Ciekawostki Historyczne

Krzywo spojrzeli na portret wodza, niewystarczająco głośno krzyczeli „Niech żyje przewodniczący Mao!”, mamrotali przez sen coś nieprawomyślnego, albo dali się nabrać na hasło "Niechaj kwitnie razem sto kwiatów, niech współzawodniczy sto szkół myśli" i ujawniwszy swoje poglądy zaraz trafili na czarną listę. Naprawdę nie trzeba było wiele, by przekroczyć bramy piekła...

Tym piekłem był obóz „reedukacji przez pracę” – chiński wynalazek z lat 50. ubiegłego wieku. Cóż za piękne założenie! Człowiek wyjeżdża z domu, dostaje kilof, sierp czy inną łopatę i przy wtórze okrzyków wdzięczności za to, co daje mu partia, wyzbywa się swojego „prawicowego” skrzywienia. Praktyka wyglądała oczywiście zgoła inaczej i takiemu przybytkowi najbliżej było do znanych nam z historii Europy obozów koncentracyjnych.

W podróż po świecie chińskiego GUŁAG-u wyruszymy śladem niejakiego Gao Ertai, autora książki „W poszukiwaniu ojczyzny. Wspomnienia z chińskiego obozu pracy”. Skąd Gao wziął się w obozie? Co takiego uczynił, że po trzech dniach wycieńczającej podróży trafił gdzieś na skraj wielkiej pustyni Gobi? Zdarzyło mu się tylko jedno przewinienie: został uznany za prawicowca.

Mniej więcej na obszarze zaznaczonym na czerwono Gao Ertai leczył się ze swoich "prawicowych" poglądów.

Mniej więcej na obszarze zaznaczonym na czerwono Gao Ertai leczył się ze swoich „prawicowych” poglądów.

Trudno powiedzieć co dokładnie oznacza ten termin – dla chińskich władz stał się on swoistym słowem-kluczem, pozwalającym wpakować za kratki każdego niewygodnego delikwenta. Najprościej mówiąc „prawicowiec” to coś jak radziecki wróg ludu, tyle że po chińsku. Przejdźmy jednak ad rem i zajmijmy się początkami obozowej kariery Gao.

Oddaj swój dobytek, czyli festiwal jedzenia w byle czym

Na dzień dobry każdego skazanego ustawiono w długim ogonku: po jednej stronie kobiety, po drugiej mężczyzn. Wszystkich załadowano na ciężarówki, które wyjechały w nieznanym kierunku – gdzieś w stronę środka pustyni Gobi. Po długiej jeździe samochody w końcu zatrzymały się, z pozoru pośrodku pustkowia.

Przy tej okazji więźniów policzono i dokładnie przeszukano, odbierając to, co strażnicy uznali za wartościowe, nieprawomyślne lub niebezpieczne: pieniądze, noże i scyzoryki, zegarki, zapałki, paski, sznurowadła, książki, wszelkie notatki itd. Przechodząc dalej skazańcy podtrzymywali rękoma opadające spodnie (wszak właśnie stracili wszystkie sznurki i paski!).

Po zachodzie słońca dostali kolację i tak oto rozpoczął się festiwal jedzenia… w czymkolwiek. Nabieraną z dużej kadzi kolację spożywano z puszek, a nawet z misek służących do mycia ciała.

Na obrazku współcześni więźniowie chińskiego obozu pracy. Choć nadal waunki są tam ciężkie, przynajmniej nie mieszkają w baraku bez okien.

Na obrazku współcześni więźniowie chińskiego obozu pracy. Choć nadal waunki są tam ciężkie, przynajmniej nie mieszkają w baraku bez okien.

Po posiłku więźniów wcale nie czekał nocny odpoczynek, ale męczący marsz do miejsca docelowego, czyli do właściwego obozu pracy. Składał się on z rzędów niskich, wybudowanych z glinianych cegieł baraków. Budynki te zamiast okien miały otwory niezapewniające żadnej ochrony przed niesprzyjającą pogodą, a w miejscu drzwi wejściowych w ścianie ziała zwyczajna dziura. Do tego dochodził jeszcze zapach – oj, daleko mu było do aromatu leśnych ziół! Smród niemytych ciał dziesiątków ludzi pracujących dzień w dzień w pocie czoła był po prostu obezwładniający.

No dobrze, znamy już warunki mieszkaniowe. Najwyższy czas dowiedzieć się, jak wyglądał dzień skazańca w chińskim obozie pracy.

Podobne kopanie rowów kształtujące charatker człowieka i wybijające mu "prawicowość" z głowy uprawiał Gao Ertai

Podobne kopanie rowów kształtujące charatker człowieka i wybijające mu „prawicowość” z głowy uprawiał Gao Ertai

Zobacz również:

Smacznie i pożywnie? Nie tu

Zanim ranne wstały zorze, więźniowie już zrywali się ze swoich podłych posłań. Wyspani nie byli, bo mieli za sobą noc spędzoną w raczej zwierzęcych, niż ludzkich warunkach: na prostym klepisku, z garścią słomy pod głową. Czym prędzej pędzono ich na śniadanie. Ten najważniejszy posiłek dnia stanowiła gotowana kapusta, rzepa, albo inna „bomba kaloryczna” wymieszana z mąką kukurydzianą (wszystko to nazywane krótko i wdzięcznie: „gu”). Podzieleni na drużyny robotnicy przymusowi odbierali kadzie z tymi pysznościami i dzielili się nimi.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Wybierz poniżej kolejną, by czytać dalej.

Uwaga! Nie jesteś na pierwszej stronie artykułu. Jeśli chcesz czytać od początku kliknij tutaj.
Trudno poznać, że ten uśmiechnięty staruszek przeszedł piekło obozów pracy. Na zdjęciu Gao Ertai

Naprawdę trudno się domyślić, że ten uśmiechnięty staruszek przeszedł piekło obozów pracy. Na zdjęciu Gao Ertai…

W pierwszych dniach dosłownie bili się o to, komu przypadnie w udziale wylizanie resztek. Później poszli jednak po rozum do głowy i zdecydowali, że będą to robić po kolei, przez co raz na jakiś czas przynajmniej jeden z nich był w miarę najedzony. Przy śniadaniu dostawali od razu rację na popołudniowy posiłek, zazwyczaj pieczywo, bułki z mąki kukurydzianej, a z rzadka gotowane na parze pierogi z białej mąki.

Cóż z tego, skoro każdy pochłaniał je od razu. Kiedyś Gao Ertai spróbował przechować tę dodatkową rację do południa i dopiero wtedy się pożywić. Dziesiątki par wygłodniałych, wlepionych w niego oczu skutecznie oduczyły go podobnych eksperymentów…

Kiedy po ciężkim dniu robotnicy docierali wreszcie z powrotem do obozu, czekała na nich kolacja. Nie jakieś tam frykasy, po prostu kolejna porcja pyszniutkiego gu.

Hej ho, do pracy by się wlokło…

Zanim słońce wstało, więźniowie już ruszali do pracy, w rytm burczenia własnych żołądków. Wracali, kiedy tarcza chowała się za horyzontem. A co robili cały dzień? Kopali rowy. Właściwie były to kanały drenujące, ale jak zwał, tak zwał: brygada mężczyzn z łopatami i tony ziemi do przerzucenia. Górna szerokość: 5 metrów, na dnie około 30 centymetrów, a głębokość, w zależności od terenu od dwóch do pięciu metrów, przy czym najważniejsze było dokopanie się do wody. I tak w kółko, na wyścigi, dzień za dniem: kopać, kopać, kopać, aż do utraty sił.

Przygotować obóz do inspekcji ku chwale przewodniczącego Mao marsz!

Przygotować obóz do inspekcji ku chwale przewodniczącego Mao marsz!

Jako że obóz miał na celu reedukację przez pracę, ale też reedukację „spaczonych prawicowców” w ogóle, każdego wieczora odbywały się nasiadówki polityczne. Prowadzono je raczej w małych grupach, zwykle w gronie jednej drużyny śpiącej w tym samym baraku. Gao Ertai relacjonuje w swoich wspomnieniach przebieg takiego zebrania. Mężczyźni z jego drużyny rozsiedli się na posłaniach i w migotliwym świetle lampki zrobionej z butelki po atramencie:

[…] po kolei zabieraliśmy głos. Analizowaliśmy własną postawę, donosiliśmy na innych. Kto nie pracuje na równi z innymi, urywa się, odchodząc na bok i udając, że kuca za potrzebą; kto z niezadowoleniem kopie kołek ustawiony na linii granicznej namalowanej wapnem; kto okazał się mięczakiem, jęczał, że ma mokre stopy, gdy woda wokół zamarzła… i tak dalej, i tak dalej. Dźwięk dzwonka ucinał rozmowy, gasiło się lampę i szło spać.

Na nasiadówkach omawiano też celowość kopania rowów na pustyni. W grupie robotników znaleźli się oczywiście gorliwcy, którzy wykładali innym istotę tej pracy. To nic, że co chwilę wiatr zwiewał do owych kanałów drenujących piasek pustyni Gobi. To nic, że często nawet nie zdążono ukończyć roboty, a już trzeba było zaczynać ją na nowo. Istotą tego kopania było ponoć nie tylko ujarzmienie natury lecz przede wszystkim − ukształtowanie nowego człowieka.

No cóż, trochę racji chyba mieli. Wskażcie mi kogokolwiek, kto po całym dniu machania łopatą odważy się jeszcze na jakiekolwiek „prawicowe” myśli! O ile w ogóle wykrzesze z siebie jeszcze tyle energii, by myśleć…

Jednoniówka inspekcyjna?

Artykuł powstał w oparciu o książkę "W poszukiwaniu ojczyzny" Gao Ertai, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012.

Artykuł powstał w oparciu o książkę „W poszukiwaniu ojczyzny” Gao Ertai, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012.

Na tym należałoby zamknąć opis monotonii dnia codziennego, gdyby nie fakt, że z okazji przybycia którejś z rzędu inspekcji władze obozu postanowiły podnieść prestiż swojej placówki w oczach zwierzchników. W tym celu wymyśliły doprawdy nowatorski program. Otóż w obozie pracy, gdzie po całodziennej harówce i nędznych posiłkach więźniowie ledwie mieli siłę dowlec się do baraku i usnąć, rozkazały założyć grupę taneczną, klub piosenki, sekcję sztuki ludowej, tworzyć zmienianą co noc gazetkę ścienną, założyć drużynę koszykarską i zbudować dla niej boisko! Pan każe – sługa musi, więc w trymiga rozkaz został wypełniony.

Tymczasem inspekcja okazała się wyjątkowo pobieżna i nie dotarła nawet na stanowiska pracy więźniów, nie mówiąc już o oglądaniu popisów grup artystyczno-sportowych… Nim zdążył opaść tuman kurzu, który wzbił się po odjeździe inspektorów, już nastąpiło samorozwiązanie owych „przebłysków kultury”.

O dziwo więźniowie trochę na tym zamieszaniu skorzystali – z okazji przybycia inspektorów zjedli nadprogramowy posiłek: bułeczki z białej mąki i warzywa z wieprzowiną, których porcje były o wiele większe niż zwykle. Jak wspomina Gao Ertai: była to uczta godna pamięci. Dodatkowo na dzień przed przyjazdem inspekcji skazańcy mieli okazję się umyć, ostrzyc, a nawet zgolić brody… Po prostu święto!

Źródła:

 

KOMENTARZE (17)

Skomentuj Anna IsArt Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dziki_Bigos

Ale i tak znajdą sie ludzie, którzy powiedzą że tam było dobrze a to jest 'imperialistyczna/kapitalistyczna propaganda’

    Hevari

    Nie jest to żadna kapitalistyczna propaganda, i owszem, było to dobre.
    Nie da się zbudować komunizmu bez kapitalistycznego rynku, i każdy to wie.

Jarek

Tam było dobrze a ten artykuł to imperialistyczno-kapitalistyczna propaganda.

    Mikołaj Dariusz Maćkowiak

    Niezłe poczucie humoru. Szkoda, że nie bardzo jest się z czego śmiać…

Englishman

Bardzodobry material.
Dla ludzi, co romansuja z komunizmem, to jest przyczynek do dyskusji.
Prosze o linki angielskie.
Do zrodel, s.v.p.
(przepraszam za brak polskiej czcionki(…))

tetsuo

Świetny tekst. Przerażające to jest do czego posuwają się oparte na ideologii reżimy.

Nasz publicysta | Redakcja

Wybrane komentarze do artykułu z serwisu wykop.pl (http://www.wykop.pl/link/1087695/jak-wygladal-zwyczajny-dzien-w-chinskim-obozie-pracy/):

empeash:
A wie ktos moze dlaczego nie ma juz obozow pracy? Mam na mysli jakis dosc humanitarnych ale dlaczego przestepcy nie pracuja?

phxx:
@empeash: Przestępcy nie pracują, ponieważ prawa człowieka zabraniają zmuszania do pracy. Fajnie, co?

draqul:
@phxx: A gdy przyjdą inne czasy, gdy to przestępcy będą mieli nad resztą władzę, nikt nie będzie zważał na prawa człowieka.

Kylo_EL:
@empeash: Było na wykopie, że więźniowie w stanach są zmuszani do pracy. Produkują np kamizelki kuloodporne dla wojska (i to chyba większość potrzebnych).

Daozi:
@phxx: Czekaj czekaj – tu jest mowa o CHIŃSKICH obozach pracy – w tym kraju prawa człowieka obowiązywały… Hmm… Nigdy?

phxx:
@Daozi: Wydawało mi się, że przenosimy tok myślowy na Polski grunt. A w Chinach to chyba i tak nie ma dużo lepiej niż jak były obozy pracy.

Daozi:
Ciekawy artykuł, nie powiem. Jedyne co nieco drażni, to pseudo – zabawny ton, jakoś kiepsko to wypadło. Może autor silił się na napisanie w stylu Sołżenicyna, którego „Archipelag Gułag„ to moim zdaniem arcydzieło, pisane takim właśnie lekko zabawnym tonem.

A rzeczoną książkę spróbuję pożyczyć – zapowiada się ciekawie. (Może ten artykuł to viral :> )

Nasz publicysta | Kamil Janicki

@Englishman:

Źródłem artykułu są wspomnienia jednego z więzniów opisanych chińskich obozów. Jeśli szukasz lektury po angielsku, to mogę odesłać Cię do tej samej książki, tylko że w wersji angielskiej: http://www.nytimes.com/2009/12/21/books/21book.html?pagewanted=all

Jaro

Strasznie męczącym językiem to napisano… ja ewentualnie rozumiem, że ludzie, którzy sami to przeżyli, właśnie w ten sposób dystansują się od tego horroru. Ale nie siedząca w wygodnym biurze historyczka, która nigdy podobnego obozu nawet nie zwiedziła. To jest po prostu irytujące.

    Anna IsArt

    Tak samo uważam, napisane, jakby autorka nie miała pojęcia o czym pisze. Przerost infantylnej formy nad trescią. ” bomba kaloryczna o wdzięcznej nazwie „Gu”” ” dzielili się pysznościami”. Nie jestem ekspertką ani historii, ani poprawnego stylu, ale to po prostu kole w oczy.

      gość

      Dokladnie! tego sie nie da czytac-wypociny blondynki!

acodin

praktycznie to samo co w publikacjach dot. ZSRR

mira

Fatalny styl, bardzo nietrafiony w związku z tematem artykułu.

Nasz publicysta | Redakcja

Komentarze z naszego profilu na Fb https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne:

Andrew Jan B.: Pierwsze ,, prototypy obozów koncentracyjnych ,, powstały …w Afryce południowej , gdzie Anglicy w czasie wojny z Burami kolonistami z Europy . Zamknięto jeńców i całe rodziny w tzw ,obozach internowania , gdzie umierali z niedożywienia i chorób . Następnie były łagry sowieckie , potem olanowana eksterminacja w niemieckich nazistowskich obozach koncentracyjnych -obozach zagłady o różnym stopniu eksterminacji lub wycieńczenia pracą . Korzystały z pracy więźniów niemieckie zakłady przemysłowe różnych branży …które istnieją do dzisiaj , marki znanych firm .

Tomasz O.: Japończycy byli bardziej pomysłowi

Mateusz M.: a co powiecie na obozy w korei płn.?

Andrew Jan B.: Obozy w Korei Płn . są straszne , oglądałem film i mimo , że nie jestem nadwrażliwy , ciężko było słuchać . Opowieść jednego z strażników , który uciekł i dostał swoisty list żelazny są wstrząsające . Teren ogrodzony drutem kolczastym pod napięciem a potem fosa z palisadą z zaostrzonymi palami . Czasami nie ma budynków a ludzie zgarbieni żyją po prostu w norach w ziemi . Kiedyś jeden z więźniów uciekał , wysłano psy , które rozszarpały go . Strażnicy są indoktrynowani , nie mają litości , to nie ludzie a wrogowie rewolucji . Obozowicze cały czas chodzą w tym samym ubraniu , które jest sztywne od brudu i ziemi . Kiedyś z strażnik wkroczył do baraku i zastrzelił całą rodzinę . Tam ,,żyją ,, wegetują całe rodziny , bo gdy jeden z rodziny podpadnie reżimowi to aresztowana jest cała rodzina jako podejrzana . Donosy są na porządku dziennym , tortury a także zdarza się kanibalizm w wioskach z głodu .http://wiatr.media.pl/koment/nkorea.html

Waldemar T.: Proponowałbym cos napisać na temat warunków w obozach dla jeńców sowieckich z 1920 r.w Strzałkowie, Dąbiu, Pikulicach i Wadowicach….bo temat raczej w Polsce nieznany….i bardzo niewygodny…

Ciekawostki historyczne: Kto wiem, może taki artykuł też napiszemy, tymczasem polecam opis warunków w bolszewickich obozach jenieckich http://ciekawostkihistoryczne.pl/2012/02/08/polacy-w-niewoli-pieklo-bolszewickich-obozow-jenieckich/

Daga

Polecam przeczytać książkę Kang Czolhwana „Usta pełne kamieni” o północnokoreańskich obozach reedukacji przez pracę.

Mikołaj Dariusz Maćkowiak

Straszne…

Bogdan Wojak

w polsce przestemcy nie pracuja – bo do niedawna było bezrobocie – a praca wieznia – nieefektywna – jeszcze trzeba go pilnowac – transportowac – lepiej karmic – poprostu nie przynosiła zysku – obecnie wraz ze wzrostem płacy minimalnej i niedoborami na rynku pracy – wroci praca wiezniow /zwłaszcza tych ktozy musza odpracowac swe wyroki kary – badz długotermin owi – zarabiajacy na swe wypiski /zakupy w kantorze wienziennym-kilkadziesiat tysiecy wspomoze -rynek pracy — powinno sie odnowic prace inwalidow – /taki sam problem jak z wiezniami w czasach bezrobocia była n ieoplacalna – teraz znowu bedzie potrzebna – wspomozenie budrzetu inwalidow i nadaje sens egzystencji

Zobacz również

Zimna wojna

Najkrwawszy tyran w dziejach? Wszystkie zbrodnie Mao Zedonga

W rankingu najbardziej krwawych tyranów w dziejach przewodniczący Chińskiej Partii Komunistycznej z pewnością miałby miejsce na podium. Jego kolejne wielkie kampanie kosztowały życie dziesiątki milionów...

21 czerwca 2018 | Autorzy: Anna Winkler

Druga wojna światowa

Jak wyglądał zwyczajny dzień w japońskim obozie zagłady?

Głód, strach, poniżenie, tortury, choroby i śmierć. W japońskich obozach jenieckich każdy wschód słońca zapowiadał katorgę. A każdy zakończony przy życiu dzień - zakrawał na cud.

26 września 2016 | Autorzy: Łukasz Włodarski

Druga wojna światowa

Zwyczajny dzień na Sybirze. Czy to w ogóle możliwe?

Jak wygląda Twój zwyczajny dzień? Wracasz z pracy skonany? A może kochasz to, co robisz? Kobiety zesłane na Sybir i do łagrów opowiadają o rzeczywistości,...

11 maja 2015 | Autorzy: Agnieszka Bukowczan-Rzeszut

Dwudziestolecie międzywojenne

Łagry – poradnik przetrwania. Lektura tylko dla ludzi o mocnych nerwach

Wyobraź sobie, że do Twoich drzwi właśnie zapukał sługus reżimu z wezwaniem do natychmiastowego stawienia się na przesłuchanie. Wiesz co to oznacza. Jeśli chcesz mieć jakiekolwiek...

25 lipca 2014 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Druga wojna światowa

Północnokoreańska szopka betlejemska? Matka dyktatora, wielka obsesja i magiczne narodziny

Blisko, bardzo blisko nieba. Na świętej górze Pektu-san - w miejscu, gdzie bojownicy o wolność Korei założyli bastion oporu przeciw Japończykom - o świcie 16...

14 marca 2013 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Zimna wojna

Mao, Budda i 1600-letnie jaskinie

Partia broni, Partia radzi, Partia nigdy cię nie zdradzi! A na czele tej Partii stoi dumnie ukochany przewodniczący Mao, ojciec narodu i przyjaciel każdego Chińczyka....

15 kwietnia 2012 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.