Ciekawostki Historyczne
Nowożytność

Zajęcie Moskwy przez Polaków

W 1610 roku wojska Stanisława Żółkiewskiego zajęły Moskwę. Hetman wziął do niewoli Wasyla Szujskiego i jego braci, po czym ogłosił carem królewicza Władysława.

Zaraz po odesłaniu braci Wasyla, Dymitra i Iwana Szujskich, do obozu królewskiego wojska hetmana — począwszy od 29 września 1610 roku — zaczęły wchodzić do Moskwy. Sądząc po nastrojach panujących w mieście, nie musiała to być łatwa do przeprowadzenia operacja. Obawiano się rozruchów i nie wykluczano aktów sabotażu, a nawet zorganizowanego ataku. Oddziały przenikały w mury stolicy przez kilka bram jednocześnie, a żołnierze trzymali broń w pogotowiu, aby podjąć skuteczną obronę w razie napaści.

Trwało to kilkadziesiąt godzin, aż w końcu w obrębie rozległego miasta znalazło się niemal sześć tysięcy podkomendnych Żółkiewskiego. Konrad Bussow wskazał „około 5000 Polaków i 800 cudzoziemskich żołnierzy”. Maskiewicz podkreślił, że oddziały wkraczały do miasta w taki sposób, „żeby nie wiedziała Moskwa o liczbie małej naszego wojska”.

Zderzenie kultur

Wiara w to była naiwnością. Najeźdźców przez cały czas śledziły setki oczu i trudno było się spodziewać, że słabość liczebna wojsk hetmana ujdzie uwadze moskwian. Ale oni sami również od samego początku byli bacznie obserwowani. Żołnierze Żółkiewskiego z zaskoczeniem przyglądali się miejscowym — brodatym mężczyznom w powłóczystych szatach z rękawami zwisającymi niemal do ziemi i noszącym futrzane czapy z lisów lub soboli. Kobiet z wyższych stanów na ulicach trudno było uświadczyć — przebywały w ukryciu, zwykle w przeznaczonych dla nich komnatach na poddaszach domów.

Wojska hetmana — począwszy od 29 września 1610 roku — zaczęły wchodzić do Moskwy (na obrazie Żółkiewski z husarią pod Chocimiem).fot.Wojciech Kossak/domena publiczna

Wojska hetmana — począwszy od 29 września 1610 roku — zaczęły wchodzić do Moskwy (na obrazie Żółkiewski z husarią pod Chocimiem).

Simon Sebag Montefiore w książce Romanowowie 1613–1918 napisał: „Nawet w tamtej epoce żarliwości religijnej obcokrajowcy byli zdumieni pietyzmem, z jakim mieszkańcy Moskwy podchodzili do rytuałów, oraz ich surowym kodeksem postępowania”. Na tym tle zaskakujący dysonans musiał stanowić widok licznych kobiet z gminu, pijanych w sztok i nieprzytomnych lub ledwie świadomych tego, co się wokół nich dzieje, leżących gdzie popadnie w różnych miejscach. W ich wypadku trudno było się dopatrzeć wierności surowym zasadom religijnym i moralnym.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Towarzyska sielanka

W pierwszych dniach po wkroczeniu do Moskwy, jeśli wziąć pod uwagę zaciekłość prowadzonych do niedawna walk oraz wzajemną niechęć i nieufność, na Kremlu zapanowała nieomal towarzyska sielanka. Podczas uczt wyprawianych na przemian przez Żółkiewskiego i moskiewskich bojarów prześcigano się we wzajemnych uprzejmościach, zupełnie jakby hetman nie był wodzem najezdnej armii, oni zaś nie stanowili elity podbitego państwa. Trudno powiedzieć, jak wiele jest w tym prawdy, ale jeden z kronikarzy zanotował, że wśród wyższych warstw zapanowała „taka radość, jakiej dawno nie było. Rosjanie powiadali, że im złote lata powrócą, kiedy będą mieli królewicza Władysława panem”.

Podobnych nastrojów i nadziei na polepszenie doli próżno było szukać wśród gminu. Mimo to pierwsze dni obecności polskich wojsk w Moskwie nie zapowiadały późniejszych problemów. Chociaż wielu mieszkańców spode łba przyglądało się cudzoziemcom, to jednocześnie nie dochodziło do żadnych niepokojących incydentów, nie było też kłopotów z aprowizacją. Maskiewicz podkreślał: „Żywności dostatek wielki w stolicy za pieniądze miewaliśmy; i tanie. Rynków 14, gdzie z osobna na każdym, czego jeno potrzeba było, dostał na każdy dzień, bo targ zawsze co dzień”.

Czytaj też: „Wszędzie był krzyk i jęk okrutny”. Jak wyglądało zdobycie Moskwy przez Tatarów w 1382 roku?

„Sprawcy wszelkiego zła”

Żółkiewski jako królewski gubernator z dużym talentem organizacyjnym i dyplomatycznym oraz wyczuciem delikatnej sytuacji zabrał się do porządkowania spraw na terenie Moskwy. Miał niewiele czasu, bo czekał go wyjazd do obozu królewskiego pod Smoleńskiem. W kontaktach z miejscowymi dostojnikami pomagały mu znajomość języka ruskiego, wielkie obycie i talent oratorski, którym imponował otoczeniu. Nie był to bynajmniej wyłącznie wojak obdarzony militarnymi talentami, ale też doskonały dyplomata i inteligentny rozmówca, który potrafił przekonywać do swoich racji.

W teorii Zygmunt III nie mógł sobie wymarzyć lepszego przedstawiciela w opanowanej przez Polaków i Litwinów Moskwie. Wkrótce miało się jednak okazać, że hetman postąpił niezgodnie z oczekiwaniami władcy. Żółkiewski dobrze wiedział, że nie zdoła przejąć całkowitej władzy nad stolicą bez pomocy miejscowych możnych. Współpracę zaproponował Michaiłowi Glebowicz Sałtykowowi-Morozowowi, Iwanowi Gramotinowi i Fiodorowi Andronowowi. Stworzyli oni pomniejszony liczebnie nieformalny rząd bojarski, tribojarszczinę, działającą obok zmarginalizowanej odtąd siemibojarszcziny.

Co do walorów moralnych wybranych przez siebie ludzi hetman nie miał większych złudzeń, ale dostrzegał korzyść wynikającą z ich skaptowania. (…) Hermogenes wprost wypowiedział się o ich roli, nazywając owych trzech bojarów „sprawcami wszelkiego zła, oddającymi rosyjskie berło w ręce wrogów, odstępcami od dobra, których imiona i sprawy biesy włączyły do swoich wykazów”.

Czytaj też: Masakra pod Smoleńskiem. Mało który piechur zdołał ujść z tej rzezi

Żadnej łaski

W tej niełatwej sytuacji Żółkiewski prowadził rozmowy — dokumentów pisanych w tym zakresie nie ma — w sprawie przygotowania stolicy na przyjazd Władysława. Jego najważniejszymi rozmówcami byli Hermogenes i Mścisławski. Szczególnego wyczucia wymagało spotkanie z patriarchą, który obawiał się zamachu na prawosławie i, jak podkreślał Żółkiewski, „był rzeczom naszym bardzo przeciwny”. Mścisławskiego z kolei hetman przygotował na swoją nieobecność w Moskwie i jednocześnie zapewnił o nieodległym przybyciu do stolicy królewicza Władysława.

Z kancelarii hetmana wyszły liczne pisma i odezwy do różnych miast, powiadamiające o przebiegu wydarzeń, obiorze nowego cara i wzywające do poddania się jego władzy. Zaskakująco łatwo przyszło hetmanowi porozumieć się w sprawie przekazania pod jego nieobecność dowództwa nad polskim garnizonem Gosiewskiemu oraz przejęcia przez niego komendy nad pozostającymi w mieście miejscowymi jednostkami strzeleckimi.

Żółkiewski wziął do niewoli braci Szujskich (obraz Jana Matejki „Carowie Szujscy na sejmie warszawskim”).fot.Jan Matejko/domena publiczna

Żółkiewski wziął do niewoli braci Szujskich (obraz Jana Matejki „Carowie Szujscy na sejmie warszawskim”).

Ale też poza gładką wymową i mniej czy bardziej trafiającymi do wyobraźni argumentami też tego najważniejszego, który zazwyczaj przekonuje nieprzekonanych, czyli stosownych datków pieniężnych, zawsze dobrze widzianych przez ludzi interesownych, wyżej ceniących realne korzyści niż poczucie choćby elementarnej przyzwoitości (bo przecież nie honoru). W konsekwencji „ten urząd strzelecki, do tego pan hetman rzeczy przywiódł”, że wszyscy „z chęcią opowiedzieli mu się, że chcą być posłuszni”.

Z Mścisławskim już wcześniej hetman załatwił wydanie braci Szujskich. Zgody na ich wywiezienie z Moskwy ani na nim, ani na innych bojarach nie musiał zdobywać siłą. Andrusiewicz cytuje anonimowego świadka wydarzeń, który stwierdził, „że bojarowie dumni deklarowali się JM panu hetmanowi Szujskich wszystkich wydać JKM, jeno, żeby im JKM żadnej nie pokazywał łaski”. W Rosji upadły władca rzadko kiedy mógł liczyć na współczucie możnych, którzy mu wcześniej służyli. Częściej spotykały go wzgarda i brutalne usunięcie ze sceny politycznej, jeśli nie ze świata.

Wyjazd hetmana Żółkiewskiego z Moskwy

Mścisławski i grupa związanych z nim bojarów, zapewne przeczuwając, co może wyniknąć z nieobecności hetmana, prosili go, żeby pozostał w stolicy, na co Żółkiewski odpowiedział, „że nie może inaczej uczynić, jedno odjechać, tak jednak odjedzie, że wojsko w takowym porządku zachowa się, jako przy jego obecności”. Hetman po głębokim namyśle uznał, że jego obecność bardziej przyda się pod Smoleńskiem niż w Moskwie. Nie chodziło tylko o ewentualne nakłonienie obrońców twierdzy do kapitulacji bądź wymuszenie jej szturmem, co mogło przyozdobić Żółkiewskiego kolejnym zwycięskim wawrzynem. Przede wszystkim pragnął rozwiać nadzieje Zygmunta III na sięgnięcie po moskiewski tron i przekonać go, iż może to uczynić jedynie jego syn.

W Rosji upadły władca rzadko kiedy mógł liczyć na współczucie możnych, którzy mu wcześniej służyli.fot.Nikolai Nevrev/domena publiczna

W Rosji upadły władca rzadko kiedy mógł liczyć na współczucie możnych, którzy mu wcześniej służyli.

Po rozmowach z bojarami hetman nie miał wątpliwości, iż tylko takie rozwiązanie wchodzi w grę. Gra szła o wielką stawkę: na jednej szali spoczywały czapka Monomacha dla królewicza Władysława i możliwość stworzenia unii personalnej z Moskwą, na drugiej zaś, być może, bezpowrotna utrata tej szansy i dalsza wojna z Rosją. Moskwę Żółkiewski opuścił przedostatniego dnia października 1610 roku na czele pułku Mikołaja Strusia i własnego, które miały stanąć garnizonami w Możajsku, Borysowie i Werei.

Ludność żegnała go ponoć ze łzami w oczach i życzyła bezpiecznej drogi, choć większość z pewnością była szczęśliwa, że polski hetman wreszcie opuszcza miasto. Gdyby tylko mieszkańcy wiedzieli, co ich czeka pod nieobecność Żółkiewskiego, zapewne nie chcieliby się go pozbywać z Moskwy. On sam zwrócił się z przemową do pozostających w stolicy żołnierzy, z jednej strony wyjaśniając im konieczność udania się pod Smoleńsk, z drugiej zaś przestrzegając, że to nie ich siła i broń pozwoli trwale zapanować nad miastem i moskwianami, lecz przede wszystkim właściwe ich traktowanie, subordynacja i karność. Słowa Żółkiewskiego nie mogły jednak zapanować nad faktami.

Źródło:

Tekst stanowi fragment najnowszej książki Sławomira Leśniewskiego „Na Moskwę. Polacy na Kremlu w XVII wieku”, Wydawnictwo Literackie 2024.Artykuł powstał na podstawie książki Sławomira Leśniewskiego Na Moskwę. Polacy na Kremlu w XVII wieku, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024.

Zobacz również

Nowożytność

Kozacy w armii Samozwańca

Kozacy byli podporą armii Dymitra I Samozwańca. Aczkolwiek na pewnych etapach jego wyprawy na Moskwę – podporą nieco chwiejną i problematyczną.

25 sierpnia 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Nowożytność

Unia polsko-rosyjska?

W XVI-XVII wiekach istniało wiele planów unii polsko-rosyjskiej. Oznaczało to, że na polskim tronie mógł zasiąść rosyjski car lub na rosyjskim – polski król.

31 stycznia 2022 | Autorzy: Violetta Wiernicka

Nowożytność

Husaria. Największa duma polskiego oręża

To od serbskich najemników zaczyna się historia kawalerii, która z Rzeczypospolitej uczyniła imperium.

31 marca 2021 | Autorzy: Michael Morys-Twarowski

Nowożytność

W tej kampanii jeden hetman stracił życie, a drugi trafił do niewoli. Co przyczyniło się do tak porażającej klęski?

Hetman Żółkiewski zrobił wiele, by do wojny z Turcją nie doszło. W 1620 roku konflikt jednak się zaognił, a dowództwo sił polsko-litewskich powierzono właśnie jemu....

26 kwietnia 2019 | Autorzy: Mirosław Nagielski

Nowożytność

Bitwa pod Kłuszynem 1610

Rosyjskiego cara zgubiła nadmierna pewność siebie. 4 lipca 1610 roku miał miażdżącą przewagę nad wrogiem. Ten zdołał go jednak podejść nocą, zaskoczyć niemal we śnie...

14 grudnia 2018 | Autorzy: Kacper Śledziński

KOMENTARZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.