Ciekawostki Historyczne

Samoloty nigdy nie latały na pusto. Można było zabrać bagaż podręczny, jednak miejsca na nogi zdecydowanie brakowało. A choć loty zawsze odbywały się nocą, to pasażerowie nie mogli nawet myśleć o spokojnej drzemce. Poznaj historię najdziwniejszych linii lotniczych II wojny światowej.

Brytyjskie Kierownictwo Operacji Specjalnych (SOE) było tajną agencją rządu Jego Królewskiej Mości zajmującą się między innymi prowadzeniem akcji dywersyjnych i wspomaganiem ruchu oporu w okupowanych przez Niemców krajach. Jednym z najważniejszych obszarów jej działalności była okupowana Francja. Nad Sekwanę Brytyjczycy przerzucali doskonale wyszkolonych agentów (między innymi dywersantów, szpiegów i telegrafistów), którzy wraz z Résistance uprzykrzali Niemcom życie jak tylko mogli.

Zanim stawiali stopę na francuskiej ziemi, agenci przechodzili mordercze szkolenie (kobiety i mężczyźni tak samo ciężkie). Kiedy nadchodził właściwy moment, przenikali na terytorium wroga i pod przybraną tożsamością rozpoczynali działalność. Do Francji przerzucono drogą powietrzną setki agentów, w tym 39 kobiet. Do tej grupy należała między innymi Violette Szabo, która rozpoczęła swoją pierwszą misję 6 kwietnia 1944 roku.

Pewność siebie i opanowanie były cechami, które nieraz Violette ratowały skórę. Zdjęcie z książki „Piękna i odważna” (Bellona 2017).fot.materiały prasowe wydawnictwa Bellona

Pewność siebie i opanowanie były cechami, które nieraz Violette ratowały skórę. Zdjęcie z książki „Piękna i odważna” (Bellona 2017).

Jej pobyt na miejscu nie był długi, jednak zaczęła jej poszukiwać niemiecka policja i powrót do Anglii stał się kwestią życia lub śmierci. 30 kwietnia 1944 roku, po zebraniu kluczowych informacji wywiadowczych i dostarczeniu pieniędzy rodzinom aresztowanych po wpadce siatki konspiracyjnej, misja Violette była zakończona. Pozostało tylko wydostać się z kraju, a pomóc jej w tym miała „Lizzie”.

Samolot do celów specjalnych

Kierownictwo Operacji Specjalnych współpracowało z RAF-em, który pomagał w przerzucaniu agentów przy użyciu lekkich, jednosilnikowych samolotów określanych tym właśnie, pieszczotliwym mianem. Pierwszy szpieg wsiadł na pokład Lysandera (z pilotem ze 138 Dywizjonu Specjalnego za sterami) w nocy z 4 na 5 września 1941 roku, a po nim całe mnóstwo innych.

Te maszyny, produkowane przez Westland Aircraft Limited, były środkiem transportu idealnie odpowiadającym potrzebom SOE. Samoloty zawsze przekraczały kanał La Manche wioząc jakiś ładunek. Najczęściej pasażerów – zarówno w drodze nad Sekwanę, jak i z powrotem.

Źródłem do napisania artykułu była książka Tani Szabó pod tytułem "Piękna i odważna. Ulubiona agentka Churchilla (Bellona 2017).

Artykuł oparliśmy między innymi na książce Tani Szabó pod tytułem „Piękna i odważna. Ulubiona agentka Churchilla” (Bellona 2017).

Przybycie do Francji na pokładzie Lysandera miało jedną zasadniczą przewagę nad skokami spadochronowymi: te drugie bywały bardzo niedokładne i zrzutek mógł wylądować nawet kilkadziesiąt kilometrów od celu, a przez to wpaść prosto w ręce Niemców. Jak pisze Tania Szabó w książce „Piękna i odważna. Ulubiona agentka Churchilla”:

Te niewielkie maszyny nie miały łączności radiowej ani systemów nawigacyjnych. Kierowały się kompasem, światłem księżyca i sygnałami ziemnymi. Latały daleko w głąb terytorium okupowanej Francji. Miały zasięg niewiele ponad tysiąca kilometrów. Latały na dwóch zbiornikach paliwa – z czego jeden mocowano pod kadłubem – i bez żadnego uzbrojenia. Wykonywały loty skrajnie ryzykowne.

Lotniska dla odważnych

Lysandery chyłkiem przemykały po niebie kontrolowanym przez Luftwaffe. Ich piloci zdawali sobie doskonale sprawę, że wróg ma nad nimi ogromną przewagę – niemieckie nocne myśliwce i artyleria przeciwlotnicza stale wypatrywały ich na niebie. Na szczęście pomalowane na czarno maszyny nie rzucały się w oczy. Piloci mogli liczyć na światło księżyca i wypatrywali lądowisk, gdzie czekał na nich komitet powitalny z pochodniami ułożonymi w kształt litery L, wskazującymi punkt lądowania. Pole nie musiało być duże, najlepiej by miało niespełna 550 metrów. Tyle wystarczyło, by Lysander wystartował. Po wylądowaniu odwracano go i maszyna, korzystając z tego samego kawałka ziemi, mogła poderwać się i ruszyć w kierunku Anglii.

Westland Lysander na fotografii Charlesa Danielsa.fot.domena publiczna

Westland Lysander na fotografii Charlesa Danielsa.

Samoloty Lysander były stosunkowo małe. Po zdemontowaniu ich uzbrojenia mogły zabrać albo transport zaopatrzenia dla ruchu oporu, albo maksymalnie czterech pasażerów ściśniętych jak sardynki. Jak pisze Tani Szabó, w biografii swojej matki Violette, kiedy leciało nimi towarzystwo mieszane, „dłonie zaczynały błądzić, rozlegały się ostre plaśnięcia, tłumione śmiechy i chichoty”.

Podręczny bagaż i mało miejsca na nogi

30 kwietnia 1944 roku Violette Szabo leciała sama, dzięki czemu mogła zabrać więcej bagażu. Po tym, gdy z ciemności dotarł do jej uszu niski warkot silnika nadlatującego samolotu wszystko potoczyło się błyskawicznie. Przylatujących pasażerów wypakowano z maszyny, agentka wsiadła, a doświadczony pilot ekspresowo przygotował maszynę do ponownego startu. Każda chwila była na wagę złota. Akcję należało przeprowadzić w takim tempie, aby ewentualny oddział niemiecki, który zauważyłby samolot, nie zdążył dotrzeć na miejsce nim członkowie ruchu oporu rozpłyną się w mroku. Stawką było życie wszystkich osób biorących udział w przyjmowaniu zrzutu.

Gdy Lysander wystartował, był zaledwie w połowie ciężkiej nocy. Pozostawało mu jeszcze dotarcie do Anglii. Wiozący Violette Szabo Bob Large doskonale wiedział, że to jeszcze nie koniec nerwów. Gdy leciał w stronę kanały La Manche, znalazł się zbyt blisko bazy Luftwaffe i został zauważony. Rozpętało się prawdziwe piekło.

Przedwojenny plakat brytyjskiej linii lotniczej. Równie dobrze mogłaby się nim posługiwać SOE w samym środku wojny...

Przedwojenny plakat brytyjskiej linii lotniczej. Równie dobrze mogłaby się nim posługiwać SOE w samym środku wojny…

Nocne niebo przecinały światła ogromnych reflektorów i ogniste smugi pocisków przeciwlotniczych. Tylko dzięki żelaznym nerwom i doskonałym umiejętnościom pilota, Lysander uszedł mniej więcej cało z tych tarapatów. Violette Szabo i Bob Large mieli wiele szczęścia. Żaden z pocisków, które trafiały w kadłub maszyny go nie przebił, a pilot zdołał wylądować mimo poharatanego podwozia.

Samoloty Lysander stały się tak nieodzownym elementem operacji specjalnej, że zaczęto je nazywać SOE Taxi. Jak podaje Martin Bowman w książce The Bedford Triangle: Undercover Operations from England in the Second World War, łącznie „Lizzie” przewiozły do Francji 304 agentów i przerzuciły z powrotem do Anglii 410. Straty własne wyniosły trzynaście samolotów i sześciu pilotów.

Źródła:

  1. Tania Szabó, Piękna i odważna. Ulubiona agentka ChurchillaBellona 2017.
  2. Martin Bowman, The Bedford Triangle: Undercover Operations from England in the Second World War, Pen & Sword 2015.
  3. Petert Jacobs, Setting France Ablaze: The SOE in France During WWII, Pen&Sword 2015.
  4. Michael Tillotson, SOE and The Resistance As told in The Times Obituaries, continuum 2011.

Kup książkę na stronie Empik.com:

KOMENTARZE (4)

Skomentuj FAUST Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Anonim

Żaden z pocisków które trafiły w kadłub go nie przebił?

Jarek

„Po wylądowaniu odwracano go i maszyna, korzystając z tego samego kawałka ziemi, mogła poderwać się i ruszyć w kierunku Anglii.”

To samolot startował z wiatrem?

FAUST

JAK widać, mister Churchill miał więcej ulubionych agentek, myślałam że tylko lubił Krystynę Skarbek, puszczalski

Bombacjusz

Dziś nie jest też tajemnicą, że duża część kursów odbyła się za wiedzą i zgodą Abwehry

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.