Ciekawostki Historyczne

Mięso na stołówkach doprawione solami uranowymi i wąglikiem, trujące kosmetyki czy wagony kolejowe "Nur für Deutsche" skażone śmiercionośnymi zarazkami. To tylko część z arsenału niekonwencjonalnych środków, wykorzystywanych w wojnie biologicznej, jaką dowódca Armii Krajowej wypowiedział Niemcom.

O tym, że były to powszechnie stosowane i zabójczo skuteczne metody możemy się przekonać czytając relację Stanisława Janusza Sosabowskiego „Stasinka” (syna gen. Sosabowskiego), którą w pierwszej połowie lat 90. minionego stulecia spisał Dariusz Baliszewski.

Człowiek, który zgładził 700 Niemców

W trakcie rozmowy były dowódca kompanii „Kolegium A” Kedywu AK, który posiadał wykształcenie medyczne, przyznał, że za jego sprawą życie straciło od 500 do nawet 700 Niemców! Wszyscy oni padli ofiarą broni biologicznej i chemicznej. Jak wyjaśniał po latach wtedy już blisko 80-letni Sosabowski:

To się nazywało »materiały specjalne«, przylatywały z Anglii z każdym cichociemnym. Specjalnie zabezpieczone ampułki z acetonem uranu [prawdopodobnie chodzi o octan (acetat) uranu – RK]. Miesiąc po »spożyciu« pojawiało się zapalenie nerek, na które nie było ratunku. Albo ampułki z iperytem, czyli gazem musztardowym w płynie. W zależności od stężenia, wcześniej lub później, dawał objawy tyfusu i nieuchronną śmierć.

Stanisław Janusz Sosabowski na zdjęciu z harcerskich czasów (źródło: domena publiczna).

Stanisław Janusz Sosabowski na zdjęciu z harcerskich czasów (źródło: domena publiczna).

Antrax, czyli wąglik płucny, dodawało się do mięsa w niemieckich jednostkach żywienia zbiorowego. Jedne ampułki otrzymywali restauratorzy czy nasi zaprzysiężeni kelnerzy w lokalach „»Nur für Deutsche«, inne współpracujący z nami fryzjerzy w hotelach tylko dla Niemców, a podobno, jak słyszałem, czasem także nasze kosmetyczki w niemieckich salonach urody. 

Zobacz również:

Komórka do zadań bardzo specjalnych

Wszystko to było elementem dobrze przemyślanej i szczegółowo zaplanowanej akcji, prowadzonej niemal od samego początku wojny. Już w marcu 1940 r. komendant Związku Walki Zbrojnej na terenie okupowanym przez Niemców, płk Stefan Rowecki „Rakoń”, pisał w jednym z meldunków do gen. Kazimierza Sosnkowskiego, że została powołana do życia specjalna komórka dla działań chemiczno-techniczno-bakteriologicznych.

Jej członkowie zajmowali się teoretycznymi kwestiami zastosowania broni biologicznej i chemicznej, a przede wszystkim – wytarzaniem na miejscu odpowiednich preparatów. „Rakoń” meldował przy tym swojemu przełożonemu:

Zamierzam je stosować w pierwszym rzędzie w kierunku niszczenia materiału i sprzętu, w drugim – zakażania ludzi bez groźby dla naszej ludności, a nawet przenosząc je na teren właściwej Rzeszy przy pomocy wywożonych robotników.

Zapewne właśnie tego typu fiolki znajdowały się wśród "materiałów specjalnych", które trafiały do okupowanej Polski z Londynu. Zdjęcie z Wielkiej Księgi Armii Krajowej (Znak Horyzont 2015).

Zapewne właśnie tego typu fiolki znajdowały się wśród „materiałów specjalnych”, które trafiały do okupowanej Polski z Londynu. Zdjęcie z „Wielkiej Księgi Armii Krajowej” (Znak Horyzont 2015).

O tym, że plany te zostały wprowadzone w życie zaświadczają kolejne raporty, w których informowano o wykorzystaniu w walce z okupantem tyfusu, czerwonki, nosacizny, wąglika i wścieklizny. Środki te stosowano zarówno przeciw Wehrmachtowi, jak i ludności cywilnej na terenie Rzeszy.

Tyfusem i czerwonką w Niemców

Przykładowo, w meldunku dotyczącym aktów sabotażu dokonanych przez powołany do życia wiosną 1940 r. Związek Odwetu, awansowany na generała Rowecki donosił, że w okresie od 1 kwietnia do 1 sierpnia 1941 r.: wyjechało do Rzeszy 92 ludzi z bakteriami. Użyto nosaciznę w 143 różnych oddziałach wojska, a tyfus i czerwonkę w 178 wypadkach – podczas koncentracji na wschodzie.

Krakowski tramwaj linii numer 8, „Nur für Deutsche”. Właśnie w miejscach przeznaczonych "tylko dla Niemców" AK stosowała środki masowego rażenia (źródło: domena publiczna).

Krakowski tramwaj linii numer 8, „Nur für Deutsche”. Właśnie w miejscach przeznaczonych „tylko dla Niemców” AK stosowała środki masowego rażenia (źródło: domena publiczna).

Z kolei w meldunku datowanym na 31 lipca 1942 r. czytamy: Użyto trucizny w 194 wypadkach, skażono 7 wagonów osobowych. Akcja była skoordynowana i prowadzona na ogromną skalę, o czym najlepiej świadczy fakt, że tylko na Opolszczyźnie miano zarazić nosacizną aż 20 tysięcy koni, wcześniej zrabowanych przez Niemców na terenach okupowanej Polski.

Jeżeli chodzi zaś o Generalne Gubernatorstwo to – jak donosił Londynowi gen. Rowecki – do marca 1941 r., w wyniku użycia środków biologiczno-toksycznych zanotowano 1784 wypadków zachorowań i 149 wypadków śmierci wśród okupantów. Jednocześnie „Rakoń” podkreślał, że Ustalenie ilości wypadków jest trudne, ze względu na ukrywanie ich przez Niemców i trudność kontroli. W wypadku zachorowania Niemcy izolują chorych.

Wszystkie chwyty dozwolone

Dowództwo polskiej konspiracji było jednak świadome, że wojna biologiczna nie może przynieść decydującego sukcesu. Sam gen. Rowecki rozumiał, że nigdy nie uda się wywołać w Niemczech prawdziwej epidemii, bardziej chodziło o aspekt psychologiczny, co zresztą podkreślał pisząc: Bakterie dadzą tylko swój efekt moralny.

Zupełnie inaczej miała się sprawa z bronią chemiczną. Tutaj „Rakoń” widział spore pole do popisu, prosząc Londyn o przysłanie soli uranowych (octan, azotan uranu) w dużych ilościach tj. ok. 150 kg.

No i jeżeli wierzyć temu, co powiedział Dariuszowi Baliszewskiemu „Stasinek”, zamówienie to było systematycznie zrealizowane, zaś przesłane „materiały specjalne” spożytkowano zgodnie z ich śmiercionośnym przeznaczeniem.

Ale jak to broń biologiczna?

Pomimo szeregu znanych akcji i wzmianek w źródłach, na obecnym etapie trudno jednoznacznie ocenić jakie naprawdę szkody zadano Niemcom przy pomocy środków masowego rażenia. Jedno jest za to pewne. W obliczu hitlerowskiego terroru Armia Krajowa nie wahała się sięgnąć po nawet najbardziej podstępne i śmiercionośne środki.

W obliczu wręcz trudnej do wyobrażenia skali niemieckiego terroru Armia Krajowa sięgała po wszelkie dostępne środki w walce z okupantem (źródło: domena publiczna).

W obliczu wręcz trudnej do wyobrażenia skali niemieckiego terroru Armia Krajowa sięgała po wszelkie dostępne środki w walce z okupantem (źródło: domena publiczna).

Ktoś może powiedzieć, że kłóciło się to z etosem Polskiego Państwa Podziemnego. Musimy jednak pamiętać o tym, że to Niemcy zaatakowali Polskę, a ich rządy na okupowanym terytorium cechowały się wręcz bezprecedensową brutalnością.

Nie powinno zatem dziwić, że Związek Walki Zbrojnej, a później Armia Krajowa wykorzystywały wszelkie dostępne metody, aby zrewanżować się okupantowi za zbrodnie, jakich dopuszczał się w naszym kraju.

Źródła:

Ten artykuł jest fragmentem rozdziału, który napisałem do „Wielkiej Księgi Armii Krajowej”. Znajdziecie w niej również teksty innych publicystów „Ciekawostek Historycznych”. Dowiedz się więcej klikając TUTAJ.

Bibliografia:

  1. Armia Krajowa w dokumentach 1939-1945, T. 1-6, [kom. red. Halina Czarnocka i in.], Wrocław 1991.
  2. Dariusz Baliszewski, Tajna wojna Polaków, „Uważam Rze Historia” 4/2014.
  3. Czesław Łuczak, Polscy robotnicy przymusowi w Trzeciej Rzeszy podczas II wojny światowej, Poznań 1974.

KOMENTARZE (22)

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Anonim

Szkoda, że tak ciekawy temat nie podaje bardziej dokładnych danych co do ilości zamachów oraz nic nie wspomina o brutalnych represjach na ludności cywilnej za przeprowadzone zamachy. Proszę też o więcej szczegółów akcji zarażenia koni na opolszczyznie, która należała wówczas do Reichu.

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Rafał Kuzak

    Drogi Anonimie, niestety temat wykorzystania broni biologicznej i chemicznej przez AK jest nadal bardzo słabo zbadany, dlatego trudno o jakiekolwiek dokładne dane. Co do represji to właśnie o to chodziło, że taka działalność ich z założenia nie sprowadzała, właśnie z uwagi na to, że Niemcy nie wiedzieli, że padają ofiarą wojny biologicznej. Ponieważ tutaj nie było mowy o zamachach jako takich. Co do Opolszczyzny to na terenie Reichu dywersją z użyciem broni biologicznej i chemicznej mieli zajmować się przymusowi robotnicy. Wspominał o tym w swojej książce Czesław Łuczak.

    Marek

    Ten tekst to przykład niebywałej perfidii autora. W tytule sugeruje, że AK miało truć niemiecką ludność cywilną (co jest oczywistą bzdurą i nieprawdą), a w samym artykule nie ma żadnego uzasadnienia dla takiej „tezy”. Wstrętna manipulacja. Goebbels by się nie powstydził.

Anonim

najlepiej na broń biologiczną nadają się bardzo mocno oprykane majtochy kierowcy tira takie z 3 tygodnie nie ściągane z tyłka non stop w trasie

    Anonim

    Czy to takie jak twoje, skoro masz takie doświadczenie?

Teresa Roloff

Wiem o jednej z akcji KG AK „Osjan”, która miała miejsce kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia 1943 roku, o kryptonimie „Wędliny”. Grupa miała za zadanie zniszczenie masarni niemieckiej i magazynów z wędlinami przy ul. Otwockiej w Warszawie. W akcji wzięło udział siedmiu mężczyzn: dowódca grupy Witold Matuszewski ps. „Witold”, Stanisław Cwil ps. „Stanisław”, , Edmund Markowski „Mundek”, Ireneusz Kordes ps. „Słoń”, dwaj bracia Zarębowie i „Ślązak” (nazwiska nie znam). Na miejsce akcji ul. Otwocka, udano się tramwajem z bunkra mieszczącego się przy ul. Dobrowoja (Warszawa Grochów), który dość długo służył oddziałowi. cytuję fragment wspomnień „początkowo planowaliśmy spalenie masarni, magazynów i zniszczenie około 25 ton wędlin, ale na prośbę polskich robotników postanowiliśmy część wędlin po prostu zabrać. W tym celu uprowadziliśmy samochód marki Hanse, który naładowaliśmy szynkami i kiełbasami. Żywność w magazynach: beczki ze smalcem, szynki i boczki szykowane dla Niemców na czas świąt niszczyliśmy opryskując środkami chemicznymi. Na rozkaz Dowódcy „Witolda” miejsce akcji opuścili Stanisław i Ślązak. W razie niemieckiej kontroli Ślązak mówiący biegle po niemiecku miał ratować sytuację. Około północy zabraną samochodem żywność pozostawiliśmy w sklepie Państwa Parzyńskich, później została ona rozdzielona pomiędzy żołnierzy Osjana i grupy AK Pruszków. Samochód zostawiono na polanie w lesie za Wawrem, „Ślązak” na pamiątkę wymontował zegar z tablicy rozdzielczej samochodu, który przetrwał wojnę w sklepie u Państwa Parzyńskich. Na zakończenie dodam, że Niemcy obawiając się trucizny zniszczyli całą pozostałą w masarni przy ul. Otwockiej żywność i przyprawy.

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Rafał Kuzak

    Panie Tereso, dziękuję za bardzo interesujący komentarz. Jak widać Niemcy mieli się faktycznie czego obawiać.

    Marek

    Tylko co jest źródłem takich rewelacji?

historyk

Czemu miałoby się kłócić z etosem? Oni nas mordowali masowo, my mielibyśmy bawić się w rycerzy? Żal tylko, że więcej szwabów nie wytłukliśmy.

    Nikt

    Otóż to, zgadzam się. To wmówione nam przez kilka dekad „kłamstwo” o etosie Polaków, którzy przyjęli pierwsze uderzenie Hitlera „na klatę” razem z pseudo-moralnością rodem z rycerskich czasów pokutuje tym, że Polacy uchodzą za bohaterów (jakimi niewątpliwie są !), ale tylko w swoim mniemaniu. Większa część świata nami gardzi jawnie lub nie i w obrzydliwy sposób się nami wysługuje grając właśnie w te nasze mesjańskie nuty (wojna w Iraku, polskie obozy zagłady teraz mieszanie się do spraw NIEbratniego nam narodu ukraińskiego), a gdy tylko czemu się sprzeciwimy od razu jesteśmy piętnowani (np. przez organizacje żydowskie). Polacy uratowali najwięcej Żydów podczas II WŚ chociaż nie musieli w zamian za to jesteśmy atakowani, że nie uratowaliśmy wszystkich :). Polacy nie chcą uchodźców – jesteśmy nietolerancyjni i ksenofobiczny, bo nam się pomagało (szczególnie podczas II WŚ i po niej he he), a my nie potrafimy się odwdzięczyć swoim Panom (mowa o Niemcach) – ostatnia wypowiedź pijaka Schultz’a.
    Polska odniosła największe straty i doznała najwięcej cierpień ze wszystkich krajach podczas i po II WŚ mimo tego, że dzielnie – aczkolwiek głupio – walczyła przez całą wojnę z Niemcami, potem ją sprzedano i do dziś nią się gardzi w świecie. A czemu głupio ?
    Bo należało być neutralnym albo zaatakować Związek Radziecki z Niemcami lepiej byśmy na tym wyszli niż na papierowych sojuszach z Francją i Anglią (po wsze czasy hańba tym krajom).
    Dlatego puentując przestańmy patrzeć przez pryzmat wartości rycerskich na politykę i wojnę, a myślmy logicznie i egoistycznie wobec swojego Narodu – jeden martwy Niemiec wtedy to dobry Niemiec i bardzo się ciesze, że Polacy walczyli wszelkimi środkami i to takimi ekwilibrystycznymi – ot ciekawostka, której nie znałem.

      Anonim

      amen

      Marek

      Poplątanie z pomieszaniem.

        Anonim

        Nie, wile sensu w tym komentarzu jest.

Kamil

Gdzieś (niestety, nie pamiętam już gdzie) czytałem, że wobec plagi donosów do Gestapo ZWZ zaczął sam wysyłać „donosy”, ale z wkładką w postaci wąglika. Po pewnym czasie Gestapo tak było przerażone tymi „wkładkami” że przestano w ogóle otwierać takie listy – czyli nawet sam aspekt psychologiczny miał bardzo pożądany efekt.

Marek

Ten tekst to przykład niebywałej perfidii autora. W tytule sugeruje, że AK miało truć niemiecką ludność cywilną (co jest oczywistą bzdurą i nieprawdą), a w samym artykule nie ma żadnego uzasadnienia dla takiej „tezy”. Wstrętna manipulacja. Goebbels by się nie powstydził.

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Rafał Kuzak

    Czyli meldunki Roweckiego oraz relacja „Stasinka” to dla Pana żadne dowody?

      Marek

      A w którym to miejscu wobec tego pada jakiekolwiek uzasadnienie zupełnie fałszywej tezy, że AK miało stosować broń biologiczną wobec niemieckiej ludności cywilnej? To jest absurd, który Pan świadomie zasugerował w tytule i tylko tam – niewybredna i typowa technika manipulacji.

      A po drugie – przecież AK działała na terenie okupowanej Polski, więc o jakich niemieckich cywilach mogła być mowa? Czy czytelnicy ciekawostek mają być tak naiwni, żeby dać się na takie coś nabrać?

KRYTYK

Ile niemieckich niemowlat, dzieci i ich matek padlo ofiara tych specjalnych metod?

    Anonim

    O 99% mniej niż polskich niemowląt ,dzieci i matek zamordowanych i zagazowanych przez ludzi podobno o wysokiej kulturze czyli Niemców. Podobnie jak Polaków tylko na jeszcze większą skalę Niemcy mordowali ,palili żywcem czy zabijał Cyklonem B ,niemowlęta ,dzieci i matki oraz mężczyzn pochodzenia Żydowskiego. Według terminologii rasy panów – Niemców nazywało się to poetycko „Ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej”. Niektórym do końca życia zostanie mentalność Kalego ,jak zabija Niemiec to dobry uczynek ,jak Polak się broni to zły uczynek. Widocznie Niemcom według niektórych wolno więcej.

Anonim

DUZO ZYDOW URATOWALO SIE W ZSSR

V-3

Byli kozakami do ludności cywilnej, ale do bolszewików już nie bardzo… Ot i bohaterstwo…

Anonim

Kiedyś czytałem o działającej w Wielkopolsce organizacji niepodległościowej ,nie związanej z AK ,która zastosowała podobne metody. Współpracujący z nimi kelnerzy serwowali Niemcom kawę z jakimś środkiem chemicznym który niszczył nerki po upływie kilku miesięcy. Grupa działała sprawnie ,bo w restauracji „Nur fur Deutsch” ograniczała się do żołnierzy i oficerów będących tylko przejazdem. Zostali zdemaskowanie przypadkiem ,po tym jak do stolika z żołnierzami przysiadł się przypadkowy ,miejscowy cywil.

Zobacz również

Druga wojna światowa

Jedna z największych niesprawiedliwości w dziejach. Dlaczego ten Polak nie dostał Nobla?

Dokonał rewolucji w medycynie, uratował miliony ludzi od pewnej śmierci, a o jego osiągnięciach mówił cały świat. Za sukcesy w walce z tyfusem wielokrotnie nominowano...

14 marca 2019 | Autorzy: Maria Procner

Druga wojna światowa

Mordercy, kaci czy mściciele? Cała prawda o egzekutorach z Armii Krajowej

Niemieccy agenci, zdrajcy, konfidenci – polowanie na nich było główną formą aktywności Armii Krajowej i jej elitarnych grup: egzekutorów. Tylko od początku 1943 do połowy...

19 grudnia 2015 | Autorzy: Wojciech Lada

Druga wojna światowa

Komórka 666. Szatański pomysł asa wywiadu Armii Krajowej

W czasie wojny informacja to broń. Jej zdobycie to jednak dopiero pierwszy krok. W warunkach okupacji równie trudne było jej przekazanie do centrali w Londynie....

8 grudnia 2015 | Autorzy: Kacper Śledziński

Druga wojna światowa

„Cichociemni” ze Wschodu. Dowiedz się jak polscy dywersanci zniweczyli plany Hitlera!

Byli oficerami Wojska Polskiego przerzuconymi przez Sowietów do Polski. Współpracując z AK, stworzyli jedną z najskuteczniejszych siatek wywiadowczych II wojny światowej. Dziś mało kto o...

28 listopada 2015 | Autorzy: Dariusz Kaliński

Druga wojna światowa

Armia Krajowa. Najlepszy pracodawca w okupowanej Polsce?

Dodatek rodzinny i lokalowy, czterotygodniowy urlop wypoczynkowy oraz zasiłek chorobowy – w dobie powszechności umów śmieciowych wielu Polaków może tylko pomarzyć o podobnych rarytasach. Tymczasem...

24 listopada 2015 | Autorzy: Sebastian Pawlina

[Zapowiedź] Zwycięstwo będzie Twoją nagrodą, zdrada karana jest śmiercią!

Fenomen w ogarniętej wojną Europie. Największa podziemna organizacja państwowa oraz jej siły zbrojne. Setki tysięcy patriotów walczących z okupantem za ojczyznę i niezłomnie wierzących w zwycięstwo....

21 listopada 2015 | Autorzy: Redakcja

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.