie strzelił – skończyła mu się amunicja. Prześladująca chicagowskich mafiosów plaga braku amunicji w decydujących momentach kosztowała Gennę życie – ocalony policjant spokojnie strzelił mu w tętnicę.

Trzeciego z Gennów zastrzelili wkrótce potem likwidatorzy Capone’a, który przejął gangsterskie imperium zbiegłego Johna Torrio.

Wojciechowski i Capone podzielili się terytorium rodziny Genna. Wtedy przyszedł czas na rozprawę między nimi.

Pierwszy krok zrobił, w stylu Borgiów, Wojciechowski. Porwał szefa kuchni ulubionej włoskiej knajpy Capone’a i zażądał, by dosypał na jego talerz truciznę. Włoch odmówił. Jego lojalność, a może i zawodowy honor, kosztowały go gardło.

W rewanżu ekipa rewolwerowców Capone’a pod wodzą Louisa Barko miesiąc temu dopadła Wojciechowskiego idącego pieszo z Druckim, by wręczyć łapówkę miejskim urzędnikom. Napastnicy strzelali z samochodu, szefowie North Side bronili się zza jakiegoś zaparkowanego pojazdu. Gdy walczącym gangsterom – który to już raz?! – nagle skończyła się amunicja, przyjechali policjanci i bez problemów zgarnęli całe towarzystwo.

Nie na długo. Po południu matka Wojciechowskiego przydźwigała na posterunek policji 5 tysięcy dolarów kaucji. Po ruchu Capone’a przyszedł czas na posunięcie Wojciechowskiego.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Wybierz poniżej kolejną, by czytać dalej.

Uwaga! Nie jesteś na pierwszej stronie artykułu. Jeśli chcesz czytać od początku kliknij tutaj.

Zamach czy podpucha?

Na bulwarze samochód policyjny mija z dużą prędkością restaurację Hawthorne i pędzi dalej, w stronę nieodległej granicy między Cicero a Chicago. Serie z thompsona słychać coraz ciszej, wreszcie milkną.

Capone, tak jak i inni goście, unosi głowę. Szyby knajpy są całe, więc do restauracji nikt nie strzelał. Ci z gości, którzy nie dali od razu nogi bocznymi drzwiami, wstają z podłogi i podchodzą do witryn restauracji, by zobaczyć, o co chodziło w tym rajdzie samotnego wozu policji. Podnosi się też i Capone, strząsa brudy z garnituru i podchodzi do drzwi Hawthorne. Już, już ma wyjrzeć na bulwar, gdy Rio jednym susem dopada go, przewraca na podłogę i wciąga pod stół. Potem ochroniarz kładzie się na swoim szefie.

"Spokojne" miasteczko Cicero na starej fotografii.

„Spokojne” miasteczko Cicero na starej fotografii.

Instynkt podpowiedział Frankowi Rio, o co chodzi z tym dziwnym przejazdem policji i strzelaniną nie wiadomo do kogo.

To fortel wymyślony przez Vincenta Drucciego. Z samochodu strzelano ślepymi nabojami właśnie po to, by zaintrygowany Capone wyjrzał z knajpy na bulwar.

Polska kolumna pancerna

Teraz bulwarem podjeżdża niespiesznie kolumna dziesięciu solidnych samochodów osobowych. W każdym siedzi co najmniej czterech mężczyzn. W każdym szyby są opuszczone. Pierwsze auto zatrzymuje się przed wejściem do Hawthorne. Przez otwarte okna limuzyny wysuwają się lufy strzelby śrutowej i pistoletów maszynowych Thompson. Huk wystrzałów ogłusza przechodniów, którzy w jednej sekundzie, niczym świetnie wyszkoleni zawodowi żołnierze, jak jeden mąż rzucają się na chodnik. Szyby Hawthorne pryskają, sypie się tynk ze ścian na zewnątrz i wewnątrz knajpy, trafiane pociskami stoły co rusz rozlatują się w drzazgi, wszędzie latają okruchy rozbitej zastawy.

Gdy w pierwszym samochodzie kończy się amunicja, kolumna aut przesuwa się o parę metrów i morderczy ostrzał rozpoczyna załoga drugiego samochodu. Pociski ogromnego kalibru .57, z gładkolufowych strzelb automatycznych, prawdziwej artylerii w gangsterskich arsenałach, dziurawią nawet cienkie ściany knajpy. Potem kolej na trzeci samochód i na następne. Przypomina to trochę bitwę morską dawnych okrętów żaglowych, walczących w szyku liniowym.

Samochody podjeżdżały jeden za drugim... (fot. Sam Howzit, lic. CC ASA 2,0).

Samochody podjeżdżały jeden za drugim… (fot. Sam Howzit, lic. CC BY-SA 2.0).

Tylko że przed knajpą Hawthorne, zionąca ogniem kolumna samochodów ludzi Wojciechowskiego-Weissa nie ma przeciwnika. Bardzo silna ochrona Capone’a leży na chodnikach, pośród przypadkowych przechodniów i pod poszatkowanymi stołami w knajpie. Żaden z ostrzeliwanych gangsterów nawet nie śmie odpowiedzieć choć jednym strzałem.

Tysiąc pocisków w kilka minut

Ostrzał z dziewiątego w kolumnie samochodu nagle kończy się i otwierają się tylne drzwi. Wysiada przez nie mężczyzna w brązowych spodniach i pogniecionej koszuli khaki. W ręku trzyma pistolet maszynowy Thompson. To George „Bugs” Moran. Z ostatniego auta wychodzi czterech uzbrojonych mężczyzn i osłania „Bugsa”.

Al Capone przeżył. Chyba tylko cudem.

Al Capone przeżył. Chyba tylko cudem.

Moran powoli podchodzi do rozbitych drzwi Hawthorne, klęka, wtyka przez nie lufę thompsona i jedną serią wystrzeliwuje wszystkie 100 pocisków. Po tej demonstracji wstaje i niespiesznie wraca do swego auta. Ubezpieczający go kompani wskakują do ostatniego samochodu. Jego kierowca trąbi trzy razy i cała kolumna rusza pędem do Chicago.

Napastnicy strzelali z rozmachem. Ściany Hawthorne, ale też i kilku sąsiednich restauracji i hoteli oraz parkująca przed nimi ponad trzydziestka samochodów, są dziurawe jak rzeszoto.

Frank Rio podnosi z podłogi zszokowanego, pokrytego resztkami lunchu Capone’a, wyprowadza na zaplecze bocznym wyjściem i pełnym gazem uwozi do bezpiecznej kryjówki w Chicago.

Źródło:

Artykuł stanowi nieznacznie skróconą wersję rozdziału „Polski zajazd w Chicago” z najnowszej książki Włodzimierza Kalickiego pt. „Zdarzyło się” (Znak 2014). Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.

KOMENTARZE (7)

Skomentuj Redakcja Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nasz publicysta | Redakcja

Komentarz z naszego profilu na Fb https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne:

Mariusz S.: Mialem cicha nadzieje na rozwiniecie tego watku w Boardwalk.Empire

Amadi

Wiadomo coś o liczbie ofiar śmiertelnych tamtego zdarzenia?

Marcin M.

Temat ciekawy, ale sam artykuł napisany niechlujnie, z tego względu kiepsko „czytalny”. Wybrane przykłady z jednego tylko akapitu (jest tego wiele więcej, ale nie moją rolą wypisywać wszystko): „miesiąc temu”, „z Druckim”…

    Gógl

    Marcin napisz lepszy, chętnie poczytam

    Daria

    Zgadzam się. Kiepsko się czyta ten artykuł.

Mikolaj jaworski

Ciekawe czy Wojciechowski miał rodzinę?

SAGITARIUS

Działo się, nie można zaprzeczyć. Ale Capone miał więcej szczęścia niż rozumu.

Zobacz również

Dwudziestolecie międzywojenne

Najgorsze dzielnice przedwojennej Warszawy. Czy dzisiaj też bałbyś się pojechać tam po zmroku?

Dawna stolica to nie tylko brylowanie na salonach i przestępstwa w białych rękawiczkach. Prawdziwe zbrodnie rodziły się z nędzy, w dzielnicach, do których nawet za dnia...

23 marca 2017 | Autorzy: Wojciech Lada

Dwudziestolecie międzywojenne

Polska aktorka poruszyła sumienie Europy. To jej czyn dał początek dyskusji o eutanazji

W wielkiej sali paryskiego sądu już około południa brakuje miejsc siedzących. O godzinie trzynastej, gdy rozpoczyna się ostatni dzień procesu polskiej aktorki Stanisławy Umińskiej, sala...

14 stycznia 2015 | Autorzy: Włodzimierz Kalicki

XIX wiek

Browningami i bombami w Moskala! Po raz pierwszy od powstania styczniowego

Bojówkarze Polskiej Partii Socjalistycznej nie mieli zamiaru stać i biernie się przyglądać jak kozacy roznoszą na szablach  polskie demonstracje i zgromadzenia. Pragnęli poczuć w dłoniach ciężar lśniących...

13 grudnia 2014 | Autorzy: Włodzimierz Kalicki

Dwudziestolecie międzywojenne

Mafijne porachunki w przedwojennej Warszawie

Nie w Nowym Jorku ani w Chicago, tylko w naszym małym Paryżu północy, w Warszawie, usadowiła się mafja terrorystyczna – alarmował w styczniu 1932 roku...

30 sierpnia 2013 | Autorzy: Kamil Janicki

XIX wiek

Bruderferajn. Wileńska cosa nostra

Cosa nostra, Camorra, Yakuza.  Do tej listy znanych, zagranicznych organizacji przestępczych wypada też dodać naszą własną, polską mafię. Nazywała się ona Bruderferajn i działa w...

3 listopada 2012 | Autorzy: Rafał Kuzak

Zimna wojna

Poradnik gangstera. Jak zbić fortunę na kokainie?

Macie kredyt hipoteczny na karku? Szef od roku miga się przed daniem wam podwyżki? A może waszym marzeniem jest rozbijanie się drogimi autami i prywatny...

19 września 2012 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.