Ciekawostki Historyczne

Król Zygmunt I to szaleniec – sugerował XVI-wieczny biskup i poeta Stanisław Hozjusz. Podobnie jak wielu innych Polaków nie mógł zrozumieć, dlaczego monarcha przyjął hołd od Albrechta Hohenzollerna zamiast wcielić jego pruskie państwo do Polski.

Zakon krzyżacki, zmora średniowiecznej Polski, był na początku XVI wieku już tylko cieniem swej dawnej potęgi. W wyniku wojny trzynastoletniej w latach 1454-66 stracił Pomorze Gdańskie i Warmię. Jego władztwo skurczyło się do wschodniej części Prus. Także Malbork trafił w ręce Rzeczpospolitej, więc wielcy mistrzowie rządzili z Królewca, i to jako lennicy królów polskich.

Fragment obrazu Jana Matejki "Hołd pruski".fot.domena publiczna

Fragment obrazu Jana Matejki „Hołd pruski”.

Od 1510 roku władzę w zakonie sprawował Albrecht Hohenzollern. Nowy wielki mistrz, syn margrabiego Brandenburgii i Zofii Jagiellonki, był siostrzeńcem Zygmunta I Starego. Pozycję zdobył wprawdzie za aprobatą swego wuja, jednak nie zamierzał mu się podporządkować. Był ambitny i dążył do zachowania niezależnej pozycji, tę zaś mogło mu zapewnić przede wszystkim wzmocnienie państwa krzyżackiego. W dalszej perspektywie leżało zaś odzyskanie ziem utraconych wcześniej na rzecz Polski.

Albrecht Hohenzollern, mimo że tytuł wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego zawdzięczał między innymi przychylności swojego wuja Zygmunta Starego, to nie zamierzał pomagać polskiemu królowi w jego wojnie z Moskwą. Wręcz przeciwnie, zawarł sojusz z księciem moskiewskim Wasylem III.fot.Lucas Cranach starszy/domena publiczna

Albrecht Hohenzollern, mimo że tytuł wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego zawdzięczał między innymi przychylności swojego wuja Zygmunta Starego, to zawarł sojusz z księciem moskiewskim Wasylem III, gdy ten prowadził wojnę z Polską.

Wbrew ustaleniom pokoju toruńskiego z 1466 roku Albrecht odmawiał złożenia monarsze należnego hołdu lennego. Nie wysłał mu też posiłków na wojnę z Moskwą, do czego był zobowiązany. Co więcej, w 1517 roku zawarł wymierzony w Rzeczpospolitą traktat z wielkim księciem moskiewskim Wasylem III. Zamierzali wspólnie zaatakować Jagiellona. Najpierw jednak mistrz krzyżacki otwarcie zażądał zwrotu Pomorza Gdańskiego i Warmii (czyli tak zwanych Prus Królewskich) oraz wypłaty 1,5 miliona guldenów tytułem odszkodowania za 50-letnią polską „okupację” tych ziem.

Bez genów Jagiellończyka

Rozgniewany tymi żądaniami oraz przygotowaniami Krzyżaków do zbrojnego konfliktu, polski sejm podjął w 1519 roku decyzję o rozpoczęciu wojny. Rzeczpospolita bezapelacyjnie górowała nad wrogiem wielkością i liczbą ludności, ale zmagania toczyły się ze zmiennym szczęściem. Albrecht był niezłym dowódcą i mimo polskiej przewagi zadawał wojskom Zygmunta spore straty. Zdołał nawet zająć przyczółki na terenie Prus Królewskich.

Niezależnie od tych sukcesów wydawało się, że Polacy będą w stanie zadać przeciwnikowi decydujący cios. Osłabione państwo zakonne nie mogło przecież równać się z przeżywającą wówczas okres rozkwitu potęgą Jagiellonów. A jednak do powszechnie wyczekiwanego przełomu nie doszło. Dlaczego?

Zaczęło się od tego, że Zygmuntowi zabrakło pieniędzy na opłacanie żołnierzy zaciężnych, stanowiących podstawę sił zbrojnych. Zmęczone oddziały pospolitego ruszenia odmawiały z kolei dalszej walki. W obliczu tej sytuacji król, zamiast próbowac przełamać kryzys, zdobywając nowe środki, zaapelował o rokowania pokojowe. O pośrednictwo poprosił cesarza Karola V.

Polskiemu władcy brakowało chyba silnej woli, którą wielokrotnie wykazywał się jego ojciec, Kazimierz Jagiellończyk. Gdy ten ostatni w latach 50. XV wieku doznał upokarzającej porażki z rąk Krzyżaków, zawziął się i mimo pustej kasy robił wszystko, by odwrócić losy wojny. Przeforsował wprowadzenie nowych podatków, zastawił monarsze klejnoty i precjoza, wymógł nawet na biskupach oddawanie sreber kościelnych na cele wojenne. Dzięki temu po 13 latach zmagań rozgromił zakon, odbierając mu część terytorium.

Tymczasem Zygmunt, niezdolny do tego, by pójść w ślady ojca, po dwóch latach walk dał za wygraną. I dlatego nie doprowadził do tego, co wydawało się logicznym zwieńczeniem ponad stuletniego konfliktu: ostatecznej likwidacji państwa krzyżackiego.

Zobacz również:

„Gdyby król polski zmądrzał…”

Ostatecznie 5 kwietnia 1521 roku zawarto tak zwany kompromis toruński. Zgodnie z jego ustaleniami cesarz Karol V oraz król Węgier Ludwik Jagiellończyk w ciągu czterech lat mieli rozstrzygnąć, czy wielki mistrz ma obowiązek składania Polsce hołdu. Oznaczało to, że w wyniku wojny nie tylko niczego nie uzyskano, ale wręcz poddano w wątpliwość jedno z osiągnięć Kazimierza Jagiellończyka sprzed półwiecza! Zygmuntowi jednak ulżyło i wcale tego nie ukrywał. Nie lubił wojny, związanego z nią ryzyka i wyrzeczeń.

W Krakowie odtrąbiono zakończenie konfliktu jako polski sukces. Na wieży katedry na Wawelu zawieszono z tej okazji dzwon, nazwany później „Zygmuntem”. Mimo to ludzie znający realia polityki międzynarodowej w basenie Morza Bałtyckiego nie wierzyli w te propagandowe przechwałki. Nie mogli zrozumieć postawy polskiego monarchy. Jak mówił król Danii Chrystian II:

Gdyby teraz król polski zmądrzał i chciał wznowić wojnę z mistrzem pruskim, nie miałby żadnych trudności: [mistrz – przyp. M.Sz.] opuszczony jest przez wszystkich przyjaciół, nikt więcej mu nie wierzy i skończona sprawa z Prusami i jego fortuną.

Decyzja Zygmunta Starego była niezrozumiała również dla władców krajów ościennych. Wśród nich był między innymi król Danii Chrystian II.fot.domena publiczna

Decyzja Zygmunta Starego była niezrozumiała również dla władców krajów ościennych. Wśród nich był między innymi król Danii Chrystian II.

W samej Rzeczpospolitej zdania co do zawarcia ugody z Albrechtem były podzielone. Prymas Jan Łaski nalegał, by walczyć dalej i przyłączyć wschodnią część Prus do Polski. Sekundowało mu w tym wielu przedstawicieli szlachty, którzy opowiadali się za kontynuacją wojny aż do ostatecznego zwycięstwa.

Odmienne stanowisko zajęła z kolei wpływowa grupa magnatów z kanclerzem Krzysztofem Szydłowieckim na czele. Obawiano się, że zwołanie nowego pospolitego ruszenia zagrozi interesom najbogatszej warstwy. Z tej okazji szlachta wysunęłaby bowiem zapewne swe antymagnackie postulaty polityczne. I to właśnie ta opcja przeważyła. Rokowania z Albrechtem i jego wysłannikami, które odbywały się między innymi w Norymberdze i Bytomiu, prowadził sam kanclerz Szydłowiecki. To on ustalił szczegóły porozumienia, przedstawione potem do akceptacji Zygmuntowi I.

To nie kto innych jak Marcin Luter podsunął Albrechtowi pomysł rozwiązania Zakonu i przekształcenia Prus w dziedziczne. świeckie, protestanckie księstwo.fot.Lucas Cranach starszy/domena publiczna

To nie kto innych jak Marcin Luter podsunął Albrechtowi pomysł rozwiązania Zakonu i przekształcenia Prus w dziedziczne. świeckie, protestanckie księstwo.

Ugodę ułatwiła dodatkowo nowatorska koncepcja polityczna wielkiego mistrza. Zaproponował on przekształcenie państwa zakonnego w świeckie, protestanckie księstwo dziedziczne. Pomysł ten podsunął mu… sam twórca niemieckiej reformacji, Marcin Luter, podczas ich spotkania w 1523 roku w Wittenberdze. Albrechtowi koncepcja ta przypadła do gustu i uznał ją za swoją.

Bona patrzy z politowaniem

Jeszcze pod koniec lutego 1525 roku obradujący w Piotrkowie sejm wezwał króla, by „nie zawierać ani pokoju, ani rozejmu z zakonem, lecz usunąć go z tych ziem”. Zygmunt I nie zamierzał przychylić się do zdania posłów; układ z Albrechtem był już przecież uzgodniony. Półtora miesiąca później podpisano w Krakowie stosowny traktat.

W jego następstwie 10 kwietnia 1525 roku polski król przyjął na krakowskim rynku uroczysty hołd od swego krnąbrnego siostrzeńca. Albrecht ukląkł przed wujem, ubranym dla podkreślenia wagi chwili w szaty koronacyjne, i złożył mu przysięgę lenną. Obserwująca uroczystości królowa Bona nie mogła nadziwić się pobłażliwości swego polskiego małżonka. Wychowana we włoskiej tradycji prymatu racji stanu i bezwzględnego wykorzystywania słabości przeciwnika, była przekonana o potrzebie likwidacji Krzyżaków.

Tymczasem na mocy układu Zygmunta z Albrechtem doszło jedynie do przeobrażenia domeny zakonnej w świeckie księstwo luterańskie. Wielki mistrz sprawował w nim władzę jako dziedziczny książę. Jego męscy potomkowie także zobowiązani byli do składania hołdu władcom Polski.

Izabela włożyła wiele wysiłku by jej córka została polską królową. Na ilustracji przedstawiający Bonę.fot.domena publiczna

Królowa Bona nie mogła nadziwić się pobłażliwości swojego męża.

Z dziedziczenia wyłączono jedynie krewnych księcia rządzących w Brandenburgii. Teoretycznie dawało to gwarancję, że nie dojdzie do zjednoczenia ziem Hohenzollernów pod jednym berłem, co oznaczałoby wzięcie w kleszcze Pomorza Gdańskiego. Jak wiemy z historii, gwarancja ta okazała się bardzo krucha.

Stańczyk futurolog

Hohenzollernowie przeczuwali, że ich dziedziczna władza na dwóch odrębnych terytoriach daje bardzo interesujące perspektywy na przyszłość. Sprawa zaczęła przedstawiać się jeszcze bardziej obiecująco, gdy na początku XVII stulecia król Zygmunt III Waza wyraził zgodę na dopuszczenie brandenburskiej linii rodu do sukcesji w Królewcu. W efekcie Brandenburgia i Prusy znalazły się w rękach jednej dynastii.

Z czasem potomkowie rodu Albrechta, co nie może dziwić, nabrali na połączenie dwóch części swego państwa poprzez wchłonięcie Pomorza Gdańskiego. Jednocześnie, wykorzystując potop szwedzki, Fryderyk Wilhelm w 1660 roku ostatecznie uwolnił Księstwo Pruskie od podległości lennej wobec Polski. Jego prawnuk, król Fryderyk II Wielki, doprowadził zaś w 1772 roku do pierwszego rozbioru Polski, zagarniając upragnione ziemie.

Czy jagielloński król mógł przewidzieć ten rozwój wypadków na początku XVI wieku? Z pewnością nie. Na upadek i podział Rzeczpospolitej w końcu XVIII stulecia złożyło się wiele przyczyn, a rozwój zaborczego Księstwa Pruskiego u północnych granic Polski był tylko jedną z nich. Do przetrwania, a potem uniezależnienia się tego państwa pod rządami jednej gałęzi Hohenzollernów przyczyniło się swymi decyzjami i zaniechaniami wielu polskich monarchów, nie tylko małżonek królowej Bony.

Mimo tych zastrzeżeń uparcie nasuwa się jednak myśl, że niewykorzystanie przez Zygmunta szansy na likwidację zakonu było praprzyczyną późniejszych nieszczęść, błędem, który pociągnął za sobą wszystkie następne. Symbolem tego błędu stał się hołd pruski.

Zamyślony Stańczyk z obrazku Jana Matejki.fot.domena publiczna

Zamyślony Stańczyk z obrazku Jana Matejki.

W drugiej połowie XIX wieku autorzy z historycznej szkoły krakowskiej spoglądali na rozbiory właśnie przez pryzmat wydarzeń z 1525 roku. Pod wpływem ich twórczości znajdował się Jan Matejko, gdy malował swój słynny „Hołd pruski”. Według popularnej interpretacji zasępiony Stańczyk z obrazu mistrza przeczuwa tragiczne przyszłe wydarzenia, następstwa podniosłego  aktu, w którym bierze udział.

Ów Stańczyk z obrazu to raczej wytwór artystycznej wyobraźni. W rzeczywistości nadworny błazen Zygmunta pewnie nie zastanawiał się nad tak odległą przyszłością jak koniec XVIII stulecia. Ale nawet w 1525 roku nie trzeba było snuć futurologicznych rozważań, by widzieć w królewskiej zgodzie na hołd pruski fatalny błąd. Kierując się zwykłym instynktem politycznym, biskup i poeta Stanisław Hozjusz pytał w swym wierszu:

Powiedz, ktokolwiek przeczytasz te sprawy,
Czyli nie nazwiesz monarchę szalonym,
Co mogąc łatwo skończyć z zwyciężonym,
Wzrok mu swój wolał pokazać łaskawy?

Inspiracja:

Powstanie artykułu zainspirowała biograficzna powieść Magdaleny Niedźwiedzkiej pod tytułem Bona. Zmierzch Jagiellonów, Prószyński Media 2018.

Polecamy video: Kto jest na obrazach Matejki?

Bibliografia:

  1. Maria Bogucka, Hołd pruski, Interpress 1982.
  2. Paweł Jasienica, Polska Jagiellonów, Świat Książki 1997.
  3. Jerzy Besala, Zygmunt Stary i Bona Sforza, Zysk i S-ka 2012.

KOMENTARZE (14)

Skomentuj Zbig Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

slimakk

mysle, ze bledem Polski bylo kurczowe trzymanie sie katolicyzmu i biskupow
dlatego nie bylismy w stanie lepiej pokierowac swoimi losami
ale to juz nie wina Zygmunta, ale przede wszystkim Jana Kazimierza i jego nastepcow

    Karolcia

    Czyli wolałbyś mieć wojny religijne? Doprawdy? A może rzezi katolików?

    Pomyśl zanim coś napiszesz!

      Zbig

      A od kiedy tolerancja religijna oznacza wojny religijne? W XVI w Rzeczypospolita słynęła z tolerancji i pokoju wewnętrznego. Do połowy XVII w. była na tyle potężna, że nie musiała się dać wciągnąć w wojny religijne. Upadek zaczął się od 1648, kiedy tolerancja była już wspomnieniem, a prawosławni upomnieli się o swoje prawa. W potopie aspekt religijny też był ważny.
      Ma rację slimakk – zaczęło się od kontrreformacji i działalności jezuitów, takich jak Skarga, ale winny jest nie tyle Jan Kazimierz, co jego ojciec, też Zygmunt.

Alefa

„wysunelaby,zapewne” ?
Uważam że tak jak i Jagiełło Zygmunt Stary był szantażowany przez papieża – przez tego rzymskiego nadzorcę religijnego nie został zajęty Malbork a Hohenzolerni wycieci w pień dla spokoju Polski i Europy .Przeciez Chrześcijaństwo weszo do Słowian na nożach Sasów od zachodnich dzielnic i handlarzy chazarskich od wschodu.
Każdy normalny zastanawiałby się nad zabiciem siostrzeńca ale anglosasi to
nie ludzie jak pokazuje historia.

Czytacz

Pozostawienie Prus to była i jest straszna tragedia dla Polski. Trzeba było wyciąć w pień wszystkich Hohenzollernów i inkorporować do korony Prusy. Skutki tego błędu jako Polacy odczuwamy do dziś.

Anonim

a wystarczyłoby wchłonąć prusy i zostać w ten sposób Elektorem Cesarskim i już żaden cesarz by nam nie podskakiwał

    Zbig

    Elektorem cesarskim był margrabia brandenburski jako arcykomornik Rzeszy, a nie książę pruski.

A...

I.
…oddajmy głos wielkiemu elektorowi, który w swym testamencie stwierdził kategorycznie: „Z królem polskim i Rzecząpospolitą, jako najbliższymi sąsiadami, zachowujcie PO WSZYSTKIE CZASY dobre stosunki sąsiedzkie, raz ze względu na elektorat brandenburski, a po drugie ze względu na Prusy […]. Starajcie się też utrzymać dla siebie dobry afekt Rzeczypospolitej. NIE ŻAŁUJCIE W TYM CELU ŻADNYCH KOSZTÓW […], gdyż jeżeli zapewniona wam będzie przyjaźń Rzeczpospolitej, natenczas suwerenność uzyskana obecnie co do Prus będzie tym lepiej zabezpieczona i będziecie z tym większym spokojem mogli z niej ciągnąć korzyści. W jak NIEZNOŚNYM POŁOŻENIU znajdowałem się poprzednio – tak ja jak i moi przodkowie – w stosunku do Korony Polskiej za czasów zależności lennej, jak wszystko tam musieliśmy kupować za pieniądze, to wszystko nie jest opisać możliwe ! […]”
I chyba najważniejsze: „Gdyby zaś Korona Polska miała wbrew wszelkim oczekiwaniom zaczepiona być w przyszłości przez Koronę Szwedzką i Szwedzi mieliby… …napaść na Polskę, na ten wypadek zobowiązani jesteście – zgodnie z przepisami paktów zawartych w Welawie i Bydgoszczy – wiernie stanąć przy Polsce Z CAŁĄ WASZĄ POTĘGĄ I SIŁĄ!, aby jej być pomocą!
Od zachowania i utrzymania Polski zależy powodzenie wasze i waszych krajów […].” „W żaden też sposób nie pozwólcie ani obietnicami, ani też doraźnymi korzyściami wam darowanymi, odłączyć lub odwrócić się od Rzeczypospolitej […].” „…Rzeczypospolitej NIGDY NIEWYMIERAJĄCEJ.”
……………………….
Szwedów z czasem „podmienili” Francuzi i Rosjanie ale…
…czy Wielki Elektor Nie miał racji?
Polska przecież dzisiaj istnieje i ma się całkiem nieźle, a Prusy???

…A Prusy wymazano z mapy Europy (!) jako jedyne tak duże państwo i przecież swego czasu przepotężne; w czasach nowożytnych w 1947 r….
Zresztą gdyby nie tzw. „cud domu brandenburskiego” (czytaj: najprawdopodobniej usunięcie – zamordowanie carycy Elżbiety przez agentów pruskich) to stałoby się to znacznie wcześniej.
Jeden z następców Wielkiego Elektora (a byli to ludzie bardzo normalni, a nie profesorzy uniwersytetów, ba nawet w części powiedzmy delikatnie: ociężali umysłowo) król „idiota” (bo trudno kretyna inaczej nazwać – sami obecni Niemcy zresztą to robią) nie zdawał sobie sprawy z tego, że przetapiając polskie regalia przypieczętowuje los swego bez naturalnych granic, „hybrydowego” państwa… „Hybrydowego” bo przez większość czasu swego istnienia składało się ono z bardzo słabo zaludnionej niemieckojęzycznej brandenbursko-meklembursko-pomorskiej „piaskownicy”, rolniczych mocno podupadających z czasem gospodarczo, Prus Wschodnich; i polskich wówczas miejscami aż „do bólu”: bogatego Śląska oraz niemniej bogatej Wielkopolski.

Polska na początku XVI wieku była głównie gęsto zaludnioną tylko na ziemiach Korony – jak na tamte czasy bardzo bogatą republiką miejską (właśnie ziemie Korony), kupiecko-manufakturową z dożywotnim prezydentem zwanym królem. Bogatą głównie dzięki Kazimierzowi Jagiellończykowi i jego synom, a szczególnie Zygmuntowi Staremu (ukraińskie i białoruskie „pustki kresowe” były dla Niej wówczas bardziej ciężarem niż cennym nabytkiem). Bogatą, to prawda, ale kompletnie bez skutecznego wojska złożonego ze swoich obywateli !!!
Pospolite ruszenie przegrywało bowiem bitwę za bitwą !
Polska armia „komandosów” – lisowczyków, gdy setki „naszych” zwyciężały tysiące, dopiero powstanie pod koniec wieku na bazie doświadczeń obrony potocznej, w następnym wieku praktyki w kwarcianych, czy też prywatnych pocztach magnackich…
Prusy ze swym „innym” systemem prawnym, a co za tym idzie stosunkowo liczną armią jak na tak małe „państewko”, były więc o niebo lepsze jako lennik niż jako część Rzeczypospolitej z jej skrajnie „niewydolnym wojskowo” prawem !!!
……………………
Warto tutaj „posłużyć się” również argumentacją najwybitniejszego znawcy tych czasów – stosunków polsko-pruskich, prof. M. Biskupa: „…papiestwo nadal mogło wywierać [gdy istniał Zakon] wpływ na sprawy Prus, NIE ZAWSZE W DUCHU KORZYSTNYM [w praktyce najczęściej niekorzystnym – Alefa ma nomen omen „świętą rację” !] dla Polski Jagiellońskiej.” „Nie ulega wątpliwości, iż „wojna pruska” unaoczniła jednak stronie polskiej, że rozstrzygnięcie kwestii Zakonu w Prusach jest zadaniem ZŁOŻONYM…” „Dla strony polskiej odtąd bowiem było JASNE, iż… …szerokie zaplecze Prus Krzyżackich – na czele z Rzeszą, ale i z Danią [!], Inflantami i Moskwą [!] w sposób istotny udzielało i udziela Zakonowi poparcia zbrojnego i finansowego, i wpływa na wytrwałą, opozycyjną postawę Albrechta wobec polskich żądań.” „Połowiczny rezultat tej „połowicznej wojny”… …musiał wywrzeć swój wpływ na mentalność polskiej grupy rządzącej, zarówno króla Zygmunta, jak i jego otoczenia z kanclerzem SZYDŁOWIECKIM [„mega” wybitnym kanclerzem!] na czele: iż lepiej UNIKAĆ kolejnego starcia z Zakonem…” „Natomiast dla Albrechta rezultat „wojny pruskiej” także był połowiczny, NIE NA TYLE jednak, aby pozbawić go dalszego animuszu bojowego […].” „Ta niezłomna wola stawiania dalszego oporu – dyplomacją i orężem, przy coraz wyraźniejszym wiązaniu z Rzeszą – przez Albrechta była zapowiedzią dalszych, poważnych komplikacji dla Polski, także na forum międzynarodowym […].”
Co więc osiągnięto w wyniku hołdu pruskiego koniecznego „wobec nieustępliwości Albrechta”? Ano faktyczny koniec Zakonu, „…likwidację jego panowania na Prusach. Panowania do ostatka stanowiącego REALNĄ GROŹBĘ dla władztwa Polski nad Bałtykiem […].”
………………………………..

    Anonim

    Tak ale testament Wielkiego Elektora powstał w 1667 kiedy Polska była jeszcze silniejsza niż Prusy. W tym samym testamencie postulował też utrzymywanie ustroju szlacheckiego w naszym kraju. Późniejsze testamenty władców Prus deprecjonowały naszą rolę i postulowały wchłonięcie Prus Królewskich. Prusy w 1947 nie były osobnym państwem.
    Zawsze jest łatwiej walczyć mając większe terytorium i więcej ludności niż mniej (są nieliczne wyjątki ale nie tu). Brandenburgia bez Prus byłaby słabsza. Skoro Prusy miały wielu sojuszników to my powinniśmy poszukać własnych. Gdybyśmy zgodzili się na adopcję Anny i Ludwika Jagiellonów w zamian za całkowite wchłonięcie Prus to już byłoby coś.
    To że mieliśmy niewydolny system to też prawda ale przewaga Polski była wystarczająca do dobicia Prus.

A...

No chcę i muszę uzupełnić – wiem że już jest za długo :)

II. Czy Zygmunt Stary zamknął drogę do pełnej, całkowitej inkorporacji Prus?

Nie, także Zygmunt III Waza mógł bezproblemowo tego dokonać po wygaśnięciu pruskiej linii Hohenzollernów. I on jednak, także mając ciągłe kłopoty z nieopłacanym wojskiem, liczył na małą ale bitną, do tego nowoczesną „na modłę zachodnią” wschodniopruską armię dodatkowo wzmocnioną przez tą brandenburską.
Ponadto obaj Zygmuntowie nie mogli przewidzieć, że potężna za ich czasów Polska tak szybko w XVIII wieku totalnie upadnie…

III. Czy Brandenburgia bez Prus stałaby się potęgą?

Raczej nie miałaby innego dobrego wyjścia. „Piaski i laski” skazywały ją na ekspansję lub… upadek. Prusy dały jej z czasem tytuł królewski i rangę królestwa ale początkowo był on, tenże tytuł, niczym – obowiązywał tylko „na Prusiech” i kompletnie nic nie dawał konkretnego w Rzeszy. Dopiero zwycięstwo(-a) nad Saksonią…

IV. Czy bez Prus doszłoby do rozbiorów?

Nawet wtedy łatwiej byłoby Brandenburgii. Brak Prus stanowiłby upragniony dla niej „starodawny tytuł” do dokonania rozbiorów (ten do Prus Królewskich wyglądał bardziej niż miernie).
Nota bene dokonując, dążąc, prąc „na siłę” do rozbiorów (Rosja ich kompletnie nie chciała), torpedując próby „uzdrowienia” RON, popierając Austrię najbardziej zaangażowaną w tą – tj. rozbiorów, intrygę, Prusy – ich wyjątkowo mało przewidujące „tępe” elity, skazywały się na likwidację państwa buforowego oddzielającego je – Prusy od agresywnych sąsiadów – późniejszych ich „odwiecznych wrogów”, dodajmy unicestwienia Polski państwa ich jedynego potencjalnego STAŁEGO sojusznika w ich pruskich permanentnych i często je straszliwie niszczących, konfliktach ze swymi naprawdę śmiertelnymi wrogami: Szwecją, Austrią i Rosją.

V.

Reasumując, kłamstwo zawarte w tytule artykułu: w części pytaniu-twierdzeniu; mimo tego, że jest wielokrotnie powtarzane i powszechnie akceptowane nie ma nic wspólnego z obiektywną prawdą naukową. Nauka to bowiem nie demokracja, nie ustalamy wyników badań przez większościowe głosowanie.
A te tytułowe nazwijmy je „kłamstwo inkorporacyjne” i dzisiaj czyni nam wiele szkód i jest nieopatrznie wykorzystywane do doraźnych celów – zwłaszcza przez lewą i liberalną stronę sceny politycznej; (dlatego bezwzględnie należy z nim walczyć!), przez co jest niszczące szczególnie dla polskiego „mitu założycielskiego”, imponderabiliów, osłabiając nasze poczucie wartości, szczególnie zdolności państwowotwórczych, wartości współtworzących niezwykle istotną dla pomyślności naszego bytu państwowego, bo np. „napędzającą” ekonomię, TOŻSAMOŚĆ NARODOWĄ.
………………………………………….
P.S. I. Mam nadzieję, że nie znajdę go, tj. ww. kłamstwa, w książce tutaj proponowanej.
P.S. II. Czytaczu drogi, chyba jednak musisz coś doczytać nim postawisz równie kategoryczne a skrajnie błędne stwierdzenia – sądy.

    Czytacz

    Drogi A.. dziękuję ślicznie za zacytowanie listu Elektora- z którego nic nie wynika, poza osamotnioną opinią ww. pana. Albowiem wroga i agresywna wobec Polski polityka Prus przemówiła sama za siebie! Znamienne jest jednak to, że to Rzeczypospolita stworzyła sobie ten wrzód lub jak kto woli nowotwór za pomocą Konrada Mazowieckiego. Jak mawiał mój nieodżałowanej pamięci profesor od logiki „wrogów trzeba wycinać w pień przy samej ziemi, a następnie sypać to miejsce solą, aby nie odrośli”. Dobrze, że ten twór już nie istnieje dlaczego zapytasz? Wymordowali Prusów, następnie gnębili Kaszubów i Polaków. Krzyżacka buta i agresja zamieniona na pruską nie zmieniła się aż, do ich zniknięcia z map (na szczęście). Rozbiory były skutkiem błędów Polaków, a właściwie Litwinów tj. Radziwiłłów. Nie byłoby Prus gdyby nie kolejni polscy królowie.

      Czytacz

      Nie Radziwiłłów, a Jagiellonów oczywiście.

A...

A że Korona była republiką miejską bardziej niż rolniczą?
A……
A to sobie zobaczcie tutaj: http://www.mokrzyccy.pl/mapy/mapa16.jpg

siekierka

Dziś bitwę pod Waterloo wygrałby za Napoleona zainteresowany historią uczeń szkoły średniej, gdyż znałby historię! Tak jest i z dyskusją Panów. Znacie (raczej dobrze) historię i wiecie lepiej niźli ówcześni władcy, co się stało, co nastąpiło. Ale już co do tego, czego skutkiem było owo „stanie się”, spieracie się między sobą. Bo przyczyn jest zawsze wiele. Może decyzje takie, czy inne podejmował dany władca pod wpływem bólu zęba? Albo obstrukcji? Doświadczenie nie dyktowało Zygmuntowi Staremu ostrożności i podejrzliwości, gdyż żył on w przeświadczeniu „odwiecznej” potęgi i mocy Polski. Gdyby miał bezpośrednio go dotyczące doświadczenia dajmy na to Łokietka, to by postępował inaczej. Troszkę z innej beczki, ale nadal historycznie: Istnieje pewna grupa historyków, uważających, że Polska powinna była sprzymierzyć się z Hitlerem, gdy jeszcze był na to czas. Logicznie rzecz biorąc mogłoby to mieć sens. Sprzymierzyć się z jednym wrogiem przeciwko drugiemu. Korzyścią mogłoby być nie wypowiedzenie wojny Niemcom przez państwa zachodnie, albo nawet ich włączenie się po stronie Niemiec i Polski, przeciwko Rosji Sowieckiej. Czyli nie byłoby II Wojny Światowej!!! Zaś taka krucjata przeciwko Związkowi Sowieckiemu zaowocowałaby jego unicestwieniem. Ba, nie byłoby też holocaustu, a przynajmniej nie na taką skalę, bo przecież Niemcy nie mogliby go prowadzić na terenach sojuszniczej Polski.Pewnie zmieniłyby się granice (nihil novi w dziejach nie tylko Polski). Czyli same korzyści, nieprawdaż? Problem jednak w tym, że stało się to co się stało i jak się stało i wszelkie dywagacje o tym, w jaki sposób dany władca sprzed wieków (lub bardziej współczesny) powinien był postąpić i „co by było gdyby”, są właśnie „gdybactwem” i ahistorycyzmem. Chyba, że służą uniknięciu błędów w przyszłości. „Historia magistra vitae est”, lub raczej powinna być.Dziś też dzieje się historia. Niestety w postawach i postępowaniu zbyt wielu ludzi na świeczniku, lub mających ochotę na bycie na świeczniku pojawia się postawa znana z czasów upadku Rzeczypospolitej Szlacheckiej , zwana niekiedy „targowicką” . Czyli żadnych nauk i wniosków z historii. Szkoda.

Zobacz również

Nowożytność

Tak wyglądał koniec Jagiellonów! Co przesądziło o upadku tej potężnej dynastii?

W szczytowym okresie Jagiellonowie byli jedną z najświetniejszych dynastii Europy. Jej przedstawicielom przytrafiały się jednak wpadki, które ostatecznie doprowadziły ten potężny ród do ponurego końca....

21 maja 2021 | Autorzy: Sławomir Koper

Nowożytność

Jak Szwedzi złupili Polskę podczas Potopu?

Po ataku wojsk Karola Gustawa Rzeczpospolita wyglądała jak po apokalipsie. Szwedzi, zalewający Polskę, w niczym nie ustępowali starożytnym barbarzyńcom. A hitlerowcom i krasnoarmiejcom, którzy wkroczyli...

20 września 2018 | Autorzy: Adam Węgłowski

Nowożytność

Jedyny znany bękart Jagiellonów. Ojciec go kochał i zapewnił mu nie lada karierę… w Kościele

W przeciwieństwie do poprzedników i następców, ten jeden król nie krył się ze swoimi przedmałżeńskimi przygodami. Z dawną konkubiną nadal utrzymywał kontakt. A syna uczynił...

15 września 2018 | Autorzy: Agnieszka Bukowczan-Rzeszut

Nowożytność

To małżeństwo zmieniło polską historię. Dlaczego Zygmunt Stary poślubił Bonę Sforzę?

Wśród kandydatek do małżeństwa z polskim królem znajdowała się Piastówna, a także wnuczka cesarza. Wybrano jednak księżniczką z „egzotycznego” włoskiego rodu. Dlaczego?

21 sierpnia 2018 | Autorzy: Eugeniusz Wiśniewski

Nowożytność

Katarzyna Telniczanka. Morawska mieszczka z którą polski król przez ponad dziesięć lat żył na kocią łapę

Dla Zygmunta Starego była więcej niż konkubiną. Żyli wspólnie, kochali się, mieli dzieci. Ten związek przetrwał wiele. Nie mógł jednak przetrwać królewskiej koronacji.

11 sierpnia 2018 | Autorzy: Kamil Janicki

Nowożytność

Noc poślubna to tylko formalność. Stefan Batory i Anna Jagiellonka

Książę siedmiogrodzki Stefan Batory nie mógłby zostać polskim królem, gdyby nie zgodził się poślubić posuniętej w latach, ekscentrycznej królewny. Anna Jagiellonka miała być jego partnerką,...

19 lipca 2018 | Autorzy: Kamil Janicki

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.