Ciekawostki Historyczne

Zanim zabił, poddawał swoje ofiary niewyobrażalnym torturom. Wyniszczał je powoli i nieubłaganie. Oślepiał i zasklepiał usta. Sprowadzał krwawe biegunki i przerażające choroby. Wiedział, co zrobić, by ciało po prostu... pękło. I odzierał z godności, bezlitośnie tłumiąc wszelkie ludzkie odruchy.

Jak zawsze wszystkie pozycje w TOP10 zostały oparte na publikowanych przez nas artykułach. Tym razem postanowiliśmy pokazać, jak brutalnym mordercą może być głód, który na przestrzeni wieków zabił miliony ludzi. I wciąż jeszcze nie udało się go pokonać…

To głód doprowadził do tego, że ludzie:

Zobacz również:

10. Zamiast ust mieli wielkie strupy

Straszliwy głód był codziennością Polaków zesłanych podczas II wojny światowej na Sybir. Przed śmiercią z niedożywienia ratowano się, szukając padliny na stepie. W łagrze na Workucie na śniadanie była zupa gotowana na zielsku dla bydła i naparstek oleju, przypominającego smar do maszyn. Chleb wyglądał i smakował jak kawałek gliny. Po pracy można się było pokrzepić łyżką kaszy z odrobiną oleju. Od święta była śmierdząca, słona ryba.

Tak właśnie wyglądały ofiary syberyjskiego głodu... (fragment ilustracji pochodzącej z książki Eufrozyny Antonowny Kersnowskiej, która spędziła w Gułagu 12 lat, a swoje wspomnienia spisała i zilustrowała).

Tak właśnie wyglądały ofiary syberyjskiego głodu… (fragment ilustracji pochodzącej z książki Eufrozyny Antonowny Kersnowskiej, która spędziła w Gułagu 12 lat, a swoje wspomnienia spisała i zilustrowała).

W garbarni jedzono tłuste oskrobiny z wyprawianych skór z kawałkiem czerstwego chleba. Były one tak obrzydliwe, że mimo potwornego głodu trudno było wziąć to paskudztwo do ust. Już łatwiejsze do przełknięcia były gurty z twardego jak kamień słonego sera. Trzeba je było przez godzinę trzymać w ustach, by dały się z trudem pogryźć.

Pewna dziewczynka od takiej diety miała brzuch spuchnięty tak bardzo, że nie widziała swoich stóp. Ciągle chorowała: na tyfus, czerwonkę i krwawą biegunkę. Przechodziła ataki ślepej kiszki i cierpiała na kurzą ślepotę. W końcu zapadła na szkorbut, który niemal ją zabił. Choroba przybrała potworną postać: jej usta zarosły, tworząc jeden wielki strup. Biedaczyna nie była w stanie jeść, a piła tylko przez słomkę (przeczytaj więcej na ten temat).

9. Byli słabi i wiotcy jak powrósła

W XIX wieku głód atakował Galicjan tak często, że całą krainę przezwano „Golicją i Głodomerią”. Jej mieszkańcy byli tak osłabieni, że pracowali „za pół człowieka”. Trudno się dziwić – jedli za ćwierć… Niedożywienie powodowało aż 50 tysięcy zgonów rocznie. Przeciętna długość życia na tym terenie nie przekraczała 30 lat.

W drugiej połowie XIX-wieku w Galicji głód zabijał nawet 50 tysięcy osób rocznie! Na ilustracji obraz Aleksandra Kotsisa pt. „Matula pomarli” (domena publiczna).

W drugiej połowie XIX-wieku w Galicji głód zabijał nawet 50 tysięcy osób rocznie! Na ilustracji obraz Aleksandra Kotsisa pt. „Matula pomarli” (domena publiczna).

Nawet w dobrych latach chłopi jedli co dzień to samo: kaszę, otręby, bób i kapustę. Chleb gościł na stołach rzadko, bo pszenica i żyto szły na sprzedaż – wszelką wartościową żywność wymieniano na ubrania czy buty. Mleko było tylko latem, mięso – wtedy, gdy padła krowa. Typowe posiłki stanowiły woda zagotowana z mąką, kasza gotowana z rzepą lub marchwią czy ziemniaki z olejem lnianym.

Sytuacja wyglądała najgorzej po lecie 1889 roku. Brakowało owsa, buraków i ziemniaków. Zimą masowo zabijano konie. Nie jedzono jednak ich mięsa, bo… kategorycznie sprzeciwiał się temu Kościół. Dzieci były blade i ciche jak ryby, a wycieńczeni gorączką głodową chłopi krążyli po okolicy niczym duchy (przeczytaj więcej na ten temat).

8. Chodzili głodni jak psy… i psy jedli

Walka z głodem podczas powstania warszawskiego była równie trudna, jak walka z okupantem. Jeszcze przez pierwsze tygodnie w kuchniach dla powstańców można było dostać treściwą zupę z zacierkami, fasolą i krojoną koniną. Konie bowiem nie tylko nosiły zaopatrzenie, ale i służyły po śmierci. Szybko jednak zaczęło ich brakować. Powoli wyczerpywały się też kolejne składniki. Na koniec kucharkom została już tylko kasza.

Praca w powstańczej kuchni do łatwych nie należała. Szczególnie w takiej polowej placówce. Dobrze chociaż, gdy było co do garnka włożyć... (domena publiczna).

Praca w powstańczej kuchni do łatwych nie należała. Szczególnie w takiej polowej placówce. Dobrze chociaż, gdy było co do garnka włożyć… (domena publiczna).

Powstańcy jedli od przypadku do przypadku. W zajmowanych mieszkaniach czasem znajdowali zapasy. Zwykle była to kasza pół na pół z robakami, czasem suchary, w wyjątkowych przypadkach konserwy. Za szczęściarza mógł uchodzić ten, kto znalazł butelkę z topionym masłem. Brak pożywienia był tak dotkliwy, że właściciele psów musieli strzec swoich czworonogów ze zdwojoną czujnością. Dla wygłodniałych sąsiadów były one tylko chodzącym jeszcze kotletem.

Z każdym dniem było gorzej. Pewien zapas jedzenia udało się zdobyć, kiedy powstańcy zajęli magazyny zbożowe na Powiślu. Ze znalezionego w nich nieoczyszczonego ziarna gotowali zupki-pluj. Nazwa ta nie wzięła się od paskudnego smaku, tylko od tego, że bez przerwy trzeba było wypluwać plewy. Do cienkiej zupki z rzadka trafiała się porcja chleba… I ta rezerwa w końcu się jednak wyczerpała. Powstańcy przestali dostawać jakiekolwiek jedzenie i chodzili głodni jak psy. Głód powoli gasił w nich nadzieję (przeczytaj więcej na ten temat).

7. Zapychali żołądek drewnem

Gdy wojska niemieckie we wrześniu 1941 roku otoczyły szczelnie Leningrad, trzy miliony cywilów zostało zamkniętych w nieprzygotowanym aprowizacyjnie mieście. Już w listopadzie do wypieku pieczywa, prócz mąki, dodawano wytłoki bawełniane, a także obrobioną celulozę ze strużyn sosnowych. Bochny tak wypieczone w smaku przypominały trawę, ale i tak na tle innych spożywczych wynalazków były prawdziwym rarytasem…

Podczas blokady Leningradu dochodziło do aktów kanibalizmu. Zwłoki należało więc chować jak najszybciej… Na zdjęciu mężczyźni grzebiący trupy na Cmentarzu Wołkowskim (fot. RIA Novosti archive, Boris Kudoyaro, lic. CC-BY-SA 3.0).

Podczas blokady Leningradu dochodziło do aktów kanibalizmu. Dlatego zwłoki należało więc chować jak najszybciej… Na zdjęciu mężczyźni grzebiący trupy na Cmentarzu Wołkowskim (fot. RIA Novosti archive, autor: Boris Kudoyaro, lic. CC-BY-SA 3.0).

Największym paskudztwem był tak zwany „ekstrakt drożdżowy”, wyrabiany ze sfermentowanych trocin brzozowych. Po rozpuszczeniu w gorącej wodzie podawano go jako „zupę drożdżową”. Obrzydliwa breja przedłużała życie o kolejne godziny. „Drewniana żywność” dostarczała mieszkańcom tylko około 300 kalorii dziennie. Odarci z sił i godności, snujący się jak cienie ludzie zaczęli więc w końcu szukać pożywienia na własną rękę.

Dla wielu z nich źródłem białka stały się walające się po ulicach trupy. Na terenie całego miasta znajdowano zwłoki pozbawione łydek czy pośladków. Pewna matka udusiła osiemnastomiesięczną córeczkę, by nakarmić nią siebie i trójkę starszych dzieci. Student zamordował i zjadł swojego współlokatora. Bezrobotny chłopak zamordował siekierą babcię, po czym ugotował i zjadł jej wątrobę oraz płuca… (przeczytaj więcej na ten temat).

6. Śnili o jedzeniu

Głód był też codziennością KL Auschwitz. Połączenie lagrowej diety z wyczerpującą pracą było obliczone na wyniszczenie więźniów. Na obozową zupę, podawaną na obiad, składała się rozwodniona brukiew i ziemniaki, czasem z odrobiną kaszy. Jedli ją bez obrzydzenia tylko ci, którym już wcześniej głód zajrzał w oczy. Obozowy chleb, który wydawano na kolację, zwykle był nadpleśniały i zawierał trociny.

Tak wyglądali wygłodniali więźniowie przy drucie kolczastym podczas wyzwolenia Auschwitz (domena publiczna).

Tak wyglądali wygłodniali więźniowie przy drucie kolczastym podczas wyzwolenia Auschwitz (domena publiczna).

Rano kawa, wieczór kawa, a na obiad trochę Ava – rymowali więźniowie, nawiązując do nazwy ekstraktu spożywczego Avo, dodawanego do zupy. Kawa zresztą, zbożowa, była potworną lurą. W obozowej diecie nie było ani białka, ani tłuszczów, ani witamin. Nie dziwi więc, że niedożywieni więźniowie cierpieli na ciągłe biegunki.

By przeżyć, żywność trzeba było sobie „organizować”. Na lagrowym czarnym rynku cebula albo czosnek były warte więcej niż moneta 20-dolarowa. Nic dziwnego, że jedzenie oraz czysta woda często pojawiały się w snach więźniów… (przeczytaj więcej na ten temat).

5. Bili się o resztki kukurydzianej papki

W chińskich reedukacyjnych obozach pracy za czasów Mao Tse Tunga śniadanie było najważniejszym posiłkiem dnia. Więźniowie dostawali na nie gotowaną kapustę lub rzepę wymieszaną z mąką kukurydzianą. Potrawa ta zwała się „gu”. Podzieleni na drużyny robotnicy przymusowi odbierali kadzie jedzenia i dzielili się nim we własnym zakresie.

Takie tortury stosowano na chińskich więźniach pół wieku wcześniej... za czasów Mao wolano głodzić i zaharowywać osadzonych (fot. Hawley C. White, lic. CC BY-SA 2.0).

Takie tortury stosowano na chińskich więźniach pół wieku wcześniej… za czasów Mao wolano głodzić i zaharowywać osadzonych (fot. Hawley C. White, lic. CC BY-SA 2.0).

Porcje nie zaspokajały głodu wycieńczonych ciężką pracą osadzonych. W pierwszych dniach często dochodziło do bójek o to, komu przypadnie w udziale wylizanie resztek. Dopiero później więźniowie zdecydowali, że będą to robić po kolei. Dzięki temu każdy z nich był w miarę najedzony… przynajmniej raz na jakiś czas.

Przy śniadaniu rozdawano od razu racje na „obiad”, zwykle w postaci bułki kukurydzianej. Ten drugi „posiłek” zwykle był pochłaniany od razu. Kiedy jeden z więźniów przechował dodatkową rację do południa i dopiero wtedy się pożywił, dziesiątki par wygłodniałych oczu, skupionych na nim, skutecznie oduczyły go podobnych eksperymentów… (przeczytaj więcej na ten temat).

4. Sprzedawali własne dzieci

Na londyńskich ulicach w XIX wieku ludzie nieraz umierali z głodu. Badacz londyńskiej biedy Henry Mayhew wspominał młodego człowieka, który napisał kredą „Umieram z głodu” na kładce dla pieszych. Leżał zwinięty w kupkę i sprawiał wrażenie martwego z zimna i nędzy.

Głód był codziennością Londynu. Obraz Christiana Krohga pt. „Walka o przetrwanie” (domena publiczna).

Głód był codziennością Londynu. Obraz Christiana Krohga pt. „Walka o przetrwanie” (domena publiczna).

Zarówno dzieci, jak i dorośli teoretycznie mogli szukać schronienia w przytułkach zwanych Domami Opieki lub Domami Biednych. Miejsca te miały im zapewnić godny pobyt, dach nad głową i posiłki. W praktyce zmieniały się w małe obozy pracy. I gdy warstwy wyższe opływały w dostatek i pieniądze, tuż obok, w dzielnicach nędzy, miliony osób przymierały głodem.

Bieda i niedożywienie najbardziej uderzały w dzieci, których gromady zapełniały londyńskie ulice. By znaleźć cokolwiek do zjedzenia, kradły, żebrały i handlowały czym popadnie. Wielu z młodych obdartusów zostało porzuconych przez rodziców lub nawet po prostu sprzedanych. Za oddanie czterolatka do terminu rodzice otrzymywali 20-30 szylingów (przeczytaj więcej na ten temat).

3. Polowali na towarzyszy niedoli

O tym, jak bezwzględnym katem jest głód, na początku XIV wieku boleśnie przekonała się ludność niemal całej Europy. Jesienią 1314 roku ulewne deszcze sprawiły, że europejskie plony utonęły w wodzie. Po fatalnych żniwach nastał czas ostrych zim. W 1315 roku przymusowo pościł już cały kontynent.

W latach 1315-1317 klęska głodu spowodowała śmierć aż sześciu milionów Europejczyków! Ilustracja z „Biblii Pauperum”, na której przedstawiono głód (domena publiczna).

W latach 1315-1317 klęska głodu spowodowała śmierć aż sześciu milionów Europejczyków! Ilustracja z „Biblii Pauperum”, na której przedstawiono głód (domena publiczna).

Plaga ustąpiła po dwóch latach, ale skala tragedii przerosła wszelkie wyobrażenia. Jej skutki Europa odczuwała jeszcze przez wiele dziesięcioleci. Nie ma się zresztą czemu dziwić, w krótkim czasie zmarło bowiem około sześciu milionów ludzi. Było to niemal dziesięć procent ówczesnych mieszkańców kontynentu!

Kanibalizm stał się codziennością. Ludożercy nie zawsze czekali przy tym na zgon towarzyszy niedoli. W każdej chwili można było zostać „obiadem” dla czyhającego w zaułku sąsiada lub oszalałego z głodu krewnego. Śmierć czaiła się dosłownie za każdym rogiem (przeczytaj więcej na ten temat).

2. Byli w stanie zakatować ciężarną

Siódme przykazanie Czerwonych Khmerów brzmiało: „Nie będziesz pił niczego więcej ani jadł niczego innego, tylko to, co jest produktem rewolucji”. Rewolucja nie była jednak w stanie wykarmić ludzi, więc niedługo po zaprowadzeniu komunizmu w Kambodży zapanował wszechogarniający głód.

Tal wyglądały kości ofiar wykopanych na kambodżańskich polach śmierci (fot. Oliver Spalt, lic. CC BY-SA 2.5).

Tal wyglądały kości ofiar wykopanych na kambodżańskich polach śmierci (fot. Oliver Spalt, lic. CC BY-SA 2.5).

W wyniku niedożywienia, połączonego z morderczą pracą przymusową na polach, zmarły setki tysięcy ludzi, głównie dobrze wykształconych. Tylko nieliczni przeżyli hekatombę w kambodżańskich fabrykach śmierci. Ale i poza nimi sytuacja ludności była tragiczna. Cały wyniszczany przez Pol Pota kraj zamienił się w piekło.

Kanibalizm szerzył się na masową skalę. Oszalali z głodu ludzie zjadali nie tylko zdechłe szczury, ale nawet własne dzieci i sąsiadów. Hanig Ngor, który przeżył to komunistyczne piekło, wspomina, że w jego obozie głodni więźniowie zakatowali ciężarną kobietę, płód wyrzucili, a jej wnętrzności zjedli (przeczytaj więcej na ten temat).

1. Stawali się kanibalami, nieczułymi na cudzą śmierć

Ukraiński Wielki Głód, wywołany w latach 1932-1933 bezwzględnymi działaniami radzieckich władz, był zbrodnią na bezprecedensową skalę. Zginęło nawet siedem milionów osób. Narzucone wsiom obowiązkowe kontyngenty dostaw żywności przekraczały ich możliwości produkcyjne. Aby spełnić normy, odbierano ludziom środki do życia. A oni, broniąc się przed śmiercią głodową, posuwali się do ostateczności.

Trupy pomarłych z głodu na ulicy w Charkowie w 1932 roku (fot. Alexander Wienerberger, domena publiczna).

Trupy pomarłych z głodu na ulicy w Charkowie w 1932 roku (fot. Alexander Wienerberger, domena publiczna).

Pod Kijowem wszechobecny był kanibalizm.W pewnej wiosce dzieci były tak opuchnięte, całe w ranach i strupach, że ich ciałka dosłownie pękały. Gdy pewnego razu nagle zamilkły, dorośli z przerażeniem odkryli, że właśnie jadły najmniejszego spośród siebie. 

Tymczasem w Moskwie pisano wyłącznie o sukcesach planu pięcioletniego. Stalinowi wtórowali zresztą także zachodni korespondenci, ignorujący lub lekceważący masowy głód, bo „przecież to tylko Rosjanie…”. Jednym z nielicznych, którzy próbowali uczciwie informować o sytuacji na Ukrainie, był Gareth Jones. W reportażach przekazywał słowa głodujących: Nie mamy chleba! Umieramy! Dążenie do prawdy przypłacił jednak załamaniem kariery i śmiercią w „niewyjaśnionych okolicznościach” (przeczytaj więcej na ten temat).

Więcej o najokrutniejszym zabójcy w dziejach przeczytacie w książce „Głód” Caparrosa Martina.

KOMENTARZE

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Zobacz również

XIX wiek

Brud, głód, kiła i inne zarazy – Galicja XIX i początku XX wieku

Zacofany obszar, gdzie edukacja kulała, panował głód i szerzyły się epidemie, a przed lekarzami... uciekano. Jak naprawdę wyglądała Galicja przełomu wieków?

8 lipca 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Druga wojna światowa

"Jestem niegodziwcem. Życie się dla mnie skończyło". Unikatowa relacja konającego nastolatka z oblężonego Leningradu

Dla mieszkańców Leningradu trwające niemal 900 dni oblężenie było prawdziwym piekłem na ziemi. W ludziach budziły się najciemniejsze instynkty, a więzy rodzinne przestawały się liczyć....

15 lutego 2019 | Autorzy: Rafał Kuzak

Dwudziestolecie międzywojenne

Nasze prababki naprawdę nie miały lekko. 10 dowodów na to, jak trudne było życie kobiet przed wojną

Musiały walczyć z biedą i oszustami. Stale kazano im udowadniać, że wcale nie są z natury głupsze od mężczyzn. I zawsze to je zwalniano z...

26 listopada 2017 | Autorzy: Agnieszka Wolnicka

XIX wiek

5 najohydniejszych zbrodni wiktoriańskiej Anglii [18+]

Otrucia alkaloidami roślinnymi, ćwiartowanie i gotowanie ciał ofiar, zamurowywanie zwłok pod podłogą – to tylko niektóre przypadki odnotowane w XIX-wiecznych brytyjskich kronikach kryminalnych. W świetle...

24 lipca 2017 | Autorzy: Magdalena Białek

10 poruszających faktów z historii aborcji. Warto je znać, niezależnie od tego jakie masz poglądy

Jakie kary groziły kiedyś za spędzenie płodu kobiecie, a jakie lekarzowi? Kogo zmuszano do aborcji, a komu jej kategorycznie zabraniano? Jakie stosowano metody i jakie...

10 kwietnia 2017 | Autorzy: Redakcja

10 ohydnych historii, za sprawą których zwątpicie w ludzkość [18+]

Zoofilia, masowe mordy w imię nauki, odrażające trofea. Przedstawiamy 10 historii, od których każdemu normalnemu człowiekowi robi się słabo.

19 marca 2017 | Autorzy: Zuzanna Pęksa

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.